Skocz do zawartości

Darkstar181Blog

  • wpisy
    20
  • komentarzy
    162
  • wyświetleń
    20790

Zostań Beta Testerem !


Darkstar181

1124 wyświetleń

tester-gier.png

Marzyliście kiedyś o zostaniu beta-testerem gier? Chcielibyście zdobyć wartościowe doświadczenie w tej branży? Nic trudniejszego!

Czy wiecie, że już blisko od roku coraz więcej wydawców oferuje wam za niewielkie pieniądze (sorry, niestety na początku kariery musicie nieco dołożyć do interesu na warsztaty pracy) możliwość przetestowania dzieł ich studiów developerskich? Zostanie beta testerem jeszcze nigdy nie było tak proste! Wystarczy że wykupicie dostęp do gry objętej programem Steam ?Early Access?, bądź zakupicie w pre-orderze jedną z wybranych produkcji (przykładowo Battlefielda od EA, albo popularnego Rome II od SEGI) i już możecie rozpocząć nowy rozdział w swym życiu !

Zaraz, zaraz... preorder gry ? Że niby dostajemy na premierę grę do testowania, która jest już w finalnym stadium produkcji? Owszem panie i panowie... W dzisiejszych czasach gry robi się nieco inaczej niż kilka lat temu. I jeżeli ktoś jeszcze o tym nie wie, to pora by się o tym nowym zjawisku dowiedział, bo wygląda na to, że to znak dzisiejszych czasów w tworzeniu elektronicznej rozrywki.

Teraz już bez zbędnego sarkazmu. Developerów wraz z wydawcami (głównie tych drugich, ale ci pierwsi bez winy też nie są) chyba nieźle prąd popieścił. To, co obecnie dzieje się na rynku przyprawia mnie (i sądząc po opiniach graczy w Internecie nie tylko mnie) o ból głowy na który próżno szukać w aptekach leku. O co się rozchodzi? Cóż, wygląda na to, że przyszły czasy, w których chęć zysku zaczyna diametralnie odbijać się negatywnie, na jakości gier. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których nowo wydanej grze można śmiało przypiąć etykietę ?wersja beta? gdyż ilość błędów oraz wyjątkowo słaba optymalizacją powodują przeświadczenie, iż gra jest zwyczajnie nieskończona i nie powinna w ogóle dostać zielonego światła w tłoczniach. Tu już nie chodzi o parę błędów które można naprawić dwoma patchami o nieznacznych rozmiarach, lecz o całe gigabajty danych które później gracze są zmuszeni ściągać by móc cieszyć się grą!

Natychmiast zadałem sobie pytanie: jak do jasnej diody do tego doszło!?

Odpowiedź na to pytanie nie jest specjalnie trudna, choć nieco złożona. Wydawcy narzucają swym studiom ścisłe terminy po upływie których gra ma być na ukończeniu w celu jak najszybszej premiery a w konsekwencji uzyskania upragnionych dochodów. W przypadku takich molochów jak np. EA, nie ma mowy o obsuwach, więc albo gra będzie reprezentowała odpowiedni poziom albo... nie, po czym i tak zostanie wydana w umówionym czasie. Błędy, problemy z graniem? Panie, co się pan martwisz, wyklepie się i będzie cacy. Pan poczeka z miesiąc na odpowiedni patch, ściągnie go pan sobie i będzie chodzić... a jeśli nie to poczeka pan na kolejny.

Doszło do sytuacji, w której konsumentom serwuje się już nie tyle wybrakowane, co nieukończone produkty finalne. Winę ponoszą tutaj jednak przede wszystkim gracze którzy po raz kolejny udowodnili że są zwykłymi owcami, które już się nie tyle strzyże, co zarzyna całymi stadami. Wydawcę można winić za pazerność, developerów za nierzetelność, gdyż w niektórych przypadkach za skopanie gry ponoszą taką samą odpowiedzialność, głównie ze względu na kolejne tworzone przez nich uboczne bugi, zaimplementowane w późniejszych patchach. Dochodzi tu jeszcze kwestia nowego i znanego programu Early Access w systemie Steam, ale po kolei.

Sytuacje takie zdarzały się oczywiście w przeszłości, ale nie na taką skalę. Bardzo wymownym incydentem był fragment obwieszczenia członków Id software w 2007 roku na temat zapisów do beta-testów Enemy Territory: quake wars. Znamienną kwestią w ogłoszeniu była fragment wedle którego ?ID software poszukuje ludzi którzy by pomogli w procesie tworzenia gry, a nie takich którzy potraktują wersję beta jako okazję do darmowego wypróbowania produkcji?

Fragment ten pozornie nie ma wielkiego znaczenia, można by nawet stwierdzić iż był na miejscu gdyż wersja gry beta to nie demo mające na celu zapoznanie się z grą przed zakupem. Bardzo wielu graczy jednak było oburzonych, twierdząc, iż to nie ich zadaniem jest zrobienie gry, tylko developerów, a za porządne odbycie testów należałoby się w końcu jakieś wynagrodzenie...

Nie bez powodu przytoczyłem tę wypowiedź. Obecny rozwój sytuacji w tym zakresie powoduje dużo wątpliwości, co do solidnego sprawdzenia gry i wyłapania jej ewidentnych braków i błędów. Coraz częściej ma się wrażenie, iż developerzy zrezygnowali z profesjonalnych beta-testerów wykonujących pracę za wynagrodzeniem, przerzucając się na otwarte testy miesiąc przed premierą, które tak naprawdę niewiele pomagają, właśnie z tego względu, iż w takim okresie już wiele rzeczy nie da się w grze naprawić, a sama beta służy tak naprawdę za jej promowanie. Było to bardzo widoczne przy końcówce ubiegłego roku. W październiku 2013r odbyły się beta testy gry Battlefield 4 która miała niespełna miesiąc do premiery, a wersja programu w tamtym okresie była, delikatnie mówiąc, niestabilna. U wielu użytkowników gra zawieszała się podczas dołączania do zabawy na jednym z serwerów (szczególnie w wersji PC), pojawiały się niemiłosierne lagi, brakujące tekstury, skopane hitboxy. Już nie wspominam o fakcie, iż gra niewiele się różniła od poprzedniej części, a ja sam skończyłem ?testowanie? po godzinie. To, co szokowało, to opinie wielu graczy (mógłbym w obecnym momencie śmiało napisać ?naiwnych?) którzy albo nie dostrzegli (bądź nie chcieli dostrzec) licznych błędów i niedoróbek, lub też byli święcie przekonani że developerzy wszystko naprawią przed premierą ( w niecały miesiąc!).

Gra oczywiście ujrzało światło dzienne, i natychmiast okazało się, że finalna wersja niewiele odbiegała od bety, jak zresztą można było się domyśleć.

Co ciekawe, tym razem najwięcej szumu nie spowodowali niezadowoleni klienci co... inwestorzy EA. Zirytowani stanem rzeczy, w którym popularny produkt firmy nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań złożyli pozew cywilny, w którym oskarżyli kadrę kierowniczą za niedotrzymanie obietnic składanych zarówno im, jak i klientom. Inwestorzy twierdzą, że nie byli informowani o stanie, w jakim znajdowała się gra, która bez przerwy była przez EA zachwalana w wywiadach i prezentacjach.

Przez moment poczułem nawet lekki smutek że ktoś musiał pofatygować się za graczy i ostro zareagować na katastrofalną politykę EA. Pozostaje wciąż pytanie: jakim cudem wypuszczono na świat tak niedorobioną grę? Co z raportami zatrudnionych testerów, byli ślepi czy też nikt ich nie chciał słuchać? Wygląda na to, że zasada ?jak najszybciej sprzedać, a potem mieć gdzieś produkcję? ma się całkiem dobrze.

Bardzo podobna sytuacja była z innym wielce oczekiwanym tytułem, przy którym sam się dałem nabić w butelkę. Rome II Total War miała być godną następczynią swej pierwszej odsłony, wspaniałą strategią, z zapierającą dech w piersiach oprawą wizualną. Tutaj jednak otwartych beta testów nie było. Zamkniętych zresztą chyba też, gdyż gra została ochrzczona przez fanów najgorszą wśród serii. Gra faktycznie ładnie wygląda, ale zawodzi w prawie każdym innym aspekcie, roi się od błędów i posiada zaawansowaną sztuczną głupotę zaimplementowaną u przeciwników sterowanych przez komputer. Mamy tu do czynienia z modelowym przykładem olania terminów, gdyż wydawca, SEGA, postanowiła wydać grę jakieś 3 miesiące wcześniej. Widać gołymi okiem, że gra była jeszcze w fazie produkcji, obecnie wydawany jest 10 (!) spory patch. Nie wiem jak można było być tak bezczelnym, bo podejrzewam, że zarówno developerzy jak i wydawca doskonale wiedzieli że premierowa wersja będzie skopanym bublem, no ale wiadomo, w razie czego przecież można wydawać nieskończoną ilość poprawek które czasem coś naprawią, bądź dla odmiany dorzucą więcej problemów. Gra obecnie jest grywalna chyba tylko dzięki sporej aktywności modderów którzy odwalają brudną robotę za devów. Szkoda, że im akurat nikt za to nie płaci...

Mało? To może kwestia Alien: Colonial Marines ? Gra, która miała premierę w połowie stycznia 2013 i okazała się chyba największym niewypałem tamtego roku. Przede wszystkim miała znacznie gorszą grafikę od wersji, zaprezentowanej na pokazach, co zresztą Randy Pitchford przyznał na tweeterze (wypowiedź stała się dowodem w późniejszym pozwie zbiorowym za sprzedawanie produktu niezgodnego z reklamą i zapowiedziami). Do tego koszmarna sztuczna inteligencja przeciwników, i mnóstwo błędów w kodzie , oraz zarzuty że Gearbox nie pracował nawet nad grą (ponad połowę pracy mieli odwalić podwykonawcy).

Najgorsze jest to, iż nawet studia które mają już wyrobioną renomę nie uniknęły wpadek przy tytułach po których oczekiwano odpowiednio wysokiego poziomu. Blizzard po niemal 10 latach produkcji Diablo III i wieloletnim doświadczeniu w tworzeniu i utrzymywaniu trybu online (WoW) przez pierwsze dni premiery miał ogromne problemy z serwerami Battleneta, do których nie mogli zalogować sie gracze, co w konsekwencji uniemożliwiło granie. Fakt iż gra wielu osobom nie odpowiadała z powodu kolorystyki i (nie)sławnego domu aukcyjnego stanowi odmienną kwestię.

Uwielbiany przeze mnie Rockstar miał podobne perypetie z trybem wieloosobowym w GTA V. Gracze również mieli problemy z logowaniem, występowały błędy uniemożliwiające korzystanie z poszczególnych opcji, pojazdy znikały z garaży, jak również i pieniądze uzbierane w trakcie zabawy.

Niepokojące są także ostatnie doniesienia w związku z ?nowatorskim? programem Wczesnego Dostępu Steam. Jak wiadomo program ten udostępnia listę gier we wczesnej fazie produkcji, do których można wykupić już tzw. wczesny dostęp. Rzecz w tym, że są to właśnie wersje alfa, które do czasu wydania mogą się diametralnie zmienić. Na lepsze bądź gorsze. Pomysł może być uważany za dobry, jeśli patrzeć na niego przez pryzmat niezależności developerów od wielkich korporacji oraz współtworzeniu produkcji przez graczy, którzy wspierają ją nie tylko przez wcześniejszą zapłatę ceny, ale poprzez jej testowanie i opisanie swych wrażeń oraz pożądanych kierunków rozwoju gry. Niestety wiążą się z tym dość istotne moim zdaniem zagrożenie. Cały ten proces wygląda na przysłowiowe kupowanie kota w worku. Nie wiemy tak naprawdę, jaki efekt końcowy uzyskają twórcy, oraz czy faktycznie było warto wyłożyć pieniądze na grę. No i fakt, iż za ?przywilej? rzekomego testowania i współtworzenia gry trzeba płacić niekoniecznie wszystkim musi się podobać. Oficjalny opis powyższej inicjatywy na STEAM głosi: ?tak powinno wyglądać dzisiejsze tworzenie gier?.

Cóż, nabywcy wcześniejszego dostępu do Stardrive bądź szumnego DayZ mogą dziś sobie pluć w brodę. W przypadku tej pierwszej pojawiły się liczne głosy krytyki, gdyż po parunastu patchach do gry tak naprawdę niewiele się w niej zmieniło poza drobnymi usprawnieniami funkcjonalności interfejsu. Nagle gra wyszła z fazy alpha i stała się wersją końcową. Autor po prostu stwierdził, że jest skończona i tyle. Pieniądze są, aktualizacje drobne były, to co się będzie wysilał? Liczni modderzy próbowali nieco usprawnić grę we własnym zakresie, ale nawet oni szybko zarzucili swoje projekty w związku z brakiem wsparcia ze strony developera. W końcu pan ?Zero? (nie śmiejcie się, to jego autentyczny nick) ogłosił iż pracuje nad nową wersją gry opartą na innym silniku, nazywając projekt STARDRIVE UNITY, za który oczywiście trzeba będzie PONOWNIE zapłacić. Nabywcy poprzedniej części uzyskają jedynie drobny rabat.

W przypadku DayZ też nie jest różowo. Gra nadal boryka się ze sporą ilością bugów, ale to nie przeszkodziło głównemu Developerowi w stwierdzeniu iż porzuca pracę nad grą i zabiera się za inne projekty. Dean Hall stwierdził iż do końca roku będzie nadzorował prace, ale zdanie iż DayZ nie jest idealną grą sieciową jaką miała być, a jej brakujące aspekty mają zostać wzięte przez niego dopiero przy nowym projekcie najzwyczajniej w świecie oznacza iż tak naprawdę nowe rozwiązania i poprawki zacznie wprowadzać przy następnych produkcjach, a DayZ stanowiła dla niego jedynie poligon na którym ćwiczył.

Jak więc widać, mamy solidne podstawy do obaw, o obecny stan branży gier. Smutne jest też, iż do dziennikarstwo również się do tego przyczyniło. Swego czasu moje ulubione pismo, CD-ACTION zaczęło wtórować kolegom z innych dużych zachodnich magazynów i pozostając ślepe, rozdaje strasznie wysokie oceny grom, które na to nie zasługiwują. Najzwyczajniej w świecie bagatelizuje się stan, w którym są one niedorobione, pełne błędów technicznych. Rome II Total War która została totalnie smile_prosty.gif zjechana od góry do dołu przez graczy na forach, w CDA dostała bardzo wysoką ocenę 8+/10. O błędach wspomniano, ale stwierdzono, iż zostaną naprawione w przyszłości. Identyczna sytuacja z Battlefieldem 4. Nie inaczej było z Gothiciem III, która jeszcze kilka lat po premierze czekała na fanowskiego patcha, który ostatecznie zażegnał gros problemów z nim związanych. Company of Heroes 2 może i miała mniej do poprawiania, ale jej optymalizacja pozostawia wiele do życzenia. Mając niemalże tę samą grafikę, co jej poprzedniczka sprzed ponad 7 lat wymaga znacznie potężniejszej machiny do grania, co wskazuje na słabą optymalizację. No i tak naprawdę niewiele wprowadziła nowych elementów, jeśli się weźmie pod uwagę, że armia radziecka została wdrożona do pierwszej części gry we wspaniałym modzie Eastern Front. Generalnie mam wrażenie, że panowie redaktorzy albo sami niewiele grają w tytuły, albo zaczęli traktować swoją pracę po macoszemu. W końcu niby czemu mieliby narzekać, przecież gierki i tak lądują w redakcji za friko, i w przeciwieństwie do sprzętu nie trzeba ich zwracać, nie?

Z branżą jest w mojej ocenie tragicznie. Mamy, co prawda rozkwit gier niezależnych, ale na nich długo się nie pojedzie. Sam coraz częściej sięgam po gry starsze, z lat 90, kiedy to jeszcze produkcje AAA były często pionierami w poszczególnych gatunkach, i były dopracowane(czytaj: skończone), bo bubli nie można było wydawać, gdyż Internet nie był aż tak rozpowszechniony i niewiele osób mogło sobie pozwolić na ściąganie całych gigabajtów poprawek do premierowej wersji. Albo robiłeś grę z rękami i nogami, albo szedłeś z torbami.

Dzisiaj panowie developerzy mają naprawdę masę udogodnień i niesamowite wsparcie ze strony graczy, o którym kiedyś mogli tylko pomarzyć. Za pomocą kickstartera, programu crowdfundingowego od kwietnia 2009 roku gracze mogą wyłożyć swoje pieniądze celem wsparcia budżetu developerów którzy mają narzędzia i zdolności aby stworzyć ich wymarzoną grę. Jest też możliwość pomocy poprzez wspomniany wcześniej dostęp do alfy poprzez Steam. Oprócz tego masa otwartych beta testów, które chyba pozostały testami już tylko z nazwy. Mimo to nadal wychodzi od groma niedokończonych bądź niedopracowanych gier, i to nawet od firm, po których spodziewa się zazwyczaj najwyższej jakości końcowego produktu.

Na facebooku na pytanie zadane przez pewien serwis zajmujący się elektroniczną rozrywką odnośnie, jakich gier w 2014 roku gracze wyczekują pewien użytkownik niedawno miał odpowiedzieć: ?jakichkolwiek, które na dzień premiery będą ukończone i nie będą wersją beta.? Wam i sobie życzę by faktycznie w tym roku było ich jak najwięcej.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Well said. Przypuszczam, że coraz mniej osób chce pracować jako beta tester / QA - z artykułów, które czytałem na temat ich pracy wynika, że jest to ciężka, bardzo niewdzięczna fucha, o chorych godzinach pracy, śmiesznej płacy (BO PRZECIEŻ MOŻECIE GRAĆ W GRĘ, NERDY) i ogólnie traktowaniu jak śmieci przez managerów i współpracowaników.

Link do komentarza

Jeszcze pół biedy, jak studio jest małe, gra oznaczona Early Access, a cena niższa od zwykłej. Ale jak firma ma na koncie dwucyfrową liczbę wydanych tytułów i łatają grę miesiąc po premierze (a dwa miesiące po skasowaniu ceny, no bo przecież preorder) to się robi niewesoło.

Jeśli chodzi o problemy z trybem multiplayer, to często wydawca/producent tak naprawdę niewiele może zorbić. W przypadku D3, GTA5 czy GT5 po prostu zainteresowanie grami przekroczyło oczekiwania osób odpowiedzialnych za utrzymanie serwerów. Co prawda GTAO ruszyło długo po premierze gry (więc można było przewidzieć skalę), ale np. na Diablo 3 były zapisy, bo brakowało kopii w sklepach.

wygląda na to, że przyszły czasy, w których chęć zysku zaczyna diametralnie odbijać się negatywnie, na jakości gier

Te czasy przyszły dobre 30 lat temu, tylko przybiera to coraz nowsze formy.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...