Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470610

Wędrówka przez światło i mrok ? recenzja Metro: Last Light


bielik42

3009 wyświetleń

Wędrówka przez światło i mrok ? recenzja Metro: Last Light

Metro-Last-Light-Logo.jpg

Metro: Last Light

Gatunek: FPS

Studio: A4tech

Jak często zdarza się, by książka doczekała się przeniesienia na ekrany komputerów? Właśnie ? raczej nieczęsto. ?Egranizacji? zazwyczaj doczekują się bardzo głośne serie fantasy (?Diuna?, ?LOTR? czy ?Gra o Tron?) lub książki wcześniej zekranizowane i dopiero niesione falą popularności trafiają do komputerowego światka. Owszem, zdarzają się małe perełki, jak np. cykl przygodówek za Świata Dysku Terry?ego Prathetta czy wciąż świeża produkcja pt. ?Metro 2033?. Książka znana, doceniana, gra podobnie ? osobiście oceniłem ją raczej jako dziwaczną hybrydę książki z grą, głownie przez liniowość i ciągły przymus podążania za kimś, lecz klimat było czuć i można go pokochać. Rok temu zeszliśmy do moskiewskiego Metra ponownie, w poszukiwaniu Ostatniego Światła?

vH1Dt1e.jpg

Heil Hynkel!

Wydana w 2013 roku produkcja ?Metro: Last Light? jest bezpośrednią kontynuacją gry ?Metro 2033?, ta zaś z kolei swą genezę ma w powieści Dmitrija Głuchowskiego z 2005 roku z tym samym tytułem, dziś rozrośniętej do całego uniwersum, wykorzystywanego przez niemalże sztab różnorakich pisarzy. I nic dziwnego, bo jest to doskonały podkład pisarski ? postapokaliptyczny świat, w którym Ziemia została spustoszona przez atomowy blitzkrieg. Niedobitki ludzkości schroniły się w metrze pod Moskwą, lecz wraz z upływem czasu do ostatniego bastionu człowieka zaczynają dobijać się dzieci nuklearnej wojny, czyli mutanty, anomalie i wszelkie inne twory promieniowania, w tym także? Czarni.

XJhyvA1.jpg

W metrze są też przytulne zakamarki

Wspomniani Czarni zaczęli pojawiać się na stacji WOGN-u, co doprowadziło oczywiście do wybuchu paniki i początku rozpaczliwej walki o przetrwanie, walki straszliwej ? bo przeciwko nieznanemu. Z tajemniczym wrogiem musi zmierzyć się Artem (lub Artiom) ? bohater zarówno książki, jak i gry. Jego walka z nieznanymi potworami toczy się w pierwszej części, my zaś bierzemy pod lupę część drugą, czyli kolejną wyprawę Artema. Od wydarzeń z pierwszej części minął rok, a ludzkość wciąż powoli sama się wybija w bezpiecznych tunelach metra. Jak każdy znawca książki i pierwszej części wie ? Ogród Botaniczny zniknął z powierzchni ziemi, zmieciony namierzonymi przez Artema rakietami. Problem w tym, że ta czynność nie tyle rozwiązała problem, co go rozpoczęła, albowiem Czarni wcale nie byli tak groźni, jak mogłoby się wydawać. Pożerany przez poczucie winy Artem wyrusza z powrotem na powierzchnię, by znaleźć ostatniego żyjącego Czarnego i go zlikwidować/uratować ? zależy od punktu widzenia. Razem z bohaterem do walki ruszą bohaterowie znani z książek i z poprzedniej gry, jak chociażby Chan, Młynarz i Ulman, ważną rolę odgrywa tu także wspomniany Czarny oraz Anna (wątek romansu musi być).

oMFiU3Z.jpg

Na powierzchni

Historia jest zbudowana w podobny sposób, jak w poprzedniej części, co oznacza, że większość czasu spędzimy podążając za kimś, by przy okazji posłuchać owej osoby, przekładającej nam podstawy uniwersum Metro 2033. Zabieg ten jest dość natrętny (zaledwie 30-40% gry przechodzimy bez nieśmiertelnego kompana, sterowanego przez AI), lecz całkowicie zrozumiały ? twórcy kochają uniwersum, w którym tworzą i nie istnieje żaden inny sposób, by formalnie przedstawić graczom historię i bohaterów Metra, bo jak wiadomo ? niemal nikt nie czyta znajdowanych w FPS-ach dokumentów, czując na karku oddech przeciwnika, a główny bohater odzywa się wyłącznie podczas ekranów ładowania. Mimo nieco uporczywej wiecznej obecności, czasami zdarza nam się wędrować na własną rękę, zwiedzając przy okazji zakamarki opuszczonych tuneli bądź zrujnowanej Moskwy i właśnie te fragmenty najlepiej oddają klimat produkcji.

NwEZ1ZV.jpg

Po faszystach - czerwoni

Bez wątpienia ?Metro: Last Light? to jeden z najbardziej klimatycznych FPS?ów, z jakimi miałem do czynienia. Od początku do końca poznajemy zróżnicowane stacje i tajemne, opuszczone przez bogów i ludzi miejsca, jak faszystowskie kazamaty, dawne katakumby, zalane tereny przed Cerkwią, opuszczone centrum handlowe, martwe miasto, Linia Czerwona itd. Różnorodności mamy dość sporo, choć dominują oczywiście tereny zamknięte i mocno ograniczone, jeśli chodzi o wolność wyboru. Co jakiś czas możemy nieco zboczyć z drogi, by natknąć się na interesujący skrypt i zgarnąć nieco cennych nabojów. Największe wrażenie robi oczywiście zniszczona powierzchnia, po której również poruszamy się raczej tunelami, ograniczeni wodą bądź pękającym lodem, a szkoda, bo widoczki są wprost przewspaniałe.

pGoJfGn.jpg

Pan zżył się ze swoim bagażem

(żartuję, jest martwy - wbiłem mu nóż w brzuch)

Czy zmienił się system walki? Raczej nieszczególnie ? wciąż najlepiej polegać na cichym załatwianiu różnorakich przeszkód. Co prawda można wpaść z latarką i odblokowanym karabinem w kłębowisko wrogów, lecz wtedy rośnie szansa na to, że cofniemy się o kilka minut do wcześniejszego checkpointa, by zastanowić się dobrze nad swoim postępowaniem. Walka w stylu głośnym jest raczej mało ciekawa ? staramy się strzelać w głowę i nie wystawiać na otwarty ogień. AI zbytnio nas nie zaskakuje, częściej pchając się kolejno pod lufę niż korzystać chociażby z dynamitu, by wygnać nas zza bezpiecznej osłony. Dużo ciekawszy jest styl cichy, polegający na systematycznym pozbywaniu się źródeł światła, omijaniu strażników, likwidowaniu ?nieomijalnych? nożem zwykłym bądź rzucanym i sprytne korzystanie z elementów otoczenia. Jeżeli mamy do skradania choćby minimalną cierpliwość, to większa część gry, stawiająca nas przeciwko ludziom, raczej nie sprawi nam problemu ? dobrze złożony rewolwer z tłumikiem i lunetką potrafi zdziałać prawdziwe cuda, likwidując pół stacji w kilka minut. Rzecz się zmienia, gdy stajemy naprzeciwko mutantów, a więc pora na mały przegląd wrogów.

v2jEzst.jpg

Atrakcje turystyczne

Poza typowymi dla metra faszystami/komunistami/bandytami, których możemy likwidować dziesiątkami, co jakiś czas zdarza nam się stawić czoło nowo-powstałej lokalnej faunie i florze. Podstawowym typem wroga na powierzchni są zmutowane psy (albo chomiki, kto wie), poruszające się zazwyczaj w stadach, i tylko grupowo są w stanie zrobić nam krzywdę. Zanim jednak odetchniemy napromieniowanym powietrzem, będziemy mieli nielichą przyjemność walki z pajęczakami ? nowym rodzajem mutantów, nieobecnym w poprzedniczce. Wydaje mi się, że pajączki dostaliśmy jako rekompensatę za Bibliotekarzy ? podobnie jak w przypadku małpowatych koszmarów z bibliotek musimy mieć oko na tych wrogów niemal cały czas, ponieważ stwory te są niewrażliwe na pociski tak długo, jak nie pada na nie światło naszej latarki, co prowadzi z kolei do dosyć stresujących sytuacji, zawierających takie atrakcje, jak mozolne przedzieranie się przez gęste pajęczyny, szaleńczo obracając się w każdą możliwą stronę, by pajączki nas nie zaszły od tylca. Osobiście trzymałem się taktyki ?ściana to mój przyjaciel, a kąt ? zbawca?. Boleśnie odczułem, że latające Demony straciły trochę na grozie, ponieważ atakowały mnie niemal wyłącznie na bagnach, gdzie byłem zajęty strzelaniem do wyłażącego z wody tałatajstwa, bardzo irytującego zresztą. Kilka razy natkniemy się na bossów, lecz każda walka wygląda tak samo ? omijamy ich ataki i ładujemy w nich wiele, wiele nabojów.

