Skocz do zawartości
  • wpisy
    45
  • komentarzy
    259
  • wyświetleń
    44216

Fabuło, czy ci nie żal?


Demonir

667 wyświetleń

Jeśli gra jest wychwalana, jej średnia na metacrticu sięga ponad 90, a ludzie wspominają coś o zdumiewającym zakończeniu, nic zaskakującego, że wiele się po takiej produkcji oczekuje, a gdy już dostajemy co chcieliśmy, gdy dochodzimy do napisów końcowych, to coś w przełyku dziwnie kłuje. I nie, nie jest to przejmujące uczucie, że właśnie uświadczyliśmy arcydzieła.

Laury jakie spadły na The Last of Us, Naughty Dog, twórcy gry, dostali głównie za fabułę, za osławione zakończenie i non stop wspominaną ?nienazwaną więź między głównymi bohaterami?. Uznajmy przez chwilę, że Ty, Czytelniku, nic o historii zawartej w TLoU nie wiesz. Wtedy trzeba ci będzie przybliżyć, że głównym bohaterem jest Joel, facet w średnim, a później już mocno średnim wieku. Poznajemy go na chwilę przed wybuchem epidemii, która wkrótce zdziesiątkuje kraj i zamknie ludzi w strefach kwarantanny, gdzie mogą czuć się w miarę bezpieczni, odseparowani od wirusa na którego nikt nie może znaleźć lekarstwa. Ta kilkanaście pierwszych minut gry, pokazuje co ukształtowało zachowanie Joela wobec świata, ludzi i... tak, tak, tej drugiej ważnej postaci, Ellie.

Ellie poznajemy, gdy na protagonistę spada zadanie przemycenia jej do Świetlików, organizacji lubującej się bić z wojskiem i szukającej szczepionki, mogącej uratować ludzkość od trwającej już dwadzieścia lat apokalipsy. Jak można się domyślić, nic nie idzie tak jak iść miało, w wyniku czego, łatwe zadanie rozciąga się na kilkanaście godzin gry. I nie ma się co oszukiwać, pomiędzy początkiem gry i końcówką, w fabule dzieje się niewiele zaskakujących rzeczy, z kilkoma małymi wyjątkami. Nie trudno jednak zakryć tego, że cała wielka wędrówka, czekająca naszą parę była podyktowana jednemu*: postawić na naszej drodze wielu przeciwników, których w bardziej lub mniej wysublimowany sposób będziemy zmuszeniu zadźgać, zastrzelić lub udusić.

W ogóle, w różnorakich tekstach o The Last of US, zapowiedziach, recenzjach, można było bez problemu wyłowić albo podane wprost, albo ukryte słowo ?survival?. Dziwnym trafem w tym samym roku co dzieło Naughty Dog wydana została produkcja wobec której też często używano wspomnianego słowa, był to nowy Tomb Raider. Wiadomo, że ostatnie przygody panny Croft miały z survivalem mniej więcej tyle wspólnego co ja z niedźwiedziem polarnym (oboje lubimy mięsko), i cała otoczka przetrwania kończyła się z chwilą gdy Croftówna dostała do ręki gnata. Nie ma też co ukrywać, że TLoU zjada TR-a pod względem scenariusza na śniadanie i nie dostaje nawet po tym zgagi. Choć akurat to nie jest wielkim powodem do pochwał, bo to niczym chwalenie Pudziana za to, że pokonał Najmana. A co innego miał zrobić jeśli przeciwnik jest po prostu kiepski?

the_last_of_us_108_605x.jpg

Zresztą, całe to pieprzenie i określanie The Last of Us jako survival lub dodawaniu do tego nawet horroru, pozostało nie tyle zaprzepaszczone, bo twórcy nie mieli w planach stworzyć gry tego typu, co cała survivalowść została złożona w ofierze na ołtarzu przypodobania się masom. Samo w sobie nie jest to złe, tyle, że już wkrótce dialog ?-Jest mało kul. - Więc strzelaj celnie.? rozmywa się pod juchą i setkami trupów pozostawionych za sobą przez Joela. Dosłownie każda przechadzka będzie miała moment, w którym pojawią się ci źli lub zarażeni i trzeba będzie chwycić za broń w postać pukawki czy innego kija. Klimat próbuje ratować sprytne zaprojektowanie poziomów, dając graczowi pewną swobodę podejścia do problemu, często umożliwiając uniknięcie walki i przekradnięcia się między wrogami, ale i tak chcąc zagrać, będziecie musieli zabijać. Dużo zabijać.

