Podążając za... Quentinem Tarantino - Gadająca panna młoda (Kill Bill vol II)
Kill Bill: Volume II
Występują: Uma Thurman, David Carradine, Daryl Hannah, Michael Madsen, Chia Hui Liu
Gdzieś kiedyś wyczytałem, że pierwotnie ?Kill Bill? miał być nierozerwalną całością, zamkniętą w jednym, pełnometrażowym filmie. Tak się jednak nie stało, gdyż objętość i rozmach scenariusza skusiły producentów, by na oczekiwanej fali popularności filmu zbić fortunę po raz drugi, wydając po jakimś czasie sequel. Plan został wcielony w życie, a Tarantino chcąc nie chcąc musiał się do niego przystosować. Nie jestem jednak pewien, czy reżyser umyślnie odpłacił tyranom kina pięknym za nadobne, czy też film faktycznie został stworzony ?na poważnie?. Dobrze więc ? skoro ?Kill Bill vol. I? był bardzo sytym obiadem, zapijanym tequilą, to jakim deserem jest ?Kill Bill vol. II??
Bez ogródek przyznam ? wyjątkowo marnym, przynajmniej dla mnie. Obawiam się nieco jakości samego tekstu, gdyż trochę czasu upłynęło, od kiedy po raz ostatni widziałem drugą część przygód krwawej panny młodej (a po tym wydarzeniu obiecałem sobie nigdy do niego nie wracać), a przez ten czas zobaczyłem wiele różnych dziwów i zagrywek reżyserskich. Zastanawiam się, czy dziś inaczej odebrałbym ten film. No ale gdybać dłużej nie mogę ? oto przed wami tekst oparty na dawnym seansie, który odbył się tuż po obejrzeniu części pierwszej, a więc ?na gorąco?. W trakcie oglądania zadawałem sobie jedno, jedyne pytanie: ?kiedy zacznie się akcja??.
Teoretycznie powinna zaczynać się natychmiast ? nasycona krwią dawnej przyjaciółki Czarna Mamba (Uma Thurman) wyrusza do Ameryki, by dorwać swego mocodawcę (oraz kogoś więcej) ? Billa we własnej osobie. Wpierw jednak kieruje się do jego brata ? ?Grzechotnika? (całkiem niezły powrót Madsena), by wpierw zająć się nim. Oczywiście na tropie Mamby cały czas pozostaje ?Górska Żmija? ? jednooka morderczyni, znana ze sceny ?gwizdanej? z części pierwszej. Plan jednak zbytnio nie wypala i Panna Młoda ląduje przysłowiowo ?sześć stóp pod ziemią? w drewnianej trumnie. Dramatyczna sytuacja jest doskonałą okazją do serii retrospekcji, w czasie których obserwujemy młodszą Mambę, szkolącą się u legendarnego mistrza kung-fu ? Pai-Meia. W międzyczasie poznajemy też nieco historii samego Billa i całej grupy morderców. Jak więc widać ? w części drugiej jest tyle słów, ile krwi w pierwszej części. I na odwrót.
Swe wrażenia lepiej zacznę od tego, co w filmie jest porządne. Po pierwsze ? aktorstwo. Tarantino wciąż utrzymuje wysoki poziom, jeśli chodzi o zatrudnianych aktorów. O ile brakuje tu gwiazd wielkiego kalibru (pomijając Umę), to nowy dobór starszych aktorów zadowala w szczególności. Poza jednym, małym wyjątkiem, a jest nim nieszczęsny Pai-Mei. Być może to moja wina, ale charakteryzacja i styl gry ?legendarnego mistrza kung-fu? żywo przypominała mi tandetny programik w MTV, gdzie grupa zidiociałych facetów wykonywała ?zabójczo zabawne? wyzwania identycznego ?mistrza? (do wyzwań należało podłączanie sobie części ciał do prądu czy strzelanie naciągniętą gumą w poślady). Przez taki podkład nie mogłem brać ani jednej sceny z jego udziałem na poważnie, co znacząco spłyciło dla mnie historię Mamby, która i tak jest niebywale płytka. Ale miało być o zaletach.
