Krótka gra o zabijaniu ? recenzja Hotline Miami
Hotline Miami
Strzał. Rzut. Drzwi. Cios. Dobicie. Poderżnięcie gardła. Pies. Kij. Strzał. Chmara ołowiu trafia mnie w plecy ? zapomniałem o szybie. Klikam ?R? i gram dalej, a elektroniczny bit nie zwalnia ani na sekundę, z każdym kolejnym uderzeniem przeradzając się w eksplozję brutalności i żądzy krwi. Jeszcze nigdy nikt tak dobrze nie oddał ?Ultraviolance? w grze komputerowej.
Hotline Miami dobijało się do moich drzwi całkiem długo, co chwilę pokazując się znów i znów ? śmiesznie niskie wyprzedaże, teksty o przemocy w grach, zestawienia, recki, wrażenia, filmiki, dygresje i kontrowersje. O tak, umiejętności robienia szumu obu twórcom tej produkcji nie sposób odmówić. Mowa tu o szwedzkim programiście, kryjącym się pod ksywką ?Cactus? oraz muzyku Dennisie Wedin. Obaj panowie wcześniej zrobili dziwacznego indyka pt. ?Keyboard Drumset F*cking Werewolf?, którego w sumie raczej warto nazwać interaktywnym teledyskiem niźli faktyczną grą. W każdym razie ziarno ciekawości zostało zasiane, choć szczerze przyznać muszę ? ten typ muzyki raczej do mnie nie przemawia. Minęło całkiem sporo czasu. Obudziłem się w ciemności.
Pierwsze rozmowne istoty siedziały naprzeciwko mnie ? wiedziały o mnie bardzo sporo, a ja o nich prawie nic. Wiem, że wcześniej jakiś bezdomny uczył mnie zabijać, tylko to potrafię robić. Kogut, Sowa, Koń ? znają rozwiązanie mojej historii, ja zaś muszę ją sobie przypomnieć? A zaczyna się od telefonu, zawsze zaczyna się od telefonu. Ktoś nagrał się na automatyczną sekretarkę, podał adres i tyle. Jadę na wskazane miejsce, mniej niż pół minuty później rozwalam człowiekowi głowę kijem bejsbolowym, a na swoją kolej czekają następni, choć jeszcze sami o tym nie wiedzą. ?Hotline Miami? to gra o zabijaniu. Z wyglądu przypomina pierwsze dwie części GTA ? naszą postać widzimy z góry, całość jest rozpikselowana i pokolorowana na niezwykle jaskrawe kolory, co ma przypominać efekt po zażyciu sporej dawki LSD. Nie tylko kolorystyka wskazuje na wysokie loty głównego bohatera ? ekran często drga w rytm tętniącej muzyki (o niej za chwilę), czasami zmienia kolory, pojawiają się uszkodzenia ekranu itd.
Choć nie jestem wielkim fanem pixelartu, to dziękowałem za taką, a nie inną oprawę w tej grze z bardzo prostej przyczyny ? przemoc wprost wylewa się z ekranu potokiem, a dzięki zabawnej kolorystyce i niewyraźnym kształtom postaci nie wygląda to zbyt paskudnie, a paskudnie się dzieje. Nasz bohater może chwycić każdą broń leżącą na ziemi, zadać nią cios/strzelić lub cisnąć przed siebie, by ogłuszyć wroga. Do wyboru mamy kilka rodzajów broni palnej (głównie strzelby i karabiny) oraz sporo broni białej (kij golfowy, katana, nóż itd.) a także broń niekonwencjonalną ? np. garnek z wrzącą wodą. Całą gra polega tylko i wyłącznie na systemie walki i chwała jej za to, bowiem system to niemalże doskonały ? nasza postać porusza się bardzo szybko, otwarte we właściwym momencie drzwi mogą ogłuszyć przeciwnika, możliwe jest branie żywych tarcz i zarówno antybohater jak i wrogowie giną od jednego strzału (chyba że wróg to wielki, napakowany murzyn ? oni zżerają kilka kul). Bardzo przydatną mechaniką jest też możliwość lokowania celownika na okeślonym wrogu, dzięki czemu nie musimy w niego mierzyć ? nasza postać automatycznie strzeli/rzuci w jego kierunku). Za każde zabójstwo otrzymujemy określoną ilość punktów, które możemy mnożyć w kombosy, by uzyskać możliwie najwyższy wynik, a co z tym idzie odblokować nowe bronie i? maski.
Maski to kolejny ciekawy element gry ? nasz protagonista nie idzie do walki z gołą głową. Przed rozpoczęciem właściwej misji (około 20 poziomów) zazwyczaj mamy możliwość wyboru odpowiedniej, zwierzęcej maski. Każda z nich ma inny wpływ na grę, przypominają przez to trochę granie na kodach. I tak maska Lassie sprawia, że nie atakują nas morderczo szybkie psy, koń na głowie udostępnia śmiertelne drzwi, tygrys bonus do walki wręcz, inny zwierz możliwość przeżycia jednej kuli itd. itp. Kolejne maski odblokowujemy za pomocą zdobytych punktów w kolejnych misjach, a jest ich do odblokowania całkiem spora ilość. Podczas rozgrywki zdołałem uzyskać m. in. maskę konika polnego, co dawało mi na starcie wiertło, rozrywające twarze powalonych wrogów albo maskę kobry, niezwykle przydatną, bowiem dzięki niej każdy ciśnięty przedmiot był zabójczy dla trafionego.
Wracając do walki ? jest szybko, dynamicznie i nadzwyczaj taktycznie. Wielokrotnie będziecie zmuszeni do strategicznego podejścia do eliminacji poszczególnych wrogów, ponieważ każde nasze działanie będzie miało konsekwencje ? wystrzelony pocisk robi hałas, który ściągnie nam na głowę połowę planszy, a brak rozeznania w trasach patrolowych może się dla nas bardzo źle skończyć, gdy rozszalała bestia skoczy nam na plecy, kończąc dumne kombo. ?Hotline Miami? ma jednak w sobie to coś, co sprawia, iż nie irytuje nas śmierć (chyba że była wybitnie głupia ? pominięcie jednego powalonego wroga często jest dosyć łatwe z uwagi na nadmiar ciał na podłodze, a skutkuje to kolesiem z shotgunem za naszymi plecami), ba adrenalina nawet na chwilę nie spada, także w przypadku śmierci! Dzieje się tak dlatego, że aby rozpocząć misję od nowa wystarczy kliknąć ?R? i już jesteśmy z powrotem na początku, a lecąca w tle muzyka nie zatrzymała się nawet na sekundę. Kilka razy stajemy też oko w oko z bossami, a ostatni, najtrudniejszy, jest prawdziwą kwintesencją dynamicznego myślenia i wymaga od nas rozpoczęcia akcji w milisekundy.
Właśnie ? muzyka. Raczej nie jestem miłośnikiem elektronicznych rytmów i soczystych bitów, ponad takie kawałki przekładam porządny metal (Brutal Legend), ale w przypadku psychotycznej rzezi niewinnych, będąc na dodatek pod silnym wpływem narkotyków? wtedy i tylko wtedy takie kawałki faktycznie działają. W grze znajdziemy utwory od wielu wykonawców ? Sun Araw, Jasper Byrne, Scattle, Perturbator i wreszcie M.O.O.N., którego kawałek pt. ?Hydrogen? z miejsca trafił na moją playlistę i całkiem często dochodzi do głosu. Muzyka sprawia bardzo ważne zadanie ? podtrzymuje nasze emocje na tyle, byśmy nie zdążyli znudzić się ciągłym ginięciem i próbowaniem. Większość kawałków jest doprawdy doskonała w tym, co robi, jedynie podkład muzyczny w menu głównym jakoś szczególnie mi nie podpadł, ale trafiałem tam zaledwie na kilka minut, więc niewielka strata.
Jakkolwiek przyjemne ?Hotline Miami? by nie było ? i tak natrafiłem na całkiem sporo zgrzytów i problemów. Po pierwsze ? gra notorycznie mi się crashowała, co objawiało się całkowitym zniknięciem wszystkich literek, cyferek i cutscenek. Owszem, mogłem wciąż mordować z przyjemnością, tylko że po ukończeniu misji nie widziałem swojego wyniku, ani nie mogłem poznać dalszej fabuły. Rozwiązanie było tylko jedne ? restart gry, czyli utracenie większego postępu. Poza tym gra kilka razy sama wyskoczyła mi do pulpitu, a raz grafika zamieniła się w rozmazaną plamę. Problemem jest także AI wroga ? zazwyczaj działa nieźle, ale czasami zdarza jej się nie słyszeć strzelaniny za ścianą, potrafią się sami znokautować drzwiami i najwidoczniej mają oczy z tyłu głowy. Jest tu też jeden poziom, który wnerwia jak nigdy i nie powinien się tam wcale znaleźć ? mowa oczywiście o epizodzie w szpitalu, polegającym głównie na unikaniu wykrycia przez patrolujących korytarze lekarzy. Zero zabijania, zero akcji ? jedynie liczenie na refleks i trafienie w dziurę patrolową. Paskudztwo.
Jako kolejną wadę można wskazać długość gry ? całość da się ukończyć w zaledwie 4 godziny (w tym dla mnie była to przy tym jakaś godzina problemów) licząc pojawiający się po napisach końcowych krótki zestaw misji z innym bohaterem ? cała różnica polega na tym, że nasz nowy morderca nie może podnosić broni, przez co jesteśmy ograniczeni do jego rzucanych noży (sztuk trzy) i poręcznemu tasakowi. Całkiem ciekawa odmiana, ale ogranicza możliwości wykonywania misji, a właśnie na tym polega siła HM. Widzicie, ja ukończyłem grę w cztery godziny, ale to nie znaczy, że ją ukończyłem w całości ? do odblokowania pozostało mi jeszcze całkiem sporo masek i broni, do tego wiele etapów da się przejść na kilka różnych sposobów, od morderczego karateki po psychopatę, który zabija wszystkich? drzwiami. Zabawy znajdziemy tu ogromną ilość, lecz czy to na pewno jest ?zabawa?? Czy pozbawione jakichkolwiek ludzkich emocji mordowanie ma wartość? Owszem, albowiem w grze jest coś niepokojącego, ukrytego, niepewnego? pewnych rzeczy musimy domyślić się sami, a wnioski, do których możemy dojść, mogą całkowicie zmienić nasze postrzeganie tej produkcji. W grę zagrać warto, choćby po to, by poczuć, czy rzeź płynie także w waszych żyłach. Polecam.
Ocena: 9-
Plusy:
+Efektowna, krwawa rozgrywka
+Ścieżka dźwiękowa tętni w krwi
+Oryginalna oprawa graficzna
+Dynamika akcji
+Wymagane myślenie
+Brutalność
+Ciekawa, pełna tajemnic historia
+System masek, lokowania celownika, walki
+Mnogość oręża i możliwych rozwiązań misji
+HYDROGEN
Minusy:
-Lubi się popsuć
-Krótka, jeżeli nie lubimy wracać do ukończonych misji
-Bossowie potrafią ostro zirytować
Zwiastun
Kącik Muzyczny
http://www.youtube.com/watch?v=O0ILqWcd214
4 komentarze
Rekomendowane komentarze