Skocz do zawartości

Dziura w ścianie

  • wpisy
    74
  • komentarzy
    377
  • wyświetleń
    45417

Biały Mrok


Kordgorn

403 wyświetleń

Stałem jak wryty, nie rozumiejąc sytuacji, w której właśnie się znalazłem. Patrzyłem w dal, a raczej próbowałem wytężać wzrok, żeby móc zobaczyć cokolwiek, jednak wszelkie starania spełzały na niczym. Absolutnie nie miałem pojęcia co o tym wszystkim sądzić. Znaleźliście się kiedyś w takiej sytuacji, że nagle i nie wiadomo skąd jesteście w całkowicie innym, obcym Wam miejscu? Właśnie takie coś mi się przydarzyło. Tak, jak gdyby ktoś pstryknął palcami i za pomocą jakiegoś demonicznego ciągu wypowiedzianych słów przeniósł mnie w czasie i przestrzeni do plugawego w swej naturze wymiaru, który rządzi się własnymi nieopisanymi prawami. Okropne zimno, przeszywające mnie od stóp po głowę, uniemożliwiało mi skuteczne i logiczne myślenie. Odczuwałem tylko paraliżujący chłód, wlewający się z każdym wdechem do moich płuc niczym lodowata, nieznanego pochodzenia ciecz.

Byłem pewny, że potwornie ujemna temperatura brała się z białej jak mleko mgły, która otaczała mnie z każdej strony. Było to doświadczenie zaprawdę zatrważające, gdyż nie miałem pojęcia gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Mgła była tak gęsta, że nie byłem w stanie stwierdzić jaki grunt mam pod nogami. Gdy spróbowałem dotknąć podłoża ręką, przeszył mnie impuls trwogi. Otóż nigdy wcześniej moje ciało nie doświadczyło takiej jak ta materii. Nie był to ani piasek, jaki znamy z gorących pustyń czy plaż, ani śnieg padający w zimie. Daleko mu również było to żwiru czy kamieni lub błota. Było to jakby wszystko i nic zarazem. Szybko więc wstałem i zdecydowałem, że muszę prędko się stąd wydostać.

Mięśnie moje były zesztywniałe i każdy kolejny krok wiązał się z nieprzyjemnym kłuciem w nogach, które widocznie były przemarznięte do szpiku kości. Szedłem powolnym, chwiejnym krokiem dobrą godzinę lub dwie, tracąc z minuty na minutę zapał, gdy nagle dobiegł mnie bardzo cichy dźwięk. Brzmiał trochę jak skowyt, tylko bardziej mechanicznie i groteskowo. Jestem pewny, że jego natężenie wzrastało, aż w pewnym momencie urosło do poziomu, który pozwolił mi wywnioskować, że jest to coś w rodzaju syreny alarmowej. Dźwięk brzmiał podobnie do komunikatu ostrzegającego przed wrogim nalotem bombowym, ale był bardziej nieprzyjemny, wyższy i urywał się co jakiś czas bez żadnej przyczyny. Najgorsze było to, że nie miał konkretnego źródła i nie byłem w stanie wywnioskować skąd dochodzi a więc, w którym kierunku powinienem się udać. Przez jakiś czas oczekiwałem, że coś się wydarzy, jednak po jakimś kwadransie, zdecydowałem się iść dalej przed siebie. Dźwięk diabelnego alarmu towarzyszył mi przez chwilę po czym, jak gdyby ktoś ręką odjął, przestał rozbrzmiewać w ogóle. Z bliżej nieokreślonego powodu przejąłem się tym do reszty, ukłuło mnie uczucie ogromnego strachu. Mgła zdawała się jeszcze bardziej gęstnieć a powietrze było coraz bardziej mroźne. Musiałem znacząco spłycić swój oddech, ponieważ czułem, że wnętrze ust oraz gardło zaczyna mi zamarzać.

Wtedy stała się rzecz najmniej oczekiwana. Poczułem, że ktoś chwyta mnie za ramię w nieprzyjemnym uścisku. Kątem oka zauważyłem coś co wywołało we mnie mieszaninę strachu i obrzydzenia. Czułem, że zaczyna mi się kręcić w głowie a umysł spowijają potworne i plugawe myśli wizji wyglądu szkarady, która właśnie za mną stała. To, czego nie mogę nazwać dłonią, łapą lub nawet zbiorem palców, ścisnęło mocniej, rozlewając falę bólu wzdłuż ramienia. Macka, szpony czy jakkolwiek by tego nie określić wbiły się w moje ciało niczym stado insektów chcących ludzkiej krwi. Rażony najdzikszym instynktem przetrwania wyrwałem się i rzuciłem przed siebie. Biegłem ile sił w nogach, słysząc za sobą co chwilę nieludzkie posapywanie i skrzeki. Pomimo chwilowej przewagi nad tym plugastwem już wiedziałem, że mnie dogadania i jest coraz bliżej.

Upadłem. A raczej zacząłem spadać, bo grunt który miałem pod nogami nagle przestał dla mnie istnieć. Unosiłem się w białej jak mleko mgle czując, że coś ciągnie mnie w dół. Nie słyszałem już odgłosów potwora jednak nadal w jakiś nadnaturalny i niepojęty sobie sposób wiedziałem, że jest obok. Po moim ciele rozlewał się ból płynący z ramienia, zaćmiewający mój umysł. Był tak silny, że dalsze utrzymywanie świadomości w ryzach było niczym cud i po chwili walki moje procesy myślowe przestały istnieć.

Otworzyłem oczy i nie było już białej jak mleko mgły. Ujrzałem wnętrze swojego pokoju w Newbridge. Przerażony wydarzeniami wstałem i szybkim krokiem podszedłem do okna, o który dzwonił deszcz i stukające w niego gałęzie starej jabłoni. Otworzyłem jedną z okiennic aby złapać tchu i ogarnąć myśli. Rzuciłem jeszcze okiem na swoje biurko, gdzie leżało kilka zabazgranych kartek i pióro. Stwierdziłem, że wszystko to muszę spisać i to jak najszybciej, nim zapomnę cały ten horror. Zanim jednak udałem się w celu przelania przemyśleń na papier, ogarnęła mnie nieopisana trwoga. Otóż w bladoniebieskim świetle księżyca, który wpadał przez przybrudzone szyby, zauważyłem na swoim ramieniu blizny, jak gdyby jakaś obca kreatura wbiła we mnie diabelskie pazury.

############################

Więcej informacji można znaleźć TUTAJ. Zapraszam! smile_prosty.gif

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...