Skocz do zawartości

Blog pisany nocą

  • wpisy
    31
  • komentarzy
    90
  • wyświetleń
    39720

Jak przystało na dżentelmena: De-demitologizacja BioShocka


849

1495 wyświetleń

W bieżącym numerze CDA ukazał się tekst pt. ?Demitologizacja BioShocka?, w którym autor boleje nad obrazem tzw. ?filozofii obiektywizmu? zawartym w grze studia 2K Games. Uważa on, że ?wybór moralny?, którego dokonuje gracz w sytuacji, gdy może zabić Siostrzyczkę, aby podwyższyć statystyki swojej postaci, lub oszczędzić ją, co spowolni rozwój, jest manipulacją, gdyż pierwsza opcja ma jakoby odpowiadać podążaniu ścieżką filozofii obiektywizmu, a druga być sprzeciwem wobec owego nurtu myślowego. Według szanownego autora jest to tendencyjne wyobrażenie, gdyż ideologia Ayn Rand nie zachęca do zabijania. W dalszej części artykułu stara się wykazać więcej niespójności i niezgodności ze wspomnianą filozofią, co w rezultacie prowadzi do wniosku, iż twórcy BioShocka stworzyli tytuł pretensjonalny, wykazali się ignorancją, a ?kilka haseł w oderwaniu od całości nie zrobi mądrej gry?.

Zanim przejdę do właściwej części moich podniosłych rozważań, chcę zaznaczyć, że przeczytałem ?Atlasa Zbuntowanego? i uważam, że 1200 stron wystarcza na klarowne przekazanie założeń swojej ?filozofii?, więc informacje na temat naszego nieszczęsnego prądu myślowego czerpię właśnie z tego tytułu. Przypuszczam, że tezy Ayn Rand (jak i wielu innych radykalnych myślicieli) spotkał ten sam los, co tezy Nietzschego, a więc złagodzenie, próba odebrania im stanowczości, a przede wszystkim konsekwencji, które z nich wynikają.

photo.jpg

Filozofia obiektywizmu powstała jako odpowiedź na komunizm. Alissa Rosenbaum alias Ayn Rand urodziła się w bogatej rodzinie żydowskich przemysłowców, która straciła wszystko w czasie rewolucji bolszewickiej. Ayn doznała na własnej skórze zła komunizmu i w 1926 roku udało jej się wyemigrować do Stanów. Początkowo zachwycona kapitalizmem, później doszła do wniosku, że ówczesna polityka i ustrój USA zbliża się do znienawidzonego przez nią systemu rządów. Ayn Rand była ateistką, gdyż twierdziła, że istnienie jakiegokolwiek doskonałego, niezależnego bytu stanowi o tym, że człowiek nigdy sam owej doskonałości nie będzie mógł osiągnąć. Rand jako niezwykle uzdolniona i inteligentna uczennica była prymuską, co przełożyło się wkrótce na jej apoteozę rozumu i indywidualizmu. Stworzona przez nią filozofia obiektywizmu miała więc źródło w ekonomii, a nazwa wywodzi się ze sprzeciwu wobec sceptycyzmu oraz relatywizmu. Mogłoby się wydawać, że człowiek postępujący według niej to osoba samodzielna, racjonalna, radykalna, o własnym światopoglądzie, jednak w praktyce jest to tylko nieco sformalizowany egoizm. Osoba żyjąca wedle tej filozofii jest zdecydowanie bliższa nietzscheańskiemu nadczłowiekowi (z którą to koncepcją Rand jawnie sympatyzowała), powinna być świadoma własnej wartości oraz jej braku u innych. Powinna odróżniać wielkie umysły od pasożytów, którzy żerują na ich dokonaniach, nie powinna nigdy czynić niczego bezinteresownie, gdyż jest to objaw słabości. Powinna kierować się wyłącznie własnym zdaniem, które naturalnie jest w całości oparte na filozofii obiektywizmu, w końcu powinna kierować się rozumem, ale tylko po to, by uzasadniać tezy owej filozofii.

Innymi słowy Rand nie pochwalała indywidualizmu i przywiązania do zasad jako cnót, lecz pochwalała indywidualizm i niezależność wobec prądów myślowych odmiennych od jej własnego, a przywiązanie do zasad tylko, jeśli to były jej zasady.

Interesującą kwestią jest ?racjonalizm? Rand. O ile wywyższała przemysł jako przejaw doskonałości ludzkiego umysłu, uznawała inteligencję za wartość, to gdy docierała do jakichkolwiek filozoficznych pojęć, nie stosowała w żadnym razie dyskursu ani, broń Boże, dialektyki. Zawsze najpierw stwarzała dogmat wedle własnych upodobań, a potem... Ale po co jakieś ?potem?? Wszak obiektywista nie musi, a wręcz nie powinien konfrontować swoich tez innymi, gdyż mogą to być poglądy jednostek bezwartościowych. A że takimi są wszyscy, którzy nie zgadzają się z obiektywistami...

Łatwo dostrzec tu paradoks. Z jednej strony pochwala się indywidualizm, ale ten sam indywidualizm jest naganny, gdy obejmuje inne wartości, niż wartości Rand. Z jednej strony rozum jest najwyższą spośród tych wartości, ale tylko, gdy wykazuje słuszność filozofii obiektywizmu.

Globalizare-1.jpg

We wspomnianym artykule czytamy co następuje:

Zarówno w BioShocku, jak i ?Atlasie zbuntowanym? występuje motyw emigracji wyjątkowych jednostek w ustronne miejsce (?). W grze robią to, by trafić do ciekawej lokacji. W książce (?) sprzeciwiają się traktowaniu ich jako ofiary ? jednostki, które wolno poniżać, niejako za karę, że umieją produkować dobro.?

Otóż nie.

Rayan w grze postanawia zbudować swoje miasto na dnie oceanu nie po to, by ?trafić do ciekawej lokacji?, lecz z tych samych powodów, z których jego odpowiednik w ?Atlasie Zbuntowanym?, John Galt, udaje się w góry ? by stworzyć utopię. Galt nie robi tego, bo jako genialny przedsiębiorca (Przypuszczam, że autor chciał napisać ?produkować dobra?, lecz mniejsza o to.) jest wyzyskiwany przez socjalistyczne prawo, ale dlatego, że jest obiektywistą. Wedle swej filozofii Galt ma wręcz moralny obowiązek, by nie dzielić się swymi dokonaniami z nikim, kogo nie uzna za godnego. Podobnie jak Ryan dzieli ludzi na geniuszy i pasożytów. Jeśli nie jesteś w stanie zupełnie sam stworzyć czegoś wielkiego, żerujesz tylko na cudzej pracy. Również inni przemysłowcy, występujący w książce, z których jeden wysadza swoje kopalnie a inny pali swe szyby naftowe, nie uciekają, ale dokonują demonstracji ? albo ja będę tym zarządzał, albo nikt. Nie chcą żyć w spokoju na odludziu, lecz pokazać ludzkości, że to oni i tylko oni są odpowiedzialni za jej rozwój, że to oni są wartościowi, a ludzie mniej inteligentni to motłoch.

I tu na scenę wchodzi BioShock. Autor celnie pisze:

Scenariusz [gry] nie wykracza poza banalny schemat wojny domowej osobników doskonałych, do czego po prostu nie mogłoby dojść, gdyby do Rapture sprowadzono właściwych mieszkańców.

Abstrahując od tego, czym miałby być ów ?banalny schemat wojny domowej osobników doskonałych? należy zauważyć w tym zdaniu sposób myślenia Raskolnikowa. Raskolnikow dręczony koszmarami i wyrzutami sumienia, twierdził, że wszelkie kłopoty, które na niego spadły po dokonaniu morderstwa, zarówno duchowe, psychiczne jak i niebezpieczeństwo bycia zdemaskowanym przez śledczych, wynikają z nie dość dobrego zaplanowania zbrodni, ?błędu w obliczeniach?. Teoria Raskolnikowa jest przecież idealna, zatem wszelkie niedogodności muszą wynikać ze złego wprowadzanie jej w życie, a nie z niej samej.

W książce (?) do owego ustronnego miejsca ściągnięto ludzi doskonałych.

I tu dotykamy sedna. Wszystkie pozytywne postaci w książce są wyidealizowane do granic możliwości z prostego powodu ? Rand kreuje ludzi, o których marzy, prawdziwych obiektywistów. Główna bohaterka, Dagny Taggart zostaje kochanką kolejno trzech przemysłowców, spośród których każdy następny jest genialniejszy od poprzedniego. Gdy tylko Dagny poznaje kogoś stojącego wyżej w hierarchii ?ludzi doskonałych?, jej poprzedni kochanek z dumą ?przekazuje? ją następnemu, gdyż, jak twierdzi autorka, jest to racjonalne.

Trudno wyobrazić sobie taką sytuację w prawdziwym życiu, zwłaszcza, gdy zajrzy się do biografii Rand. W latach 50. poznała młodą parę swoich wymarzonych naśladowców ? Nathaniela i Barbarę. Jakiś czas po ich ślubie między Nathanielem a Ayn, która sama była mężatką, wywiązał się romans, o którym Rand twierdziła, że jest całkowicie logiczną konsekwencją intelektualnego poziomu ich obojga. Dość powiedzieć, że dla Barbary nie było to tak oczywiste. Zaskoczeniem dla samej Rand był z kolei fakt, że Nathaniel w późniejszym czasie znalazł inną kochankę.

Rand najpierw stwarzała swoją definicję miłości, a potem ?racjonalnie? dopasowywała do niej rzeczywistość. Nie chcę, by wyglądało to tak, jakbym demonizował Rand. Przytaczam fakty z jej biografii, by pokazać, jak w prawdziwym życiu sprawdzały się zastosowania jej filozofii.

Mieszkańcy Rapture, którzy ulegli substancji Adam, zupełnie nie pasowali do tego [obiektywisty] opisu.

Twórcy BioShocka wykonują bardzo prostą operację ? biorą filozofię obiektywizmu i pokazują, co by się stało, gdyby jej ideały spróbowali zrealizować prawdziwi ludzie, a w każdym razie bardziej wiarygodni niż sztuczne, ?nieskazitelne? konstrukcje Rand (która, nawiasem mówiąc, będąc sztandarową obiektywistką, nie stroniła od amfetaminy).

Obiektywizm zabrania stosowania przemocy w jakimkolwiek stopniu wobec istoty rozumnej.

I oto wracamy do początku mojego wywodu oraz przewodniego ?wyboru moralnego? BioShocka ? Siostrzyczek. Dagny Taggart, projekcja autorki, obraz idealnej kobiety-obiektywistki, ?ona, która zawahałby się przed wystrzeleniem do zwierzęcia? zabija człowieka. Strzela beznamiętnie do strażnika, który bez wyraźnych rozkazów nie chciał podjąć decyzji, czy przepuścić bohaterkę dalej. Stosować przemocy wobec istoty rozumnej zatem nie wolno, ale to obiektywiści decydują, kto jest istotą rozumną, a kogo można traktować gorzej niż zwierzę. Nie sądzę, by siostrzyczkowy wybór intencjonalnie zahaczał o omawiany tu prąd myślowy ? to raczej wątek Ryana i Rapture się do niego odnosi ? nie można jednak twierdzić, że światopogląd Rand jest przeciwny przemocy, jako odnoszący się do wzniosłego ideału rozumu (który zresztą poniekąd definiuje na nowo).

Filozofia obiektywizmu nie jest po prostu uwzniośleniem intelektu czy dokonań ludzkiego umysłu. Nie jest to wariacja na temat racjonalizmu, koniec końców znacznie bliżej jej do libertarianizmu, niż do wzniosłych idei, które próbowano z niej wydobyć. Jest to zbiór tez przedstawionych przez pewną osobę, które są uzasadniane ?bo ja tak mówię, a jeśli się ze mną nie zgadzasz, jesteś zły?.

Wydaje mi się, że autor artykułu wpadł w pułapkę zastawioną przed Ayn Rand. Tak zachwyciła go utopijna wizja roztaczana przez autorkę ?Atlasa Zbuntowanego?, że nie zagłębił się w rozważania nad tym, jak jej realizacja wyglądałaby w praktyce. Tymczasem w popkulturowej formie dokonali tego twórcy BioShocka.

Pokazali, że idee mają konsekwencje.

14 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Jeśli nie jesteś w stanie zupełnie sam stworzyć czegoś wielkiego, żerujesz tylko na cudzej pracy

Bzdura. Przypominam zatem postać brata Hanka Readerna, przypomnij sobie powody, dla których nie chciał dać mu pracy. Bo chciał pracować nie dlatego, że mu się przyda, ale dlatego, że jest jego bratem. To w książce Rand właśnie przykład postaci, która przy innym nastawieniu mogłaby również być bohaterem zgodnym z obiektywizmem, mimo braku własnych dokonań. Nie twórz niczego wielkiego. Pokaż po prostu, że masz umiejętności, choćby potrzebne babci klozetowej. Że potrafisz zarobić na siebie choćby i w taki sposób. Jesteś zatem jednostką wybitną, nie zaś pasożytem.

Również inni przemysłowcy, występujący w książce, z których jeden wysadza swoje kopalnie a inny pali swe szyby naftowe, nie uciekają, ale dokonują demonstracji ? albo ja będę tym zarządzał, albo nikt.

Oho, trochę nieuważnie czytałeś. Akt wysadzenia w kopalniach NIE BYŁ aktem pokazania, że tylko ja mogę tym zarządzać i nikt inny. Nie, wysadzenie było wymierzone przez D'Anconię w tych, którzy opierali się na jego przedsiębiorczym geniuszu - skoro on pakuje w to fortunę, to ja też mogę dać kasę i czekać aż urośnie.

Przypominam natomiast, że przedsiębiorcy w Atlasie zostawiali swoje pracownie w stanie nienaruszonym z hasłem - "proszę, nie należy mi się, weźcie to sobie".

Teoria Raskolnikowa jest przecież idealna, zatem wszelkie niedogodności muszą wynikać ze złego wprowadzanie jej w życie, a nie z niej samej.

A ten Raskolnikow to nie wiem za bardzo skąd go wziąłeś tak właściwie, bo książka Dostojewskiego była dyskusją z filozofią, iż jednostki wybitne mogą łamać granice. Zupełnie inna para kaloszy.

Wszystkie pozytywne postaci w książce są wyidealizowane do granic możliwości z prostego powodu ? Rand kreuje ludzi, o których marzy, prawdziwych obiektywistów

Kolejna bzdura. Sama Rand w notatkach do Atlasa opisuje negatywne cechy u swoich bohaterów, choć oczywiście cechy złe według wyznawanego przez nią systemu wartości. O to trudno się czepiać, zwłaszcza w obliczu tego, że Atlas to prezentacja obiektywizmu. Jedyną, naprawdę wyidealizowaną (i to celowo) postacią w książce jest John Galt. Nie będę przytaczać przykładów, warto do zapisków Rand zajrzeć.

która, nawiasem mówiąc, będąc sztandarową obiektywistką, nie stroniła od amfetaminy

A przepraszam, co to ma do rzeczy?

Dagny Taggart, projekcja autorki, obraz idealnej kobiety-obiektywistki [...] nie można jednak twierdzić, że światopogląd Rand jest przeciwny przemocy, jako odnoszący się do wzniosłego ideału rozumu (który zresztą poniekąd definiuje na nowo).

No to niby dlaczego Galt twierdził, że jest jego największym wrogiem skoro niby była obrazem kobiety idealnej? Odpowiem: na gruncie obiektywizmu nie była. Mówi o tym przedmowa do powieści...

  • Upvote 1
Link do komentarza
Nie twórz niczego wielkiego. Pokaż po prostu, że masz umiejętności, choćby potrzebne babci klozetowej. Że potrafisz zarobić na siebie choćby i w taki sposób. Jesteś zatem jednostką wybitną, nie zaś pasożytem.

Interesująca uwaga.

Nie pamiętam już szczegółów, ale nie przypominam sobie, by wśród wybrańców Galta znajdowały się tego typu osoby. Miałoby to sens, gdyby obiektywizm motywował do czegoś na wzór reformy społecznej, lecz odniosłem wrażenie, iż nakłania on do bardziej radykalnych kroków - wymarzoną sytuacją jest utopia zamieszkiwana jedynie przez geniuszy.

Niemniej w moich oczach filozofię Rand w tym punkcie dyskredytuje już sam fakt radykalnego podziału ludzkości na pożytecznych i pasożytniczych, gdzie tymi ostatnimi należy gardzić.

Nie, wysadzenie było wymierzone przez D'Anconię w tych, którzy opierali się na jego przedsiębiorczym geniuszu - skoro on pakuje w to fortunę, to ja też mogę dać kasę i czekać aż urośnie.

Racja, źle się wyraziłem. Nie chodziło mi tyle o bezpośrednią przyczynę, co o filozoficzną motywację. "Albo ja będę tym zarządzał, albo nikt" nie oznaczają chciwości Francisco, lecz właśnie sens tego czynu:

przedsiębiorcy w Atlasie zostawiali swoje pracownie w stanie nienaruszonym z hasłem - "proszę, nie należy mi się, weźcie to sobie".

A więc zasadę "tylko ja jestem w stanie tym efektywnie zarządzać, wy to zrujnujecie", która jest rzecz jasna prawdziwa, ale tylko w specyficznej sytuacji wykreowanej w książce.

A ten Raskolnikow to nie wiem za bardzo skąd go wziąłeś tak właściwie, bo książka Dostojewskiego była dyskusją z filozofią, iż jednostki wybitne mogą łamać granice. Zupełnie inna para kaloszy.

Raskolnikowa przywołałem jako przykład osoby, która usilnie dopasowuje rzeczywistość do swojej teorii, a nie odwrotnie. Swoją drogą nie pomyślałem o tym wcześniej, ale można by wykazać paralele między Raskolnikowem a Taggart - oboje, choć z nieco odmiennych przyczyn, popełniają morderstwo, które uważają za uzasadnione moralnie właśnie z powodu elitaryzmu. W sumie nietzscheański nadczłowiek nie jest aż tak odmienny od randowskiego obiektywisty.

Sama Rand w notatkach do Atlasa opisuje negatywne cechy u swoich bohaterów, choć oczywiście cechy złe według wyznawanego przez nią systemu wartości.

Otóż to. Przecież sama Dagny musi przebyć setki stron, by się przekonać, że owe wady są wadami i odkryć ideał obiektywisty - Galta.

A przepraszam, co to ma do rzeczy?

Informacja o amfetaminie odnosi się do uwagi autora artykułu o tym, że uzależnienie postaci z BioShocka od Adama nie pasuje do obrazu obiektywisty. Co prawda możliwości, jakie oferował Adam były znacznie większe niż rzeczywistych narkotyków, lecz tak czy inaczej używki nie są czymś, z czym obiektywista nie może mieć do czynienia - oczywiście jeśli niosą za sobą korzyści. A tego Adamowi odmówić nie można.

No to niby dlaczego Galt twierdził, że jest jego największym wrogiem skoro niby była obrazem kobiety idealnej?

Cóż, gdyby Dagny od początku była obiektywistką, cała książka miałaby tylko 60 stron i sprowadzała się do przemówienia Galta. Dagny jest postacią dynamiczną, jak już wspomniałem musi przebyć długą drogę, by poznać filozofię obiektywizmu. Morderstwo popełnia na jej końcu, w ostatnim rozdziale, i jest to morderstwo w pełni uzasadnione przez ową filozofię. "Strzeliła prosto w serce człowiekowi chcącemu istnieć bez odpowiedzialności świadomości". Innymi słowy jest to jednostka, która nie jest w stanie sama stanowić o własnym losie, podejmować najprostszych decyzji. Obiektywizm uważa taką postawę za coś gorszego nawet niż kierowanie się zwierzęcymi instynktami. Nie ma szans na resocjalizację, należy wyeliminować.

Dzięki za trafne uwagi.

  • Upvote 3
Link do komentarza
Nie pamiętam już szczegółów, ale nie przypominam sobie, by wśród wybrańców Galta znajdowały się tego typu osoby. Miałoby to sens, gdyby obiektywizm motywował do czegoś na wzór reformy społecznej, lecz odniosłem wrażenie, iż nakłania on do bardziej radykalnych kroków - wymarzoną sytuacją jest utopia zamieszkiwana jedynie przez geniuszy.

Nie do końca. Obiektywizm zawiera wśród swoich haseł także coś na temat samego zatrudniania ludzi. Pracownik i pracodawca powinni współistnieć jako partnerzy, którzy wymieniają się usługami. Pracownik oferuje pracodawcy swoją pracę, a w zamian dostaje tyle pieniędzy, ile ta praca jest warta. Nie zapominaj o pewnym, dość istotnym problemie - ludzkość ukierunkowana w jedną stronę nie ma szans przetrwania. Społeczeństwo złożone z samych lekarzy nie przetrwa, bo nie będzie miał kto zbudować dróg, żeby dojechać do szpitala. Będą tylko inżynierowie? Zabiją nas choroby. Podobnie mamy z resztą tutaj: muszą być na świecie i jednostki kreatywne i takie, które będą mniej kreatywne, ale będą potrafiły wcielić te ambitne plany w życie. Inżynier może zaprojektować most, ale bez budowlańców pozostanie on tylko rysunkiem. Wydaje mi się, że Rand doskonale to dostrzegała, więc skłaniałbym się raczej ku temu, iż owym geniuszem nie jest wcale uzyskanie jak najwyższej pozycji społecznej, a po prostu życie za samego siebie.

Przypominam też o tym, że dolina z powieści nie była ostatecznym celem obiektywistów. Przez ten motyw odbiera się Atlasa jako opowieść o cudownej dolinie, tak jak Bioshock jest odbierany jako historia podwodnego miasta. Przecież sam Galt mówił, że jest gotów wrócić do normalnego świata, jeżeli ten zrozumie, że rzeczywiście go potrzebuje. Dolina była w powieści jedynie formą strajku, środkiem. Rapture w Bioshocku jest natomiast celem - moim zdaniem jest to akurat błąd artystyczny.

Niemniej w moich oczach filozofię Rand w tym punkcie dyskredytuje już sam fakt radykalnego podziału ludzkości na pożytecznych i pasożytniczych, gdzie tymi ostatnimi należy gardzić.

Wiesz, możemy w zasadzie nikim nie gardzić. Możemy udawać, że wszystko jest znakomicie. Ale czy i bez obiektywizmu nie dokonujemy podziałów na pasożytów i pożytecznych? Czy nie gardzimy podświadomie choćby żulami? W tym aspekcie dzielenia ludzi na jednostki o różnej wartości obiektywizm niczym nie różni się od innych filozofii... Nawet religia w pewnym stopniu dzieli ludzi według własnych zasad moralnych.

Swoją drogą nie pomyślałem o tym wcześniej, ale można by wykazać paralele między Raskolnikowem a Taggart - oboje, choć z nieco odmiennych przyczyn, popełniają morderstwo, które uważają za uzasadnione moralnie właśnie z powodu elitaryzmu.

Kurcze, książkę teoretycznie czytałem jakieś 2-3 tygodnie temu, ale aż sobie muszę jeszcze raz przeczytać wspomniany fragment, bo coś mi się nie podoba. Może też błąd artystyczny...

Informacja o amfetaminie odnosi się do uwagi autora artykułu o tym, że uzależnienie postaci z BioShocka od Adama nie pasuje do obrazu obiektywisty

Wydaje mi się jednak, że obraz uzależnienia postaci z BioShocka faktycznie nie pasował do obrazu obiektywisty, choć z innych powodów. Pal licho sam fakt szkodzenia sobie, popatrzmy jak się to miało do sytuacji innych ludzi. Genofagi napadały na siostrzyczki, mordowały żeby zdobyć Adama - zażywały go więc cudzym kosztem. Wszystko zależy więc od tego czy Rand ćpała sobie za własne pieniądze czy zbierała drobniaki po ulicach. Nie zmienia to samego faktu zażywania narkotyku, ale już pierwszy sposób nabywania towaru jest zgodny z obiektywizmem. Drugi nie. Wydaje mi się, że jako autorka jednego z największych bestselerów w dziejach USA nie musiała wcale oglądać każdego dolara dwa razy ;).

A tak poza tym to zapomniałem w poprzednim komentarzu - pomijając moje czepiactwo, fajnie że jeszcze takie teksty się na blogosferze zdarzają. Może nie jest tak źle z tym miejscem?

  • Upvote 4
Link do komentarza
Społeczeństwo złożone z samych lekarzy nie przetrwa, bo nie będzie miał kto zbudować dróg, żeby dojechać do szpitala. Będą tylko inżynierowie? Zabiją nas choroby.

Całkowicie się zgadzam. Dlatego właśnie uważam, że BioShock odwala kawał dobrej roboty, ponieważ pokazuje sytuację, w której znacznie szersza rzesza ludzi stara się stworzyć obiektywistyczną utopię.

Galt wraz z innymi udaje się w góry po to, by dać światu nauczkę, by pozwolić mu się zawalić i wykazać zasadność swoich tez. Sama Rand nie ma więc złudzeń, że jej filozofia zostanie powszechnie przyjęta. Odrzucenie całego świata nie sprawi jednak, że każdy stanie się wyznawcą obiektywizmu całym sercem. Przede wszystkim problemem są same jednostki wybitne - już wśród przemysłowców znajdą się altruiści czy filantropi, a z całą pewnością i zwykli ludzie, którzy po prostu chcą żyć dostatnie, a nie radykalnie zmieniać świat. Co prawda Rand jest tu niejako optymistką - Dagny w końcu uznaje, że zamiast próby ratowania tegoż świata, należy pozwolić mu się zapaść i odbudować na zgliszczach, ale czy w rzeczywistości jest aż tylu obiektywistów, których nagłe zniknięcie ruszyłoby go z posad? A nawet jeśli, to czy w takiej sytuacji ludzkość właśnie w obiektywizmie szukałaby ratunku?

Rand była bardzo radykalna - dla niej albo jesteś indywidualistą, albo kolektywistą; albo racjonalistą, albo irracjonalistą. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona (ach, ten komunał). To prawda, że sytuacja w "Atlasie..." jest skrajna, ustrój socjalistyczny rozplenia się po całym globie, więc można książkę odczytywać jako swoistą przestrogę, ale samo to prowadzi do pytania - czy rzeczywiście wszystko do tego zmierza?

Sytuacja w BioShocku jest komentarzem do tego pierwszego problemu - nie wystarczy wyizolować najlepszych z najlepszych, by stworzyć utopię. Najlepszych z najlepszych po prostu nie ma. Owszem, są ludzie z niezwykle wysoką inteligencją, błyskotliwym umysłem, ekonomiści, przemysłowcy, naukowcy czy artyści... Ale to wciąż ludzie, istoty bardziej skomplikowane niż reprezentanci skrajnych postaw ze stron książki Rand. Po odejściu jednostek wybitnych do Rapture świat się nie wali. Co najwyżej poświęca temu wydarzeniu trochę miejsca w gazetach. Może jest to komentarz do utopii Galta, a może Rapture jest po prostu swego rodzaju mikrokosmosem, sceną, która umożliwia snucie bioshockowej opowieści. Sama gra z pewnością nie powstała wyłącznie jako krytyka obiektywizmu. BioShock jest bardziej uniwersalny - rozprawia się z mitem, że gdyby tylko stworzyć odpowiednie warunki, ludzkość wzniosła by się do nieba.

"Atlas..." pokazuje skrajną sytuację, podczas gdy BioShock rozważa, co by było, gdyby spróbować zrealizować ideały obiektywizmu (lecz nie tylko jego) już dziś. Albo w latach 50., a więc w czasie, gdy wizja Rand zdawała się czyhać tuż za rogiem. Jednak lata 50. minęły i BioShock ma tę przewagę, że może spojrzeć na ówczesne realia z dystansu i gdybać, co by się stało, jeśli jednostki wybitne rzeczywiście postanowiłyby stworzyć swoją małą utopię. Światu nic by się nie stało. Owym jednostkom owszem.

Ale czy i bez obiektywizmu nie dokonujemy podziałów na pasożytów i pożytecznych? Czy nie gardzimy podświadomie choćby żulami? W tym aspekcie dzielenia ludzi na jednostki o różnej wartości obiektywizm niczym nie różni się od innych filozofii... Nawet religia w pewnym stopniu dzieli ludzi według własnych zasad moralnych.

Tak, dokonujemy tych podziałów cały czas. Ale to nie usprawiedliwia niczego. Elementem wielu filozofii jest egalitaryzm w opozycji do elitaryzmu. Jak każdy "-izm" zawiera pewne uproszczenia, niemniej jawna zachęta do pogardy wobec jednostek, które są uważane w ludzkiej ocenie za gorsze, jest nie do przyjęcia.

Religia z kolei odróżnia czyn od osoby, dlatego o ile np. alkoholizm jest godny pogardy, o tyle nie wolno gardzić alkoholikiem. Nie znamy przyczyn, przez które popadł w ten stan, nie znamy jego historii. Jedyne co widzimy, to to, że jakikolwiek by był jego problem, obrał złą drogę rozwiązania.

Chrześcijaństwo dostrzega upadłą naturę człowieka, dostrzega pogardę, którą jest w stanie żywić do drugiej osoby i każe nad nią pracować, by w końcu ją wykorzenić. Rand podobnie jak Nietzsche uważa miłosierdzie za słabość, a pogarda jest, jak by to ujęła autorka "Atlasa...", "racjonalna" wobec gorszych jednostek.

Genofagi napadały na siostrzyczki, mordowały żeby zdobyć Adama - zażywały go więc cudzym kosztem. Wszystko zależy więc od tego czy Rand ćpała sobie za własne pieniądze czy zbierała drobniaki po ulicach.

W żadnym razie nie chcę zrobić z Rand ćpuna - brała amfetaminę, by zdążyć z pisaniem na czas i dotrzymać terminów. Tak czy inaczej uzależnienie od Adama też zaczynało się łagodnie, miało cywilizowaną postać, lecz wymknęło się spod kontroli w czasie upadku Rapture. Dla mnie Adam był zawsze nie tyle cudownym środkiem, co pewną metaforą, zamienionymi w substancję ludzkimi ambicjami i marzeniami o nieograniczonym niczym rozwoju. Adam był właśnie owymi niezwykłymi dokonaniami z książki Rand, które każdy uważał za swoje. I tak też było w Rapture, Adam był rozdzielany między szeroką rzeszę ludzi, ale w końcu doszło do sytuacji, gdzie chciwość wzięła górę. Trudno sobie wyobrazić raj Galta, w którym panowałby jednocześnie obiektywizm i współistnienie, o którym wspomniałeś w pierwszym akapicie. W końcu ktoś zacząłby używać magicznego silnika Galta do celów, które by się twórcy nie spodobały. W końcu doszłoby do jakiegoś sporu. Rand uważa, że gdyby zebrać geniuszy razem, to ich cel i droga postępu byłyby wspólne, że przykładowo Galt udostępniałby swój silnik, bo miałby świadomość, że jest to konieczne dla rozwoju. Jest to rzecz jasna niemożliwe, o ile każda osoba w utopii nie byłaby pod względem psychiki i przekonań dokładną kopią Galta. Czego oczywiście Rand wszystkim życzy. :P

  • Upvote 1
Link do komentarza

Czołem, jestem autorem "Demitologizacji...". Redaktor CDA podesłał mi linka, więc odpiszę.:)

"Uważa on, że ?wybór moralny?, którego dokonuje gracz w sytuacji, gdy może zabić Siostrzyczkę, aby podwyższyć statystyki swojej postaci, lub oszczędzić ją, co spowolni rozwój, jest manipulacją, gdyż pierwsza opcja ma jakoby odpowiadać podążaniu ścieżką filozofii obiektywizmu, a druga być sprzeciwem wobec owego nurtu myślowego."

Błąd. Ja napisałem, że pewien dziennikarz źle interpretował całą filozofię obiektywizmu, i zaprezentował to na przykładzie który wymieniłem. Myślał on, że obiektywizm zachęca do zabijania. Odnośnie samego wyboru dawanego przez grę w całym moim tekście nie było ani słowa komentarza. Tego, co ty wyczytałeś, w ogóle tam nie było.

"W dalszej części artykułu stara się wykazać więcej niespójności i niezgodności ze wspomnianą filozofią, co w rezultacie prowadzi do wniosku, iż twórcy BioShocka stworzyli tytuł pretensjonalny, wykazali się ignorancją, a ?kilka haseł w oderwaniu od całości nie zrobi mądrej gry?.

Pierwotnym zamiarem było przekonać odbiorcę, by nie oceniał filozofii obiektywizmu na podstawie tej gry. Nie wyraziłem opinii o samej grze, jedynie zadałem pytanie o prawdziwe intencje twórców. Nie nazwałem "Bioshocka" pretenjonalnym. To, co wyczytałeś w moim tekście, w ogóle tam nie było.

"Ayn Rand była ateistką, gdyż twierdziła, że istnienie jakiegokolwiek doskonałego, niezależnego bytu stanowi o tym, że człowiek nigdy sam owej doskonałości nie będzie mógł osiągnąć."

Źródło? Bo to zdanie nie trzyma się kupy. Pani Rand wierzyła w istnienie doskonałego bytu, w postaci człowieka. Krytykowała religię, bo "Wiara w nadprzyrodzoność zaczyna się od wiary w wyższość innych" ("Atlas Zbuntowany", strona 1052), co służyło niewolnictwu.

Piszesz: "sformalizowany egoizm" po przeczytaniu książki liczącej 1200 stron tłumaczącej na każdym kroku, że egoizm nie jest czymś złym, a jednocześnie używasz tego słowa jako czegoś brudnego. Łączysz ten stan z pogardzaniem innych ludzi, przedstawiasz to jako podstawę filozofii obiektywizmu, podczas gdy w całej książce tego nie ma. To, co w niej wyczytałeś, w ogóle w niej nie ma.

Piszesz: "[osoba wyznająca obiektywizm] nie powinna nigdy czynić niczego bezinteresownie, gdyż jest to objaw słabości. ", ale skąd to wziąłeś? Jeśli człowiek ma ochotę zrobić coś bezinteresownie, niech to robi. To jego wybór, którego nikt nie ma prawa mu odebrać. "Atlas zbuntowany" pokazuje tylko pełnię konsekwencji takiego zachowania. Dopiero w tej chwili możesz dosłownie dokonać wyboru. Jeśli tego chcesz, żaden wyznawca filozofii obiektywizmu nie powie o tobie złego słowa. Każdy to uszanuje.

Już po tym fragmencie widzę, że masz skrzywiony obraz tej filozofii. Teraz przedstawiasz obiektywistów jako fanatyków, męczących innych by na siłę dołączyli i się "Przestawili". Pokaż mi jedną scenę w "Atlasie..." albo jedną zasadę owej filozofii, która pokrywa się z twoim jej wyobrażeniem. Bo tam bohaterowie jedynie przedstawiają pełną sytuację. A co z tymi informacjami zrobi, to już jego wybór. A podstawą filozofii jest: jedynym sędzią jest rozum. Argumenty nie przekonały cię? Robisz coś innego, po swojemu. I obiektywiści właśnie to uszanują. Kojarzysz scenę jak Fransisco dostał w twarz? Co wtedy powiedział? "Według tego co wiesz... masz prawo do takiej reakcji". Masz również prawo nie słuchać argumentów - z własnej woli. Możesz dokonać wyboru, ale nie uciekniesz przed świadomością, że to ty dokonałeś tego wyboru.

Piszesz: "Osoba żyjąca wedle tej filozofii (...) powinna kierować się wyłącznie własnym zdaniem, które naturalnie jest w całości oparte na filozofii obiektywizmu, w końcu powinna kierować się rozumem, ale tylko po to, by uzasadniać tezy owej filozofii.". Jest to masło maślane, bo założenia filozofii są podyktowane podstawowym prawem przetrwania dyktowanym przez rozum właśnie. Każda z postaci w "Atlasie..." przechodzi własną drogą i dochodzi do tych samych wniosków, niezależnie od siebie, na podstawie pracy własnego umysłu. Nie było tam objawienia prawdy która przyszła faksem z nieba, nauczyciela który mówił każdej postaci to samo, i żadna z postaci nie mówiła nagle: "Teraz rozumiem!". To podstawowe prawo przetrwania, które każda z postaci zrozumiała w swoim tempie, dzięki pracy własnego umysłu. Taka redakcja CDA już dawno temu zrozumiała, że nie może do każdego numeru dołączać licencji na grę wartą 100 od sztuki, i sprzedawać za 15 złotych. To dokładnie to samo, a oni nie znali ani Galta, ani Ayn Rand. Sami do tego doszli. Btw: w całej książce nie pojawia się termin "filozofii obiektywizmu". Żadna z postaci nie dostała go w spadku po swoim dziadku, który nie pojawia się w książce. Znów widzisz coś, czego tam nie było.

Piszesz: "Innymi słowy Rand nie pochwalała indywidualizmu i przywiązania do zasad jako cnót, lecz pochwalała indywidualizm i niezależność wobec prądów myślowych odmiennych od jej własnego, a przywiązanie do zasad tylko, jeśli to były jej zasady."

Ponownie, masło maślane, kompletne niezrozumienie filozofii wykorzystane jako atak na nią. W samej tylko powieści jest multum postaci o odmiennym sposobie działania i wyznawania tej samej zasady. Wyczytałeś w niej coś, czego tam zupełnie nie ma.

Napisałeś: "Interesującą kwestią jest ?racjonalizm? Rand. O ile wywyższała przemysł jako przejaw doskonałości ludzkiego umysłu, uznawała inteligencję za wartość, to gdy docierała do jakichkolwiek filozoficznych pojęć, nie stosowała w żadnym razie dyskursu ani, broń Boże, dialektyki. Zawsze najpierw stwarzała dogmat wedle własnych upodobań, a potem... Ale po co jakieś ?potem?? Wszak obiektywista nie musi, a wręcz nie powinien konfrontować swoich tez innymi, gdyż mogą to być poglądy jednostek bezwartościowych. A że takimi są wszyscy, którzy nie zgadzają się z obiektywistami...".

Przeczytaj dowolny dialog z "Atlasu...", w którym udział bierze jakaś jednostka doskonała. Choćby sześciostronnicowy monolog Fransisca (strona 430) rozpoczęty od usłyszenia iż "Pieniądze są źródłem wszelkiego zła". Sześć stron w którym wylicza wszystkie powody, dla którego społeczeństwo podziela ten pogląd, rozprawia się ze wszystkimi po kolei. To jest właśnie Obiektywista i Filozofia Obiektywizmu. Nie wiem, czym jest to, co ty ją nazywasz, ale nie ma ona nic wspólnego z Ayn Rand i jej powieścią. Cała ta książka jest taka duża, właśnie z powodu konfrontacji z każdą możliwą tezą. I tu pierwszy raz wyrażę jakąkolwiek opinie: przestałem wierzyć ci na słowo, ze faktycznie czytałeś tę książkę. Cały czas widzisz w niej coś, czego tam nie było.

"Rayan w grze postanawia zbudować swoje miasto na dnie oceanu nie po to, by ?trafić do ciekawej lokacji?, lecz z tych samych powodów, z których jego odpowiednik w ?Atlasie Zbuntowanym?, John Galt, udaje się w góry ? by stworzyć utopię. Galt nie robi tego, bo jako genialny przedsiębiorca (Przypuszczam, że autor chciał napisać ?produkować dobra?, lecz mniejsza o to.) jest wyzyskiwany przez socjalistyczne prawo, ale dlatego, że jest obiektywistą. Wedle swej filozofii Galt ma wręcz moralny obowiązek, by nie dzielić się swymi dokonaniami z nikim, kogo nie uzna za godnego. Podobnie jak Ryan dzieli ludzi na geniuszy i pasożytów. Jeśli nie jesteś w stanie zupełnie sam stworzyć czegoś wielkiego, żerujesz tylko na cudzej pracy. Również inni przemysłowcy, występujący w książce, z których jeden wysadza swoje kopalnie a inny pali swe szyby naftowe, nie uciekają, ale dokonują demonstracji ? albo ja będę tym zarządzał, albo nikt. Nie chcą żyć w spokoju na odludziu, lecz pokazać ludzkości, że to oni i tylko oni są odpowiedzialni za jej rozwój, że to oni są wartościowi, a ludzie mniej inteligentni to motłoch."

Tu zaczynają się kłamstwa w twoim wykonaniu. Nie mam zamiaru tego nazywać inaczej. Przekręcasz, naciągasz, byle tylko brzmiało to choćby odrobinę gorzej niż w oryginale, dokładasz do Obiektywizmu swoje naleciałości, zmieniasz jego istotę i w ogóle o tym nie informujesz swojego czytelnika. Okłamujesz go.

1) Galt nie udał się w góry, tylko Midas. I to po wielu latach od kiedy Galt zaczął strajk. Zresztą, udał się tam, bo chciał tam mieszkać raz w roku. I tyle...

2) Gdyby Ryan był odpowiednikiem Galta, to zaprosiłby tam ludzi wyłącznie doskonałych, zasługujących na ten przywilej. Bez tego takie zapraszanie jest sprzecznością, w ogóle nie mającą nic wspólnego z filozofią i "Atlasem...". W takim wypadku owy exodus jest tylko "trafieniem do ciekawej lokacji" - teraz rozumiesz mój skrót myślowy?

3) Galt nie był przedsiębiorcą, tylko fizykiem.

4) Nie wiem, jak Ryan, ale Ayn Rand nie dzieliła ludzi na geniuszy i pasożytów, tylko na PRODUCENTÓW i grabieżców. Jeśli zamiatasz popiół w piekarni - już jesteś producentem. Jeśli nakładasz na sprzątaczkę podatek od używania szczotki, jesteś grabieżcą. Nie trzeba być wynalazcą rewolucyjnego silnika, by móc być obiektywistą i jednostką wartościową z punktu widzenia Ayn Rand. Póki korzystasz z pracy wyłącznie własnego umysłu, nawet jeśli oznacza to, że szczytem twoich możliwości jest obsługa tokarki czy noszenie cegieł na budowie.

Naprawdę, to jest poważny argument za tym, że nawet nie dotknąłeś książki. W Dolinie Galta każdy z przedsiębiorców miał dwie prace: sędzia prowadził warzywniak, konstruktor samolotów chodował bodaj ziemianiaki... Dagny Taggart była przeszczęśliwa z możliwości bycia sprzątaczką. Skąd ci się wzięło, że ktoś "mniej inteligentny" będzie przez tych ludzi wyrzucony? Zresztą, co ma inteligencja do moralności? Przecież przedstawiciele grabieżców w "Atlasie..." byli bardzo dystyngowani, obyci, ich rozumowanie było logiczne... Jedynie wykorzystywali to w złym celu.

5) Na dodatek przedstawiasz udowodnienie przez bohaterów własnej wartości jako czegoś złego.

Odnośnie mojej uwagi, że jeśli chciano sprawdzić wiarygodność założeń Ayn Rand trzeba je wprowadzić tak jak ona to założyła a nie, jak się twórcom podoba, ze zmienianiem istotnych danych, ty napisałeś: "należy zauważyć w tym zdaniu sposób myślenia Raskolnikowa. Raskolnikow dręczony koszmarami i wyrzutami sumienia, twierdził, że wszelkie kłopoty, które na niego spadły po dokonaniu morderstwa, zarówno duchowe, psychiczne jak i niebezpieczeństwo bycia zdemaskowanym przez śledczych, wynikają z nie dość dobrego zaplanowania zbrodni, ?błędu w obliczeniach?. Teoria Raskolnikowa jest przecież idealna, zatem wszelkie niedogodności muszą wynikać ze złego wprowadzanie jej w życie, a nie z niej samej."

To jest teoria grabieżców wyjęta wprost z "Atlasu...". Porada: nie pisz następnym razem, że czytałeś, bo teraz nie możesz się zasłonić: "Ja nie wiedziałem!". Ale utrzymujesz, że czytałeś, więc wiesz, że to grabieżcy wprowadzali zasadę "Redakcja CDA ma obowiązek dodawać do każdego wydania grę wartą 100 złotych i sprzedawać ją po 15 złotych", a potem utrzymywali ślepo, że plajta redakcji to wina ludzi, którzy nie byli gotowi wystarczająco się poświęcić, a sama ich teoria była słuszna...

To jest właśnie typowe dla grabieżców, bo jest przeciw rozumowi. Każdy redaktor w CDA nie poszedłby na to, bo tak by mu mówił rozum. Nikt, kto chciałby sprawdzić czy teoria Ayn Rand się sprawdza, nie zastąpiłby w tym równaniu producentów grabieżcami. Bo to byłoby bez sensu, i oczywiste, że otrzymałoby się inne rezultaty. Poza tym to Galt i jemu podobni są za tym, by wprowadzić nowe zasady, dotyczące tylko ich, i są gotowi przyjąć wszelkie konsekwencje swojego wyboru, winiąc za porażkę wyłącznie siebie. Jednym słowem, mieszasz podstawowe strony konfliktu, przypisując postaciom pozytywnym cechy postaci negatywnych... w jakim celu?

To jak, czytałeś i nie zrozumiałeś ani słowa, czy też nie czytałeś i kłamiesz od początku? W obu przypadkach, robisz to, by zniszczyć filozofię obiektywizmu. Podaj powód dla którego tak robisz.

Piszesz: "Wszystkie pozytywne postaci w książce są wyidealizowane do granic możliwości z prostego powodu ? Rand kreuje ludzi, o których marzy, prawdziwych obiektywistów", ale nie piszesz, na czym owa idealizacja polega (sam jej nie dostrzegam za tych gigantycznych opisów ich dylematów moralnych i rozpisanych na setki akapitów sposób myślenia), ani co jest złego w kreowaniu ludzi, o których się marzy. Co nie przeszkadza ci w nadaniu temu wydźwięku negatywnego.

"Główna bohaterka, Dagny Taggart zostaje kochanką kolejno trzech przemysłowców, spośród których każdy następny jest genialniejszy od poprzedniego. Gdy tylko Dagny poznaje kogoś stojącego wyżej w hierarchii ?ludzi doskonałych?, jej poprzedni kochanek z dumą ?przekazuje? ją następnemu, gdyż, jak twierdzi autorka, jest to racjonalne."

Dagny nie jest nikomu przekazywana, sama dokonuje wyboru. Nie ma też tam żadnej "hierarchii" A dla postronnych słowo wyjaśnienia, bo autor tematu jak zwykle nie omieszkał przedstawić wszystkiego w sposób negatywny i przekręcony na siłę. Dagny w wieku nastoletnim zakochuje się w jednym facecie, który potem się zmienia w kogoś, kogo ona już nie może kochać. Od tego momentu mija jakieś 15 lat, i tu pozwala sobie na miłość z innym mężczyzną, z którym kontynuuje związek przez parę lat. Gdy poznaje trzeciego mężczyznę jej życia, nie uprawia z nim seksu, bo na to ONA nie zasługuje. Najpierw wraca i oznajmia drugiemu, że jest obecnie zakochana w innym. Tamten oczywiście się zgadza - bo to jej wybór (autor tematu najwyraźniej zakłada, że jeśli kogoś kocha, to ta osoba ma z nim być jak niewolnik - jak temu obiektywizm miałby przyklasnąć? Niech wytłumaczy). Potem mija prawie rok, zanim Dagny i ten trzeci będą w związku "oficjalnie" (nie mam tu na myśli małżeństwa). Minie prawie rok, zanim się zbliżą na tyle, by móc sobie wyznać miłość. To była bardzo skrócona wersja wydarzeń z książki od osoby, która książkę przeczytała.

"Rand najpierw stwarzała swoją definicję miłości, a potem ?racjonalnie? dopasowywała do niej rzeczywistość. Nie chcę, by wyglądało to tak, jakbym demonizował Rand. Przytaczam fakty z jej biografii, by pokazać, jak w prawdziwym życiu sprawdzały się zastosowania jej filozofii."

Nie znam biografii Rand, nie wiem jaką była osobą, ani nic o wpływach z jakich czerpała inspiracje. "Atlas..." był napisany jako samodzielne dzieło sztuki, do którego pełnego zrozumienia wystarczy jedynie ono samo, i jako takie je traktuje. Nie wiem, jaki wpływ prywatne życie Rand miałoby wpłynąć na moje postrzeganie jej poglądów. Dobra, nawet jeśli załóżę, że była za słaba, by sama wierzyć we wszystko co uważa za służszne, nie zmienia wcale wartości jej poglądów.

Co do tego "udowodnienia" - nie wiem nic o tej historii, ty nie podałeś żadnych szczegółów. Gdyby nie nazwiska, nawet nie wiedziałbym, po co o tym piszesz. Jak chcesz prawidłowej konfrontacji - opisz tę historię z dokładnym przedstawieniem, krok po kroku, toku myślowego każdej z tych person. Dlaczego najpierw Ayn Rand poszła w ten związek, czemu tamtej się to nie podobało, czemu tamten poszedł w inny związek, i czemu Rand się to nie podobało. Krok po kroku, na przestrzeni - pójdę ci na rękę - 500 stron. Wtedy porównywanie do zachowania postaci w książce będzie miało potencjał, by mieć jakikolwiek sens. Bo o relacji Hanka i Dagny wiem wszystko - czemu byli razem, co myśleli o okolicznościach, czemu wszystko w ich życiu wyglądało jak wyglądało. Znam każdą ich myśl. Teraz spraw, bym tyle wiedział o relacji Rand z Nathanielem.

"Twórcy BioShocka wykonują bardzo prostą operację ? biorą filozofię obiektywizmu i pokazują, co by się stało, gdyby jej ideały spróbowali zrealizować prawdziwi ludzie, a w każdym razie bardziej wiarygodni niż sztuczne, ?nieskazitelne? konstrukcje Rand (która, nawiasem mówiąc, będąc sztandarową obiektywistką, nie stroniła od amfetaminy)."

To jest chyba sedno wszystkich twoich kłamstw i manipulacji. Istnieje szansa, że ty naprawdę wierzysz we wszystko co napisałeś, a to właśnie stoi na przeszkodzie by dostrzec prawdziwy stan rzeczy. "Prawdziwy ludzie", a nie jednostki doskonałe według Ayn Rand. Ty po prostu nie wierzysz, że człowiek jest zdolny do osiągnięcia tego ideału. Dobra, to ja polecę ci książkę, która zmieni twoje nastawienie. Nazywa się "Atlas zbuntowany", przytoczę fragment na zachętę:

'Ten bożek waszego kultu zera, ten symbol niemocy - urodzony pasożyt - jest waszym wyobrażeniem człowieka i kryterium wartości, na obraz którego usiłujecie przekształcić swoją duszę. "To ludzka rzecz!" - wołacie w obronie wszelkiego zepsucia, poniżając się do tego stopnia, że chcecie, by pojęcie "ludzki" oznaczało słabeusza, durnia, nędznika, kłamcę, niezdarę, tchórza i oszusta, podczas gdy odmawiacie prawa przynależności do rodzaju ludzkiego bohaterowi, myślicielowi, producentowi, wynalazcy, silnemu, dążącemu do celu, czystemu - jak gdyby rzeczą ludzką było "odczuwanie", ale nie myślenie; jak gdyby ludzka była klęska, lecz nie sukces; jak gdyby ludzkie było zepsucie, lecz nie cnota - jak gdyby człowiek kierował się przesłanką śmierci, a nie życia.' (strona 1057)

Tego jest tam znacznie więcej. Dowiesz się, czemu tak myślisz, jakie są tego konsekwencje. Co z tym zrobisz, to już będzie twój wybór. Ode mnie wiedz tylko, że w twoim toku myślenia jedna z przesłanek jest błędna, co jest źródłem w zasadzie wszystkich pozostałych błędów jakie popełniłeś wcześniej w tym tekście.

"I oto wracamy do początku mojego wywodu oraz przewodniego ?wyboru moralnego? BioShocka ? Siostrzyczek. Dagny Taggart, projekcja autorki, obraz idealnej kobiety-obiektywistki, ?ona, która zawahałby się przed wystrzeleniem do zwierzęcia? zabija człowieka. Strzela beznamiętnie do strażnika, który bez wyraźnych rozkazów nie chciał podjąć decyzji, czy przepuścić bohaterkę dalej. Stosować przemocy wobec istoty rozumnej zatem nie wolno, ale to obiektywiści decydują, kto jest istotą rozumną, a kogo można traktować gorzej niż zwierzę. Nie sądzę, by siostrzyczkowy wybór intencjonalnie zahaczał o omawiany tu prąd myślowy ? to raczej wątek Ryana i Rapture się do niego odnosi ? nie można jednak twierdzić, że światopogląd Rand jest przeciwny przemocy, jako odnoszący się do wzniosłego ideału rozumu (który zresztą poniekąd definiuje na nowo)."

Można, bo zwyczajnie jest. Moment, który przytoczyłeś, jest najbardziej kontrowersyjny, i stanowi największe wyzwanie dla czytelnika, by zrozumieć o co w nim chodziło. To ostatni test, w którym Rand wręcz rozkazuje kwestionować ze wszystkich sił całą jej filozofię. Oczywiście jest zupełnie inaczej niż ty opisujesz - ty twierdzisz, że wymaga ona posłuszeństwa bez namysłu, czyli bez udziału rozumu, a w książce wyraźnie pisze, że rozum nie jest automatyczny i nie działa pod dyktando pistoletu. Na tę filozofię trzeba wyrazić zgodę, i wiedzieć o niej wszystko przed podjęciem decyzji. Cała książka to jedna wielka zachęta do kwestionowania wszystkiego, co zawarto na tych 1200 stron. W moim wypadku mijały lata, zanim zrozumiałem wszystko, co przeczytałem. Scenę zabójstwa zrozumiałem po czterech latach. I nie mam zamiaru jej tu wyjaśniać. Nie mam potrzeby rzucać tego na wiatr dla twojej dyspozycji. Nie zasłużyłeś na to - ale ma ona sens, i jest wciąż słuszna zarówno z filozofią obiektywzmu jak i warunkiem "Nieużywania przemocy wobec rozumu", tylko trzeba do niej inaczej podejść, niż ty to robisz. Na kartach powieści wygląda ona też oczywiście inaczej niż w twoim przykładzie.

Na twoje dwa ostatnie akapity odpisałem już po drodze. Nic nowego w nich nie zawierasz, same powtórzenia, te same zagrania. Przepraszam postronnych za przydługi komentarz nie nadający się do czytania. Też takich nie lubię, powyższych też nie czytałem - nie w całości. Jakoś nie miałem ochoty by skonstruować jedną, zwięzłą odpowiedź.

  • Upvote 2
Link do komentarza

Muszę przyznać, i piszę to poważnie, że jestem zaszczycony, gdyż nie sądziłem, że mój tekst dotrze tak daleko.

W tym miejscu nie pozostaje mi zrobić nic innego, jak tylko przyznać Ci rację, drogi autorze, i podziękować, gdyż uświadomiłeś mi pewną rzecz. Ale po kolei, pozwól, że wyjaśnię kilka spraw.

Otóż książkę czytałem. Kupiłem ?Atlasa...? oraz ?Źródło? lata temu, gdy pierwszy BioShock i jego fabuła były gorącym tematem. Pierwszą z tych pozycji przeczytałem od razu po zakupie, druga czeka na lepszy czas. Nie jestem więc w stanie wskazywać w tej chwili fragmentów z dokładnością do strony i wiersza. Informacje na temat życiorysu Rand czerpałem z eseju Benjamina Wikera, który zawierał jej życiorys, oparty na trzech biografiach Rand. Nie jest moją intencją ani ?zniszczyć? filozofii Rand, ani wprowadzać czytelników w błąd. Co więc chciałem osiągnąć? Właśnie za to Ci dziękuję, bo teraz już wiem.

Chciałem wykazać różnicę między teorią a praktyką.

Obaj znajdujemy się teraz w świecie słów. Staramy się za ich pomocą ująć rzeczywistość i przekazać jej ogląd drugiej osobie jak najbardziej zrozumiale. Jedni potrzebują na to 1200 stron, inni starają się zagospodarować skromniejszą przestrzeń.

Uświadomiłem sobie, że ponieważ nie pamiętam szczegółów powieści, w dużym stopniu opieram się na biografii Rand. Autorka ?Atlasa...? była bowiem konsekwentną osobą i żyła wedle swojej filozofii. Podobnie jak Nietzsche, nie poprzestawała tylko na słowach. Jakkolwiek rzeczywistość w ?Atlasie...? mogła wyglądać atrakcyjnie, tak przełożenie jej zasad na naszą oraz tego konsekwencje pokazuje żywot Rand.

Nie jest żadną tajemnicą, że obiektywizm nie przypadł mi do gustu, lecz daleki jestem od agitowania za paleniem książek z jego tezami, zwłaszcza, że nawet ja znajduję w nim pozytywne elementy. Niemniej jednak nie lubię systemów, które mają swoje źródło w ekonomii, a ?resztę? światopoglądu dobierają w oparciu właśnie o nią. Dla mnie brak refleksji ontologicznej, epistemologicznej oraz tej z innych klasycznych dziedzin filozofii sprawia, że dany system zubaża rzeczywistość i wychodząc poza granice ekonomii wchodzi na grunt, którego nie analizuje, a jedynie ?dobiera? odpowiadające mu opcje. Taką drogę przebył choćby Marks.

Nie mogę podać przykładów z ?Atlasa...?, które byłyby przeciwne obiektywizmowi, ponieważ ?Atlas...? go promuje. Mogę jedynie odnieść się do tez w nim zawartych krytycznie, choćby odnosząc je do rzeczywistości. Postanowiłem więc odnieść je do osoby, która najwierniej według nich żyła, do autorki.

Każdy czytelnik może sam ocenić obiektywizm. Ale nie powinno się to sprowadzać jedynie do rozpraw, dyskursów czy esejów. W moim przekonaniu o wiele więcej mówią przykłady z życia.

Link do komentarza
Całkowicie się zgadzam. Dlatego właśnie uważam, że BioShock odwala kawał dobrej roboty, ponieważ pokazuje sytuację, w której znacznie szersza rzesza ludzi stara się stworzyć obiektywistyczną utopię.

Wybacz, nie miałem czasu odpisać wcześniej. Ale chciałem zauważyć, że tu akurat trochę źle zrozumiałeś o co mi chodziło we fragmencie na temat świata lekarzy i świata inżynierów. Tłumaczyłem w nim dlaczego porządek świata zgodny z obiektywizmem nie zakłada wcale tego, że wszystkie jednostki muszą być kreatywne. Okrutnie wyrwałeś moją wypowiedź z kontekstu :(.

Link do komentarza
Wybacz, nie miałem czasu odpisać wcześniej. Ale chciałem zauważyć, że tu akurat trochę źle zrozumiałeś o co mi chodziło we fragmencie na temat świata lekarzy i świata inżynierów. Tłumaczyłem w nim dlaczego porządek świata zgodny z obiektywizmem nie zakłada wcale tego, że wszystkie jednostki muszą być kreatywne. Okrutnie wyrwałeś moją wypowiedź z kontekstu

Wybacz. Sparafrazuję Twoją wypowiedź, żeby sprawdzić, czy dobrze rozumiem - obiektywizm przyjmuje, że są na świecie jednostki kreatywne, o wysokiej inteligencji, które są w stanie realnie wpływać na rzeczywistość i wyznaczać kierunek rozwoju, a także te mniej utalentowane, które jednak są niezbędne, gdyż społeczeństwo jest skomplikowanym organizmem, który potrzebuje "obsadzenia stanowisk", także w niewymagających nadzwyczajnych uzdolnień zawodach. Dlatego o wartości jednostki nie świadczy poziom jej inteligencji, ale to, czy wykorzystuje własne zdolności, wykazuje się zaangażowaniem, czy też odznacza się lenistwem i "pasożytuje" na cudzej pracy. Tak to zrozumiałem. Jeśli się mylę, musisz mówić bardziej łopatologicznie. :P

Jeśli jednak taki był przekaz, to się z nim zgadzam. Rodzi on jednak pytanie, dlaczego obiektywizm miałby być atrakcyjny dla wszystkich warstw społecznych, dlaczego miałby pociągać umysły mniej lotne niż umysł autorki "Atlasa..."? Rozumiem, że każdy, gdy pracuje, jest wytwórcą, czy to produktów, czy to usług, i powinien cenić wartość swojej pracy, lecz dlaczego ma przyjmować całość poglądów Rand? Obiektywizm jest znacznie szerszym pojęciem, zatem uczynienie go "oficjalną filozofią" napotkałoby sprzeczności z ludzkimi światopoglądami w wielu innych sferach, nawet jeśliby popierali ten jego aspekt.

Link do komentarza

Tak, dokładnie o tym mówił mój post. Ale już zdanie:

Dlatego właśnie uważam, że BioShock odwala kawał dobrej roboty, ponieważ pokazuje sytuację, w której znacznie szersza rzesza ludzi stara się stworzyć obiektywistyczną utopię.

Nie wskazuje wcale Twoją zgodność z moim postem. Bo ja akurat Bioshocka nie uważam wcale za wyznacznik mądrości. Uważam po prostu, że to bardzo dobra strzelanka ze świetnym klimatem podwodnego miasta i genialnym zwrotem akcji, zwanym też warunkiem WYK. Wciąż jednak uważam, że gry nie potrafią mówić językiem tak wartościowym jak książki.

Na sam obiektywizm mam ponadto zapatrywania w gruncie rzeczy pozytywne, jak dla mnie jedyną kwestią kontrowersyjną jest eliminacja podatków. Przykład banalny: dlaczego przedsiębiorstwo eksportowe powinno płacić podatki? Bo to właśnie za nie buduje się drogi, z których potem przedsiębiorstwo korzysta. A nie da się z prostej przyczyny dodrukować kasy na budowę dróg. Bez dróg przedsiębiorstwo eksportowe nie mogłoby uzyskać przychodu, w tym wypadku jest to więc kolejna usługa typu coś za coś. My płacimy za budowę dróg (bo państwo uprawiające sponsoring to ulubiona utopia opozycji), w zamian dostajemy szlak transportu. Nie zgadzam się więc, że podatki winno się zlikwidować, bardziej zrewidować na co są przeznaczane. Poza tym jednak uważam, że obiektywizm jest rzeczą bardzo pozytywną.

Rodzi on jednak pytanie, dlaczego obiektywizm miałby być atrakcyjny dla wszystkich warstw społecznych, dlaczego miałby pociągać umysły mniej lotne niż umysł autorki "Atlasa..."?

Hmmm.... może dlatego, że... broni interesów wszystkich warstw społecznych? Patrzysz za bardzo na "Atlasa", a nie rozglądasz się jaki wpływ wywarła ta filozofia na współczesny świat. Nie doprowadziła wcale do masowych mordów, nie wywołała takiej powodzi jak przekręcone ideały komunizmu. Wydaje mi się, że twórcy Bioshocka też nie rozejrzeli się dookoła czy obiektywizm przeszedł kompletnie bez echa. Właśnie, że nie...

Przykład praktyczny obiektywizmu w dzisiejszym świecie będzie jeden, bo piszę ten komentarz o późnej porze, ale jak masz zdolność kojarzenia to sam sobie do tego dobudujesz kolejne wink_prosty.gif. Kojarzysz może taki certyfikat Fair Trade, który przyznaje się produktom, za których wytworzenie pracownicy otrzymali uczciwą zapłatę? Czy tego chcesz czy nie, takie działania też są w pewnym sensie pokłosiem obiektywizmu. Certyfikat oznacza, że między pracownikiem a pracodawcą odbyła się wymiana przysług: wykonał pracę i dostał za nią tyle pieniędzy, ile była warta - nikt więc na tym nie stracił, każdy zyskał. Odpowiadające ideałom obiektywizmu FT nie wspiera wcale grupy bogaczy i inteligentów, ale również wymusza na nich szanowanie swoich pracowników. Czy tego chcesz czy nie, w imię obiektywizmu również ten niesprawiedliwy pracodawca byłby uznany za pasożyta. Przypomnij sobie kogo John Galt potępiał najmocniej w samochodach XX wieku - tych, którzy nieczystymi metodami chcieli mieć więcej. "Mieć więcej" jest moralne tylko wtedy, kiedy nikt nie traci na twoim bogaceniu się.

Link do komentarza

W żadnym razie nie neguję ekonomicznej strony obiektywizmu. Absolutnie nie mam do tego kompetencji. Cały mój problem z tym nurtem dotyczy właśnie tej części, w której wkracza on na grunt antropologii filozoficznej czy etyki. Tam się z panią Rand nie zgadzam, aczkolwiek rozumiem źródło jej poglądów, zwłaszcza biorąc pod uwagę najwcześniejszy etap jej życiorysu. Tak czy inaczej moja notka miała na celu pokazanie, że Ryan w tych sferach postępuje jak obiektywista, a w każdym razie stara się wcielić owe ideały w życie.

Link do komentarza

A co mi tam, pozwolę sobie na pisanie romantycznym stylem pełnym skrótów, całkowicie niezrozumiałym dla nieprzygotowanych. Mam taki kaprys. W końcu i tak piszę do samego siebie, ale chyba wypada to opublikować.

Masz pełne prawo do wszystkiego co napisałeś. Możesz zdecydować się na stanowcze twierdzenie, że obiektywizm nie odnosi się do ontologi i epistemologi, chociaż jest zupełnie inaczej (monolog Galta, by daleko nie szukać). Możesz odeprzeć każdy mój zarzut w ten sam sposób: "I co z tego, że zmyślam? Co z tego, że kłamię?". Możesz wielokrotnie udowadniać, że w tym co czytasz, doszukujesz się tego czego tam nie ma, a lekceważysz i zamykasz się na to, co tam w istocie jest. Masz prawo do wypowiadania się na temat filozofii bez użycia argumentów i jednocześnie pokazywać, że nie jesteś w stanie prowadzić najbardziej podstawowej komunikacji jaką jest rozmowa, poprzez ignorowanie wszystkiego co napisałem. Masz prawo pokazywać wszem i wobec, że korzystasz z tych praw. Masz prawo w ten sposób chwalić się na każdym kroku, jakim wartościom sprzyjasz, i co za wartość uznajesz. Byłbym w stanie uszanować twoją decyzję. Ale w pewnym momencie zrozumiałem, że nie muszę.

Rozumiem teraz, że ty nie masz tak naprawdę wyboru. Musisz objąć takie stanowisko, to dla ciebie jedyny ratunek. Ja mogę żartować, że nie czytałeś książki, ale skoro tak twierdzisz - muszę to uznać za pewnik. A co za tym idzie, musisz wiedzieć, jaką drogą podążasz, i co jest na końcu twierdzenia, że człowiek jest za słaby by osiągnąć doskonałość. Wiesz, że wtedy mówisz wyłącznie o sobie - dlatego krzyczysz, że postaci Rand są "nierealistyczne", bez wspomnienia, co przez to rozumiesz, bo boisz się ubrać to w słowa. To dlatego krzyczysz, że w prawdziwym świecie - który rozumiesz jako świat ludzi niedoskonałych, do którego zdecydowałeś się należeć - jej filozofia nie ma zastosowania. Chcesz, by konsekwencje drogi, którą obrałeś, mają tu nie zaistnieć. Bronisz się przed tym, czego się o sobie dowiedziałeś. Ta filozofia dotyczy tylko ludzi doskonałych, tylko wtedy działa - myślisz. Wobec niedoskonałych nie ma zastosowanie - powtarzasz, wierząc w to ze wszystkich sił. To dla ciebie jedyny ratunek. Naprawdę to rozumiem. Rozumiem, czemu twój rozum tak ci podpowiada. Jest to w pełni logiczne.

Czyli, to właśnie jest intencją każdego, kto twierdzi, że obiektywizm nie mógłby sprawdzić się w prawdziwym życiu. Teraz rozumiem. Do tej pory okłamywałem samego siebie, zadowalając się podejrzewaniem, że oni tak naprawdę chcą zniszczyć tę filozofię. A w istocie, niewielu myśli tak szeroko. Oni ze swojej słabości stworzyli tarczę obronną, mającą ich obronić przed konsekwencjami. W końcu zrozumiałem.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Przepraszam za drobne zamieszanie, ale włączył mi się tryb:

feel-like-a-sir-template.jpg

Postaram się więc wyrazić moje stanowisko w oparciu o kilka najważniejszych zarzutów.

Galt nie udał się w góry, tylko Midas.

Galt natomiast w ramach swojego strajku nakłonił wybranych przez siebie ludzi, by sprzeciwili się socjalizmowi, co doprowadziło do ich ?emigracji? w góry. Galt jako lider strajku jeździ po świecie, przekonując kolejne osoby. O ile więc rzeczywiście nie osiadł w górskiej dolinie na stałe, o tyle to on jest inicjatorem tamtejszego społeczeństwa. Poprawię więc swój błąd i napiszę, że Galt nie udaje się w góry, by stworzyć utopię, lecz udaje się w różne miejsca, by stworzyć utopię, którą okazjonalnie odwiedza. O, jak ładnie.

Galt nie był przedsiębiorcą, tylko fizykiem.

Prawda. Mój błąd.

Gdyby Ryan był odpowiednikiem Galta, to zaprosiłby tam ludzi wyłącznie doskonałych, zasługujących na ten przywilej. Bez tego takie zapraszanie jest sprzecznością, w ogóle nie mającą nic wspólnego z filozofią i "Atlasem..."

I to jest najważniejszy punkt. Ryan bowiem nie jest odpowiednikiem Galta. Ryan jest odpowiednikiem Rand.

To prawda, że jego historia została tak napisana, by przypominać tę postaci z książki (zniszczenie znacjonalizowanej własności, sprzeciw wobec budowy bomby atomowej, izolacja itd.), ale reszta jego życiorysu to nie kopia postępowania Galta, lecz jego własna próba stworzenia podwodnej utopii w oparciu o zasady obiektywizmu. Ryan nie może zaprosić wystarczającej liczby osób doskonałych do Rapture, by stworzyć społeczeństwo, do którego dąży, podobnie jak Rand nie była w stanie otoczyć się tylko obiektywistami. Jej sukcesy i porażki przypominają wariację na temat żywota Galta, który również nie mógłby otoczyć się tylko jednostkami o pożądanym światopoglądzie. ?Atlas...? pokazuje, co by było, gdyby obiektywiści pozwolili światu się zawalić. BioShock pokazuje, co by było, gdyby jeden obiektywista próbował to w pewnym stopniu zrealizować.

Nie traktujmy jednak Ryana jako swoistego ?pastiszu? Rand. Ryan z biegiem czasu idzie na pewne kompromisy względem swoich przekonań. Rand tego nie robiła. Jeśli tylko ktoś z jej otoczenia próbował zmienić lub złagodzić obiektywizm, odcinała się od niego. Ale w tym właśnie rzecz. Ryan stworzył wyizolowane społeczeństwo, nie mógł więc w połowie drogi pozbyć się mieszkańców, którzy nie odpowiadali jego poglądom.

Nie można dyskredytować BioShocka tylko dlatego, że daje inny rezultat, wychodząc z bardzo podobnego punktu co ?Atlas...?. To prawda, BioShock jest tylko grą komputerową, która nie jest przecież wyłącznie odpowiedzią na obiektywizm. Ale ?Atlas...? również jest dziełem dla masowego odbiorcy. O ile sama filozofia obiektywizmu jest zdecydowanie bardziej złożona, niż to, co prezentuje Ryan, to jednak twórca Rapture wyraźnie opiera swoje postępowanie na jej motywach. Każdy, kto ma ?żyłkę akademicką? może wskazać jakieś rozbieżności między zasadami Ryana a założeniami obiektywizmu. Ale w prawdziwym świecie, gdzie nie wszyscy są intelektualistami, nie wszyscy są radykalni jak Rand, nie wszyscy dopasowują całe swoje życie do tych zasad. Sam obiektywizm nie zrobił wielkiej furory, ale miał poważny wpływ na konserwatystów czy libertarian. Każdy odnajdywał w nim elementy, które był gotów zaakceptować, tak jak Ryan.

Nie wiem, jak Ryan, ale Ayn Rand nie dzieliła ludzi na geniuszy i pasożytów, tylko na PRODUCENTÓW i grabieżców. Jeśli zamiatasz popiół w piekarni - już jesteś producentem. Jeśli nakładasz na sprzątaczkę podatek od używania szczotki, jesteś grabieżcą. Nie trzeba być wynalazcą rewolucyjnego silnika, by móc być obiektywistą i jednostką wartościową z punktu widzenia Ayn Rand. (?) W Dolinie Galta każdy z przedsiębiorców miał dwie prace: sędzia prowadził warzywniak, konstruktor samolotów chodował bodaj ziemianiaki...

Rand nie dzieliła prac na lepsze i gorsze ze względu na poziom umiejętności wymaganych do ich wykonywania. Niemniej, jak sam wskazałeś, w dolinie Galta nie było żadnej osoby, która byłaby tylko sprzątaczką albo tylko rolnikiem. Rozumiem, że wynika to z fabuły książki, i że owe osoby zostałyby tam przyjęte, gdyby wyznawały zasady obiektywizmu. I o to właśnie chodzi. Dlaczego sprzątaczki miałyby się stać obiektywistkami? Oczywiście, że mogłyby zacząć szanować swoją pracę, wymagać odpowiedniej zapłaty, kierować się rozumem, być przeciwne przemocy... Ale czy już tego nie robią? Po raz kolejny dochodzimy do oczywistego wniosku, że filozofia obiektywizmu jest złożona. Można przyjąć powyższe ideały i nie być obiektywistą, gdyż termin ten kryje w sobie postawę o większej liczbie składowych.

Dla mnie więc sytuacja wygląda tak: Jesteś intelektualistą, studiujesz założenia obiektywizmu, starasz się żyć nimi ? albo jesteś przeciętną osobą, sięgasz po skondensowaną wersję owej filozofii, odnajdujesz w niej pewne elementy, które odpowiadają twojemu światopoglądowi.

BioShock pokazuje faceta, który podążając pierwszą z tych dróg, zaprosił do swojej utopii ludzi bliższych tej drugiej. Twórcy, podobnie jak Ty, drogi autorze, najwyraźniej stwierdzili, że

w istocie, niewielu myśli tak szeroko.

Dlatego właśnie dostrzegam podział na inteligentnych i pasożytów. Zrozumienie obiektywizmu w całości i przyjęcie go wymaga predyspozycji intelektualisty. Reszta, nie przyjmując tego systemu, będzie ich ograbiać, pasożytować na nich w mniejszym lub większym stopniu.

Na dodatek przedstawiasz udowodnienie przez bohaterów własnej wartości jako czegoś złego.

Niekoniecznie. Oprócz poznania własnej wartości bohaterowie dochodzą do wielu innych wniosków. Koniec końców chcą pokazać bezsens czy wręcz zło socjalizmu, pozwalając mu funkcjonować bez nich, co powoduje wielki krach. Czy ich zachowanie jest słuszne, czy niesłuszne, oceni czytelnik. Warto jednak zwrócić uwagę, że oprócz niedoceniania swojej wartości, można ją również przecenić.

Dagny nie jest nikomu przekazywana, sama dokonuje wyboru.

Tak, Dagny z własnej woli zmienia kochanków, ale jej wcześniejsi partnerzy nie walczą o nią, nie jest to dla nich nic niewłaściwego. Jesteś z kobietą, ona poznaje kogoś lepszego, racjonalnym jest pozwolenie jej odejść, przekazanie jej komuś cię przewyższającemu. ?Poznałem go, nie winię cię ? H.R.? (cytat z pamięci, przepraszam). Paralelę tej sytuacji z życiorysem Rand już wskazałem.

Masz pełne prawo do wszystkiego co napisałeś. Możesz zdecydować się na stanowcze twierdzenie, że obiektywizm nie odnosi się do ontologi i epistemologi, chociaż jest zupełnie inaczej

Ależ odnosi się, ma swoje aksjomaty, a poznanie opiera się na rozumie, jednak:

nie lubię systemów, które mają swoje źródło w ekonomii, a ?resztę? światopoglądu dobierają w oparciu właśnie o nią.

Co do drugiego posta, to masz zupełną rację.

Uważam, że ów komentarz jest świetnym podsumowaniem dyskusji. Ja po prostu nie wierzę w ludzi pokroju Johna Galta. Nie wierzę w ludzi doskonałych, nie wierzę w nadczłowieka. Gdy czytam o takich ideałach, patrzę na ludzi, którzy w nie wierzą. Patrzę, jak swoje zasady wcielała w życie Rand, Nietzsche czy pozytywiści. Nie robi na mnie wrażenia wizja z książki. Nie wierzę w utopię.

Widzę natomiast, że Ty wierzysz w doskonałość. Że wartości obiektywistów są Twoimi. To dobrze. Nie jesteś letni. Konsekwentnie twierdzisz, że moje myślenie jest wąskie, że jestem słaby, że jestem krzykaczem. To prawda. Jeśli obiektywizm ma słuszność, to najszczersza prawda.

Dobrze, że nasza dyskusja rozwinęła się w tym kierunku. Dzięki temu czytelnicy będą mogli zobaczyć ideały obu stron w sporze o obiektywizm w praktyce.

Na koniec odrobina humoru tongue_prosty.gif

Czołem, jestem autorem "Demitologizacji...". Redaktor CDA podesłał mi linka, więc odpiszę. smile_prosty.gif
Tu zaczynają się kłamstwa w twoim wykonaniu. Nie mam zamiaru tego nazywać inaczej. Przekręcasz, naciągasz, byle tylko brzmiało to choćby odrobinę gorzej niż w oryginale (?) w ogóle o tym nie informujesz swojego czytelnika. Okłamujesz go. (?) To jak, czytałeś i nie zrozumiałeś ani słowa, czy też nie czytałeś i kłamiesz od początku? (?) To jest chyba sedno wszystkich twoich kłamstw i manipulacji. (?) Możesz odeprzeć każdy mój zarzut w ten sam sposób: "I co z tego, że zmyślam? Co z tego, że kłamię?" (?) nie jesteś w stanie prowadzić najbardziej podstawowej komunikacji jaką jest rozmowa (?) Musisz objąć takie stanowisko, to dla ciebie jedyny ratunek. (?) wierząc w to ze wszystkich sił. To dla ciebie jedyny ratunek. (?) A w istocie, niewielu myśli tak szeroko. Oni ze swojej słabości stworzyli tarczę obronną, mającą ich obronić przed konsekwencjami.

43z3r.jpg

Link do komentarza
"Atlasu Zbuntowanego"

W tym wypadku jest to imię postaci mitologicznej i jestem prawie pewien, że jego forma w dopełniaczu brzmi "Atlasa". Taka w każdym razie stosowana jest w polskim tłumaczeniu książki.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...