Gry jak kiełbasa, czyli o odświeżaniu
Gry, podobnie jak wiele innych dóbr, są po części dziełami sztuki i po części wytworami technologii. A im szybciej ta technologia się rozwija, i im bardziej wartość gry wynika z tego jej aspektu, tym szybciej i gorzej się starzeje. Na szczęście gry można stosunkowo łatwo odświeżyć.
Może się wydawać, że to bez sensu - gry nie są materialne i - jeśli nic nie stanie się ze sprzętem, na którym je odpalamy - możemy w nie grać do upadłego. Kto chciałby więc kupować drugi raz to samo? Okazuje się, że w świecie silnych sentymentów i jednoczesnego wyścigu zbrojeń jest sporo miejsca na powtórne wydania i odświeżone wersje gier. Niestety wydawanie tego samego po raz drugi to delikatna kwestia i liczbie fanów takich edycji dorównuje grupa przeciwników powtórnych wydań. Rzućmy więc okiem na spotykane w branży metody i przykłady odświeżania.
GOTY
Game Of The Year to bodaj najsubtelniejszy sposób przypomnienia o grze, a jednocześnie jeden z najpopularniejszych. W kilka miesięcy po premierze gra zostaje wydana powtórnie, w niższej cenie, za to z patchami i dodatkami, które ukazały się od jej premiery. Obowiązkowym elementem na opakowaniu takiej wersji są mnogie loga i "odznaczenia" jakie gra zdołała zebrać za bycie grą roku.
Sławetna okładka drugiego Batmana - chyba najbardziej zapchana w historii
Redux | Remastered
Redux to kolejny krok w przypominaniu tytułów. Jeśli pomiędzy premierami kolejnych odsłon upłynęło już trochę czasu (albo wyszła nowa generacja sprzętu), ale nie trzeba jeszcze robić "generalnego remontu", wydaje się wersje Redux, często zawierające więcej niż jedną część serii. Można w takiej sytuacji odświeżyć oprawę albo przenieść pierwszy tytuł na silnik sequela, a przy okazji dodać nowe tryby, np. multi.
Ta sama gra, ta sama scena, a różnica w wyglądzie kolosalna
HD Edition
Czyli rzecz związana z przeskokiem rozdzielczości. Podobna sytuacja jak w przypadku Remasterów (trudno zresztą zaznaczyć twarde granice). Gry wydane na krótko przed zakończeniem epoki jednej rozdzielczości (np. PAL) wydawane są powtórnie, tym razem z obsługą nowego standardu. Oprócz podbitej rozdziałki dodawane są czasami nowe efekty i ostrzejsze tekstury. Ze względów technologicznych najczęściej takie edycje można spotkać na konsolach - wersje pecetowe mają duże możliwości regulacji szczegółowości obrazu.
RE 4 - graficznie przestarzały już w momencie premiery na PC i słabo odnowiony
Anniversary
Czyli po naszemu rocznica. Rzadko spotykana, ale wraz ze "starzeniem się" branży będziemy widzieć takich wydań coraz więcej. Przeważnie w formie kombinacji wymienionych wyżej - bo przez te 10 lat zmieniły się silniki, konsole, a i nowe odsłony zagościły już na rynku. Różnica w mocach jest tak duża, że twórcy mogą sobie pozwolić na różne finezyjne sztuczki - jak np. Halo, które w dowolnym momencie pozwala przełączyć oprawę na tę z oryginalnej wersji.
Antyki
W przypadku gier jeszcze starszych kończą się "standardowe" nazwy, bo i standardowe metody na niewiele się zdają - sprite'ów z kilkudziesięciu pikseli nie można bezkarnie rozciągać do rozdzielczości HD. Chyba że - jak w przypadku Another World - mamy grafikę wektorową. Ta, jak wiemy z lekcji informatyki, daje się skalować do dowolnych rozmiarów bez utraty jakości.
Ale i w przypadku grafiki rastrowej jest droga. Grafiki można po prostu narysować na nowo, czego dowiódł Capcom brawurowo odświeżając klasyczne DuckTales. Zachowano oryginalne mechanizmy i styl postaci oraz obiektów. Wszystko natomiast narysowano albo wymodelowano na nowo. O krok dalej poszła Sega ze swoim Castle of Illusion Starring Mickey Mouse z 2013 roku. "Castle..." jest odświeżoną wersją klasycznej platformówki z 1990 roku. Odświeżoną nietypowo, bo większość dwuwymiarowych grafik zmieniono w stylizowane, trójwymiarowe modele. Sam mechanizm pozostał dwuwymiarowy, ale praca kamery i układ poziomów sprawia wrażenie trójwymiarowego.
Przy tych wszystkich innowacjach udało się jednak zachować klimatu oryginału, co wbrew pozorom nie jest takie proste.
Jazda dowolna
To wszystko było raczej proste (nawet jeśli nie jest łatwe). Niektórym to jednak nie wystarcza i idą o krok dalej. Przykładem Black Mesa Source. O co chodzi? Grupka zapaleńców postanowiła przenieść pierwszego Half-Life'a na silnik Source. Ale Half Life Source już istniał (i był taki sobie), więc podnieśli poprzeczkę - cała gra, na najnowszej wersji silnika, bez kopiowania choćby bajta oryginału. Wszystko od zera. A skoro robimy wszystko, czemu by czegoś nie ulepszyć? I tak zmieniono szereg detali - od modyfikacji niektórych potyczek po zmianę wielkości magazynków kilku broni. Prace trwały długo (to już chyba tradycja w grach spod znaku lambdy), ale efekt spełnił oczekiwania. Może poza tym, że etapy na Xen zostawiono na kolejną odsłonę.
W drugą stronę
Tyle o odświeżaniu. A gdyby tak grę postarzyć? To powinno być prostsze - nie trzeba rozwijać technologii, wystarczy okaleczyć już istniejącą. Skompresować tekstury, usunąć efekty, uprościć modele. W ten sposób łatwo stworzyć past-genową wersję nowej gry.
Tylko po co? Trudno zarobić na sentymencie do nowej gry, zwłaszcza gdy chcemy wcisnąć ją na martwy sprzęt. Taki tytuł nie będzie miał zresztą żadnej wartości dodanej. A jednak coś takiego istnieje.
Demastering, bo tak nazywa się postarzanie gier, to stosunkowo nowa moda. Znane i lubiane tytuły z siódmej generacji zostają tak przerobione, by działały na PS2 i PC z GeForcem MX.
Gdyby Jaka i Daxtera nie wymyślono, a Drake'a opoźniono, prawdopodobnie tak wyglądałoby The Last of Us
Jest tylko jedno ale - te perełki nie powstają naprawdę. Screeny i filmiki prezentowane na forach graczy są tylko sprawnymi montażami i skleconymi w domowym zaciszu kawałkami kodu imitującymi takie tytuły. A trochę szkoda, bo czasami chciałoby się spróbować takich odsłon.
Koncepcja odświeżania jest jeszcze stosunkowo młoda i trudno powiedzieć, jak się rozwinie. Kto na początku XX wieku sądził, że filmy będą podkolorowywane, przerabiane na 3D albo kręcone od nowa, w innych językach albo przez innych aktorów? Tak samo trudno już dziś powiedzieć, jakie będą odświeżane gry za Y lat. Kto wie, może nasze dzieci będą znały zupełnie innego Mario niż my?
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze