Czytam Kinga od lat, ale wciąż istnieje cała masa powieści, które mnie ominęły. Wydaje mi się jednak, że potrafię go ?wyczuć?: rozpoznać jego charakterystyczny styl czy stwierdzić, kiedy jest w dobrej formie. Przy Panu Mercedesie czułam, jakbym czytała kogoś innego.
Oklaski należą się tym artystom, którzy szukają nowych form wyrazu, a nagana tym, którzy z każdą spłodzoną stroną pchają się do wydawcy. Eksperyment, jakim jest Pan Mercedes, ewidentnie się nie udał i zamiast psuć okazałe portfolio niegdysiejszego mistrza horroru powinien pozostać w szufladzie jego biurka. W ostatnich powieściach pisarz wyraźnie odszedł od literatury grozy na rzecz thrillera psychologicznego i można było się spodziewać, że autor prędzej czy później spłodzi kryminał ? problem polega na tym, że najnowsza opowieść nie tylko nie wnosi do gatunku nic innowacyjnego, ale jest najzwyczajniej w świecie słabo napisana.
Przez ostatnie cztery dekady King starał się straszyć. Wychodziło mu to raz dobrze (w pierwszej połowie), raz źle (pod koniec), ale nawet jeśli jakaś powieść była robotą wyrobnika, a nie artysty, nadrabiała przyzwoitym warsztatem ? wszystkimi tymi narzędziami, o jakich autor pisał w Pamiętniku rzemieślnika. Rzecz w tym, że King kompletnie nie zna się na pisaniu kryminałów, przez co gdyby Pan Mercedes nie był sygnowany jego nazwiskiem, zostałby zapomniany natychmiast po premierze. A przecież niektórzy przedstawiciele gatunku to arcydzieła. Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas czytania trylogii Millenium Stiega Larssona ? zaczęłam pierwszy rozdział przypadkiem, a potem natychmiast zaopatrzyłam się we wszystkie tomy i pożerałam je z wypiekami na twarzy. Przy nijakiej książce Kinga nie czułam nic.
Głównym winowajcą jest brak napięcia. Fabuła ? dotycząca nierozwiązanej sprawy mordercy z mercedesa ? rozwija się w ślimaczym tempie, a potem ciągnie się jak dobrej jakości mordoklejka, głównie z racji przedstawienia akcji w czasie teraźniejszym. Przede wszystkim jednak pozbawiona jest momentów, które mogłyby wryć się w pamięć lub wywołać jakiekolwiek poruszenie, choć autor umieścił w scenariuszu parę dramatycznych scen. Ten ostatni stanowi zresztą zbiór banałów ? głównymi bohaterami są popadający w depresję emerytowany policjant, którego uratuje Wielka Nierozwiązana Sprawa, oraz zabójca, którego skłonności mają związek z relacją z matką. Czytelnik poznaje historię z obu perspektyw, wiedząc od samego początku, wbrew kryminalnemu kanonowi, kim jest mężczyzna, który pewnego poranka rozjechał grupę bezrobotnych. King nie popisał się, jeśli chodzi o bohaterów, a przecież właśnie oni stanowili mocną stronę jego największych dzieł. Tutaj postacie są... płaskie, nudne, nie byłam w stanie związać się z nikim emocjonalnie. Drażnili mnie pomocnicy ekspolicjanta ? niestabilna kobieta i ciemnoskóry sąsiad ? drażnił mnie sam morderca, drażniło mnie wreszcie tło z koncertem boysbandu w roli głównej (?dzień się budzi jeszcze raz... pocałunki w lunaparku złączą nas!?).
Mam naprawdę olbrzymi sentyment do twórczości Kinga i trudno mi pisać źle o jego powieściach ? w końcu na nich właśnie się wychowałam. Jednak co jakiś czas zastanawiam się, co powinien zrobić autor niebędący w formie. Zakończyć działalność pisarską? A może pracować jeszcze więcej? Większość jego ostatnich powieści to średnia półka ? fakt. Pan Mercedes kompletnie mu się nie udał ? fakt. Jednak faktem jest również to, że gdyby Amerykanin przestał publikować, bardzo by mi jego twórczości brakowało. Zwłaszcza że nadchodzące Revival zapowiada się na kawał starego, dobrego Kinga.
22 lipca 2014
=20306&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=2238bbc238"]Recenzja w Portalu Księgarskim
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze