Skocz do zawartości

dKcBlog

  • wpisy
    26
  • komentarzy
    158
  • wyświetleń
    16650

Metroidvania na propsie #1: Guacamelee!


dKc

616 wyświetleń

Nie tak dawno temu na portalach branżowych przeczytałem sformułowanie ?Metroidvania?. W moment przypomniały mi się ?Castlevanie? w które grałem, a na samą myśl, że istnieje wiele innych gier naśladujących ten rodzaj rozgrywki, uśmiechnąłem się niczym Polański na widok trailera ?Polowania? (2012). Fajnie, że istnieje określenie na gry, które z kumplem nazywaliśmy ?takie, w których się odkrywa planszę?. Bardzo fajnie. Znamienne dla tego podgatunku zręcznościówek jest też to, że czasem nie można wejść w jakieś bez posiadania potrzebnej do tego umiejętności i trzeba potem wracać (np. nie możemy przejść na mapie w prawo, bo mamy wysoko położoną platformę, więc eksplorujemy teren po lewej stronie i po nabyciu umiejętności podwójnego skoku można wskoczyć we wspomniane miejsce). Grając w tego typu grę czuję się jakbym przeżywał mini-przygodę. Bywa wtórna, bo czasem trzeba odwiedzać te same miejsca po kilka razy. Bywa treningiem orientacji w terenie, bo na mapie mamy zaznaczone gdzie byliśmy i wiemy, gdzie w razie czego wrócić. Jak wspomniałem, jest wiele gier stworzonych w tej mechanice, a ja zajmę się opisem paru z nich. Niektórzy lubują się w sandboxach, a ja nie - u mnie pozytywne uczucie przywołuje myśl o Metroidvaniach. Metroidvania na propsie!

Z racji, że ostatnio pojawiło się nowe Humble Bundle i wszyscy wokół podniecali się Guacamelee! Postanowiłem zamoczyć łapska w tej Indie-produkcji i z gracją jakiej nie powstydziłby się Jack Black w ?Nacho Libre? naciągnąć maskę na ryj wcielając się w rolę luchadora Juana. No i opisać pokrótce swoje wrażenia.

Powinienem zacząć od opisania fabuły. W grze jesteśmy luchadorem, który potrafi dać w ryja. I tyle. Więcej w sumie nie potrzebujemy wiedzieć. Fabuła nie przykuła mojej uwagi, dowcipy były mało śmieszne, z bohaterem jakoś się nie zżyłem. Dziewczyna głównego bohatera została porwana i my idziemy się zmierzyć z tym, który ją zabrał. Chyba. W grze mamy do czynienia z fabułą, ale po pierwszych kilku mało interesujących kwestiach, gra wymusiła na mnie wręcz odruchowe przewijanie dialogów. Jeśli chodzi o jakieś zgłębienie fabuły to wam o tym nie opowiem, w sumie to dobrze ? nie będziecie mieli spoilerów. Zresztą, po ukończeniu gry, doszedłem do wniosku, że to nawet lepiej, że nie zwracałem uwagi na to co się dzieje. Polecam nie wgłębiać się w fabułę, bo na końcu możecie się wkurzyć.

Muzyka jest prawdopodobnie dobra ? ja sam nie gustuję w meksykańskich rytmach, ale skoczność i jakieś tam trąbki w tle dobrze współgrają z klimatem Meksyku oraz okładaniem po żuchwach nieprzyjaciół napotkanych na drodze, wbrew pozorom zróżnicowanych. Możemy się w końcu zemścić na pancerniku, a nawet na dwóch jego rodzajach! Tia, marzenie życia?

Oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie ? kreskówkowopodobna grafika daje radę. Przerywniki filmowe zrobione są w tej samej technice co gra (postacie i otoczenie wyglądają jakby były wycięte z papieru kolorowego), lecz ich zawartość lata mi koło? nosa. Jakieś tam szczątki fabuły są, ale za bardzo nie przejmowałem się, bo i po co marnować czas. Oprawa audiowizualna stoi na zadowalającym mnie poziomie i w miarę przyjemnie pokonywało się kolejne plansze. Jedna plansza jest ładna spod spodu (na Tule Tree). Kiedy się wejdzie jest już irytująca (mowa o poziomie trudności o którym szerzej będzie niżej). Z fabułą gorzej ? zapomniałem już, po sesjach grania w ?GTA V? czy ?The Last Of Us?, że w graniu nie liczy się fabuła, a zwykłe granie dla grania. No właśnie ? grania. Dochodzimy do ważnego pytania ? jak się gra w ?Guacamelee!? ?

Zacznijmy może od sterowania. Już na wstępie gra nas ostrzega, żeby używać kontrolera. Ja byłem hardkorem , bo granie na klawiaturze przypomina bardziej schodzenie po rurze koło sąsiadki posądzającej o urwanie tego-tego od Internetu niż jakieś przyzwoite granie. Postacią możemy skakać, bić, chwytać, zmieniać wymiar (z innej recenzji [1] wyczytałem, ze gra jest mądrzejsza niż mi się wydawało, bo zmiana wymiaru to nie byle jaka zmiana, a zmiana pomiędzy światem żywych i umarłych), bić w specjalny sposób (w górę, w dół i w bok ? odpowiednio oznaczone kolorami: zielonym, czerwonym i niebieskim), zmieniać się w alternatywną postać, przetaczać się. I z każdej z wymienionych umiejętności w grze często-gęsto korzystamy. Tematu bicia i skakania nie będę rozwijał, bo szkoda waszego czasu, ale wiedzcie, że double jump w grze występuje. Chwytanie napastnika jest o tyle fajne, że jeśli napiera na nas zgraja ośmiu rzezimieszków ? łapiąc jednego możemy dosłownie zwalić z nóg pozostałych siedmiu. Fajne domino. Zmiana wymiaru, która jest ponoć charakterystyczna dla tej gry, umożliwia nam wejście w obszary niedostępne dla nas w innym wymiarze. To rodzi logiczne implikacje, które będziemy musieli rozgryźć w grze przynajmniej dwa razy. Trzeba będzie użyć tego co ma się pod kopułą, albo przynajmniej obczaić letsplaye na youtubie. Ale nie w tym tkwi trudność tej gry, szerzej o niej zara(z). Najpierw spójrzcie na parę faktów. W grze czasem przeciwnicy mają osłonę koloru, w którym chcą dostać w ryja. Czyli: jeśli wróg ma obwódkę zieloną trzeba go zaatakować z góry, a jeśli czerwoną należy użyć taktyki ?podbródkowym ładuj?. W grze występują przeciwnicy latający i podziemni. No i co powiecie na fakt, kiedy latający przeciwnik ma zieloną obwódkę, a podziemny czerwoną? Gra momentami sprawiała wrażenie nieprzemyślanej. Z początku zaszedłem w jedno miejsce do którego powinienem wrócić, bo trzeba było tam użyć Power-upa, ale skąd mam pamiętać gdzie to było? Okazuje się, że gra nas potem prowadzi w to miejsce, bo ?fabuła? tego wymaga. Zatem nie do końca mogę o niej powiedzieć, że była nieprzemyślana. Bo jeśli podejść do tego w sposób taki, że latające potwory w pewnym momencie gry, osłonę ?zdejmowalną? tylko z góry, dostały zupełnie celowo, to taki trolling programisty (a oni mają poronione pomysły, uwierzcie) w celu uczynienia gry trudniejszą (bądź bardziej upierdliwą), to moc argumentu o nieprzemyśleniu rozrywki, zmiękcza się do misia, którego chcelibyście przytulić będąc pod jarzmem poziomu trudności opisywanego tytułu. Gra może jedynie udawać nieprzemyślaną. Jeszcze jakby to był synonim Meksyku, w którym nie wszystko jest takie jak się wydaje być, to mamy do czynienia z arcydziełem, jednakże to już by była, może nie przeginka, ale nadinterpretacja na pewno. Pytanie, czy autor gry dobrze przemyślał to, co nam serwuje, pada na nowo, gdy grający się zastanawia ? dlaczego, kiedy przeciwnik jest w innym wymiarze, to on może mnie bić, a ja go nie (muszę przenieść się do jego wymiaru, podczas walk z kilkoma postaciami z różnych wymiarów jest to doprawdy irytujące)? Dlaczego przeciwnik z innego wymiaru zasłania dostęp do przeciwnika z obecnego wymiaru? Jeśli odpowiedź ?trudność? was satysfakcjonuje to można uznać, że gra jest przemyślana. Jeśli nie to mamy faworyta do nagrody dla kompletnego braku logiki w grze. W grze można zamieniać się w alternatywną postać (co opiszę niżej przy okazji opisywania humoru w grze) oraz przetaczać się ? w sumie jak tak pomyślę to ten bajer był zbędny, na siłę urozmaicający rozgrywkę, bez niego bym jakoś przebolał. Na fakt, że główny bohater może zranić się igłą, wzruszyłbym ramionami. Inaczej można było pokazać jaki z niego twardy sukinsyn. Pamiętacie jak Exterminator w Dragon Ballu wchodził do wanny z wrzątkiem? 90 poziomów wyżej, jeśli chodzi o pomysłowość. Grze mógłbym zamiast braku logiki bardziej zarzucić brak konsekwencji. Bo jak nazwać fakt, że w jednej chwili powtarzamy kilka razy walkę z 5 rywalami i się wkurzamy, że po trzecim respawnie trzeba zaczynać od początku, od pierwszego, a podczas walki z bossem kiedy zabierzemy mu pół życia tworzony jest checkpoint i w razie porażki nie powtarzamy całej walki od nowa. Dziwne. Jakby na siłę poziom trudności miał spadać w kierunku tego łatwiejszego. Rozgrywka nie wydaje się być wyważona, a raczej podróżująca po sinusoidzie. Być może ktoś z twórców cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną, bo gra jest raz kur**wsko trudna, a raz sympatycznie łatwa. Dodaje to trochę koślawości grze i mi np. psuje efekt końcowy. Bardzo się wkurzałem podczas momentu, gdzie co prawda szedłem po bonusowy przedmiot (ale wcześniej o tym nie wiedziałem i szkoda mi była czasu jaki w to włożyłem, musiałem zdobyć ten bonus skoro już zacząłem) i trzeba było skakać za pomocą walljumpów i zmian wymiarów. Odstęp między ścianami to jakieś 20 centymetrów, a ty popierdzielaj jak ten głupek wciskający na przemian (chyba) Q i C w odstępie kilkumilisekundowym, by móc odbijać się od ścian, które są porozstawiane w różnych wymiarach. Jak macie znajomą małpę to możecie spytać o pożyczkę jej zręczności, mi natomiast wystarczyła zmiana klawiszy na takie co są blisko siebie (dałem chyba wtedy Z na skok, a X na zmianę wymiaru). Zresztą domyślne ustawienie klawiszy było jakieś słabe, chociaż może na klawiaturze się w to nie da normalnie grać! Trzeba czasem używać takich kombinacji klawiszy, że najwięksi wymiatacze w Tekkena mogą odbiec od kompa i wypłakać się mamie w rękaw. Pamiętam, że zmieniłem sobie całkowicie klawisze, ale i to nie uratowało mnie przed tym, żeby palce na klawiaturze wręcz tańczyły. Za dużo tego! Na padzie pewnie byłoby wygodniej, ale gra na klawierze to lekki koszmar. Tylko założyć lateks i poddać się torturom. Na pewnym etapie gry, bałem się, że skoro motyw ze skacz-zmień wymiar-wyląduj na ścianie-odbij-zmień wymiar, jest tak często katowany, to pojawi się podczas jakiejś walki z bossem. Zaspoiluję wam, że to mogłoby się nie przytrafić. Za dużo byłoby wymian klawiatur i sklepy by nie wyrabiały produkować, a ja nie miałbym z czego teraz pisać. Grze mogło brakować testerów. Nigdy nie czytałem szerzej o testerach gier, ale myślę, że oni właśnie takie błędy wyłapują i różne gry nie mają tak frustrujących niedociągnięć jak to, że skakanie pomiędzy wymiarami powoduje białą gorączkę.

Skoro już opisałem niedociągnięcia/poziom trudności to może pora na coś przyjemniejszego ? humor. Gra ma parę całkiem śmiesznych dowcipów. Boss spadający w intertekstualny sposób do lawy niczym Bowser w Marianie z NES-a czy tekst jednej pani (?Many men came to my lair before you”to jedne z nielicznych rzeczy powodujących uśmiech na mordce. Mi osobiście pierwszy raz pojawił się, gdy zostaliśmy zamienieni w kurę i spotkaliśmy kolegę-koguta. Śmieszek taki. Chociaż generalnie fabuła ssie pęto.

W opisywanych przeze mnie metroidvaniowych tytułach będę oceniał to, jak gra wykazuje się na tle innych gier, jeśli chodzi o sam mechanizm jak to nazwałem we wstępie - odkrywania. Tutaj patent z odkrywaniem mapy jest słaby. Jeśli chodzi o upgrade?y to ciekawy jest fakt, że przed double jumpem dostajemy coś, co myślałem, że będzie double jumpem ? niebieski cios (ten do góry). Postać po wykonaniu go skacze odrobinę wyżej do góry, co pozwala na wskoczenie w niedostępne wcześniej miejsca, jednak okazuje się, inne platformy znajdują się tak wysoko, że nawet double jump nie wystarcza ? skok trzeba przedłużyć niebieskim up-uderzeniem właśnie. Mapę odkrywa się nie na zasadzie kwadracików, niczym w Castlevanii na GBA, a (nieokreślony kształtem) kawałek po kawałku (o nieokreślonym kształcie).

Zupełnie jak w strategii...

...

...

018edfeb9f.jpg

Nie lubię strategii?

Więc jak w końcu wypada gra którą każdy tak zachwala, a wyrwać ja można było za dosć niska cenę? W pewnym momencie grania naszła mnie złota myśl ?Chyba właśnie z tymi metroidvaniowymi grami jest tak, że są fajne dopóki nie wiesz że to metroidvania i w trakcie gry to odkrywasz.?. Takie odkrywanie w odkrywaniu.. I może tak właśnie jest ? jakbym nie przygotował się na to, że mam do czynienia z metroidvanią to może i gra by mnie kręciła bardziej, a tak to w ogólnej skali ocen to byłoby coś w stylu 7/10. Dziwna ta gra taka. Ciekawa. Niżej moja autorska skala ocen.

Grafika 25/30

Dźwięk 20/30

Frajda 20/30

Bonus 5/10 mało znam gier o Meksyku, a ta ma swój pewien klimat

Suma 70/100

Data wydania:

Platforma: PC, PS3, PSV Cena (obecnie): kilka dolców (łacznie z grami Dust, Giana Sisters, The Swapper. Po dopłacie powyżej 5 dolców: Antichamber, Monaco, FEZ, Beatbuddy, Starseed Pilgrim) https://www.humblebundle.com/

Powyżej przytoczyłem wam pierwszą grę z serii Metroidvania na propsie. Nie podam wam pełnej listy tytułów, które obejmie przegląd, ale wiedzcie na pewno jedno - postanowiłem, że tytułów nie będę przytaczał chronologicznie, bo:

1) Na 99% bym coś ominął

2) Ile byście musieli czekać na opis współczesnych tytułów?

Na horyzoncie w serii pojawi się coś z klasyki i gra, o której już wspomniałem.

[1] Ta inna, mądrzejsza recenzja Guacamelee! http://gry.wp.pl/rec...cza,5573,1.html

[2] Screeny (miało być ich więcej, ale wybrałem tylko jeden) wykonał RoboCop

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...