Skocz do zawartości

Allgemeine Festung

  • wpisy
    26
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    9825

Laveris

434 wyświetleń

Pierwszy wpis z nieregularnego cyklu na temat mojego grania w erpegi (a kto wie, czy zacznę pisać także o planszówkach czy grach komputerowych?). Na początek o tym, że ostatnio mam szczęście grać w średnio trzy sesje RPG tygodniowo - całkiem sporo. Dobra, żartowałem - grać trzy sesje w 7 dni co tydzień to w praktyce rzeczywiście dużo. Tak mam od trzech tygodni... I oczywiscie chodzi o te "papierowe", pen'n'paper role-playing games wink_prosty.gif

Alfabetycznie, czyli:

Afterbomb-Madness-RPG.jpeg

Afterbomb: Madness (jako Mistrz Gry)

Rozpocząłem kampanię w Afterbomb: Madness, takim postapo w Ameryce 130 lat po tym, jak w latach 60. XX wieku komuniści wsparci przez kosmitów najechali na USA. Kampanię tę zatytułowałem "Ammo Hunters" od motywu polowania na trofea, fanty i złom po pustkowiu Arizony, szczególnie że Punkty Doświadczenia dostaje się między innymi za wartość zdobytego łupu. Jak na razie, poprowadziłem trzy sesje, czekam na czwartą w sobotę wieczorem smile_prosty.gif

Na początku było trzech graczy, obecnie czterech, jedynie czekamy na tę sesję kiedy wszyscy cztereh zagrają razem. Drużyna dość nietuzinkowa, albowiem:

  • Ansgar, czyli Azylant/Bękart Wojny, w praktyce gość z karabinem szturmowym z podczepioną piłą mechaniczną, spec od strzelania, naprawy i konstrukcji oręża
  • Izel, czyli Maruder/Marshal, w praktyce indianka z okolic Meksyku (czyli nawet nie Metyska), strzelec wyborowy i zwiadowca.
  • Kwachu, czyli Maruder/Biorfreak, w praktyce dwumetrowy "aryjski" paker lubiący pałować rękawicami bojowymi, pod orędziu stosujący Magnuma lub zdobycznych pukawek. Sprzycuje siebie i innych biostymulantami.
  • Smakosz, czyli Toxic/Misjonarz, w praktyce koneser "wszystkiego" oraz larw odnajdywanych wszędzie na pustkowiu, mający gadane, poza waleniem swoim Krzyżem Rozgrzeszenia umie rzucać granatami.

W trakcie tych trzech sesji, poza zdobyciem trochę lepszego sprzętu, NPCa fajtłapy, uratowaniem dwóch albinosów poszukiwanych listami gończymi (i nakłamaniem władzy, że tamci rzekomo zostali zabici), przy okazi Łowcy Amunicji:

  • Za niewiele powyżej pół ceny wyrażonej w pistoletach maszynowych i amunicji do nich, wytargowali pick-upa na środku niczego pustkowia.
  • Prawie zdobyli posterunek Klanu Orląt po tym jak w parę sekund wyeliminowali całą pierwszą linię obrony, lecz szefunio Orląt wkurzył się i prawie zmasakrował AKaczem tych trzech typów, co stali przed pick-upem na otwartym terenie jak naćpane koksy.
  • Skrajne warunki pogodowe okazują się być zdecydowanie większym zagrożeniem dla bohaterów (dwukrotnie Izel była na skraju wyczerpania, Kwachowi udało się zbliżyć do limitu swojego ogromnej Kondychy), w porównaniu do strzelania na kaczki walk z dzikimi zwierzętami, dużymi jaszczurkami i patrolami Klanu Orląt.

