W życiu są pewne trzy rzeczy: śmierć, podatki, rosół w niedzielę, kolejne odcinki Klanu i coroczne premiery Call of Duty i Assassin's Creed. Dobra, jest tego więcej niż trzy, ale rozumiecie do czego zmierzam?
Ujmę to w ten sposób. Mimo swoich poglądów, gdy ktoś się ze mną nie zgadza, to jestem w stanie przyjąć argumentacje tego kogoś. Dobra, o gustach się nie dyskutuje, więc akceptuję to, jeśli uwielbiasz muzykę tworzoną za pomocą uderzania widelcem o kaloryfer. Przyjmuję do wiadomości fakt, że ktoś ma inne zdanie i nawet szanuję jeśli grasz w Asasyny, ale za cholerę tego nie zrozumiem.
Popatrzmy na takie Call of Duty. Jeśli ktoś to kupuje co roku, to wiem, że po prostu chce sobie pograć w krótką kampanie dla jednego gracza i znów porobić to samo w multi. Bo chociaż CoD-y są wtórne jak obiady u starej ciotki, to przynajmniej są na swój sposób smaczne i zjem je bez problemu, nawet ze smakiem, wiedząc także, że nie jest to wybitne danie.
Natomiast moje obcowanie z serią Ubisoftu jest o niebo, o niebo mniej przy... nie, ono wcale nie jest przyjemne. Jedyną grą spod znaku AC jaką przeszedłem to jedynka, była niewyobrażalnie powtarzalna, ale lubiłem jej klimat. Problem z przyjmowaniem pod swój dach gościa z ukrytym ostrzem pojawił się przy dwójce. Byłem wtedy, no nie wiem,w jakiejś trzy czwartej fabuły, po czym z nudów uznałem, że mam strasznie interesującą ścianę. Niedawno postanowiłem pograć w Brotherhooda i po raz kolejny nie potrafiłem zrozumieć czym ludzie się jarają. A może dalej jest lepiej? Nie posiadam jednak, nie tyle nerwów, bo gra nie jest denerwująca, jest za to najlepszym mi znanym środkiem na bezsenność. Nie mogę zebrać się w sobie, żeby przedrzeć się przez niebudzącą ciekawości fabułę i postacie równie wyraziste co ułamany kij od szczotki. Czemu ktoś w to gra, pytałem siebie, próbując wejść głębiej i krojąc przeciwników w ohydnym systemie walki. Kiedyś nawet rozmawiałem z fanem Asasynów i słuchając go w głowie miałem cytat "Jeden kraj, jeden język, a ja go tak k*rwa nie rozumiem."
Archiwalna praca Dartha Metalusa
To co wyżej napisałem w żadnym wypadku nie może być wstępem do merytorycznej dyskusji. Wykazałem się ignorancją, bo nie ukończyłem gry, więc nie mam odpowiedniej liczby danych, aby wydać wyrok. Czyli pisząc inaczej: g*wno się znam. Wiem o tym i niemal zawsze za nim się o czymś wypowiedziałem chciałem się z tym zapoznać, a dopóki tego nie zrobię siedzę cicho i się nie wypowiadam. W tym uporze swego czasu nawet obejrzałem film i serial "Wiedźmin", obejrzałem także "Zmierzch", tylko po to, żeby później móc z czystym sumieniem pisać i mówić jakie to jest złe. I przy tym widzę jak bardzo mało ekscytująca jest seria Assassin's Creed, że nie zacznę tego dalej przechodzić, bo nie mam siły. Nie mogę nawet wytrzymać przy gameplay'u i wmawiam sobie, że zagram w Black Flag kiedy stanieje, gdyż w tym widzę, że być może nie tyle mi się spodoba, co chociaż nie ulula do snu.
Mam znajomego. Osobiście nic do niego nie mam, nie to, że go nie lubię. Gdyby ktoś mnie spytał o źródło mej niechęci, trudno mi będzie znaleźć sensowne powody, jednak ostatnią rzeczą, którą chciałbym zrobić to zaprosić go na piwo i z nim pogadać. Posiada takie mityczne, wewnętrzne fuj. Tym właśnie jest dla mnie AC.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze