Opowiadanko
Zapraszam do przeczytania i ocenienia tego krótkiego opowiadania w klimacie fantasy. Nazwijmy je "Polowanie na trolla".
Wąwóz w górach był prawie niedostępny dla podróżników. Nawet nasi zacni bohaterowie musieli zostawić swoje konie kilka kilometrów za sobą, przeciskając się przez nierówne i miejscami strasznie ostre kamienne podłoże.
- Jak ja nie cierpię polować na trolle ? warknął z niezadowolenia Hektor. ? Nie mogłeś poszukać innej roboty?
- We wsi była posucha, ktoś już wcześniej wyczyścił tablice ogłoszeń. Tylko troll został, przecież już ci o tym mówiłem.
- Cholerni łowcy nagród. Ostatnimi czasy jest ich coraz wię?
Rozmowę przerwał potężny ryk, odbijający się echem po skałach wąwozu. Naruszył spokój co luźniejszych głazów, powodując śmiercionośną kamienną lawinę.
- O cholera! Biegiem!
Dwójka bohaterów przyśpieszyła ile mogła na tym zdradliwym podłożu. Małe kamyki obijające się o ich ciała były niczym w porównaniu do potężnych głazów rozwijających coraz większą prędkość. Kilkanaście sekund dzieliło je od ścieżki w wąwozie.
- Tam! Widzisz?! Jaskinia! ? krzyknął Hektor, wskazując na oddaloną o kilka metrów grotę.
- Widzę! Rusz się!
Pierwszy wielki głaz uderzył w ścieżkę. Ziemia zatrzęsła się. Kolejny miażdżący wszystko na swojej drodze kamień uderzył niebezpiecznie blisko nich. Przez trzęsienie ziemi Hektor stracił równowagę i wyrżnął na ziemię. Po sekundzie oszołomienia próbował się pozbierać. Jednak potężny podmuch wiatru, pojawiwszy się z nikąd, rzucił nim w pobliże wejścia do jaskini.
Mordrag podbiegł do niego i wciągnął go do środka. Chwilę później wielki głaz rąbnął w jamę, całkowicie blokując możliwość wyjścia. Zrobiło się ciemno. Po kilku słowach zaklęcia mrok rozgonił magiczny świetlik, wezwany przez Mordraga.
- To byłeś ty, prawda? ? zapytał Hektor, leżąc pod ścianą.
- O co ci chodzi?
- Chce się po prostu upewnić. Ty mną rzuciłeś?
- Uratowałem ci życie, z czym masz problem?
- Co ci [beeep] mówiłem na temat twojej magii i mnie?! Do jasnej cholery! ? obolały podniósł się z ziemi. ? Z niczym nie pomogłeś, najwyżej połamałeś mi kilka żeber.
Mordrag przyłożył rękę do jego klatki piersiowej.
- Nic ci nie jest ? zapewnił. ? Masz parę sińców i nic więcej.
- Dobra ? odepchnął rękę towarzysza. ? Nieważne. Lepiej pomyśl, jak się stąd wydostaniemy, zanim coś, co tu mieszka, przyjdzie nas odwiedzić.
- Zaraz to załatwię.
Magiczny świetlik wylądował na ramieniu Hektora.
- I trzymaj tego owada z dala ode mnie ? warknął, strzepując go z ramienia.
Mordrag, z wychowania mag, z zawodu łowca nagród podszedł do głazu blokującego wyjście. Palcem narysował na nim tylko magom znany symbol i przycisnął do niego dłoń. Olbrzymi kamień odrzuciło na przeciwległą ścianę wąwozu z siłą krasnoludzkiego działa. Uderzenie wywołało kolejną lawinę. Dudnienie spadających kamieni wypełniło jaskinię.
- Brawo ? powiedział ironicznie Hektor. ? Raz ci nie wystarczyło?
- Może trochę za mocno go odrzuciłem. Teraz przynajmniej jesteśmy bezpieczni, przeczekamy i ruszymy dalej?
Jak na złość kolejny toczący się głaz spadł gdzieś z góry. Nie był tak duży jak poprzedni, ale i tak wystarczył by ponownie zablokować wyjście. W jaskini znów zrobiło się ciemno i tylko świetlik bronił ich przed całkowitym mrokiem.
- Ech? - westchnął Hektor.
Przeczekali drugą lawinę. Kiedy dudnienie wreszcie ucichło Mordrag zaczął rysować kolejny symbol.
- Proszę cię, tym razem zrób to porządnie.
- Wiem, wiem, teraz nie użyję tak dużej mocy.
Symbol rysowany przez maga przypominał półkole, będące czymś w rodzaju daszku dla kreślonego pod nim hieroglifu. Hektor miał nadzieję, że tym razem odrzut będzie słabszy. Przynajmniej symbol wydawał się mniejszy i prostszy niż poprzednio.
Mordrag wyglądał, jakby sam nie był pewien, jaką reakcję wywoła. Przyłożył otwartą dłoń do narysowanego symbolu. Kamień wystrzelił tak jak poprzednio, jednak tym razem za słabo, by uderzyć w przeciwległą ścianę.
Towarzysze wyszli ostrożnie na zewnątrz.
- Nie mogłeś tak od razu? ? zapytał Hektor.
Mordrag rozłożył ręce. Hektor pokiwał głową z dezaprobatą.
Ruszyli dalej wąwozem. Przedarcie się tędy było jeszcze trudniejsze niż na początku. Teraz dodatkowo musieli omijać wszelkiej maści głazy i kamienie zrzucone przez lawinę. Obydwaj wiedzieli, że już teraz nie opłaca im się wracać bez trofeum.
Wąwóz prowadził coraz wyżej, aż w pewnym momencie znaleźli się na wysokości równej niektórym otaczającym ich górom. Niższą temperaturę od razu można było wyczuć w powietrzu. Niestety dla nich, dobrze dla misji, trolle lubowały się w takim właśnie klimacie, co musiało oznaczać, że są już niedaleko.
W istocie płaskowyż zamieszkiwany przez kreaturę, na którą mieli zlecenie, znajdował się w pobliżu, mimo to w zimnie te ostatnie kilkaset metrów dłużyło się niemiłosiernie. Kiedy dotarli na miejsce przyczaili się za strzelistymi skałami i przyjrzeli, z czym mają do czynienia.
Troll, potężne stworzenie, wysoki jak trzech dorosłych mężczyzn, siedział zrelaksowany przy ognisku, tak wielkim, że z powodzeniem można by smażyć na nim woła w całości. Tym razem jednak ogień płonął dla samego ognia. Potwór należał do rasy szaroskórej, rzadszej niż zielonoskóry odpowiednik najczęściej spotykany przez ludzi. Wielkimi, przypominającymi ludzkie, ślepiami wpatrywał się w płomienie, co jakiś czas oblizując jęzorem ostre, odstające kły. Na pierwszy rzut oka nie miał żadnej broni, ale wystarczyło się rozejrzeć by stwierdzić, że tak naprawdę miał ich pod dostatkiem. Jeden średniej wielkości kamień rzucony przez niego wystarczyłby, żeby trafić do trumny.
- Wielkie bydle, trzeba go załatwić, zanim się rozrusza ? szepnął Hektor.
- Masz jakiś plan?
- Może w lesie miałbym jakiś plan, ale tutaj? Otwarte pole. Jedyne co możemy zrobić, to jak najszybciej go ubić.
- To do roboty, nie chcę tu zamarznąć na kość.
Wyszli z ukrycia. Hektor stanął z przodu, chcąc rzucić się na trolla, póki potwór jest nieświadom zagrożenia. Mordrag rozpoczął recytację zaklęcia, kiedy skończył, miecz Hektora zapłonął magicznym ogniem.
- Nosz [beeep] mać! Ile razy ci mówiłem?! Ja [beeep]ę!
- O co ci chodzi? Ogień ci pomoże, walcz z nim!
Troll usłyszał krzyki, odwrócił głowę w ich stronę.
- Pomoże?! [beeep]! Najpierw mój rodowy miecz, potem miecz mojego dziadka, potem kolejne siedemnaście innych, a teraz następny. To jest już dwudziesty miecz, który mi spierdoliłeś tym idiotycznym czarem!
- Może najpierw zabijemy trolla, a potem będziemy się kłócić?
- Czym go mam zabić?! Tym?! ? wskazał na płonący miecz. ? Patrz, co tym teraz mogę zrobić! ? Hektor wziął zamach i uderzył mieczem o kamienne podłoże. Ostrze połamało się na kilka płonących części. ? Teraz sam go sobie możesz zabić ? warknął i zawrócił do wąwozu.
Mordrag patrzył przez chwilę na odłamki płonącego niebieskim ogniem miecza. Później zerknął na trolla, który zdążył już się podnieść z ziemi.
- Dziwne, wydawało mi się, że już dopracowałem ten czar? - powiedział pod nosem, po czym ruszył za Hektorem do wąwozu.
Troll podrapał się po głowie, nie mogąc zrozumieć, co właściwie przed chwilą się stało.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze