Skocz do zawartości
  • wpisy
    45
  • komentarzy
    259
  • wyświetleń
    44216

-Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? - mówiła dalej. -To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść - odparł Kot


Demonir

1118 wyświetleń

header.jpg?t=1384555614

Już dość dawno American McGee's Alice doczekała się kontynuacji. Co ciekawsze, za wydaniem jej stał tak jak w przypadku podstawki, kochany powszechnie koncern Electronic Arts. Wydaje się to o tyle dziwne, że omawiana seria nie posiada potencjału pozwalającego wydawać kolejne tytuły co dwa lata, zyskując na tym masę pieniędzy, a potencjalnie doprowadzić do ostatecznego spieprzenia cyklu. I może właśnie dlatego, że Alice: Madness Returns nie jest grą w stylu z jakim kojarzone jest dzisiaj EA, jest tak dobrą produkcją.

Jedenaście lat po wydarzeniach z jedynki Alicja mieszka w Londynie i choć czas goi rany, to te w umyśle protagonistki wciąż pozostają otwarte. Motorem napędowym historii będzie zmaganie się z przeszłością w tym najważniejszym faktem z życia Alicji, czyli z pożarem domu podczas którego zginęli jej rodzice i młodsza siostra. Wycieczka do Wonderlandu, Kariny Dziwów będzie miała głównie za cel odpowiedzenia na pytanie kto lub co stało za tą tragedią i czy nie była to sama główna bohaterka, próbująca wyprzeć z siebie niechciane wspomnienie.

Kraina Dziwów jest obok samej Alicji najważniejszą składową i fabuły i wizji gry. Gdybym był gościem ubierającym się w kolorowe swetry i nieogarniającym matmy, następny akapit zajęłoby mi opisywanie oczywistej i nie oczywistej symboliki, na którą natyka się co chwilę, co poparłoby tylko tezę uznania Alice: Madness Returns za dzieło sztuki. Ale o ile sprawa głębi jest dyskusyjna i o tak zwanym artyzmie, także w tej grze, można by mówić bardzo długo, to pomijając tę kwestię, nie sposób zauważyć jak dobre mechanizmy rozgrywki się pod tym kryją.

the_return_of_alice_10.jpg

Gdyż A:MR jest przede wszystkim platformówką 3D i pod tym względem i w zasadzie pod każdym innym, nie wprowadza rewolucji, ani nawet specjalnie nie stara się o ewolucję. Mamy standardowe skoki, podwójne skoki, szybowanie, czasówki, omijanie śmiercionośnych pułapek i to wszystko co już poznali gracze, wprowadzając mało nowinek. Jednak nawet dla kogoś kto nie przepada za tym gatunkiem z rożnych powodów, na przykład: posiada ten ktoś koordynację ruchową pijanego miodożera, to dzięki systemowi zapisu wszystko wydaje się, nawet jeśli nie całkowicie czilałtowe, to na pewno mniej frustrujące. Albowiem po każdym nieudanym ruchu jesteśmy cofani do miejsca początku krótkiej sekwencji, dzięki czemu nie ma obowiązku powtarzać półgodzinnej drogi przez mękę zakończonej upadkiem tuż przed miejscem do którego dążymy.

Ten rdzeń rozgrywki jest przerywany ciekawymi wstawkami sporadycznie wymagającymi myślenia, jak mini gierki w postaci układanki, w której trzeba ułożyć obraz, czy zagadek gdzie na szachownicy, poruszając dwoma figurami jednocześnie, mamy za zadanie dostać się nimi na wyznaczone pola i jednocześnie nie polec od ataków czerwonych figur. W innych lokacjach produkcja pozwala nam pohasać w 2D lub poturlać głową lalki. Natomiast w ciągu każdego poziomu, możemy wbiegać w odnogi liniowych map, by otrzymać sekrety, strzelić pieprzem w świńskie ryje lub wejść do miejsc gdzie po tym jak sprostamy wyzwaniu możemy przedłużyć pasek życia.

the_return_of_alice_6.jpg

Jednak drugim najważniejszym elementem grania jest walka. Do naszej dyspozycji oddane zostają ostrze (vorpal blade); mocniej, acz wolniej walący drewniany konik (hobby horse). Na dystans posłużymy się młynkiem do pieprzu (pepper grinder) strzelającym niczym karabin, oraz czajnikiem (teapot cannon) na grubszą zwierzynę. Do tego dochodzi królik spełniający zadanie zdalnie odpalanych ładunków i wabika; a także parasolka dzięki której można odbijać pociski wyrzucane w naszą stronę. Większość z tego towaru można ulepszyć od czwartego poziomu za pomocą zbieranych po drodze zębów, zwiększając ich skuteczność i sprawiając, że wyglądają jeszcze bardziej kuul.

To wszystko jest użyteczne, bo w grze powalczymy dość sporo. Pod nóż rzucane nam będą kolejne typy wrogów, ci mniej wygórowani w których trzeba po prostu uderzyć odpowiednią ilość razy i tacy, do których pokonania potrzebny nam będzie jakiś mało skomplikowany sposób. Dzięki temu, że prawie do końca dodawane będą kolejne rodzaje przeciwników, a niektórzy są dedykowani do danej lokacji, to walka pozostaje miła przez cały czas. No, może "miła" to złe słowo, bo podczas walki Alicją po pokoju może przelecieć niejedna... powiedzmy "cholera", a w sytuacji podbramkowej z pomocą przyjdzie nam tryb histerii możliwy do odpalenia gdy druga strona lustra będzie za blisko.

the_return_of_alice_17.jpg

Na tę chwilę trudno jest mi wskazać jakiekolwiek poważne wady tej produkcji. Oprawa wizualna na pewno nie zasłuży sobie na nagrodę "Najlepsze wykorzystanie Unreal Engine'u", ale jest pozbawiona specyficznego problemu tego silnika- ciągłego doczytywania się tekstur na naszych oczach, coś takiego przydarzyło mi się ze dwa razy podczas mojej wędrówki po Wonderlandzie. Jakość fajerwerków graficznych nie powala, ale dzięki stylowi wszystko wydaje się na miejscu i nic nie razi w oczy. Lokacje są różnorodne, od Londynu, przez cyberpunkowe, podwodne, karciane, orientalne aranżacje Krainy Czarów. Monotonni nie odczułem nawet przez chwilę, może dlatego, ze nie mam już tyle czasu na granie i przechodziłem A:MR dość długo i przy krótkich posiedzeniach. W zasadzie udało mi się odnaleźć jeden bug, gdzie podczas nieudanego skoku, zamiast cofania do najbliższego miejsca, gra nie zaliczała upadku tylko zabijała naszą postać i cofała do trwalszego zapisu.

Może gdybym był obiektywny potrafiłbym coś znaleźć, ale nie chcę być. Urzeka mnie w tym dziele wszystko, to jak została zbudowana, to, że mimo aspiracji nie nadymię się i nie wrzeszczy "Jestem dziełem sztuki, najważniejsza jest fabuła i surrealistyczne kształty, więc pieprzyć gameplay!?. I przy tych wszystkich pochwałach pamiętam, że nie kupiłem swojej kopii, a uzyskałem ją ramach wymiany za Final Fantasy XIII i była to najlepsza transakcja jaką zawarłem od bardzo dawana. Jestem w stanie zrozumieć fakt, że Alice: Madness Returns może się komuś nie spodobać, przy odrobinie abstrakcyjnego myślenia, mogę to nawet uszanować, ale nic nie odwiedzie mnie od mojego zdania. To po prostu cholernie dobra gra.

Obrazki zapożyczone z videogamer.com

Grano na: PS3

12 komentarzy


Rekomendowane komentarze

O tak, Alice była bardzo dobra. Niestety nigdy jej nie skończyłem, z powodu buga. A właściwie kilku bugów. W czasie walki, zupełnie niespodziewanie, gra wyłączała mi pada. Nietrudno się domyślić, że rozgrywka robiła się przez to strasznie irytująca. W końcu, chyba w połowie gry, dałem sobie spokój.

PS To nie wina pada. Bezproblemowo działa po dziś dzień.

Link do komentarza

Mi tylko raz się coś zacięło w padzie, ale nie wiedziałem czy to wina kontrolera. Tylko na chwilę przyblokowało i strzelało mimo zwolnienia przycisku, ale zaraz znów wszystko było w porządku.

Link do komentarza

Ja co prawda grałem na klawie, ale również natknąłem się na kilka bugów - jeden skutecznie zablokował mi rozgrywkę. W pewnym momencie nasza Alicja robi się większa i musi rozdeptać kilka obiektów lecz na skutek złośliwego błędu, po podejściu do kopca, na który należało naskoczyć, nie wyświetlał się odpowiedni przycisk by rozpocząć akcję. Musiałem nieźle grzebać w plikach gry, by wreszcie to rozwiązać i do dziś nie wiem, czy EA zechciała to naprawić czy też sprawę skopanej konwersji olała :/

Link do komentarza

Ja utknęłam na piątym rozdziale, bo dopadła mnie jednak monotonia i wizualnie uważam ten rozdział za przesadzony. Poza tym z twoją opinią ogólnie się zgadzam, choć należy zauważyć, że te obowiązkowe łamigłówki są śmiesznie łatwe (puzzle to parodia, szachowe wyzwanie było tylko odrobinę trudniejsze), ale już dotarcie do każdego wspomnienia/butelki takie proste nie jest.

Link do komentarza

A ja utknąłem już na początku, któryś potwór tak mi obciążał procka, że gra klatkowała :P Ale teraz do gry wrócę, bo minigun z młynka do pieprzu to jest wynalazek obok którego nie można przejść obojętnie.

Link do komentarza

Na konsolach chyba nie ma błędów potężniejszych - mnie nic nie spotkało.

Wkurzały mnie tylko niewidzialne ściany (gdy ktoś nie ma manii zaglądania wszędzie - nawet nie zauważy) i szukanie kostek do puzzli.

alice_raz.jpg

Brakuje mi takich gier. Teraz wszystko w 2D łobuzy robią ;__;

BTW Co z Alice: Otherlands?

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Youtube Video -> Oryginalne wideo
Link do komentarza

JA nie napotkałem większych błędów, gry jednak nie ukończyłem bo musiałem robić awaryjnego formata... Ale fakt, gra rewelacyjna, choćby ze względu na historię.

Link do komentarza

Osobiście powiem, że praktycznie cały czas grało mi się świetnie, bugów jako takich nie uświadczyłem i dzięki za to niebiosom! Dla mnie nie ma nic gorszego niż małe bugi uniemożliwiające dalszą rozgrywkę, a im mniejsza pierdoła mnie dopadnie, tym bardziej się irytuję i frustruję. Serio- te naprawdę duże (jak nawet wyłączanie się gry po wykonaniu określonej akcji) mnie tak nie irytują, co te małe, które zacinają i dezorientują gracza.

Ale podobnie, jak Stillborn- doszedłem do ostatniego bossa i zdałem sobie sprawę, że to, co mnie jeszcze 2 godziny temu tak jarało... zwyczajnie się wypaliło. Najpierw mówiłem, że dam grze i sobie czas, po tygodniu wrócę, skończę- nie wróciłem, do dziś nie skończyłem. Po prostu czułem, że nie ma sensu odpalać gry tylko na tego ostatniego bossa, w dodatku zmuszając się do tego cały czas i podświadomie wiedząc, jakie będzie zakończenie znając klimaty Alicji. Obejrzałem boss fight na YT i przypuszczenia stały się prawdą, decyzji nie żałuję.

Link do komentarza

Ja do BG&E wróciłem tylko po to, żeby bossa pokonać :P

A w Alicji gryzą mnie bugi, których za pierwszym podejściem nie miałem - A to nie mogę użyć noża (wczytanie checkpointa), a to nie mogę używać niczego poza młynkiem (wczytanie checkpointa). Jeszcze TDII mi się sypie.

Link do komentarza

Właśnie przechodzę pierwszą część Alice.

Co ciekawe - twórcy mają pomysł na 3 część gry, ale EA uznało, że gra się nie sprzeda. Podobno "dwójka" też na siebie nie zarobiła. Cóż, wielka szkoda.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...