Zima znów zaskoczyła ekologów
Może jednorazowy opad śniegu to jeszcze za dużo, żeby mówić o zimie, niemniej okazał się sporym zaskoczeniem. Takim zaskoczeniem, że dopiero teraz to piszę, choć teoretycznie mógłbym to zrobić już w środę.
Cóż, takie zjawisko, jak przypuszczam, jest zaskakujące dla ekologów, którzy od pewnego czasu trąbią o globalnym ociepleniu. O ile dobrze pamiętam, poprzednia zima miała być zimą stulecia, choć w październiku 2008 roku nie stwierdziłem żadnych opadów śniegu w mojej okolicy. Fakt, jedna jaskółka wiosny nie czyni (choć w obecnej sytuacji to przysłowie jest odrobinę nie na miejscu), niemniej sprawy zapowiadają się ciekawie. Czekam na 2012 rok, wtedy to dopiero mają być wesołe święta!
Natura zaskoczyła również dla reklamodawców - kto by się spodziewał, że śnieg wyprzedzi wielkie billboardy z facetami poprzebieranymi w strój Świętego Mikołaja (tudzież z kobietami w takim stroju, bo to też się zdarza) i mniej lub bardziej oddającymi klimat świąt tekstami? Kto by pomyślał, że do pierwszej batalii na śnieżki dojdzie wcześniej niż do pierwszej emisji świątecznej reklamy? Z drugiej strony, niektórzy reklamodawcy już się obudzili - z nieoficjalnych źródeł słyszałem, że już gdzieś pojawia się reklama dotycząca świąt.
Zresztą, natura niejako zaskoczyła samą siebie. Nie ma nic dziwnego w tym, że podczas jesieni liście spadają z drzew (chyba, że są to drzewa iglaste ^^). Śnieg jednak spowodował, że w niektórych miejscach razem z liśćmi na ziemi wylądowały spore gałęzie, a nawet kable telefoniczne. Tak się bowiem składa, że tę wiadomość piszę z komputera podłączonego do sieci, która miała więcej szczęścia niż moja, bo z tego co wiem, u mnie jak dotychczas nadal nie ma Internetu (dlatego piszę ów wpis w momencie, kiedy większość śniegu już zdążyła się roztopić).
Teoretycznie brak łączności może oznaczać lepsze warunki do tworzenia gry (wszak nie traci się czasu na przeglądanie rozmaitych stron, kiedy chce się zrobić przerwę), aczkolwiek tym razem projekt nie posunął się zbytnio do przodu. Oczywiście, nie mógłbym sprzeciwić się starodawnej tradycji polskiej nakazującej doszukiwać się wszelkich mniejszych lub większych niepowodzeń w czynnikach zewnętrznych. W tym przypadku mam na myśli autorów Sami-Wiecie-Którego czasopisma, a ściślej mówiąc osobę, która dobierała gry do krążka z numeru sierpniowego, a który to krążek niedawno odnalazłem i zainstalowałem znajdującą się na nim grę. Nietrudno się domyślić, co to za produkcja, jeśli dodam, że bardzo bawi mnie wizja wilka, który chcąc pokonać maga nie rzuca się na niego tylko zastanawia się nad odpowiednim ustawieniem kulek. Podpisuję się obiema rękami pod tym, co Allor pisał w recenzji: to naprawdę wciąga! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej był tak bezradny wobec syndromu Jeszcze Jednej Tury.
Efekt? Paradoksalnie największy postęp w moim projekcie w ostatnich dniach dokonał się w ciągu tych paru godzin, podczas których nie miałem prądu. Bo to, że zima zaskoczyła także energetyków, rozumie się samo przez się. ^^'
4 komentarze
Rekomendowane komentarze