Skocz do zawartości

Blog...

  • wpisy
    24
  • komentarzy
    163
  • wyświetleń
    19529

Studia


Repartee

1050 wyświetleń

Im dłużej studiuję, tym umacnia się moje przekonanie, że tracę czas. Nie żebym nie wiedziała, że studia w Polsce wyglądają mało atrakcyjnie, bo zazwyczaj zajęcia są prowadzone w archaiczny sposób itd., ale takiej beznadziei się nie spodziewałam.

Trudno mi też zrozumieć, co robią tam ludzie wybitnie do edukacji na poziomie akademickim nie przygotowani. Rozumiem, że można mieć jakieś tam braki z liceum, ale nawet nie o to chodzi? Tępotę po prostu trudno wyleczyć, a już na pewno w dosyć krótkim okresie (semestru, ew roku). Z drugiej strony ktoś ich na tę uczelnię przyjął i mimo wszystko stara się usilnie zatrzymać. Jeszcze bardziej dobijający są wykładowcy ? przeboleję nudne wykłady (zawsze można nie chodzić), ale nie rozumiem, dlaczego niektórzy zaczynają znajomość ze studentami od słów: ?Lepiej zmieńcie wykładowcę. Moje wykłady są nudne, egzamin trudny? Bla, bla, bla?. Po co mówić takie rzeczy? Serio. Wiadomo, że raczej nikt wykładowcy nie zmieni. Zdarzają się i tacy, którzy umieją prowadzić ciekawe zajęcia, zainteresować słuchaczy, nawet zaktywizować ich w bezstresowy sposób do udzielania się, ale to niebywała rzadkość. Wybaczyłabym też niezbyt porywające wykłady, gdyby przynajmniej były prowadzone w przejrzysty sposób, nie na zasadzie przepisywania treści podręczników zamieszczonych wcześniej na slajdach, a wykładowca okazał by odrobinę sympatii do studentów (no dobra przynajmniej powstrzymał się od wrogości i lekceważenia), ale nawet o to jest trudno!

Samych zajęć nie mam tak dużo ? góra 30h tygodniowo, ale są porozrzucane tak, że czas wolny jest właściwie czasem straconym ? albo przesiadujesz na uczelni, albo kursujesz miedzy uniwerkiem a mieszkaniem. A to dosyć skutecznie uniemożliwia zajęcie się czymś innym poza studiowaniem.

Do szkoły lubiłam chodzić, bo przynajmniej się nie nudziłam. Nawet jak trzeba było uczyć się przedmiotów, które nieszczególnie mnie interesowały, nie miałam większego problemu ? zawsze to jakaś wiedza ogólna, może się przyda, może nie, ale trening mózgu zawsze dobra sprawa. Tylko że coś takiego na studiach nie ma sensu. Przedmioty są zazwyczaj specjalistyczne, ale i tak 50% jak nie więcej rzeczy wymaganych na egzaminie nigdy w życiu mi się nie przyda (jedyny wyjątek to pozostanie na uczelni i praca naukowa). Uczysz się tego, zaliczasz egzamin, zapominasz i super. Tylko po co tracić semestr na coś takiego? Studia to jednak nie jest szkoła średnia. Erudycja erudycją, ale przydałoby się coś, co można wykorzystać w przyszłej pracy.

Sytuację ratują nieobowiązkowe przedmioty, na które można się zapisać. Zdarzają się naprawdę fajne, ciekawe, praktyczne zajęcia. Problem jest taki, że liczba miejsc jest dosyć drastycznie ograniczona, więc żeby się dostać, trzeba mieć szczęście.

Eh, takie tam? Na dobry początek semestru letniego.

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Właśnie dlatego dość często mówi się, że przed pójściem na studia powinno się zrobić listę interesujących nas uczelni, wybrać się na dni otwarte, sporządzić zestawienie wad i zalet każdej z nich. Dzięki temu unika się podobnych sytuacji i cieszy ze studiowania, a nie siedzi i marudzi, przepraszam, ale powyższa wypowiedź jest niezwykle stronnicza i bardzo uogólniająca - szczególnie, że nie piszesz co to za uczelnia i jaki kierunek - robisz to dopiero, gdy ktoś zada Ci pytanie. Ze swojej strony mógłbym napisać coś zgoła odmiennego o studiowaniu, ponieważ 3,5 roku spędzonych na PG to moje najlepsze lata i nie pamiętam, żeby wiedza, którą nam tam wykładano - chemia - nie przydała mi się w życiu. Co do czasu wolnego - owszem, czasem go brakuje, jednak studia są dla osób obrotnych, na ilu to się imprezach było, spotkaniach - palców u obu rąk by nie starczyło, aby wszystkie je wyliczyć.

Link do komentarza
przeboleję nudne wykłady (zawsze można nie chodzić)

...i się potem mocno zdziwić, że coś się przegapiło :pokerglass:

Mieliśmy w tym semestrze wykłady z (naszym zdaniem nie do końca normalnym na umyśle) profesorem. I tak na pierwszych wykładach stwierdził, że nie będzie odwalał maniany, zaliczenie będzie na podstawie obecności, puścił listę i cacy. Wszyscy zadowoleni, nikt nie uciekł, facet opowiadał nawet-nawet.

Jakie było nasze zdziwienie, kiedy na kolejnych wykładach na naszych oczach podarł wcześniejszą listę i powiedział, że zmienił zdanie- będą kolosy. I zrobił nam tego kolosa, co- jak można przewidzieć- raczej dobrze się dla większości nie skończyło.

A to był dopiero smutny początek żałosnej parodii nauczania w jego wykonaniu, bo im głębiej w las semestr, tym pan profesor bardziej sobie poczynał.

  • dawał nam materiały- praktycznie nie pozwalał się z nich uczyć, "bo plagiat" (czytaj- ktoś jednak doczytał, czym to CSMA/CD było)
  • z tych "materiałów" lepiej i tak się było nie uczyć, bo to na wzrok i mózg szkodziło; takiego bełkotu i zbieraniny wszelkich błędów gramatyczno-językowo-fleksyjno-składniowych to jeszcze nigdzie nie widziałem :pokerface: dosłownie człowiek czyta i się zastanawia jak ktoś będący profesorem może oddawać takie brednie bez sprawdzenia?!
  • właściwie ocena z kolokwium nie zależała od wiedzy, bo można było napisać 3 strony A4 bitych faktów, jak i pół jednej A4 z jakimiś chaotycznymi hasłówkami; szansa na uzyskanie magicznego -3 była zawsze taka sama.
  • 2. wykłady zaczął od poważnej (tak serio-serio nadętej) pogadanki, że kim on to nie jest, że on sobie nie życzy żadnych maili, nawet w sprawie studiów (sic!), dopiero po dłuższej pogadance typu a argumentami "jak krowie na rowie" łaskawie (naprawdę- tak wielkiej łachy to ja jeszcze nie widziałem) wyznaczył na ślepo jakiegoś gościa i stwierdził, że wszystkie pytania kierować do niego, on się może skontaktować.
  • część dalsza tego jego bełkotu była między innymi o tym, że tak samo nienawidzi spoufalania się. Fajnie. Szkoda, że nie dłużej, jak 20 minut potem podchodzi do faceta może 10 lat młodszego od siebie i klepie go po buźce, jakby był jakimś dobrym tatusiem. (małe sprostowanie- profesorek ma koło 60 lat :/ ). Tak samo tu o spoufalaniu się, a tu jakieś betoniasto-sucharowe anegdotki o tym, jak to miał chrzciny w rodzinie, jak jakiś Adaś pracuje w Henkelu i cośtam jeszcze, więc on ma prawo. Czekaj, prawo do czego? Nie wiadomo, nie powiedział. Ale je ma.

Koniec końców na 4 (lub jak ktoś miał pecha to 6) kolosów nie było pośród koło 100 osób ani jednej oceny wyższej, jak 3,5. Za to znaczna większość to same 2. Łapiecie schemat? A teraz gościu jeszcze rzuca takie hasło, że to studentom nie chce się uczyć :rozpacz: więc stwierdza, że odwołuje termin poprawkowy, czytaj prawie 30 osób jest w D.

Ja rozumiem, że kolokwium może być trudne. Że to nie jest już poziom technikum/liceum. Że trzeba się uczyć. Tak samo rozumiem, że niektórzy faktycznie mogą sobie zlewać temat. Ale ile takich osób może być w przeliczeniu na sto? 30? Jeszcze nawet 50 bym przyklepał. Ale 100? Niemożliwe. To już nie jest problem z "lenistwem" studentów- problem leży gdzieś indziej.

BONUS- ktoś się na tyle wku*wił, że po którychś zajęciach z rektorem wyłożył mu cały temat, jak wygląda nauczanie tego przedmiotu i poprosił o zainteresowanie się. Zgadnijcie od jakiej pogadanki zaczął następne zajęcia nasz kochany profesorek z bazaru?

Link do komentarza

@mongol13 Współczuje wykładowcy.

@Repartee Jeżeli masz przekonanie , że tracisz czas, to dlaczego nie zmienisz uczelni? Może jest jakaś inna , na której byś się nie nudziła?

Spróbuj , poszukaj , popytaj - znajdziesz na pewno.

Link do komentarza

@bartez13

Właśnie dlatego dość często mówi się, że przed pójściem na studia powinno się zrobić listę interesujących nas uczelni, wybrać się na dni otwarte, sporządzić zestawienie wad i zalet każdej z nich.
Jasne, tylko na dniach otwartych na ogół spotykasz ludzi, którzy mają promować uczelnie i zachęcić uczniów szkół średnich do wyboru właśnie tej, a nie innej. Druga sprawa - co pasuje jednemu, innemu nie musi. Reasumując, żeby wiedzieć, jak coś naprawdę wygląda, trzeba najpierw tego osobiście doświadczyć. I jeszcze jedno - jak masz możliwość to wybierasz najlepszą szkołę (kierując się rankingami na przykład), wszak najlepsza to najlepsza i zawsze to lepiej wygląda, kiedy masz dyplom renomowanej uczelni.
ale powyższa wypowiedź jest niezwykle stronnicza
Nie zaprzeczam, w końcu to moje doświadczenia, subiektywne odczucia.
Co do czasu wolnego - owszem, czasem go brakuje
Mi czasu wcale nie brakuje. Mam go dużo, ale i tak trudno zająć się czymś konstruktywnym, jeśli mam 2 godziny zajęć o 9.50, a potem kolejne o 15.20. Choć z drugiej strony, jeśli komuś bardzo zależy, można sobie ustawić plan dużo efektywniej, tylko często odbywa się to kosztem jakości wykładowców/ćwiczeniowców.

@mongol13

Aż takich drastycznych przypadków nie miałam. Choć, nie brakuje wykładowców, którzy wystawiają oceny według tylko sobie znanych kryteriów zmieniających się właściwie nieustannie.

@KrwawaMary

Możliwe, tylko jest jeszcze jedna istotna sprawa - dobrze jest wybrać kierunek, który daje możliwość znalezienia pracy w przyszłości i to nie jakiejkolwiek, ale zgodnej z wykształceniem i opłacalnej. Akurat to SGH ułatwia.

Link do komentarza
Możliwe, tylko jest jeszcze jedna istotna sprawa - dobrze jest wybrać kierunek, który daje możliwość znalezienia pracy w przyszłości i to nie jakiejkolwiek, ale zgodnej z wykształceniem i opłacalnej. Akurat to SGH ułatwia.

Audytor/korporobal (z nikłą wiedzą matematyczną), poważny zawód na burzliwe czasy

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...