Toxic Holocaust "Chemistry of Consciousness"
Pomimo swojej beznadziejności rok 2013 był rokiem dobrym pod względem muzycznym. Na rynku pojawiło się sporo naprawdę ciekawych albumów, które musiałem brać pod uwagę przy końcoworocznym podsumowaniu. Grzechem jednak było to, że w moje ręce najnowszy album Toxic Holocaustu ?Chemistry of Conscioussness? wpadł dopiero na koniec roku, po zamknięciu zestawienia.
Najnowszy krążek Joela Grinda i spółki nie wywołał jakiejś wielkiej sensacji, jak to się stało z ostatnim krążkiem Sodoma ?Epitome of Torture?, a to błąd albowiem jest to kawałek niezwykle soczystej i agresywnej muzyki.
Choć riffy są proste dość to atakują słuchacza z zajadłością wściekłych pięści węża oraz niezwykle soczystym brzmieniem, podkreślonym odpowiednio gitarą basową, co sprawia, że każdy utwór wchodzi gładko jak poranna kawa. Całość podkreśla wyrazista perkusja, która nadaje dodatkowej pikanterii.
Tekstowo? rewolucji nie ma. Sporo o byciu niewolnikiem systemu i obowiązujących nakazów, a śpiewane charczącym ?Growlem? Grinda nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, nadaje utworom specyficznego, brudnego i złego klimatu.
Spotkałem się z fukaniem purystów iż ten album zaciąga punkiem. Tak, to prawda, Grind wśród inspiracji wymienia choćby The Exploited, ale nieco punkowe brzmienie nadaje albumowi nieco brudu i chaosu, a warto wspomnieć, że thrash metal wywodzi się właśnie z punka, więc sięganie tam pod względem muzycznym nie powinno dziwić.
Ogólnie oceniam album na 9/10. Agresywne, brudne i złe brzmienie, pełne brutalnej energii i przesyconej charczącym głosem Grinda tworzą niesamowitą i wybuchową, jak nitrogliceryna, mieszankę. POLECAM!
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.