Drugą zaletą wciąż jest soundtrack ? reżyser ponownie sięgnął po garść znanych i nieznanych przebojów, zręcznie wplatając je w akcję i często artystycznie montując. Szkoda, że zabrakło jakiegoś anime, a zamiast tego mamy spokojne tony mistycznej szkoły walki. Dobre są tu też sceny walki, wciąż zrobione z pazurem, tylko raczej kocim, niźli lwim. I tu zaczynają się wady, a od potyczek najlepiej je zacząć. Walka jest niewyobrażalnie mniej brutalna. W całym filmie są może dwie-trzy sceny odpowiednio brutalne względem groteskowej poprzedniczki. Widowiskowej akcji także jest zdecydowanie mniej. Film zapamiętałem jako ciąg niespodziewanie nudnych dialogów, przerywanych na chwilę bardzo szybkimi potyczkami. Gada tu niemal każdy, a mało kto pada trupem ? padanie trupem w wykonaniu Billa jest tak idiotyczne, że w porównaniu z nim Marion Cotillard powinna dostać Oscara za scenę śmierci w ?The Dark Knight Rises?. Warto też wspomnieć, że Mamba nagle stała się litościwa i najbardziej oczekiwana śmierć nawet się nie odbywa, a inna zostaje spowodowana przez kogoś innego. Kiepska ta vendetta?
Ale być może tak miało być, może chodziło o matczyne uczucia, albo starą miłość, łączącą oboje starzejących się ludzi. Zapewne gdzieś tam czai się gryzoniowaty morał, czekający tylko by wyskoczyć nam na twarz, wraz z napisem ?i żyli długo i szczęśliwie?, ale wtedy przynajmniej bym mógł posądzać ?Kill Bill vol. II? o zabójczą dawkę absurdu, lecz tak nie jest. Zamiast tego posądzam ten film o zabójczą dawkę nudy i zmarnowanych nadziei. Miałem ochotę na więcej widowiskowej rzezi, przy której łomoty Neo z ?Matrixa? wyglądają jak zabawa dzieciaków, a zamiast tego dostałem słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, i? słowa. Nie mam nic przeciwko słowom, - do diabła, przecież to ja cenię sobie komedie Allena, powala mnie urok Bergmana, Felliniego, Bunuela? - ale nie spodziewałem się tego samego od Tarantino! I wiecie co ? niezbyt mu filmy moralizatorskie wychodzą, cóż za niespodzianka.
Chciałbym, by czas się cofnął i producenci ?Kill Billa? zmienili zdanie, a Tarantino stworzył jeden, wyjątkowy film, który do dziś można by było czcić i otaczać kultem. Niestety tak się nie stanie i każdy wielbiciel filmu Tarantino musi przełykać tą gorycz, słysząc o istnieniu jego drugiej części. Powtarzam się? Najprawdopodobniej, bo ?tom drugi? to nic innego, jak powycinane z ?jedynki? nudne sceny, mające zapewne służyć jako materiał na uspokojenie adrenaliny, a zamiast tego zostały poklejone i jedyne do czego mogą służyć, to usypianie widza i doprowadzanie fana do szału i żalu. Szkoda. Dla mnie ?vol II? to największa znana mi pomyłka Tarantino (?Death proof? dopiero przede mną, specjalnie na potrzeby serii) i mam nadzieję, że nadchodząca małymi kroczkami część trzecia będzie miała jakiś pomysł na siebie, poza żerowaniem na fanach i dawno wygasłych skandalach. Nie warto, jeżeli chcecie to obejrzeć. Lepiej poznać tylko jedynkę. Sam bym wolał zapomnieć.
Zwiastun
Kącik muzyczny
Soundtrack (cały)
4 komentarze
Rekomendowane komentarze