Skocz do zawartości

Blog DiegoTana

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    34783

American McGee's Alice - recenzja


DiegoTan

1128 wyświetleń

american-mcgees-alice.jpg

Większość osób pewnie uzna za oczywiste stwierdzenie, że są gry ponadczasowe. Nie przeszkadza ich średnia grafika, niedorobiony voice-acting, czy nawet uciążliwe sterowanie. Mają w sobie to coś, co sprawia, że nawet współczesny gracz nie ma ochoty oderwać się od danej szprechy, mimo wszelkich wad. Dużo znam takich gier, a dzisiaj na celownik wezmę American McGee's Alice.

365410.1.jpg

Historia gry parafrazuje klasyka, z którym chyba każdy miał styczność: Mała dziewczynka o imieniu Alice czyta książkę o swojej imiennicze w krainie czarów. Kiedy zasypia podczas lektury, jej kot zeskakuje ze stolika nocnego, tym samym przewracając lampę oliwną. Płomień bardzo szybko rozprzestrzenia się po drewnianym domu, ale dziewczynka jest zbyt przerażona by zawiadomić rodziców. W szoku ucieka z domu, nadal niezdolna wydobyć z siebie dźwięku. Obserwuje, jak jej rodzina płonie, czym zapewnia sobie brak mentalnej kondycji i stałą wizytę w psychiatryku. Około dziesięciu lat później trafia jakoś do krainy czarów, w której jej umysł stara sobie poradzić z demonami przeszłości.

365404.3.jpg

Gdy Alicja tam trafia, początkowo pełna pewności siebie przemierza fantastycznie dziwaczne lokacje, które skądś już pamięta, a rezydenci częściowo pamiętają ją. Pora podążać za białym królikiem i dowiedzieć się czegoś więcej.

365402.3.jpg

Sposoby podążania są bardzo proste, nie wychodzące spoza kanonów platformówek lat 2000. Została stworzona na silniku Quake III Arena i momentami bardzo przypomina grę "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Skaczemy po ruchomych płytach, unikamy wyskakujących tu i ówdzie ostrzy, a z wrogami bijemy się na odległość oraz w walce wręcz. Co do klimatu samych obszarów, które przychodzi nam zwiedzać, jest różnie. Pierwsze wręcz zachwycają: mroczne szkolne korytarze, po których chodzą makabryczne dzieci mające na sobie sprzęt rodem z "Piły"; szpital z setką korytarzy pełnych luster i mechanicznych morderców, czy wreszcie labirynt Królowej Kier, po którym błądziłem chyba ze dwie godziny. Niektóre niestety zawodzą, jak Obowiązkowy Poziom z Lawą (jak ujął to "Bard's Tale") czy niewymagające walki z bossami, gdzie tylko strzelamy i uciekamy, uciekamy i strzelamy oraz uciekamy strzelając.

365405.3.jpg

A czym przychodzi nam uprawiać bój z wrażymi jednostkami? Podstawową bronią Alice jest jej zakrwawiony nóż kuchenny, widoczny na większości okładek gry. Jest prosty i użyteczny, pierwszym atakiem szybko zabija pomniejsze kreatury. Drugi atak rzuca nożem, co spisuje się tylko na pojedynczych wrogów (owy ostry przedmiot odnawia się kilka sekund, a w tym czasie nie można zmienić ekwipunku). Po za kijem do krykieta, który ma takie same właściwości co nóż, dodatkowy oręż jest ciekawszy i fantastyczny, a amunicję czerpie z regenerującej się many. Są to: karty działające jak shurikeny; kostki do gry, które po wyrzuceniu odpowiedniej liczby oczek przyzywają demonicznego pomagiera; zabawka na sprężynie, która po nakręceniu wybucha albo zionie ogniem przez kilka sekund; Jacki - gumowe kulki, które odbijają się po każdej powierzchni raniąc wroga od wszystkich stron; Lodowa Różdżka która (niespodzianka!) zamraża wrogów albo tworzy lodową osłonę oraz Jabberwock, zdobywany pod koniec gry, ładujący się laser (przypominający "odkurzacz" z pierwszego "Half-Life").

365408.3.jpg

Wrogowie są dosyć typowi dla gatunku. Podstawowi strażnicy, którzy biegną powoli, atakują tylko z bliska. Ich ulepszona wersja ma umiejętność strzelania tymi samymi kartami co my. No i jest także elita z dużą ilością życia, potrafiąca strzelać pociskami wybuchowymi, zapewniająca duże ubytki w pasku zdrowia. Reszta to właściwie to samo z inną "skórką", tylko że pod wodą, albo lata.

365413.3.jpg

Voice acting w większości wypada bardzo dobrze. Alice (Susie Brann) ma fajny, brytyjski akcent, pasujący do jej sarkastycznych, szorstkich wypowiedzi. Tak samo przyjemnie się słucha mruknięć Kota z Cheshire (Roger Jackson) mówiącego zagadkami i subtelnymi żartami. Tragicznie wyszedł za to Gryf (podawany jako "unknown voice-actor - nieznany aktor głosu"), który brzmi jak wzięty z ulicy pierwszy, lepszy śpieszący się człowiek i nie dba o rolę. Choć to psuje "wczuwkę", poprawia ją świetna muzyka. Zawsze pasuje do rozmaitych lokacji, a brzmi jak melodia z dziecięcego koszmaru, co chyba było zamierzeniem kompozytora (Chris Vrenna).

365411.3.jpg

American McGee's Alice to świetna, mroczna platformówka z niepowtarzalnym, ciężkim klimatem horroru i szaleństwa, które dostały się do głowy młodej dziewczynki. Mimo, że oprawa wizualna może straszyć, to warto chociaż spróbować zagłębić się w ten mroczny świat.

Grafika: 3/10

Dźwięk: 7/10

Fabuła: 8/10

Rozgrywka: 7/10

Ogółem: 8/10

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...