Twórcy po prostu boją się dać graczowi w mordę**. Można, owszem, zacząć grać od najwyższego poziomu trudności, tylko mało kto się na to zdecyduje za pierwszym razem, a drugie przechodzenie gry po poznaniu całej historii nie ma tej magii, bo wiemy co, jak, gdzie i kiedy się wydarzy. A i tak wymagane od nas będzie mordowanie w ilościach hurtowych. Sporadycznie wykonujemy misje typu przekradania się między wieloma wrogami, kiedy otwarte stracie jest samobójstwem- są to najlepsze momenty całej rozgrywki. I właśnie brak większej ilości tych momentów stanęło na drodze The Last of Us do stania się czymś ponadczasowym.

Choć, nie tylko to. Jest też sporo błędów niezamierzonych. Choćby inteligencja naszych przeciwników, szczególnie tych rozumnych, czyli bandytów, czy ogólnie człekokształtnych, ludziopodobnych z bronią palna i białą. Przy pierwszej walce, gdy mnie wykryto, a ja schowałem się za osłoną w celu spokojnego wystrzelania wszystkich nadchodzących wrogów, byłem mile zaskoczony, gdy ci okrążali moją pozycję lub wysłali przodem kretyna z rurką, by ten mnie okładał po łbie gdy inny będzie strzelać. Wraz z biegiem czasu, zaczynamy dostrzegać ich ułomności, ale w tym aspekcie mimo to jest w porządku, przynajmniej do czasu, gdy zechcemy rozwiązać problem po cichu. Wtedy ci sami przeciwnicy zamieniają się w niedowidzących, częściowo głuchych imbecyli. Na przykład: ciche zabijanie, gra coś wspomina, żeby używać do tego ostrza bo to szybsze i cichsze, tyle, że wróg i tak nie jest wstanie dostrzec, gdy kilka metrów za jego plecami duszę jego kolegę robiąc przy tym dość dużo hałasu.

Do tego, prawie przez cały czas towarzyszy nam Ellie. I tu powstaje ważne pytanie: po cholerę jej pomoc Joela? Niby ma tylko czternaście lat, ale już opanowała bezszelestne poruszanie i niewidzialność. Zdaję sobie sprawę, że jej nadprzyrodzone moce spowodowane są chęcią nie irytowania gracza ciągłym wymogiem ratowania tejże. Niestety, wszystkie te atuty znikają gdy przejmujemy nad nią kontrolę i choć jak na nastolatkę jest wyjątkowo groźna, to ma pewne ograniczenia, przynajmniej gdy porówna się ją do jej towarzysza.

the_last_of_us_93_605x.jpg

Pomijając całe wcześniejsze plucie jadem, The Last of Us jest naprawdę bardzo dobrą grą, przy której gra się miło i właśnie to jest najgorsze bo nie pozwala się poczuć zaszczucia i do końca wczuć w świat ogarnięty zarazą, nie czuje się, że Joel jest jedynie człowiekiem z ludzkimi ograniczeniami, zamiast tego, zrobiono z niego coś na kształt, choć mniejszą skalę, Bruce'a Willisa ze Szklanej Pułapki 4. Niby swoje lata ma, niby odnosi rany i supermanem nie jest, ale i tak prze przed siebie, a rzeczy niewykonalnych przed nim nie ma.

O wiele lepiej spisano się jeżeli chodzi budowanie postaci. Ellie jest urzekająco, gówniarsko wulgarna, a Joel wcale nie jest rycerzem w śliniącej zbroi co wszelkimi występkiem i złem gardzi. Wspominaną więź między nimi też można odhaczyć. Fabuła wcale nie jest wybita, za to o wiele lepiej niż napisana została wyreżyserowana, a w jej poznawaniu nie przeszkadza nawet polski dubbing, który w tym przypadku, o dziwo, jest najwyższych lotów. Ani przez chwilę nie chciałem go wyłączyć i zmienić na oryginalny, wszystkie kwestie są wypowiedziane profesjonalne (zapewne przyczyny tej można się doszukiwać w tym, że tym razem Sony zamiast silić się na głośne nazwiska postawiło na fachowców, ale istniej też możliwość, że się nie znam). Zostaje jeszcze kwestia końca, który wcale nie jest taki aj, super, innowacyjny, wow. Jak na warunki wysokobudżetowych produkcji, gdzie wszystko jest podporządkowane wydaniu sequela i hollywoodzkiej poprawności, zakończanie zdecydowanie się wybija, jest odpowiednio soczyste choć nieco przewidywalne.

Miałem szczęście, że The Last of Us dodano mi do konsoli gdy ją kupowałem, bo zapoznałem się z czymś co naprawdę warto poznać, choć po ukończeniu gry wcale nie doznałem wrażenia zderzenia się z kolosem, czymś wielkim, co na wieki wieków zostanie zapamiętane i za kilkadziesiąt lat stare już zgredy nie będą wspominały ?A pamiętasz tę grę? Tak, klasyk, dzisiaj się już takich nie robi.?. Szkoda, że deweloperzy nawet do takiego efektu nie próbował dążyć.

*- Służy też... budowaniu więzi miedzy Joelem a Ellie.

**- Tak, spostrzegawczy czytelniku, zapożyczyłem sobie to określenie z wpisu AAA, jakby co to jestem otwarty na wszelakie oznakowanie znakiem towarowym lub stawienie się na rozprawę sądową.

Screeny z videogamer.com

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Twórcy po prostu boją się dać graczowi w mordę**. Można, owszem, zacząć grać od najwyższego poziomu trudności, tylko mało kto się na to zdecyduje za pierwszym razem

Nope. Jeżeli chcesz grać w coś określonego bardziej jako survival (na wyrost trochę ale okej) to bierzesz wysoki poziom trudności, bo wiadomo przecież że dzisiaj każdy normal i easy to spacerek ''lol poznaj fabułę". Akurat z poziomem trudności i wyzwaniem TLoU radzi sobie całkiem dobrze moim zdaniem.

Do tego survivalist jest zablokowany na początku, więc to też nie do końca prawda z tym że możesz sobie wybrać najwyższy od razu.

Link do komentarza
Sporadycznie wykonujemy misje typu przekradania się między wieloma wrogami

lolnope. To, że Ty wyrżnąłeś wszystko w zasięgu wzroku nie oznacza, że tak grę należało przejść. Jatki się owszem, zdarzają, ale większość wrogów można ominąć, a i zabijając ich wszystkich, daleko grze do ilości mięcha ze wspomnianego TR-a.

Można, owszem, zacząć grać od najwyższego poziomu trudności

Albo od najniższego i narzekać, że przeciwnicy są mało rozgarnięci.

Zresztą njawyższy poziom jest zablokowany przy pierwszym przejściu.

Niby ma tylko czternaście lat, ale już opanowała bezszelestne poruszanie i niewidzialność. (...) Niestety, wszystkie te atuty znikają gdy przejmujemy nad nią kontrolę i choć jak na nastolatkę jest wyjątkowo groźna, to ma pewne ograniczenia, przynajmniej gdy porówna się ją do jej towarzysza.

To już kompletnie bez sensu. Serio oczekiwałeś, że będziesz niewidzialny, gdy zaczenisz kierować Ellie? Czy wolałeś żeby była śmiertelna podczas kierowania Joelem?

@Ostatni akapit:

A skąd wiesz, co twórcy próbowali osiągnąć? Nikt nie mówił, że gra będzie niepokonanym kolosem przez lata. Była mowa o niezwykłym doświadczeniu, nowym stopniu filmowości, emocjonującej rozgrywce czy świetnie zarysowanych bohaterach. I to zostało to spełnione bez pudła. Zakończenie nie jest zaskoczeniem na miarę heliocentrycznej teorii wszechświata, jak zresztą cała fabuła, ale jak ktoś kiedyś powiedział, nawet słaba fabuła może porazić, jeśli zostanie odpowiednio podana. A historia TLoU jest opowiedziana po mistrzowsku.

Link do komentarza
lolnope. To, że Ty wyrżnąłeś wszystko w zasięgu wzroku nie oznacza, że tak grę należało przejść. Jatki się owszem, zdarzają, ale większość wrogów można ominąć, a i zabijając ich wszystkich, daleko grze do ilości mięcha ze wspomnianego TR-a.

Źle się wyraziłem. Misje w których wymagane jest przekradanie się.

Zresztą, napisałem:

[...]dając graczowi pewną swobodę podejścia do problemu, często umożliwiając uniknięcie walki i przekradnięcia się między wrogami, ale i tak chcąc zagrać, będziecie musieli zabijać.
To już kompletnie bez sensu. Serio oczekiwałeś, że będziesz niewidzialny, gdy zaczenisz kierować Ellie? Czy wolałeś żeby była śmiertelna podczas kierowania Joelem?

Żart o niewidzialności w istocie był mało rozgarnięty i mocno suchy, ale raczej łatwy do zauważenia.

A historia TLoU jest opowiedziana po mistrzowsku.

Tu się zgadzam.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...