Wątek współczesny w Assassin's Creed i niewykorzystany potencjał
Wszyscy dobrze wiedzą o wątku współczesnym w Assassin's Creed i wiedzą też, że mógłby byc lepszy. To on spaja w całość wszystkie wydarzenia, które mają miejsce podczas odczytywania wspomnień. Mimo wszystko czy twórcy gry nie mogli by się bardziej postarać?
Od zapowiedzi pierwszej części było wiadomo, że gra będzie miała elementy science-fiction, a jeśli ktoś jakimś cudem o tym nie wiedział to na początku pierwszej gry mógł byc nieco zaskoczony. Z perspektywy czasu trudno określić, czy lepiej by było gdyby twórcy zrobili twista w środku lub na końcu gry, zamiast ujawniać to na początku ale mniejsza z tym. Mi bardziej chodzi o jakość.
Pierwsza część nie była zbyt udana, choć zdaje sobie sprawę, iż twórcy chcieli dobrze. Trudno zaszuflodkować ją do jakiegoś konkretnego gatunku, bo nie była (i pozostałe części też nie są) skradanką, slasherem czy RPG-iem. Jednak pomysł na to by ukrywać i "skradać się" w tłumie i ogólnie często na widoku wydawał się ciekawy. Gdy czytałem zapowiedzi na myśl przychodziło, że to "Tożsamość Bourne'a" w średniowieczu. Ogólnie gra miała bardzo dobry klimat, lecz jak wiadomo powtarzalność misji skutecznie odpychała.
No a wątek teraźniejszości? Twórcy sami chyba nie wiedzieli co z tym zrobić. Jako Desmond Miles porwani przez Templariuszy (Abstergo), byliśmy zmuszeni do wejścia w Animusa, czyli maszynę dzieki, której z ludzkiego DNA można odczytać przezycia przodków. Co jakiś czas wychodziliśmy z niej by połazić po pomieszeniu (prędkość - 1 metr na sekundę), wdać się w gadkę z Lucy lub Warrenem lub pobuszować po komputerach. Oczywiście w mailach nie dowiadywaliśmy się niczego konkretnego, zresztą było to opcjonalne. W każdej współczesnej scence liczyłem na jakiś przełom, zwrot akcji. Liczyłem na to, że twórcy dadzą mi mozliwość ucieczki lub przybędą do mnie Asasyni. Oczywiście nic takiego nie dostałem.
Druga część, czyli morze usprawnień i zadań pobocznych w porównaniu do poprzedniczki, i nowy bohater Ezio Auditore da Firenze, czyli kompletne przeciwieństwo Altaira, którego tak mi dziś brakuje. Desmond na początku gry ucieka z Abstergo i dołącza do Asasynów, mamy nawet szansę powalczyć a potem gramy przez większość gry jako Ezio, by pod koniec załatwić znowu paru ochroniarzy z Abstergo. Całość wątku trwa mniej niż 20 minut. Walka Desmondem identyczna jak walka Ezio.
Mimo wszystko dzięki Animusowi 2.0 Desmond miał nauczyć się zdolności Ezio, więc byłem dobrej myśli - może w Brotherhoodzie wykonam air assassination Desmondem?
Niestety - na początku gry trochę skaczemy w stylu Uncharted, by potem biegać po pustym miasteczku. Oczywiście opcjonalnie. Na co liczyłem? Na to, że będziemy musieli uciekać przed scigającymi nas Templariuszami z miejsca na miejsce lub chociaz tego, że ci pojawią sie w Monteriggioni. Albo na to, że biegając po Rzymie jako Ezio nagle zostanę wyrwany z Animusa "budząc się" w otoczeniu agentów Abstergo. Jakiś zwrot akcji czy coś takiego, ale ponownie nic.
Revelations było robione na szybko i przez inne studio. Rozwiazywaliśmy zagadki co złe nie było, lecz nie zmienia faktu, że ponownie sie zawiodłem. Desmonda takiego jakiego chciałem dostałem dopiero w Assassin's Creed III (czyli piątej grze). Choć nie były to misje idealne, to jednak dobrze się przy nich bawiłem. Może z zamiłowania do trylogii Bourne'a (tetralogii?), ale lubię takie rzeczy. Szczególnia lokacja w Brazylii rozgrywająca się na stadionie - to właśnie tak powinny być robione (oczywiście z niewielkimi zmianami) gry o Bondzie.
Nawet tutaj Ubisoft poszedł jednak na łatwiznę - styl walki jest skopiowany od Connora, a agenci strzelając z pistoletu, przymierzają się przez parę sekund do strzału, identycznie jak żołnierze z XVIII w. co jest oczywiście głupotą. Dawne pistolety przeładowywało się prawie minutę i mieścił sie w nich tylko jeden pocisk, więc wiadomo - jak strzelać to już celnie, bo drugiej szansy nie będzie. Agenci Abstergo w 2012 r. mieli raczej lepsze pistolety.
Współczesność w Black Flag? Słabiutko. Owszem można sie było dowiedzieć ze zhakowanych komputerów ciekawych rzeczy ale nic ponadto. Żadnych zwrotów akcji, żadnych odpowiedzi. Cała gra jest zresztą taka i wydaje się byc początkiem nowej trylogii. Klimaty pirackie zepchnęły konflikt Asasynów i Templariuszy na dalszy plan.
A przecież mogłoby być lepiej. Mało która gra, film czy książka tak dobrze łączy współczesność z historią. Wyobraźcie sobie: Desmond, który szuka czegoś co ukrył Ezio we Florencji (załóżmy że twórcy odtworzyliby choć jedną dzielnicę by wyglądała na współczesną) ukrywający się w tłumie i ścigany przez Abstergo. Potem wraca do Animusa by odnaleść kolejną rzecz.
Niestety Ubisoft olewa teraźniejszość, a jakość wykonania tego wątku pozostawia wiele do życzenia. Być może z tego powodu większości graczy się on nie podoba. Sam gram w Assassin's Creed głównie ze względu na zamiłowanie do historii, a przecież gier "historycznych" jest strasznie mało (czy wszystkie RPG-i muszą być fantasy?). Cóż liczę na Watch_Dogs i na to, że bedzie podobny do wczesnej wersji Splinter Cell: Conviction, które ostatecznie zostało zmodyfikowane. Ubisoft wydaje się korzystać z wątku współczesnego tylko po to, aby seria mogła się rozgrywać w każdej epoce historycznej.
4 Comments
Recommended Comments