4Fvm2al.png

Dungeon World (jako Gracz)

Na razie jedynie dwie sesje, w tym tygodniu ma być trzecia (trochę kłamałem z tym graniem przez trzy tygodnie po trzy sesje - obecny trzeci tydzień własnie nim jest). Dungeon World to takie "dedeki na silniku Apocalypse World", jednak z tamtą grą postapo o relacjach między postaciami graczy ma wspólne głównie to, że są relacje między postaciami graczy (Więzy/Bonds) oraz wykorzystuje się mechanikę Ruchów (Moves) wraz z jej modelem matematycznym (rzuć 2d6 i ewentualnie dodaj bonus, na 10+ udaje ci się albo masz lepszy efekt, na 7-9 jest ambiwalentnie, albo udaje ci się z komplikacjami, na 6- nie udaje ci się i są komplikacje fabularne). No i setting Dungeon Worlda to raczej niebezpieczny i dziki świat z "punktami cywilizacji".

Drużynka jest trzyosobowa, czyli Cassandra [moja postać] jako Bard poniekąt fechtująca rapierem, Solvite jako Paladyn bóstwa Malfintorila, a także Viel'ra jako jaszczuroludź Mnich który chyba zmieni sobie charakter (Aligment) postaci.

W te dwie sesje działo się tyle, że: na bagnach udało się przekonac żaboludzi aby nie polowały na ludzkie wioski (z propozycją rozpoczęca wymiany handlowej), uratowaliśmy wioskę przed atakiem pseudosmoka, pewien rycerz na szlaku omal nie zginął w walce na pięści z Viel'rą (oczywiście uratowaliśmy go i odstawiliśmy do miasta), a w samym mieście po ataku kultystów rozpoczęlismy odkrywanie intrygi stojącej za nimi, w tym zdobyliśmy mroczną księgę oprawioną ludzką paloną skórą.

6HCBaQw.png

Dwory Końca Świata (jako Gracz)

Dwory Końca Świata to takie dark low fantasy z pretekstową (moim zdaniem) renesansowością (głównie estetyka), gdzie gra się światłymi ludźmi epoki: szlachtą, magami i utalentowanymi mieszczanami z aspiracjami na wyższe stołki czy honory. Setting z którego wynika głównie to, że dość niedawno doszło do kataklizmu które zniszczyło Imperium, przy okazji tworząc masyw górski oddzielający ocalałe "400 tysięcy mieszkańców" (czyli 5% całości) od reszty. Plus odparcie ataku elfów ze stepów.

Sesje rozgrywane w miarę regularnie na warszawskim RPG Instancie co tydzień w soboty, od lipca. Byłem na pięciu sesjach. Ciężko pisać tu o drużynie, gdyż skład bywa zmienny (jak to w klubowych warunkach), sam motyw tej przygody która staje się kampanią jest taki, iż są dwaj pretendencji do imperatorskiego tronu, jedni chcą się pozbyć drugiego, a Bohaterowie Graczy ostatecznie mają tego drugiego uratować. Na ostatniej sesji doszło do komplikacji fabularnej, czyli odnalezienia trzeciego dziecka, córki.

Gram sobie takim urzędasem-prawnikiem (status drobnej szlachty) z kraju nordycko-germańskiego (Biora), który przy okazji specjalizuje się w manipulowaniu innymi, ma swoją rodową kuszę z której umie strzelać, jest potężnej budowy ciała, a w jego żyłach płynie krew przodków związanych z niedźwiedziami (obecnie na tyle wybudził sobie w to dziedzictwo, że oprócz lepszego węchu i słuchu, w leśnej głuszy ma solidny bonus do wszystkich testów w tymże krajobrazie). No i po drodze zaręczył się z pewną całkiem kompetentną i nienajgorzej usytuowaną wdówką karczmarką, z którą musiał jednak uciec z miasta w wyniku wjazdu kondotierów z Laion między innymi szukającymi bitki i czystek przeciw ludziom innej narodowości niż lokalnej.

Tak swoją drogą, jeszcze końcówka zbiórki na Dwory Końca Świata. smile_prosty.gif

Reszta gier

Po drodze zdarzyło mi się poprowadzić jednostrzał, pierwszą w życiu sesję w Dogs in the Vineyard - realia XIX-wieczne na Dzikim Zachodzie (przed koleją) gdzie gracze wcielają się w tytułowe Psy rozstrzygające sprawy religijne i społeczne zwiedzanych wspólnot, przy okazji ratując je od kryzysu i Grzechu. Wcześniej zagrałem jako gracz jedynie dwa jednostrzały w DitV.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...