Najlepsze albumy A.D. 2013 - Świat
Witam wszystkich po długiej przerwie. Miałem regularnie publikować treści na blogu, ale niestety brak czasu na to nie pozwolił. Dlatego wracam od razu z subiektywnym rankingiem najlepszych płyt ubiegłego roku. Nie będę się bawił w żadne "Top 10" lub coś w tym stylu, bo pragnę wyróżnić wszytko, co jest warte zainteresowania i nie zamierzam pozycjonować. W związku z tym nie obowiązuje żadna kolejność, płyty będę wymieniał tak, jak przyjdą mi do głowy.
1. Arctic Monkeys - AM
Zacznę od płyty, która była dla mnie przełomem. Od singla Do I Wanna Know?, wydanego w czerwcu, rozpoczęła się moja miłość do zespołu Arctic Monkeys. Styl piosenki, jej brzmienie, zupełnie nie pasowało do wcześniejszych dokonań zespołu. Nota bene właśnie dlatego przypadło mi do gustu. Od tej chwili niecierpliwie wyczekiwałem albumu, który po ukazaniu się spełnił wszystkie moje pokładane w nim nadzieje. Zawiera on zupełnie nowe dla kapeli brzmienia, nie odchodząc jednak zupełnie od pierwszych dwóch, kultowych płyt. Warto zaznaczyć (chociaż każdy fan o tym wie), że mentorem młodych anglików został kolega po fachu, Josh Homme z QotSA. Moim zdaniem Alex Turner z kolegami tylko na tym zyskali.
2. Imagine Dragons - Night Visions
Na wstępie zaznaczę, że sam nie wiem, czy ten album został wydany w 2012, czy dopiero w 2013 roku. Różne źródła przekazują inne informacje. W tym wypadku jednak będę opierał się na last.fm, a tam wyraźnie datę premiery zaznaczono na 12.02.13. Jest to najczęściej słuchana przeze mnie płyta w ubiegłym roku. Wszystko zaczęło się od usłyszenia w radiu kawałka It's Time. Stało się to jeszcze przed wielkim wybuchem popularności zespołu. Dlatego podszedłem do kapeli sceptycznie. Kilka razy przesłuchałem wspomniane It's Time oraz Radioactive i wtedy mnie złapało. Nie mogłem oprzeć się ciągłemu zapętlaniu powyższych utworów.. Potem doszły jeszcze Bleeding Out, Nothing Left to Say, Hear Me i zostałem pochłonięty przez magię Imagine Dragons.
3. Woodkid - The Golden Age
Na pewno nikt się nie zdziwi, gdy powiem, że odkryłem Woodkida przez trailer AC: Revelations. Wykorzystana tam piosenka Iron zawierała w sobie coś szczególnego, przez co ciężko było o niej zapomnieć. W dodatku świetnie pasowała do trochę mrocznej, ale i poważnej oraz doniosłej zajawki gry i jej klimatu. Ogromnie się ucieszyłem, gdy solista zapowiedział debiutancki album. W końcu zapragnął wyjść z cienia reżysera teledysków gwiazd i sam coś osiągnąć. W moich oczach dokonał tego. Płyta jest niesamowita, tworzy spójną całość, bez żadnego słabego elementu. Bębny, czy klasyczne instrumenty w tle tylko potęgują efekt "epickośći", obcowania z czymś szczególnym.
4. Daft Punk - Random Access Memories
"Zero oryginalności" pomyślicie. Płyta zdobyła Grammy za Najlepszy Album 2013. Ale co z tego? Dla mnie to i tak czołówka. Nie przepadałem nigdy za francuskim duetem. Wiadomość o ich powrocie wcale mnie nie przejęła. Mimo to przesłuchałem płyty. I jak bardzo byłem zaskoczony, gdy już od pierwszej piosenki zaczęła mi się podobać. Nie jest to bowiem to, czego doświadczamy na najsłynniejszej Discovery z 2001 roku, ale misz-masz kilku gatunków, w tym funku oraz starego disco. W moim odczuciu piękne połączenie i unikalny styl. Dodatkowym atutem są zaproszeni do tworzenia płyty goście m. in. Julian Casablancas z The Strokes, czy Pharrell Williams. Wisienką na torcie jest utwór Touch nagrany z Paulem Williamsem. Zaangażowanie orkiestry to naprawdę świetny pomysł.
