Zwycięstwo nad wezyrem nie dało księciu spokoju. Na pierwszy rzut oka wszystko wróciło do stanu sprzed niefortunnego ataku na miasto. Jednakże nasz bohater jest teraz ścigany przez strasznego potwora - Dahakę. Okazuje się, iż tylko podróż na wyspę, z której pierwotnie przywędrowały klepsydra oraz sztylet czasu, znane z poprzedniej części, może zmienić, wydaje się nieuchronne, przeznaczenie księcia.
Twórcy Piasków Czasu idą za ciosem i wydają sequel. Fabuła rzuca nas na pokład atakowanego okrętu i mamy sobie radzić. Od razu można zauważyć, iż główny bohater przeszedł niemałą metamorfozę. Zamiast disneyowskiego protagonisty w szarawarach, który "mężniał" zrzucając z siebie coraz to kolejne kawałki koszuli, dostajemy mrocznego, zgorzkniałego bohatera. Skąd ta zmiana? Kiedy nastąpiła? A któż to może wiedzieć? W każdym razie ostatecznie lądujemy na wyspie, gdzie jest rozpadający się pałac wypełniony pułapkami, gonieni przez Dahakę i jeszcze jedno coś musimy przebijać się przez kolejnych przeciwników.
Grafika prezentuje się całkiem nieźle nawet dziś i można nawet podziwiać niektóre widoki. Chociaż produkcja jest już nieco leciwa, co jednak widać.
Muzyka, w stosunku do Piasków Czasu, bardziej przypadła mi do gustu. Są tutaj dynamiczne kawałki w czasie walk, oraz spokojniejsze podczas eksploracji. Mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, ze niektóre z utworów warto włączyć do swojej playlisy.
Rozgrywka zbytnio nie różni się od poprzedniczki. Nadal biegamy nad, pod, obok i dookoła pułapek. Nadal walczymy z przeciwnikami. I nadal wykorzystujemy moce czasu. Jednym zgrzytem w tym wszystkim jest fakt, że książę już nie ma sztyletu czasu, i nie zostało zbytnio wytłumaczone jak udaje mu się okiełznać takie rzeczy jak cofanie czasu czy spowalnianie wszystkiego dookoła. Bohater teraz ma podstawowy bułat, którym siecze wszystko na prawo i lewo (ponadto znajduje coraz lepsze egzemplarze tej broni) oraz broń dodatkową, którą można zebrać z pokonanych wrogów, stojaków itp. Służy ona do zwiększania obrażeń w walce wręcz, bądź rzucania nią. Jednakże w tym pierwszym przypadku taka broń może po pewnym czasie się zniszczyć i trzeba szukać następnej (w przypadku rzucenia nią tak samo).
Ciekawym zabiegiem podczas eksploracji wyspy jest możliwość przeniesienia się w czasie do momentu świetności pałacu (da się to zrobić tylko w określonych miejscach). W takim wypadku będzie się miało okazję dotrzeć do wcześniej (czy raczej później) zniszczonych miejsc, ale również będzie działać znacznie więcej pułapek. Niektóre miejsca odwiedza się kilkukrotnie tak w przeszłości jak i w przyszłości.
W ogólnym rozrachunku gra nie jest zła. Jednakże ma sporo nieścisłości fabularnych, a bieganie niekiedy kilka razy po tych samych lokacjach zaczyna trochę nużyć. Pomysł dość fajny, niestety wykonanie trochę jednak kuleje. Szkoda, bo gra miała potencjał. Niestety, ostatecznie wyszło na to, że lepiej grało mi się w Piaski Czasu niż Duszę Wojownika. Czy polecam? Można zagrać i samemu ocenić. Być może nawet spędzić miło trochę czasu. Niemniej gra może okazać się rozczarowaniem.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze