Outrage "We, The Dead"
?Deustchland, Deustchland! Thraaaaaasher?s laaaaaand!? ? tak powinien chyba brzmieć obecny hymn Niemiec, gdyż ten gatunek dosłownie kwitnie w tym kraju wydając smaczne owoce. Tym razem dane mi było skosztować owocu z drzewa Outrage ?We, The Dead?.
Zrazu nie smakował mi on na początku. Choć pierwszy kęs porażał swoim tempem i energią, to każdy kolejny zdawał się być gorzki i mdły. Odłożyłem, więc owoc na półkę, z zamiarem skosztowania go, kiedy indziej.
I zrobiłem dobrze.
Ta płyta to istny piorun. Każdy kawałek zdaje się być dopieszczony maksymalnie i uderza umiarkowanie szybkim, lecz energicznym, tempem dzięki równo młócącej perkusji, oraz potężnych, ciężkich, gitarowych riffach. Do tego soczyście i złowrogo charczący wokal, co w efekcie tworzy świetną mieszankę szybkiego, ciężkiego thrashu z nutą black metalu. Osobiście niezwykle pasował mi fakt, iż Outrage zaciąga Sodomem (także dzięki wokalowi, który przypomina Toma Angelrippera w wersji bardziej blackmetalowej), a to po pierwsze ze względu na moje dogłębne uwielbienie dla zespołu, a po drugie niezwykle cieszy mnie fakt, iż w końcu trafiłem na niemiecki zespół, który nie wzoruje się na Destruction, tylko sięga po ciężki i brutalny Sodom.
Z całego albumu najcieplej wspominam pierwszy kawałek ?11:59 Eye for an eye?, który, jak napisałem wcześniej, poraża. Jest szybki, energiczny i wpada w ucho, jednak? nie dajcie się zwieść! Bo po tym żwawym wstępie na scenę wkracza właściwe granie zespołu ? cięższe, brudniejsze.
To naprawdę świetna płyta. Tym, którym nie podejdzie za pierwszym razem polecam odłożyć i wrócić za jakiś czas, jak ja. Ta muzyka wciąga niczym chodzenie po bagnach i jest warta każdej poświęconej minuty.
Ocena? 8/10 POLECAM!
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.