Podążając za... Hayao Miyazakim - Jeden z wielu, lecz wybitny (Zamek Cagliostro)
Zamek Cagliostro/Rupan sansei: Kariosutoro no shiro
Występują (głosy): Taro Ishida, Eiko Masuyama, Kiyoshi Kobayashi, Makio Inoue, Goro Naya
Witam w kompletnie nowym sezonie serii "Podążając za...". Rekonwalescencja po bolesnym zderzeniu czołowym z Kinem Wyzwolonym na całe szczęście nie potrwała w moim przypadku zbyt długo, straciłem jednak nieco ochoty na podążanie za kimkolwiek, więc zdecydowałem się na niewielkie urozmaicenie serii - dlatego też na tapecie mamy Miyazakiego, czyli z pewnością jednego z najbardziej znanych twórców japońskich, kojarzącego się również tym, którzy na co dzień nie mają zbyt wiele do czynienia z kulturą wschodu.
Zanim jednak przystąpimy do właściwej części odcinka musicie wiedzieć, iż nie należę do ludzi dobrze zaznajomionych z gatunkiem Manga/Anime. Czytałem o tych rzeczach książki w ramach poznawania twórczości rysowniczej, lecz: nie oglądałem Dragon Balla, Pokemony to fajne były kapsle, Yu-Gi-Oh z kolei to fajne karty były, Król Szamanów nie miał startu do Samuraja Jacka, nie czytałem nigdy mangi, z anime oglądałem najgłośniejsze w Europie (czyli Akirę, Metropolis, GitS, kilka Miyzakich, lecz niewiele), a anime serialu nigdy żadnego nie zacząłem. Pomimo tego wszystkiego wielkie oczy i równie wielkie cycki darzę sentymentem i szacunkiem, choć wciąż - nic wielkiego. Stąd też ostrzeżenie (dla miłośników anime przede wszystkim): nie jestem znawcą, nie mam wyrobionego gustu, jak coś mi się podoba to podoba, nie łapię nawiązań itd. Trochę to nieprofesjonalne, lecz cóż - lecimy!
"Zamek Cagliostro" to pierwsze pełnometrażowe dzieło, przy którym Miyazaki siedział na stanowisku reżyserskim, ale scenariusz był jeszcze tworzony we współpracy z innym twórcą. Film ten nigdy nie miał być czymś wybitnym - bazował na popularnym serialu pt. "Rupan sansei", opowiadającym o przygodach Lupina, wnuka tego znanego Arsene Lupina - francuskiego złodzieja z literatury XIX-wiecznej. Lupin Trzeci (zwany w tytule Rupanem, bo Japończycy nie mieli praw do postaci Lupina) to kawał cwaniaka i bawidamka, podniecają go kradzieże i niebezpieczne wyprawy, lecz przy tym nigdy nie czyni nic złego swoimi postępkami, biorąc na cel pieniądz mafijny/skorumpowany itd. Ot taki Robin Hood w ciuszkach bardzo młodego Jamesa Bonda. Film Miyazakiego to według moich informacji pierwsza pełnometrażowa animacja o przygodach Lupina, powstało oczywiście całkiem sporo kontynuacji, lecz do nich już nasz reżyser ręki nie przykładał.
Rzecz zaczyna się tak, jak to zalecał Hitchcock - trzęsieniem ziemi. Lupin wraz ze swym brodatym kumplem Jigenem wyskakują z kasyna, obładowani workami z kasą. Szybko wpadają do swego żółciutkiego automobilu i zwiewają przed pogonią, sprytnie zresztą unieruchomioną przez bohaterów, którym jednak szczęście długo nie dopisuje, bowiem pieniądze okazują się być sfałszowane ("Goat Money"). Nie zważając na nic Lupin wraz z przyjacielem jadą do odległego państewka, gdzieś w Europie, lecz po drodze wpadają na tajemniczy pościg - ciężko opancerzona limuzyna goni ubraną w suknię ślubną dziewczynę, prowadzącą garbusa. Po długiej i bardzo efektownej (i równie nierealistycznej) sekwencji dziewczyna zostaje porwana, a Lupin z zaciekawieniem obserwuje tajemniczy pierścień, zostawiony mu przez zagadkową uciekinierkę. Szybko się okazuję, że w pobliskim zamku Cagliostro ma się odbyć ślub. Zamkiem zaś włada wyrachowany i zły do szpiku kości Hrabia, we wszystko wmieszane są jakieś mroczne kulty, zwady pomiędzy dwoma rodami, podrabianie pieniędzy i tajemniczy skarb. No i sama dziewczyna, którą to Lupin postanawia uratować z więzienia.
Oczywiście do akcji nie podchodzi samotnie - poza wspomnianym rewolwerowcem Jigenem pomaga mu także znajomy samuraj (zapewne Ronin, czyt. samuraj bez pana), dawna kochanka ze sporym biustem i złotą grzywą na głowie oraz kompletnie nieprzypadkowo ścigający go inspektor Zenigata, całe zdarzenie szybko zresztą urasta do afery międzynarodowej i tylko nasz zabawny złodziejaszek jest w stanie to wszystko rozsupłać. Podejrzewam, że wszystkie te postacie są znane z wspomnianego serialu, lecz osobiście nie widziałem ani odcinka. Doceniam za to fakt, iż każda postać ma własny charakter i żadna nie bije nas w oczy przesadnym stereotypem, choć taka rola nieco ciamajdowatego, lecz zawziętego inspektora Zenigaty trochę za bardzo wydaje się być kalką wszelkich francuskich inspektorów z Jacquesem Clouseau na czele.
Przyznać muszę, że nie podchodziłem do tej produkcji z jakimiś wielkimi nadziejami - pierwsze dzieło Miyazakiego raczej nie zapowiadało się na coś doskonałego, dlatego też nie poczułem się zawiedziony, albowiem przygody Lupina III są co najwyżej porządne. Nie ma tym filmie niczego, co zapamiętałbym na dłużej, poza kilkoma bardzo efektownymi sekwencjami walki (reżyser dobrze się zna na utrzymywaniu tempa) i ciekawymi odniesieniami do kultury europejskiej. Fabuła jest przewidywalna, ale bardzo dynamiczna, dzięki czemu rzadko mamy czas na nudę, ciągle czekając na to, by poznać kolejny dziwaczny wymysł młodego złodzieja, a pomysły mu przychodzą często karkołomne (jak np. przypadkowy skok na kilkanaście metrów pomiędzy dachami). Zero tu powagi i realności, ale przecież nigdy o to w anime nie chodziło, czyż nie?
Narzekać nie mogłem na oprawę graficzną, która choć nie dorównuje chociażby następnemu dziełu reżysera (Nusicaa z Doliny Wiatru) to charakteryzuje się całkiem znośnym uszczegółowieniem, dobrą animacją (małpowaci wojownicy dziwią), poprawnym odwzorowaniem demolki, prędkości, wody i innych detali. Jeśli zaś chodzi o postacie, to jedynym problemem były trochę bezpłciowe kobiety (tj. każda podobna) i chwilowe uproszczenia detali. W przypadku "Zamku Cagliostro" nie mamy też do czynienia z fantastycznymi światami, więc i pola do popisu wielkiego nie było, aczkolwiek tereny europejskie (ogrody, jeziora, zamek) oddano porządnie i klimatycznie, ogółem - przyjemnie.
Przyjemnie. Tak też bym określił cały ten film. Nie ma w nim niczego, co w jakikolwiek sposób zdołałoby poruszyć widza, ale całość to porządne niedzielne kino, przy którym można sobie usiąść i być zadowolonym z poświęcenia mu uwagi. Jest efektownie, jest dynamicznie, jest porządnie. Jeśli macie wolne popołudnie - polecam, można także oglądać z dziećmi.
Zwiastun
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze