Skocz do zawartości

Knockersa Blog

  • wpisy
    312
  • komentarzy
    2083
  • wyświetleń
    221067

Walentynki singla


Knockers

1186 wyświetleń

tumblr_inline_n0zmfwaHG01rfteey.jpg

Jestem singlem. Z wyboru. Bynajmniej nie swojego. I wiecie co? Bardzo lubię walentynki. Zwłaszcza w tym roku, kiedy przychodzi mi je spędzać samemu.

Walentynki to o tyle wyjątkowe święto, że nie jest przeznaczone dla wszystkich. To święto zakochanych. Zwłaszcza tych szczęśliwie zakochanych. Wszyscy inni, nieszczęśliwi niezakochani, są trochę biedni w tym dniu.

Ci ostatni wysnuwają zarzuty, że walentynki są głupim, cukierkowym świętem zrobionym w imię marketingu. Bo inne święta są, gra słów, święte i wcale nie chodzi w nich o kupowanie pierdół w sklepach. Sami widzicie, jaka to jest bzdura.

Nie Walentynki są złe. Zła jest wyłącznie zawiść singli w trakcie jedynego święta, którego nie mają jak celebrować. Pieprzeni zakochańcy są wszędzie. W kawiarniach, w kinach, w restauracjach, na ulicach. Przez resztę roku tak się nie rzucają w oczy, a w tym jednym przejmują władzę nad światem. Bilet dla pary gratis! Dodatkowe muffiny dla zakochanej pary! W tym dniu nasza radiostacja gra? par. Oszaleć można, co nie?

Singlom nie tyle dokucza samotność co wyłączenie z zabawy. A może dałoby się sprawić, żeby walentynki dotyczyły też singli? Co para jednoosobowa może robić czternastego lutego?

Amerykanie kręcą niezły biznes organizując randki w ciemno. Klient wypełnia ankietę swoimi preferencjami i dobierają mu klientkę. Spędzają ze sobą kwadrans i jeśli wypali, wychodzą stamtąd już jako pełnowymiarowa randka.

Strata pieniędzy. Walentynki to najłatwiejszy pretekst do randki i istnieje największa szansa, że wolna dziewczyna, której zaproponujecie randkę, zgodzi się. To wynika z desperacji i nie liczcie na to, że wyniknie z tego coś więcej. Jasne, to może dać pewną satysfakcję, że jakoś uczciło się święto, ale czy walentynki są dobrym dniem dla pierwszych randek?

Jasne, że nie. To jest święto dla zakochanych, którzy zeszli się przed czternastym i w dniu Walentego oficjalnie funkcjonują jako para. Co więc mają począć single: spędzić ten dzień jak każdy inny, czy wciąż starać się go jakoś odróżnić od reszty?

Jasne, najlepiej zaopatrzyć się w mnóstwo słodyczy i słuchać uroczo tandetnych miłosnych piosenek. Moi faworyci to Felicita, Ti Amo i jeszcze Piccola e Fragile. I jeszcze All You Need Is Love, a jakże, Walentynki są nieważne bez tego kawałka.

Potem wezmę się ze spaghetti, jak w Zakochanym Kundlu. Ale chyba nie mam mięsa mielonego, więc zrobię takie z owocami morza. Podobno to niezły afrodyzjak.

Po obiedzie przyjdzie pora na gry komputerowe. W co zagram? Larry Laffer, rzecz jasna.

tumblr_inline_n0zlvhJNPh1rfteey.jpg

Szczęśliwie pierwsza część była w najnowszym CD-Action. To gra o podrywaczu- nieudaczniku. Nie ma drugiej produkcji z tak silną immersją.

A jak zwieńczę ten dzień? Obejrzę 500 days of Summer. Obok Her, które niedawno recenzowałem, to mój ulubiony film w tych klimatach. Kocham Zooey Deschanel i prawdopodobnie kolejne walentynki spędzę właśnie z nią.

Szczęśliwych Walentynek, single. Parom życzę tego tym bardziej.

Po więcej, zapraszam na moją stronę na facebooku, ostatnio się trochę rozkręca. No i oczywiście na bloga.

Knockers

34 komentarzy


Rekomendowane komentarze



nerv0 - z tym cieszeniem się to nie do końca, bo mamy coś takiego jak podział na kraje. A kraj z odwróconą piramidą demograficzną długo nie pociągnie. Tak naprawdę najlepszym obecnie przyrostem byłby taki, który utrzymywałby się na poziomie 2,0-2,15 dziecka na kobietę.

