Film opowiada o ludziach zamieszkałych w Xenii, małego zniszczonego przez tornado miasteczka w stanie Ohio.
Ciężko mi jakoś bliżej określić gatunek tego filmu, niby to jest dramat, ale nagrany jest podobnie do filmu dokumentalnego. Z jednej strony, mamy tutaj Solomona i Tummlera - dwóch, porąbanych dzieciaków żyjących w iście nihilistyczny sposób, a z drugiej: "wywiady" z mieszkańcami miasteczka, którzy nie grzeszą inteligencją. To po prostu banda rednecków, którzy nienawidzą "niggasów", ćpają klej i zabijają koty dla pieniędzy.
Gummo jest jednym z tych filmów, po którego obejrzeniu masz po prostu ochotę puścić jakiemuś człowiekowi kulę w łeb. Naprawdę, takiej grupy kretyńskich i zdeprawowanych postaci jeszcze nie widziałem (no... widziałem, ale nie w takiej liczbie). Mamy tu wszystko: seks z prostytutką, która cierpi na syndrom downa, bitwy z krzesłami (bo komuś trzeba dać w pysk), łysole, którzy zamordowali własnych rodziców, koszmar...
Akcja filmu nie posuwa się w ogóle do przodu, nie mamy tutaj tak naprawdę żadnych wątków (poza poszukiwaniem zaginionego kota). Całość jest tak naprawdę urywkiem z życia amerykańskich rednecków, żyjących najniżej jak się da. Nie jest to zły film, zebrał masę pozytywnych ocen, ale osobiście po prostu... się trochę nudziłem, nie mój styl.
Na koniec tylko (mniej więcej) zacytuję mój ulubiony dialog:
A: Mój brat to pedał.
B: Pedał?
A: Ta, ubiera się w sukienki, nosi pończochy... nawet cycki ma.
B: Jest dziewczyną?
A: Mniej więcej
B: Jest ładny?
A: Nie wiem, chyba tak, skoro chłopaka ma.
Najohydniejsza scena z filmu:
A tak, w filmie zginęło dużo kotów, więc moja nieistniejąca ocena tego filmu spada o 99% D-:
------------------------------
Wpis dostępny również na moim blogu, poświęconym tego typu dziwnościom:
2 komentarze
Rekomendowane komentarze