5. Arcade Fire - Reflektor
Album przez wielu krytykowany, przeze mnie uwielbiany. O Arcade Fire słyszałem wiele razy, ale do gustu przypadło mi tylko kilka piosenek. Mimo to czekałem na album. Miałem nadzieję, że Kanadyjczycy jednak zaskoczą czymś szczególnym. I tak się stało. Już po usłyszeniu singla Reflektor można było przeczuwać zmianę. W chórkach słyszymy samego Dawida Bowiego, który chwalił utwór i koniecznie chciał w nim wystąpić. Kompozycja trwa ponad siedem minut i zapowiadała długi, potężny krążek. Cały album opiera się na micie o Orfeuszu i Eurydyce. Stąd też na okładce rzeźba Rodina Orfeusz i Eurydyka. Mamy więc wyznanie miłości, ją samą, a potem śmierć i Afterlife (moim zdaniem najlepsza piosenka z płyty), czyli życie po śmierci. Jak dla mnie świetna kompozycja i kunszt Arcade Fire, którzy umacniają swoją pozycję jednego z najbardziej znaczących zespołów indie.
6. Foals - Holy Fire
Następny zespół, który dotarł do mnie tegoroczną płytą. Z Total Life Forever lubiłem tylko Spanish Sahara (świetny utwór). Antidotes nie przemawiało do mnie w ogóle. Holy Fire też na początku ani mnie ziębiło, ani grzało, ale w końcu dopadł mnie szał My Number i poszło jak z górki. Zakochałem się w Late Night, Bad Habit, Inhaler, Out of The Woods i oczywiście My Number. Mogę tych kawałków słuchać w nieskończoność. Moim zdaniem tym wydawnictwem Foals osiągnęli właśnie szczyt swoich możliwości.
7. Queens of the Stone Age - Like Clockwork...
Przykro mi to mówić, ale jedynie ten styl QotSA mi odpowiada, Spokojne ballady i dawka ostrzejszych riffów jedynie w niektórych piosenkach. Dzięki temu słucham właśnie I Appear Missing, ...Like Clockwork czy The Vampyre of Time and Memory. Nie mam nic więcej do dodania.
8. White Lies - Big TV
Zaskoczenie? Możliwe, że tak. Ale uwielbiam White Lies. Mroczne brzmienie tego zespołu mnie zadowala. Nie przeszkadza mi jednak dodanie dawki radości, np. w There Goes Our Love Again. Clue programu jest jednak Getting Even, bezsprzeczne arcydzieło i kandydat do mojego singla roku. Zachęcam do poznania tego wydawnictwa, jak i całego zespołu, bo są naprawdę świetni.
9. The National - Trouble With Find Me
Nie czekałem na ten album. Nawet samo The National poznałem dopiero po jego wydaniu. I tak płyta mnie oczarowała i nie mogę przestać jej słuchać. Dlatego właśnie ją tu umieszczam. Niech odpowiednią zachętą do poznania będą utwory I Should Live in Salt, Don't Swallow the Cap i Fireproof. Warto też zwrócić uwagę na okładkę autorstwa Bohyuna Yoona, która została zaczerpnięta z jego kolekcji zdjęć, wydanej w 2004 roku.
10. Kings of Leon - Mechanical Bull
Skąd ten album tutaj? Nie będę krył, że nie dorasta on do pięt Only by the Night, a być może nawet Come Around Sundown. Mimo to i tak zasługuje na przesłuchanie i polubienie. Co prawda nic odkrywczego, ale jednak bardzo dobre i solidne. Najbardziej przypadł mi do gustu Supersoaker, ale tylko trochę słabsze od niego są piosenki Wait for Me i Beautiful War (wraz z teledyskiem - gorąco polecam). Dobry zespół nie musi nagrywać świetnych albumów, aby dalej się podobać.
11. Disclosure - Settle
Kolejny udany debiut minionego roku. Duet od razu został zauważony i zrobił spore zamieszanie na rynku muzycznym. Elektronika w najlepszym wydaniu, świetne kolaboracje. Cud, miód i orzeszki. Obok tego zespołu nie można przejść obojętnie, a wszelkiego rodzaju nagrody i wyróżnienia tylko to potwierdzają. Najbardziej przypadł mi do gustu singiel White Noise, ale wart też zwrócić uwagę na Latch, Help to Lose My Mind (fenomenalne trio London Grammar, o którym już jest głośno za sprawą debiutanckiego albumu) oraz Confess to Me (Jessie Ware, której brakuje w rankingu tylko dlatego, że jej wydawnictwo Devotion ukazało się jeszcze w 2012 roku. Polecam z niego m. in. Wildest Moments, czy remix Running w wykonaniu Disclosure właśnie).
12. Vampire Weekend - Modern Vampires of the City
Następny zespół wyróżniony w tym roku Grammy. Za najlepszy album alternatywny. Czy zasłużyli? Tak, bo wprowadzili nowe brzmienia do indie. Ciężko je określić, ale to coś więcej niż indie rock. Stąd nagroda. A jeśli chodzi o płytę, to polecam Step i Diane Young.
13. Empire of the Sun - Ice on the Dune
Synthpop. Tak. I to w dodatku australijski. Obecność Depeche Mode będzie uzasadniona, ale dlaczego Empire? Ten zespół jest jednym z najlepszych w tym gatunku. Sam nie wiem dlaczego. Ale tak właśnie jest i ciężko oderwać się od DNA, Alive czy Celebrate. Duet po prostu przyciąga niewytłumaczalną siłą. Warte uwagi są również remixy niektórych utworów dostępne na YT. Część z nich prezentuje wysoki poziom.
14. Depeche Mode - Delta Machine
Wspomniałem już, że ta płyta musiała się znaleźć w moim zestawieniu. Wielu powie, że ot, kolejny krążek od Depeche jakich wiele. Dla mnie jednak to coś szczególnego. Pierwsza płyta Depeche, w której naprawdę się zakochałem, na którą czekałem. I która jest mi bliska w całości, a nie jedynie w postaci składanki Best of, w której znajdziemy po kilka utworów z poprzednich płyt. Na uwagę zasługuje Heaven (ale też jego b-side All That's Mine), Soothe My Soul oraz Should Be Higher, ale każda piosenka ma w sobie to coś i warta jest poznania.
15. Bastille - Bad Blood
Zespół, który narobił niezłego zamieszania w polskich rozgłośniach radiowych. Aż trzy single znajdowały się na szczytach list przebojów. W pełni zasługują na taki sukces. Wytworzyli swój unikalny, niepowtarzalny styl. Nie można ich pomylić z żadnym innym zespołem. Oprócz radiowych hitów (Pompeii, Laura Palmer, Things We Lost in the Fire) warto przesłuchać też piosenki Icarus i Oblivion. Rozpoznawalne są też covery i mixtape'y. Ukłon w stronę Of the Night oraz (I Just) Died in Your Arms, których nie znajdziemy niestety na płycie.
16. CHVRCHES - The Bones of What You Believe
Kolejny debiut. Kolejny zespół synthpopowy. Ale jakże dobry. Supportowali Depeche Mode i sami wyrośli na gwiazdy. Świetne brzmienie, dużo elektroniki, hipnotyzujący głos wokalistki. Czego chcieć więcej? Szczególnie polecam : The Mother We Share, Gun, Recover i Lies.
17. Franz Ferdinand - Rights Thoughts, Right Words, Right Action
Do tego albumu podchodziłem niechętnie, a potęgowało tę niechęć radio, puszczające cały czas Love Illumination (skądinąd niezły kawałek, ale dopiero niedawno dane mi było do tego dojść).
Samego zespołu też wcześniej nie znałem (oprócz słynnego Take Me Out). Jakim cudem znalazł się więc w tym zestawieniu? Tym właśnie albumem przekonał mnie do siebie. Krótkie, pełne energii utwory na zimowe wieczory są jak znalazł. Mnie najbardziej do gustu przypadły Evil Eye, Fresh Strawberries i Goodbye Lovers & Friends.
18. Various Artists - Les Miserables: Highlights From The Motion Picture Soundtrack
Nie ograniczam się do jednego - dwóch gatunków, stąd obecność w moim rankingu soundtracku do Nędzników. Film premierę w Polsce miał na początku poprzedniego roku, więc całą płytę również zaliczę jako wydaną właśnie wtedy (chociaż wiem, że światową premierę miała trochę wcześniej). Muzyka, jak i piosenki, to istne arcydzieło. Oczywiście wykonywane w większości przez pospolitych aktorów filmowych (w większości, bo Samantha Barks na przykład, ma za sobą karierę musicalową) tracą trochę na wartości, jednak dalej reprezentują najwyższą ligę. Śpiewać każdy może, a Russell Crowe czy Hugh Jackman mimo ubytków w hmmm... nie wiem jak to nazwać, technice śpiewania, potrafią wykrzesać odpowiednie emocje, dzięki czemu ciężko wyczuć fałsz. Szczególnie polecam Stars, One Day More, On My Own, I Dreamed a Dream oraz Valijean Solioquy.
19. Editors- The Weight of Your Love
Jeden z zespołów, które również mogą nie być znane w szerszej świadomości. Mimo to bardzo go cenię. Donośny głos wokalisty oraz zmiana stylu w niektórych piosenkach (raz jest tanecznie, raz wręcz mrocznie) czynią ten album bardzo solidnym, chociaż z pewnością niedocenianym. Polecam Formaldehyde, Honesty, Sugar.
20. Birdy - Fire Within
Przyszedł czas na ostatnią płytę w regularnym zestawieniu. Birdy to młoda solistka, która zadebiutowała albumem Birdy w 2011 roku. Wydała go mając zaledwie 15 lat. Znajdowały się tam covery znanych i mniej znanych piosenek (plus jeden autorski, aczkolwiek nieporywający utwór), wykonane spokojnym, pięknym głosem nastolatki. Teraz przyszedł czas na wydawnictwo, na którym znajdują się wyłącznie oryginalne piosenki. I jest porywające. Część kawałków została podlana taneczną nutką (chociaż dalej bez obecności elektroniki), a reszta pozostała spokojna. Całość tworzy niebagatelną kompozycję, której warto przyjrzeć się z bliska. Godne polecenia utwory to Wings, All You Never Say, Strange Birds.
Albumy, na które zabrakło czasu, aby umieścić je we wpisie a są godne polecenia (może jeszcze pojawi się o nich wpis):
London Grammar - If You Wait
Hurts - Exile
M83 - Oblivion OST
OneRepubic - Native
Sting - The Last Ship
Pearl Jam - Lightning Bolt
MS MR - Secondhand Rapture
Rudimental - Home
Panic! at the Disco - Too Weird to Live, Too Rare to Die!
Lorde - Pure Heroine
The Neighbourhood - I Love You
The Boxer Rebellion - Promises
Phoenix - Bankrupt!
The 1975 - The 1975
Boards of Canada - Tomorrow's Harvest
Rebecca Herguson - Freedom
Stereophonics - Graffiti on the Train
Suede - Bloodsports
Capital Cities - In A Tidal Wave Of Mistery
Sigur Ros - Kveikur
James Blake - Overgrown
Rhye - Woman
Placebo - Loud Like Love
Biffy Clyro - Opposites
AlunaGeorge - Body Music
Manic Street Preachers - Rewind the Film
Kavinsky - OutRun
Local Natives - Hummingbird
Trochę za dużo tego jest, ale to tylko dowód na to, jak obfity muzycznie był miniony rok. Mam nadzieję, że ten niedawno rozpoczęty będzie nie mniej bogaty w atrakcje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę o komentowanie oraz korektę ewentualnych błędów.
Lista najlepszych polskich płyt (już krótsza) ukaże się w ciągu najbliższych dni, a zestawienie najlepszych singli (a w sumie to piosenek, bo będę brał pod uwagę też te niewydane jako single) tuż po nim.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze