Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470608

Bezhonorowy - recenzja "Dishonored"


bielik42

1615 wyświetleń

Bezhonorowy - recenzja ?Dishonored?

g6Idn7z.jpg?1

Dishonored

Studio: Arkane Studios

Gatunek: FPP, skradanka

Planowałem to podejście od ostatnich kilku godzin, gdy tylko ten strażnik obróci kąt spojrzenia o 67 stopni w lewo, tamten zauważy za oknem przelatującą mewę, a bijący południe dzwon zagłuszy odgłos mojego upadku, wtedy będę mógł poruszyć się o te kilka metrów, dzięki czemu znajdę się bliżej upragnionego celu. Do dzieła!

?

Nie udało się? Chyba pora skorzystać ze starego znajomego QuickLoad?a.

Planowałem to podejście od ostatnich dziesięciu minut, gdy tylko ten strażnik obróci się do mnie plecami, to będę mógł przeskoczyć za niego i poderżnąć mu gardło, tamten strażnik przejdzie pod dachem, na który się teleportuje i zeskoczę, wbijając mu sztylet w czaszkę, wtedy spowolnię czas i zlikwiduję przechodzący za rogiem patrol przy pomocy trzech bełtów usypiających. Następnie posiądę umysł i ciało szczura, by zręcznie uniknąć pogoni. Do dzieła!

?

Nie udało się? Chyba pora wymordować wszystkich, albo skorzystać ze starego znajomego QuickLoad?a.

t95yfSr.jpg

Stare i często całkiem niezłe czasy, gdy gry stanowiły często niemal nadludzkie wyzwanie bezpowrotnie minęły, pożarte przez przymus lepszego trafienia do portfeli i nieuniknioną laicyzacją niegdyś szlachetnej zabawy, zwanej grami komputerowymi. Wtedy to pot leciał mi z czoła strumieniami, gdy w drugiej misji ?Codename 47? musiałem znaleźć ten odpowiedni sejf, gdy moja drużyna ze wzgórz Lodowego Wichru stanęła przeciwko gigantycznemu smokowi, gdy po raz setny byłem zbyt wolny, by wskoczyć na ten cholerny, ruchomy blok, by Potter nie zleciał do bezdennej pustki, stworzonej dla żartów przez magów Hogwartu (aż się zrymowało). Choć często tęsknie za tamtymi czasami, to dziś raczej nie dałbym rady marnować tak wiele czasu, by udowodnić jakiej grze, że jestem umiejętny, ale na szczęści nie wszyscy twórcy gier stracili rozum i czasami tworzą gry, które dają nam jakieś wyzwanie. Albo jego miraż. Przed państwem ?Dishonored?, zwany przeze mnie ?Thiefem na czitach?.

DW1x1XV.jpg

O ?Dishonored? przez jakiś czas było głośno, a to za sprawą szumnych zapowiedzi i wielu przechwałek ze studia Arkane. Po pierwsze przemawiało za nimi doświadczenie ? są oni twórcami niedocenianego ?Arx Fatalis? i bardzo przyjemnego ?Dark Messiah of Might & Magic?, a po drugie ? w tworzeniu wsparło ich kilka osobistości z growego światka, m. in. Harvey Smith (współtwórca dwóch pierwszych części ?Deus Ex?) i Viktor Antonov, odpowiedzialny za projekt i strukturę City 17 z doskonałego ?Half-Life 2?. Graczy ucieszyła także wstępna koncepcja gry, obiecująca nam zabawę jako profesjonalny zabójca z magicznymi mocami, mordującego swoje cele w pięknej otoczce steampunkowej/wiktoriańskiej Anglii. Brzmiało ciekawie, wyglądało ciekawie i wreszcie się pojawiło, dwa lata temu (2012 r.). Czy oczekiwania zostały spełnione?

6bUjQji.jpg

Jak to zwykle bywa ? połowicznie. Z jednej strony dostaliśmy bardzo wiele z tego, co obiecywali twórcy, ale nieznane nam szczegóły, jak fabuła, długość gry i zróżnicowanie rozgrywki pozostawały tajemnicą. Pierwszą niewiadomą była fabuła, więc o niej pora coś powiedzieć. W grze wcielamy się w Corvo ? Lorda Protektora Cesarzowej, rządzącej miastem-krainą Dunwall, w której źle się dzieje, bowiem tajemnicza plaga, przenoszona przez szczurze hordy rujnuje i wyludnia miasto. Na skutek spisku Cesarskiego Mistrza Szpiegów Cesarzowa zostaje zamordowana na naszych oczach, jej córka porwana, a my wtrąceni do lochu, gdzie odpowiemy za domniemane morderstwo jej wysokości. Po sześciu miesiącach tortur uciekamy z więzienia i wiążemy się z grupą Lojalistów, by pomóc im obalić tyranię Lorda Regenta (który objął władzę po śmierci Cesarzowej), wyeliminować zdrajców i znaleźć córkę władczyni i posadzić ją na prawowitym tronie. Brzmi banalnie? Jeszcze banalniej wygląda, niestety, ale nie uprzedzajmy faktów. W świętej misji w imię wolności i sprawiedliwości pomoże nam niejaki Odmieniec, czyli nadnaturalna istota, obserwująca Dunwall z nieznanej rzeczywistości, do której trafiamy śniąc. Od owego kogoś otrzymujemy tajemniczy znak na wierzchu lewej dłoni (aż mi się ?Bioshock: Infinite? przypomniał), a wraz z nim zdolności magiczne. Uzbrojeni w czary i całkiem spory arsenał jesteśmy gotowi, by zabić wszelkich zdrajców, albo i nie?

Dishonored_e3screen.jpg

O ile fabuła i nasza misja brzmi banalnie (i taka jest), to już świat ?Dishonored? potrafi jak najbardziej zachwycić, zwłaszcza tych, którzy poświęcą swój czas na czytanie wszelkich książek, notatek i listów, znajdowanych tu i ówdzie. Arkane studios stworzyło bardzo rozbudowany świat, włączając w to skomplikowany system rządzenia, oryginalną religię, zróżnicowane społeczeństwo i dość ciekawe rozwiązania technologiczne, oparte na wielorybim oleju. Jednak jest to tylko otoczka dla samych zleceń, a one podawane są nam w kiepski sposób ? przez drewniane dialogi jeszcze bardziej drewnianych charakterów. Na dodatek Corvo chyba posiadł zdolność telepatii, bowiem przez całą grę nie wymawia ani słowa, a wyborów dialogowych dokonujemy całkiem często. Za skomplikowany i pięknie zaprojektowany (czuć ducha City 17) świat należą się pochwały.

Nieco gorzej jest już z rozgrywką, a konkretnie z jej długością ? dostajemy jedynie 9 misji, czasami okraszonych jednym questem pobocznym. Grę da się więc przejść bardzo szybko, lecz ja bawiłem się w ciche podejście (o tym za chwilę) i na dodatek szukałem wszelkich skarbów, run i amuletów, czasem bardzo skrzętnie pochowanych. Ostatecznie mój czas zabawy zamknął się w granicy czternastu godzin, ale żeby grę ukończyć potrzeba najwyżej sześciu. Czas rozgrywki zależy przede wszystkim od naszych preferencji i sumienia, bowiem gra ma dwa zakończenia i na dodatek ?wskaźnik Chaosu?. Druga wspomniana rzecz jest jakoby podsumowaniem naszej działalności pod koniec każdej misji (wtedy też dostajemy ładną tabelkę ze statystykami) i jej wysokość zależy od tego, ilu wrogów pozbawiliśmy życia, a ilu po prostu ogłuszyliśmy. Naszymi podstawowymi wrogami są strażnicy miejscy, którzy poza wchodzeniem nam w paradę dbają także o bezpieczeństwo w mieście, przez co zbyt duża ilość martwych strażników równa się większemu chaosowi i innemu nastawieniu pobocznych postaci względem Corvo. Zapomniałbym też o fakcie zbierania cennych przedmiotów ? tu i ówdzie są pochowane pewne wartościowe rzeczy, a także spore portrety (tak naprawdę art-worki z gry), a za zdobyte za nie pieniądze możemy wykupywać ulepszenia do arsenału, runy, eliksiry itd.

dishonored-review-boat-1920.jpg

I tu pojawia się problem, bowiem ?Dishonored? jest kolejną grą po ?Hitman: Absolution? i ?Spec Ops: the Line?, w którym zabijanie daje frajdę, ale niesie ze sobą przykre konsekwencje. I tak z wyboru stałem się ?pacyfistycznym zabójcą?, preferującym otaczanie wrogów przyjaznym ramieniem i lekkim podduszeniem ich tymże, a także wstrzeliwującym małe, usypiające strzałki prosto w ich włochate dupska. Przyznać się muszę, że na początku z trudem mi przychodziła taka gra, gdyż strażnicy są brutalni, zwaliści i na dodatek noszą pruskie hełmy, co jest już chyba lekkim przegięciem. Co gorsza krwawa walka jest dużo bardziej satysfakcjonująca niźli podejście pokojowe, a to dzięki bardzo dobrej mechanice walki. Naszym podstawowym orężem jest poręczne ostrze, wbijające się w ludzkie gardła jak w masło, poza tym do dyspozycji pozostaje także pistolet (głośny, a więc nieużyteczny), kusza (bełty zwykłe, usypiające i podpalające), miny (obcinające wrogom kończyny) i granaty (także lepkie). Arsenał pokaźny, lecz w większej części nieużyteczny, o ile nie chcemy nikogo mordować. I tak w ciągu całej gry ani razu nie skorzystałem z pistoletu czy granatów. Jeśli zaś chodzi o strzelanie, to zoom mamy wbudowany w charakterystyczną maskę, noszoną przez naszego bohatera. Do walki przydatne są także magiczne moce, o których teraz będzie mowa.

