Nie mam w co grać...
... ten zwrot pada chyba najczęściej z ust graczy. Choć na półce obok kompa stoi chyba z 20 pudełek gier, a biblioteka steam pęka w szwach.
I idę o zakład, że co najmniej 80% tych pozycji nie zostało ukończonych, albo wręcz nawet nie były zainstalowane.
Skąd więc takie stwierdzenie?
Powód jest prozaiczny.
Odwieczna konkurencja i rywalizacja.Choć nie przyznamy się do tego głośno, to jednak widząc nową grę u kolegi, zaraz lecimy do sklepu kupić taką samą, lub zamawiamy ją przez internet. Często nawet kupujemy ją wcześniej, żebyśmy tylko mieli ją przed nim. I co z tego, że jest to gatunek, który akurat nie lubię? Rywalizacja jest rywalizacją, gry zalegają na półkach, czasami mamy zainstalowanych na dysku jakieś 40 pozycji, a i tak "nie mamy w co grać".
Jest też inny powód.
Wzrost popularności piracenia gier. NIe jest to proceder, który należy pochwalać (choć często sami twórcy niejako popychają do tego graczy, ale o tym innym razem). Niegdyś piractwo nie było tak bardzo rozszerzone przez ograniczony dostęp do internetu, dlatego często posiadaliśmy dwie, góra trzy gry w które tłukliśmy do upadłego. Z braku innej możliwości.
Dziś, jak tylko pojawia się nowy hit, zaraz ktoś ze znajomych go ma z torrenta czy innego chomika i mówi, żeby wpaść do niego i zobaczyć jak to wygląda.
I przez to cała "magia" pryska. Mamy niemal natychmiastowy dostęp do nowości, przez co nie mamy czasu "ograć" starych gier. Jakbyśmy nie mieli skąd poprać nowych gier, MUSIELIBYŚMY grać w starsze pozycje, te które mamy i nie mielibyśmy powodów mówić "nie mam w co grać".
Chyba zaczynam rozumieć kobiety, które mają podobny problem.
Tylko ile można nosić starą sukienkę?
Tak, jak Ciebie też kocham, Skarbie;D
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze