Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470621

Podążając za... Davidem Lynchem - Chyba już mi się to śniło... (Mulholland Dr.)


bielik42

999 wyświetleń

Podążając za... Davidem Lynchem - Chyba już mi się to śniło... (Mulholland Dr.)

mulholland-drive-street-sign1.jpg

Mulholland Drive/Mulholland Dr.

Występują: Naomi Watts, Laura Harring, Justin Theroux, Ann Miller, Dan Hedaya, Robert Forster

Ze wszystkich znanych mi filmów Davida Lyncha ? ?Mulholland Drive? należał do najgłośniejszych. Pisząc o jego wcześniejszych dziełach natrafiałem na niego w komentarzach internetowych, pytaniach, recenzjach, niemal wszędzie. ?To musi być doskonały film, skoro tak wielu szuka jego rozwiązania we wcześniejszych filmach? ? pomyślałem, z zachwytem tworząc sobie w głowie obraz magnum opus Lyncha. Jak się jednak okazało?

mulholland-drive-2.jpeg

? lecz o tym pod koniec ? wpierw przyjrzyjmy się fabule filmu, a ta jak zwykle u Lyncha jest kręta niczym krowie bebechy. Rzecz zaczyna się na tytułowej ulicy Mulholland ? czarna limuzyna zjeżdża z drogi, co wprowadza w konsternację siedzącą wewnątrz piękną kobietę, której imię, jak się dowiadujemy później, brzmi Rita. Sytuacja zaczęła wyglądać na niebezpieczną, ale napięcie przerywa pędzący prosto na nich samochód, pełen pijanej młodzieży. Wypadek przeżywa tylko Rita ? zakrwawiona i obolała schodzi do miasta, gdzie ukrywa się w opuszczonym apartamencie. Po pewnym czasie do apartamentu przybywa nowa lokatorka. Z początku boi się nieznanej kobiety, lecz z czasem pomiędzy nimi rodzi się przyjaźń, a być może i coś więcej?

Mulholland-Drive-directed-001.jpg

Lynch nie byłby jednak sobą, gdyby oparł swoją historię na zaledwie dwóch postaciach, dlatego też poza dwoma cycatkami oglądamy też krótkie epizody z życia młodego i gniewnego reżysera, pragnącego stworzyć film, lecz napotyka wiele przeszkód, historię młodego płatnego zabójcy i dziwną, krótką opowieść o śnie pewnego człowieka? Nie jest to przecież nowość ? wszakże w ?Blue Velvet? poznawaliśmy kilka osób, ?Twin Peaks? wprost pęczniało od historii pobocznych, a ?Zagubiona Autostrada? przecież dzieliła się na pół! Czasami działało to świetnie, innym razem nieco to psuło odbiór filmu jako całości, lecz w przypadku ?Mulholland Drive? to właśnie te epizody należą do najlepszych elementów. Reżyser znów mnoży przed widzami zagadki, obdarzając Ritę amnezją i wsadzając jej do torebki masę pieniędzy i tajemnicze pudełko o zagadkowym kolorze. Postać reżysera jest zaś nękana przez milczącą, potężną mafię, na której czele stoi znany nam z ?TP? karzeł, a za pubem mieszka bardzo dziwny osobnik ? film trwa 2.5 godziny i wyjaśnia około jedną dziesiątą zawartych w nim tajemnic. Norma.

mulholland_drive_movie-207802.jpg

Ale czy na pewno? W przypadku poprzednich produkcji stopniowe odkrywanie nierozwiązywalnych tajemnic przyprawiało mnie o dreszcze podniecenia, gęste konary interpretacji i domysłów wiły mi się w głowie, tworząc nieprzebyty gąszcz wyobrażeń, ale ?MD? tego nie powtarza. Dlaczego? Ponieważ ten film jest jedną, wielką kopią poprzedniczek. Moglibyśmy postrzegać ten twór jako sennego potwora Frankensteina, zszytego z pomysłów przeszłości. Wypadek? ?Dzikość Serca?. Miłość? ?Dzikość Serca/Zagubiona Autostrada?. Pieniądze? ?Blue Velvet?. Brak przeszłości? ?Człowiek słoń?. Zagubienie w obecnym życiu? ?Eraserhead? i tak dalej, i tak dalej. Oczywiście Lynch starał się dodać coś nowego, lecz często są to pomysły niemal na siłę doczepione do wykorzystanych wcześniej chwytów, co raczej nie poprawia ich odbioru. Prawdziwą nowością można by było uznać epizody z reżyserem, ale są one przeważnie błahe i dotyczą głównie właśnie światka reżyserów, a przecież od tego mamy dużo lepsze filmy (?Osiem i pół? chociażby). Paradoksalnie film osiąga swe wyżyny niemal wyłącznie w momentach, gdy wywołuje w nas jasno określone emocje, co jest przecież całkowitym zaprzeczeniem stylu, którym dotychczas charakteryzowały się filmy Lyncha.

Mulholland_Drive_Mr_Roque.jpg

Przykłady? Pierwszym byłaby historia wspomnianego młodocianego mordercy ? po wykonaniu mokrej roboty schyla się, by przyjrzeć się dokumentom na biurku, co jednak skutkuje przypadkowym pociągnięciem spustu. Niechciany strzał przebija ścianę, po chwili słychać krzyk kobiety. Zabójca wbiega do sąsiedniego pokoju, a tam nieludzko gruba baba drze się w niebogłosy, że coś ją ugryzło. Morderca z kłopotem zaciąga spanikowaną grubaskę do poprzedniego pokoju, gdzie ją dusi. W tym momencie na scenie pojawia się sprzątacz. Pada kolejny strzał, bo przecież nie można sobie pozwolić na świadków. Zostawiony przez sprzątacza odkurzacz ryczy w niebogłosy ? zirytowany morderca strzela więc do niego, co skutkuje fontanną iskier, dymem i ogniem. Cały budynek pogrąża się w wyciu syreny przeciwpożarowej, a zrezygnowany morderca opuszcza pokój przez okno, na co my patrzymy krztusząc się ze śmiechu. To prawie czarna komedia.

Mulholland.preview.jpg

Innym przykładem jest scena, która sprawiła, iż wielu postrzega ów film w kategorii horroru ? trafiamy do pubu, gdzie poznajemy dwóch nieznanych nam wcześniej panów. Jeden z nich zaczyna opowiadać historię o koszmarze, który przyśnił mu się poprzedniej nocy. Po chwili zaś ten koszmar? powoli odgrywa się ponownie, tyle że na naszych oczach! Punkt kulminacyjny tej sceny potrafi przyprawić o zawał serca, niemal dorównując potwornemu pseudo-płodowi i blademu Mystery-Manowi. Z biegiem czasu przekonałem się, że właściwie tylko te sceny z filmu zapamiętałem, ewentualnie miejscami przebija mi się jeszcze tajemnica trupa na łóżku, ale to trwa moment, i zrozumienie istoty tej zagadki nie zabiera zbyt wiele czasu.

The-Club-Silencio-scene-f-007.jpg

Nie jestem pewien, czy mój zawód nie bierze się też z powodu aktorstwa ? brak tu jakiejś wyrazistej roli. Obie główne bohaterki ? brunetka Rita i blondynka Betty ? są mdłe, pozbawione wyrazu. Niby jedna ma prezentować seksowność, a druga uległość, ale kończy się to na tym, że Rita ?wzbudza emocje? z kim tylko sobie życzy, a Betty się przygląda. Na domiar złego ta sytuacja jest widoczna niemal na końcu filmu, a przez całą resztę więzi pomiędzy nimi są mocno niezrozumiałe, ale za to są utwardzane porządnym, homoseksualnym stosunkiem pomiędzy obiema paniami ? to akurat plus, bo Rita (Laura Harring) ma bardzo piękny biust (albo miała, bo przecie to już 13 lat temu?). Mało przekonywujący jest też reżyser ? niby impulsywny, niby niezależny i buntowniczy, ale tak naprawdę działa jak idiota i niemal cały czas ponosi porażki. Jego największym dokonaniem jest zmasakrowanie samochodu mafii (zdarzenie oparte na faktycznym zdarzeniu, tylko że w świecie realnym ów wybryk wykonał sam Jack Nicholson), co w sumie? nie powoduje żadnych konsekwencji? Cały jego problem polega na tym, iż nie pasuje mu dziewczyna, wymuszona przez producenta, ma też całkiem fajny epizod z żoną, ale pod koniec filmu robi z siebie jednego ze ?złych? z ?Zagubionej Autostrady?.

mulholland_drive_movie-207802.jpg

Nie tylko aktorstwo - również muzyka pozbawiona jest wyrazu. Niezawodny dotychczas Badalamentii nie zaskoczył nas niczym szczególnym, brak też pomysłu na hipnotyzującą scenografię ? najbardziej klimatyczna scena zabiera wystrój z ?Blue Velvet?. Mówiąc szczerze nie tego się po Lynchu spodziewałem. Nie podejrzewałem, że tak wspaniały wizjoner, który niegdyś dał nam surrealistyczne przygody Henry?ego Spencera, jest zdolny do prostego recyklingu starych pomysłów i sprzedaży ich w nowych piórkach. Szkoda, bo pomysł był całkiem niezły, pętla czasowa została stworzona poprawnie, a bohaterowie i otoczenie (Hollywood!) mieli potencjał na kompletnie nową, oryginalną opowieść. Niestety ? nie tym razem. Prawdopodobnie podobne wnioski wyciągnął Lynch ? do tej pory pojawił się zaledwie jeden pełnometrażowy film jego autorstwa. Reżyser wrócił do tworzenia krótkich filmików i muzyki.

Zwiastun

http://www.youtube.com/watch?v=W2_a5_BlM5k

Straszna Scena Obiadowa

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mówta co chceta, ale Mulholland Dr. to naprawdę kawał dobrego kina (mój pierwszy film Lyncha, toteż nie doznałem tego przesytu, co autor wpisu). Nie przywykłem do tego typu psychodeli, więc kontakt z MD był jak cios w łeb. Nawiasem mówiąc, film równie dobrze możnaby mianować horrorem, bo niektóre rzeczy tam naprawdę mogą się przyśnić.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...