E3, zawody i podniety
Ludzie mają różne ulubione święta. Dla jednych jest to Gwiazdka, dla drugich Wielkanoc? Może jest też ktoś, kto najbardziej lubi Boże Ciało. Całkiem możliwe, więc nie kwestionuję.Moim ulubionym świętem jest E3.
O ile dla amerykanie oglądają konferencje w ciągu dnia, nieboraki z innych stref czasowych muszą zarywać nocki, żeby być na bieżąco i zobaczyć gry, które jeszcze nie wyszły. W tym roku też zarwałem, ale nie całą z uwagi na egzamin, który musiałem dzisiaj zdać.
Oto, co działo się na tegorocznych konferencjach E3! I na jakie aspekty zwróciłem największą uwagę.
Po pierwsze, moda na radosne gry. To absurdalne, jak poważne stały się gry. Wiecznie dramatyczne, zblazowane i na serio pomimo, że ich predestynacją jest sprawianie ludziom radości.
Na tle nudnego jak flaki z olejem Call of Crysis Duty, produkcje pokroju Sunset Overdrive, dodatku do Dead Rising 3 czy reinkarnacji Crackdown pokazały, że w mainstreamie jest dużo miejsca dla zdrowego i luźnego podejścia do gier.
Kolejną rzeczą, jaka przykuła moją uwagę, była nowa metoda pokazywania gier przez niesławne EA. Oglądałem ich konferencję z zaciekawieniem, bo mieli pokazaćBattlefronta, czyli sieciową strzelankę w realiach Wojen Gwiezdnych, Mirror?s Edge 2o efektownych pościgach po dachach i wreszcie nowa gra w uniwersum największej growej space opery- Mass Effecta. Niestety, to co pokazali elektronicy, to nudne wypowiedzi rozentuzjazmowanych twórców z sekundowymi przebłyskami z elementami wymienionych gier. Ale takimi wyjątkowo bez szału, bo ze szkicem koncepcyjnym, lub jakąś niedokończoną animacją.
Skoro poważnie nie mają co do pokazania, po co to pokazują i budują wokół tego atmosferę gorączkowego oczekiwania? Nie byłbym zły, gdyby dwie z trzech wymienionych gier nie były zaanonsowane już na ubiegłorocznym E3.
Zabrakło rzeczy, na które liczyłem, lub na które byłem gotowy. Przede wszystkim zawiodłem się, że Sony nie wspomniało choćby zdawkowego słówka na temat okularów wirtualnej rzeczywistości, które właśnie tworzą.
No nic. Pewnie pokażą je w przyszłym roku jako niespodziankę, której każdy się spodziewał. Tak samo każdy liczył na to, że na konferencji Microsoftu pokażą Quantum Break, czyli zaanonsowaną w ubiegłym roku grę twórców Maxa Payne?a. Do tego przez samego Maxa Payne?a, który prywatnie pracuje w tej firmie.
O, jeszcze prawie zabrakło gadgetu poprzedniego sezonu, czyli kontrolerów ruchowych. Zarówno Sony, jak i Microsoft, spuścili kotarę milczenia na temat technologii, w którą zainwestowali grube pieniądze.
W sumie to nawet dobrze, bo oglądanie skaczących panów w garniturach byłoby dość głupie. W przeciwieństwie do gier, które rzeczeni panowie zaprezentowali. Pod tym względem, wirtualne laury wysyłam w stronę Ubisoftu. Wreszcie doszli do eureki, że tryb wieloosobowy w Asasynach był skopany i z niego zrezygnowali na rzecz czteroosobowej współpracy. Jeśli chodzi o Assassin?s Creed, właśnie tego mi było trzeba, żeby rozbudzić uczucie do serii.
Największe wrażenie zrobił na mnie FAR CRY 4. Gra wygląda na tyle ślicznie i unikalnie, że na jej widok poczułem silną potrzebę, żeby w to sobie pograć. No i ten antagonista! Mistrzostwo, jakkolwiek nie byłoby odtwórcze względem poprzedniej części serii.
Znamienne, że na konferencji Microfotu najbardziej podobały mi się gry, które wychodzą nie tylko na Xboxa One, ale i na PS4 i na komputery. Oczywiście Wiedźmin 3 zrobił na mnie wielkie wrażenie- dokładnie takie jak Far Cry 3. To było świetne uczucie, słyszeć, jak oklaskują grę z Polski i są nią wyraźnie zachwyceni. Mają ku temu powody.
Na koniec wisienka. Założyłem sobie, że zamówię PS4, jeśli w tym roku zapowiedzą GTA V na tę konsolę. No i zapowiedzieli, a mnie skończyły się wymówki i najwyższa pora kupić sobie konsolę. Z marketingowego punktu widzenia, zostałem całkowicie zindoktrynowany.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze