Dla miłośników tego gatunku sceny akcji będą bardzo wytrawnym daniem, nie sposób nie dostrzec powiewu świeżości. Ciekawe ujęcia i choreografia wnoszą coś nowego do kina pełnego przemocy, w którym od dawna nie było wietrzenia magazynów.
Przeszedłszy na emeryturę John zażywa spokojnego życia, którego - jak to często bywa - nie jest mu dane zaznać. Żona umiera i zostawia mu jako prezent pożegnalny psa, parę dni później synalek mafioza zabija psa i kradnie Mustanga z 1969 roku nie wiedząc z kim ma do czynienia. Wick kończy żałobę i rozpoczyna krwawą zemstę.
Gra aktorska nie jest tu najważniejsza, ale Keanu Reeves w roli profesjonalnego zabójcy sprawdza się bardzo dobrze, zupełnie jakby założył dobrze skrojony garnitur. Adrianne Palicki nie znam ? na szczęście nie tylko ładnie wygląda. Fanom amerykańskiego wrestlingu do gustu przypadnie cameo Kevina Nasha, zaś fanom dobrego widowiska aktorskiego wystarczą Willem Dafoe i Ian McShane - jak zwykle bezbłędni, dodają filmowi dodatkowego posmaku, który choć odrobinkę poprawia ambitność projektu. Filmowcy dobrze znali swój materiał i już na etapie scenariusza postanowili zabawić się z widzami. Obraz wie czym jest i daje widzowi znać, że wie, iż jest prostym tytułem z dużą ilością akcji. Twórcy postanowili pobawić się konwencją i wpisać w akcję naturalnie z niej wynikający humor. Świat przedstawiony postanowili włożyć między bajki takie jak Baba Jaga (ksywa Wicka, bo był tym, którego posyłało się, żeby zabijał ?potwory?). Jego imię budzi grozę w sercach przestępców, bo to on zapewnił im byt i głębokie kieszenie. Grany przez Michaela Nyqvista boss mafii, Viggo Tarasova nie ma konkurencji w mieście właśnie dzięki niemu, a teraz jego syn odebrał Johnowi wszystko co było mu drogie na tym świecie, jeszcze raz podkreślę facetowi, który dał mu wszystko. To musiało Wicka lekko wkurzyć. Swoją drogą Nyqvist pozbawiony większej możliwość lepszego pokazania swojego talentu w "Mission: Impossible - Ghost Protocol" zagrał wreszcie gęstego od złych intencji złoczyńcę i nikczemnika.
Wick jest zbyt doświadczony i profesjonalny żeby rzucić otwarte wyzwanie mafii, swój gniew wyraża metodycznym zabijaniem, sprytem. Pozostaje w cieniu, by potem zaatakować jak tygrys. Viggo próbuje wszystkiego (gróźb, odszkodowania, próśb itp.), mimo że dobrze wie, iż na nic to się zda. Jak mówił klasyk główny bohater dokonuje zemsty w imię zasad.
Za reżyserkę zabrała się para kaskaderów-weteranów, to samo w sobie powinno sugerować, że film nie powstał po to, aby stworzyć ambitny dramat. Właśnie taka uczciwość opłaciła się. Od początku do końca chodzi o fenomenalnie zrealizowaną akcję, strzelanin i kopniaków od groma. Prawdziwa karuzela rozpędza się powoli, film buduje suspens, żeby potem było jasne, że stawka jest wysoka, zarówno dla protagonisty jak i jego oponentów. W mojej opinii realizacja akcji zawieszona jest, gdzieś między baletem Johna Woo, a agresywnym stylem Roberta Rodrigueza z "Desperado".
Dobry nastrój oprócz dialogów i czarnego humoru pomaga osiągnąć muzyka w rytmach Castle Vanii, scena w dyskotece dzięki nim przypomina tę z filmu "Zakładnik" (Michael Mann). Na ścieżce dźwiękowej znalazło się miejsce dla M86 i Kaleidy. Precyzyjny styl walki jest elegancki jak garnitury, które Wick nosi. Największa zaleta w całej tej mieszance ? duża ilość mastershotów. Nie ma wielu cięć w trackie walk i strzelanin, a kamera nie trzęsie się jak osika. Nikt nie musiał ukrywać braków choreografii i operatorki, główny w tym zasługa samego Reevesa, po 50-tce ciągle dobrze się rusza i dotrzymuje kroku Danielowi Bernhardtowi. John i Keanu wydają się być dla siebie stworzeni.
Poza akcją spodobał mi się wątek hotelu (The Continental) dla profesjonalnych hitmanów, w którym nikomu na jego terenie nie wolno zabić. Jeśli ktoś spróbuje zabić innego gościa pensjonatu spotka go okrutny los. Stworzona więź z pieskiem o imieniu Daisy wielu miłośników czworonogów zasmuci, a potem wkurzy, gdy go zabijają - od tego momentu cała krwawa rozwałka staje się w pełni usprawiedliwiona. Przecież tylko marna i okrutna śmierć należy się oprawcom bezbronnej psiny. Spięta klamrą konstrukcja filmu to mój jedyny zarzut wobec tego projektu, pokazanie na początku, co się stanie na końcu nie należy do moich ulubionych sztuczek. Poza tym, jeśli szukacie przedświątecznego relaksu z posmakiem adrenalinki i niewymuszonego humoru to lepiej w grudniu nie mogliście trafić.
Moja ocena:
Jako film: 7/10
Jako film akcji: 8,5/10
11 Comments
Recommended Comments