2iCM5pV.jpg

'Eyooooo

Samo strzelanie czuć całkiem nieźle, broń brzmi realistycznie, lecz strzelbom brak siły! Bardziej przypominają wyrzutnie pestek od arbuzów, na szczęście morderczych. Ponownie mamy okazję nie brać pod uwagę miotacza kulek pod ciśnieniem i broni, która strzela jakimś rodzajem bełtów. Każdą broń możemy odpowiednio zmodyfikować u napotykanych co jakiś czas handlarzy, płacąc nabojami, bo jeśli nie wiecie, to w Metrze za pieniądz służą właśnie naboje, co prawda są te ?lepsze? i te ?gorsze?. Możemy też załadować magazynek walutą i nią pruć we wrogów, zyskując tym samym całkiem pokaźny bonus do obrażeń. Sama modyfikacja jakaś szczególnie rozbudowana nie jest ? do wyboru mamy kilka rodzajów celowników, dokręcane lufy/tłumiki (tłumik do strzelby!), powiększoną kolbę i większe magazynki. Trochę to wszystko kosztuje, aczkolwiek wcale nie trzeba się tym przejmować ? część wrogów również pozostawia po sobie zmodyfikowane pukawki, a w świecie gry jest sporo poukrywanych pokojów z wszelkiego rodzaju dobrami ? od nabojów, przez medykamenty, aż po drogą i użyteczną broń, co skutecznie zachęca do myszkowania po kątach.

mqwEl9Z.jpg

Piękne zastosowanie światła

Gra wygląda znakomicie ? właśnie grafiką, a nie fabułą najbardziej chełpi się A4tech. Trzeba im przyznać rację ? wszystko wygląda tu po prostu pięknie, światło jest nadzwyczaj plastyczne i zróżnicowane, a wszelkie efekty cząsteczkowe robią ogromne wrażenie. Przepych ten jest tak wyczuwalny, że mój gamingowy laptop, kupiony zaledwie rok temu, nie wyrabiał ponad ustawienia ?średnie?, co zresztą zaowocowało paskudnymi sprite?ami ognia. Również dźwięk nie pozostawia wiele do życzenia, choć chłopiec podkładający głos Czarnemu potrafił mnie mocno zdenerwować. Oprawa graficzna lśni najbardziej podczas typowych dla tej serii Wizji (snów?) ? krótkich, skryptowanych etapów, pełnych symboliki i surrealistycznego wystroju. Ze smutkiem muszę zakomunikować, że jest ich dużo mniej niż w poprzednim tytule studia, ale nadrabiają rozmachem i wykonaniem.

sQ81agj.jpg

Jak mam zakończyć tą recenzję gry, która właściwie nie jest grą? Seria ?Metro? nie jest typową serią wśród gier komputerowych ? jej korzenie zbyt mocno tkwią w literaturze, by mówić tu o ?pełnoprawnym uczuciu grania?. Gracz jest tu prowadzony za rączkę niemal przez cały czas, słucha setek poleceń bez zająknięcia, a ciężkie decyzje moralne kwituje absolutną ciszą. Owszem, mamy okazję poczytać jego dziennik, posłuchać go co jakiś czas, lecz grając czułem dziwne przekonanie, że ja tu bardziej film oglądam niźli gram. ?Metro: Last Light? jest piękne, dorosłe (uczestniczymy tu chociażby w słynnym pokazie umiejętności striptizerkim, ale także i w pełnoprawnym przedstawieniu teatralnym!) i soczyste. Szkoda, że pod koniec wszystko dzieje się zbyt szybko, i ostatnie poziomy pokonujemy właściwie w biegu. Niemniej warto zagłębić się w moskiewskie metro po raz drugi, lecz tym razem raczej już do niego nie wrócę?

4K8owgl.jpg

Ocena: 8

Plusy:

- Grafika

- Klimat

- Modele bohaterów i wrogów

- Duża różnorodność lokacji

- Sporo broni do wyboru

- Świetne udźwiękowienie

- Walka z pajęczakami

Minusy:

- Ciągle za kimś łazimy, zero wolności w tym Metrze!

- Od połowy zdaje się, że ekipa tworząca pracowała w pośpiechu

- Miejscami dziwaczny ragdoll

- Ciała wrogów wciąż wydają się być lekkie jak puch

- Dosyć głupawe AI

- Irytujący głos Czarnego (w angielskim dubbingu)

- Poziom Trudny nie jest trudny

- Powtarzalne walki z bossami

- Nieprzyjemne praktyki z DLC*

*- Swego czasu ?Metro: Last Light? znalazło się w dosyć ? o ironio ? kiepskim świetle, a wszystko za sprawą płatnego ?Ranger Mode?, dołączonego do pre-orderów, a dla reszty w cenie pięciu euro. Patrząc na dosyć niewielką trudność na poziomie ?Hard? można się skusić na ten mod, by poczuć to typowe dla Metra zaszczucie. Problem w tym, że powinien być w grze za darmo?

Poza nim stworzono jeszcze kilka DLC, w których możemy pokierować bohaterami drugoplanowymi, szeregowcami, a także obejrzeć szczegółowo elementy uniwersum Metro 203(3/4) i ?Tryb Wieży? ? każdy kosztuje około pięciu euro.

11 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Bronie:

strzelba - Już w jedynce była słaba, szczególnie w starciu z mutantami. Choć i z ciężej opancerzonymi ludźmi był problem i lepiej było im posłać kilka kulek w hełm.

pneumatyczna snajperka - A tą broń znów bardzo lubiłem. Satysfakcję sprawiało mi ciche walenie w czerepy. Choć to broń, która nie nadaje się w ogóle na mutanty.

Grafika:

O dziwno M:LL lepiej mi chodziło na lapku. w M2033 w pewnym momencie musiałem zmniejszyć nawet rozdzielczość, bo w pewnych momentach pojawiał mi się pokaz slajdów. W M:LL takich problemów nie miałem.

Link do komentarza

Jakoś nigdy się nie mogłem pogodzić z tym, że "pokojowe" zakończenie Metro 2033 było zakończeniem alternatywnym, niekanonicznym. To było jedyne zakończenie, do jakiego za każdym razem starałem się dojść. (;

Gry są faktycznie fantastyczne, co mnie o tyle zaskakuje, że książki, na których bazują, nie były jakoś wybitne (tzn. owszem, uniwersum, historia, postacie bardzo mi się podobały, ale styl pisarski niestety kojarzył mi się z poziomem gimnazjum czy coś, zwłaszcza przez jakieś 60-70% "Metro 2033").

(w angielskim dubbingu)

Zupełnie nie rozumiem, jak można grać w Metro/S.T.A.L.K.E.R.a z angielskim dubbingiem, przecież klimat na tym nieprawdopodobnie traci.

  • Upvote 1
Link do komentarza

@Blitz

Gdybym grał w oryginale, to bym nie zrozumiał ok. 70% pobocznych rozmówek mieszkańców metra, gdyż nie ma do nich napisów. A warto ich słuchać, oj warto.

Link do komentarza

@MasterThief

Doceniam inicjatywę, lecz nie mam ochoty dowiadywać się teraz, że wydane w zeszłym roku 4k złotych poszło na zatracenie, bo można było kupić coś znacznie lepszego :P

Link do komentarza

O dziwno M:LL lepiej mi chodziło na lapku.

O ile w większości przypadków "SŁABO ZOPTYMALIZOWANE" to catchphrase rzucane przez osoby z kiepskimi PC to w przypadku 2033 jest to odpowiednie określenie.

Odświeżone 2033 Redux w sierpniu ma być na silniku Last Light, więc będzie działało lepiej.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...