2340055-dishonored_1.jpeg

W świecie Dunwall nie my jedni posiadamy wielką moc i raz na jakiś czas zdarzy nam się walczyć z wrogami, którzy także pewne zdolności posiadają. My zaś musimy wszelkie umiejętności sobie wykupić za znajdowane na mapach runy. Ich położenie zostaje nam odkryte za każdym razem, gdy wyposażymy się w tajemnicze serce, które także gada zmęczonym kobiecym głosem. Serce wykrywa też talizmany, działające podobnie jak Toniki w serii ?Bioshock? (tj. dają nam jakieś bonusy, np. szybsza regeneracja zdrowia). Moce nam udostępnione dzielą się na aktywne i pasywne. Te pierwsze to: mroczna wizja (oglądamy świat niczym chory na febrę Batman, widząc przez ściany wrogów i wszelkie poukrywane dobra), blink (szybki teleport na krótką odległość), tornado (fala uderzeniowa), opętanie (wchodzimy w szczury, ryby, a później i w ludzi), spowolnienie czasu i przyzwanie chordy szczurów, pożerających naszych wrogów żywcem. Umiejętności pasywne są już bardziej typowe ? więcej zdrowia, szybsze i dłuższe skoki, możliwość korzystania z brutalnych finisherów (nigdy nie wykorzystałem tej zdolności) i zamienianie zabitych wrogów w pył, by ciał nie wykrył żaden patrol. Dodatkowo każda umiejętność ma droższy drugi poziom, co czyni ją jeszcze potężniejszą. Dodatkowo wrogowie częstokroć korzystają z różnych pułapek (pylony zadające obrażenia, elektryczne ściany), które jednak możemy przeprogramować tak, aby krzywdziły wrogów, zamiast nas. To wszystko jest całkiem ciekawe, ale w czasie gry i tak najczęściej będziecie korzystać z wizji (by widzieć skarby) i blinku (by do nich dotrzeć). Dzięki naszym mocom możemy też robić sobie z naszych wrogów żarty, przykładowo zmuszając strażnika by do nas strzelił, zatrzymać czas, wejść w niego, ustawić się na linii lotu pocisku, wyjść z nieszczęśnika, odnowić czas i patrzeć, jak biedak popełnia nieświadome samobójstwo. Milutko.

Dishonored-Party-Boyle.jpg

Właśnie przez wyżej wspomniany system magii uważam ?Dishonored? za ?Thiefa na kodach?. Dzięki umiejętności blink możemy momentalnie przemieszczać się za przeszkodami, a spowolnienie czasu umożliwia nam wydłużenie czasu reakcji strażników, dzięki czemu łatwiej prześlizgniemy się pomiędzy ich patrolami. Co prawda twórcy ograniczają nas paskiem many, ale o leżące tu i ówdzie eliksiry ją odnawiające możemy się potykać. Najczęściej akcję obserwować będziemy z góry, bowiem na dachach zazwyczaj nikogo nie ma, a my mamy za to ładną perspektywę na całą mapę, co ułatwia planowanie. A planować tu trzeba, gdyż większość misji ma ukrytą opcję zakończenia bez wymogu zabijania danego celu, co jednak kosztuje więcej zachodu i skradania się. Przykładowo w jednej misji (bal) już skradałem się, by zabić swój cel, gdy przypadkowo zaczepił mnie jakiś facet i wyjaśnił mi, że on wie, po co tu jestem i chce, żebym się zlitował na nieszczęsną kobieciną i dostarczył mu ją, by on mógł ją wykorzystać uchronić przed złem z dala od tego wszystkiego. To wymagało nieco więcej finezji niż sztylet w gardło, więc zgodziłem się z ochotą, mając w głowie kuriozalny obraz dźwigania ciała oszołomionej kobiety przez salę pełną balowiczów.

20120824123438.jpg

Zaletą gry jest też architektura poziomów, pozwalająca nam na dostanie się do celu wieloma różnymi sposobami. Często trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, by nie przegapić tajemniczych ścieżek, szczurzych kratek i kanałów, przez które przepłyniemy w ciele ryby. Twórcy sami zresztą nas ściągają na opcjonalne ścieżki poprzez umieszczenie na nich run i talizmanów, których przecież potrzebujemy. Dlatego też tak długo bawiłem się w ?Dishonored? ? nie przez mnogość misji, a mnogość możliwych dróg. Szkoda, że przeciwników nie mamy zbyt wielu ? poza tępymi strażnikami mamy także ich wyższy poziom, kryjący gęby za złotymi maskami (prawie jak ?300?) i czasem dźwigający urządzenie blokujące magię, są ogary, podobni do striderów z HL2 ?tall-boys?, ?jęczący?, czyli miejscowe zombie, zabójcy z mocami jak nasze, plujące kwasem rosliny, szczury (gryzą boleśnie) i czasem pokojówki lub kurtyzany, ale one po prostu klękają i krzyczą o pomoc, czego nikt nie słyszy, o dziwo.

Podoba mi się koncept gry, podoba mi się jej wykonanie i otoczka, ale nie w smak mi drewniany montion-capture, schematyczna fabuła z leciwym zakończeniem, dziwaczny ragdoll i częste błędy (kilka razy wywaliło mnie do pulpitu). Pochwalić na pewno trzeba możliwość szybkiego zapisu w dowolnym momencie ( co się ostatnio często nie zdarza). Do największych plusów można zaliczyć proste szczegóły, które dają najwięcej radości, jak np. możliwość podniesienia odciętej głowy (dobry strzał w szyję też pozbawi wroga czaszki) i rzucanie ją na lewo i prawo i układanie ciał oszołomionych wrogów w nieprzyzwoitych pozycjach. To ostatni należało do moich ulubionych zabaw ? z pewnością zniszczyłem życie rodzinne któregoś ze strażników, bowiem obudził się on? w burdelu, w łóżku z oszołomioną kurtyzaną. Innego cwaniaka wrzuciłem do wanny i odkręciłem kran (biedak pewnie złapał grypę), a trzech kolejnych pozbawiłem męskości, wrzucając ich razem do jednej łazienki.

4VSq8on.jpg

W ?Dishonored? bawiłem się bardzo dobrze, ale z jakiegoś powodu nie ciągnął do powrotu, więc bawić się zaczynałem dopiero po kliku minutach od uruchomienia. Grafika zadowala, lecz nie olśniewa, a muzyka spokojnie się sączy i czasem wpada w ucho. Mam do gry trochę żalu, że nie ma tego klimatu zaszczucia, który kojarzę ze starszych produkcji ? jest tak, ponieważ jeśli w takim ?Hitmanie? ktoś cię dostrzegł, to misja niemal z góry mogła zakończyć się porażką, natomiast Corvo jest w stanie wyrżnąć wszystkich wrogów na mapie nawet na raz. Na pewno spojrzę jeszcze na dodatek ?Knives of Dunwall?, ale to może za jakiś czas, a ?pozbawionego honoru? polecam każdemu, kto chce po prostu spędzić czas w przyjemnej otoczce steampunku, mordując bądź przytulając na prawo i lewo.

Ocena: 8

Plusy:

- Przyjemny, oryginalny klimat

- Rozbudowany świat

- Arsenał i moce

- Skomplikowane lokacje z wieloma ścieżkami

- Można wykonać misje na dwa różne sposoby

- Układanie ciał, trollowanie strażników

- Dynamiczna i krwawa walka

- Dużo do czytania

Minusy:

- Sztampowa fabuła

- Drewniane charaktery

- Niemy bohater

- Tylko 9 misji

- Dosyć prosta, nawet na poziomie trudnym

Zwiastun

Kącik muzyczny

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

W ?Dishonored? bawiłem się bardzo dobrze, dał mi on dużo zabawy

To też zamierzone? :D

Problem z Dishonored polega na tym, że jest za wesoło z mocami i przechodzi się go jak burza, nawet jeśli chcemy być kompletnie niewidoczni. Można oczywiście spróbować przejść po cichu bez czarów, ale to z kolei masochizm. Zabrakło złotego środka.

Link do komentarza

Oczywiście że można Dishonored przejść na biegu w stylu Rambo w kilka godzin a rozwałka daje nawet całkiem sporo radochy. Mi ukończenie historii Corvo oraz Dauda zajeło 39 godzin, więc jak na dzisiejsze standardy jest całkiem nieźle. Pewnie wyjadacze skradanek zaraz podniosą raban, cóż nie jestem wyjadaczem i ciche (jak na moje standarty) przejście wymagało trochę czasu, a do tego solidnie zbudowany świat kusił mnie do dodatkowej eksloracji lokacji. Jak dla mnie jest to pozycja "must have"

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...