Zero tolerance policy
Zostaję przy szkolnych tematach, ale tym razem przeniosę się do USA. Wielu narzeka na to jak wygląda nauka w naszych polskich szkołach, że nauczyciele nie tacy, program zły, warunki marne itd. I zapewne część tych narzekań jest słuszna, ale ? co nie powinno mocno dziwić ? zawsze może być gorzej, bo niektórzy wpadają na naprawdę absurdalne pomysły jak usprawnić, zreformować edukację i same szkoły. A jak po dziwactwa, to do Ameryki.
Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy to dzwoni dzwonek na przerwę, wychodzicie z klasy na korytarz, a tam spacerują funkcjonariusze policji, którzy wlepiają uczniom mandaty za łamanie regulaminu szkolnego. Co więcej jeśli uznają, że ktoś jest niebezpieczny, nie zawahają się sięgnąć po kajdanki i przesłuchać bez obecności rodziców kilkuletniego "przestępcę". Tak właśnie mniej więcej wygląda w praktyce polityka zero tolerancji przyjęta przez niektóre szkoły u USA i Kanadzie.
Trzeba przyznać, że Amerykanie mieli podstawy do podjęcia dosyć drastycznych działań, bo w pierwotnych założenia ?zaproszenie? policji do szkół miało zapobiegać agresji i zapewniać bezpieczeństwo uczniom. Głównie chodziło o wyeliminowanie handlu narkotykami i noszenia broni na terenie szkoły. Biorąc pod uwagę specyfikę USA ? dostępność broni, działalność różnej maści gangów ? należy przyjąć, że narkotyki i broń są tam dużo bardziej realnym zagrożeniem niż u nas. Wszystko byłoby okej, gdyby polityka zero tolerancji pozostała przy swoich pierwotnych wytycznych, ale oczywiście tak się nie stało i walka z agresją w szkołach przybrała zwyrodniałą formę.
Należy jednak oddać Amerykanom, że przestępczość na terenie szkół zmalała, ale jednocześnie przybrała na sile w okolicach placówek ? same szkoły były względnie bezpieczne, ale już ulice wokół niech nie za bardzo. Do tego nauczyciele zaczęli zbytnio wykorzystywać policjantów do dyscyplinowania niesfornych uczniów i wzywali funkcjonariuszy, kiedy np. któryś z podopiecznych nie chciał usiąść w ławce. Sami policjanci często okazywali się nadgorliwi wlepiając mandaty za bieganie po korytarzach, nieodpowiedni ubiór, wagary. Fanatycznie tępili posiadanie broni w szkołach. I tak plastikowy pistolet na wodę stawał się podstawą do zawieszenia* ucznia podstawówki albo nóż ? który miał służyć do pokrojenia tortu urodzinowego. Jedna z uczennic została zatrzymana za rzekomy plan wysadzenia szkoły, kiedy przeprowadzała próby przed wykonaniem na zajęciach zadanego wcześniej eksperymentu. Równie bezwzględnie walczono z narkotykami - nawet legalnie dostępne i popularne środki przeciwbólowe stawały się podstawą do aresztowań.
Na koniec jeszcze jeden przykład ? tym razem szkoła z mojego ulubionego Teksasu. Dla bezpieczeństwa każdy nauczyciel musi przejść odpowiedni kurs, żeby wiedzieć, jak reagować w przypadku strzelaniny, oczywiście musi mieć pozwolenie na broń i umieć się nią posługiwać. Co więcej pistolet jest tam, takim samym atrybutem nauczyciela jak kreda ? trzeba go mieć przy sobie i być gotowym do działania. Wszystko dla bezpieczeństwa. Nie wiem jak wy, ale ja czułabym się średnio bezpieczna w takiej szkole.
Jak się dosyć szybko okazało polityka zero tolerancji wcale była takim dobrym rozwiązaniem. Zaczęto ją mocno kojarzyć ze zjawiskiem school-to-prison pipeline. Prawidłowa refleksja, bo trudno się dziwić, że jeśli karze się dzieci już od podstawówek za drobne pogwałcenia regulaminu szkolnego, angażując do tego system prawny w USA (część przewinień ściganych przez szkolnych funkcjonariuszy oznaczała trafienie do policyjnych kartotek), to w przyszłości prawdopodobnie ci uczniowie wylądują w więzieniach. Ponadto liczne badania wykazywały, że częściej sankcjonowana była młodzież czarnoskóra i latynoska, co, jak można założyć, powodowało jeszcze większe różnice między nimi a białą częścią Amerykanów i zamiast sprowadzać ich z grzesznej ścieżki przestępstwa, właśnie w tę stronę ich popychało.
Jak widać szkoła rzeczywiście może przypominać więzienie, ale polskim placówkom jeszcze do tego daleko.
* Należy dodać, że zawieszenie jest surową karą, dalej może być tylko wydalenie ze szkoły. W Polsce mam wrażenie, że rzadko stosuje się ten środek. Przypominam sobie tylko jeden taki przypadek ? zawieszono dwóch kolesi, którzy poszarpali się (dosłownie) dosyć mocno z dyrektorem. Trochę to inny kaliber niż przyniesienie plastikowego pistoletu do szkoły?
- 12
4 komentarze
Rekomendowane komentarze