Co komu po tym, że słupki gospodarcze będą się zgadzać, gdy w ten sposób narażamy się na zwiększone ryzyko wystąpienia epidemii, zwiększamy produkcję zanieczyszczeń i konsumpcję żywności? Najlepiej by było gdyby liczba ludności na świecie ustabilizowała się na jakimś rozsądnym poziomie.

Link do komentarza

Żeby tak się stało musiałbyś mieć rząd światowy. Mówisz o jakiś utopijnych planach. A ryzyko zapaści demograficznej Europy, USA, Japonii i innych terenów rozwiniętych jest znacznie bliższe, a konsekwencje mogą być równie poważne - dla całego świata. Działa tu prosty schemat:

Mniej młodych ludzi -> mniej rąk do pracy -> większe obciążenie obywatela by utrzymać emerytów, służbę zdrowia itp -> zapaść ekonomiczna -> dojście do wladzy skrajnych ugrupowań politycznych -> Wojny/zamieszki/wymierzone w innych zamachy technologiczne lub ekonomiczne.

Pewnie, że to nie jest duży problem w przypadku małego kraiku jak Polska czy Grecja, ale w przypadku USA, Francji, Niemiec, UK czy paru innych taki scenariusz zaczyna być ryzykowny także i dla mieszkańców innych Państw. Oczywiście może dojść do innej opcji - zamiast zapaści, do kraju masowo sprowadzają się imigranci. W obecnej sytuacji grozi to dużymi tarciami na tle kulturowym, zwłaszcza z imigrantami którzy wyznają Islam.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Zapominasz o tym, że kraje rozwinięte to niewielki % całej populacji. Taka Europa dla przykładu to ok 500mln. czyli 1/15 tych blisko 7,5 mld. Poza tym jak padnie ekonomia, to ludzie nie zaprzestaną się rozmnażać - wręcz przeciwnie. Bo już nie oszczędności i system emerytalny będą gwarantem życia na starość, tylko dzieci (których śmiertelność wzrośnie, bo państwa i ludzi nie będzie stać na tak rozwinięty system opieki zdrowotnej jaki mamy dziś). Zawalenie się systemu ekonomicznego może prowadzić do regresji i biedy, a to zmieni naszą planetę na gorsze - nie na lepsze. Bo w biednych krajach nikt się nie przejmuje środowiskiem, prawami człowieka czy wpływem korporacji na społeczeństwo. Jakoś nie słyszałem, by w Afryce jakiś rząd mówił o CSR, czy polityce klimatycznej. To Europa dziś temu przewodzi. Jak jej siła zmaleje, to te projekty upadną, a każdy będzie się dalej bawił na swoim podwórku jak mu się podoba.

Link do komentarza

A dodając coś odnośnie tematu walentynek - nijak mnie nie denerwują wszechobecne pary czy ich świętowanie. Jest natomiast coś co mnie irytuje - wszechobecna presja pt. "musisz mieć w ten dzień randkę, bo inaczej jesteś 4ever alone". Podobne do sylwestrowego parcia na imprezę, jakby to było być albo nie być, zamiast po prostu kolejnego (z 365 w roku) dnia w którym można się nawalić.

Link do komentarza

A wiecie co mnie denerwuje? Jaką presję społeczną wywiera się na ludziach (tzn. parach), które decydują się na nie posiadanie dzieci. Coraz częściej zdarza się, że po prostu albo się na nich krzywo patrzy albo zaczyna się tworzyć historie typu bezpłodności etc.

Link do komentarza

@up

Zakładając, że większość społeczeństwa jest jako tako wierząca to te reakcje są jak najbardziej uzasadnione. W dowolnej religii(nie mówię o pseudoreligiach i sektach) normalnym w rodzinie jest posiadanie dzieci. To wynika podświadomie, nie wszyscy umieją to wstrzymać. Nawet jeżeli takich przypadków jest mały odsetek to wyróżnia się on póki co na tle społeczeństwa, a jak każde odstępstwo od ogółu zwraca uwagę. A, że najczęstszą reakcją na nieznane/ strach jest nienawiść to już inna sprawa.

Link do komentarza
Ale stworzenie rodziny i posiadanie dzieci, to jest społeczny, a raczej moralny obowiązek. W dobie globalizacji coraz więcej osób od tego odchodzi przez co w wielu krajach mamy ujemny przyrost.

W dzisiejszych czasach zwiększanie przyrostu to zbrodnia i mówię to najzupełniej poważnie. Nie ma po co produkować bezrobotnych i imigrantów. Ujemny przyrost naturalnych będzie dla przyszłych pokoleń dobrem, ponieważ zwiększy walkę o pracownika.

Zniesmaczają mnie jedynie ci "single", którzy relacje damsko-męskie sprowadzają do wzajemnego zaspokajania się.

Niby dlaczego? Jeżeli obu stronom to odpowiada, to ja nie widzę problemu.

z tym cieszeniem się to nie do końca, bo mamy coś takiego jak podział na kraje. A kraj z odwróconą piramidą demograficzną długo nie pociągnie. Tak naprawdę najlepszym obecnie przyrostem byłby taki, który utrzymywałby się na poziomie 2,0-2,15 dziecka na kobietę.

Nie w obecnych warunkach.

Żeby tak się stało musiałbyś mieć rząd światowy. Mówisz o jakiś utopijnych planach. A ryzyko zapaści demograficznej Europy, USA, Japonii i innych terenów rozwiniętych jest znacznie bliższe, a konsekwencje mogą być równie poważne - dla całego świata. Działa tu prosty schemat:

Mniej młodych ludzi -> mniej rąk do pracy -> większe obciążenie obywatela by utrzymać emerytów, służbę zdrowia itp -> zapaść ekonomiczna -> dojście do wladzy skrajnych ugrupowań politycznych -> Wojny/zamieszki/wymierzone w innych zamachy technologiczne lub ekonomiczne.

Pewnie, że to nie jest duży problem w przypadku małego kraiku jak Polska czy Grecja, ale w przypadku USA, Francji, Niemiec, UK czy paru innych taki scenariusz zaczyna być ryzykowny także i dla mieszkańców innych Państw. Oczywiście może dojść do innej opcji - zamiast zapaści, do kraju masowo sprowadzają się imigranci. W obecnej sytuacji grozi to dużymi tarciami na tle kulturowym, zwłaszcza z imigrantami którzy wyznają Islam.

Zacznijmy od tego, że w ramach Europy działa system wolnego przepływu osób, więc braki w jednym kraju da się uzupełnić imigrantami z innego kraju. Niekoniecznie akurat tak obcego kulturowo (jak np. Turcja).

Produkcja bezrobotnych w żaden sposób nie pomoże ani państwowej kasie, ani ubezpieczeniom społecznym, ponieważ bezrobotny nie dodaje. Obecny system emerytalny rozpadnie się tak czy siak. To nie pytanie "czy", tylko "kiedy", więc dobrze byłoby pomyśleć nad tym jak go zmienić, a nie ratować go w najgłupszy z możliwych sposobów (czyli właśnie produkując przyszłych emigrantów i bezrobotnych).

Mówisz, że padnie system. Otóż nie do końca. Możliwa jest automatyzacja. Problemem jest raczej sposób organizacji gospodarki oparty na pieniądzu, bo brak mas biedoty - która kupuje i tworzy dobra - będzie ciosem w tych, którzy zarabiają na masowości. Im się to nie opłaci, ale to nie oznacza jeszcze, że zaraz wszyscy poginiemy, bo nie będzie systemu opieki zdrowotnej i sposobu na zarabianie w dotychczasowy sposób (tu wchodzi pytanie, po co pracować). Powiedziałbym wręcz, że to brak selekcji naturalnej powoduje pogarszanie się genów społeczeństwa, bo więcej ludzi jest w stanie przetrwać. Po prostu - z czysto praktycznego punktu widzenia - zbyt wielu ludzi przeżywa/żyje długo i w ten sposób generuje koszty.

Co do dzieci. Na nie potrzeba pieniędzy, czasu i poświęcenia. Dobrze rozumiem ludzi, którzy nie chcą marnować najlepszych lat życia po to, żeby ratować demografię czy finanse rządu, który ostatecznie i tak pozostawi tych ludzi samym sobie. Niech dzieci sobie ma ten, kto chce. Jak uzna, że mu brakuje to niech zrobi więcej i zobaczy, że na własny rachunek to wcale nie takie proste.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...