Skocz do zawartości

RetroSzmelc

  • wpisy
    157
  • komentarzy
    461
  • wyświetleń
    88548

Final Fight (Capcom, 1989)


LaserGhost

968 wyświetleń

Ło jej, to już trzeci chodzony beat'em up pod rząd na tym blogu. Ale skoro już napisałem o swoim ulubionym tytule z tego niszowego gatunku, oraz jednym z najgorszych, to wypadałoby w końcu napisać o Final Fight, byśmy mieli punkt odniesienia w kwestii jakości tego typu produkcji w przyszłych recenzjach.

IZfdTcM.gif

Studia Capcom nie muszę chyba nikomu przedstawiać, dlatego od razu przejdę do kwestii historycznych. Do 1987 r. studio wydało garść udanych gier arcade, zaczynając od scrollowanej strzelanki Vulgus, po notorycznie trudną zręcznościówkę Ghosts n' Goblins i pierwszego Street Fightera. Pierwsza odsłona tej kultowej serii nie robiła szczególnie dobrego wrażenia - gatunek bijatyk jeszcze był w powijakach, i większość gier z tego gatunku była mało przyjemna w odbiorze, głównie ze względu na kiepskie sterowanie. Street Fighter w teorii miał wszystkie potrzebne elementy do bycia klasykiem - walka jeden-na-jednego, ciosy specjalne wywoływane odpowiednimi kombinacjami klawiszy, digitalizowane głosy, są nawet Ryu i Ken - ale wszystko to było za mało, by porwać wyobraźnię i ćwierćdolarówki bywalców salonów gier. Sterowanie było, według zapisów z epoki, fatalne, z niemal niemożliwymi do wywołania "specialami" oraz dziwnym założeniem, że cios można wyprowadzić jedynie kiedy postać stoi nieruchomo w miejscu. Nie była to gra zła, doczekała się nawet szeregu konwersji na komputery oraz konsole ośmio- i szesnastobitowe* ale daleko było jej do popularności Commando czy 1943, przebojów Capcom.

Tu nareszcie zaczynam pisać o Final Fight. FF początkowo powstawał jako kontynuacja Street Fighter, ale po tym jak ze studia odeszli projektanci Takashi Nishiyama i Hiroshi Matsumoto (którzy potem stworzyli w SNK dwa klony Stret Fighter II - Fatal Fury i Art of Fighting), a cykl Double Dragon konkurencyjnego studia Tecmo zyskiwał na popularności, Capcom zdecydowało o zmianie formatu gry na "chodzone" mordobicie, z fabułą inspirowaną filmem Ulice w ogniu. Wciąż jednak dział marketingu naciskał na stworzenie sequela SF, do tego stopnia że w 1989 roku Final Fight pokazano na targach gier jako Street Fighter '89 - ale ten tytuł zmieniono, gdy z kolei właściciele salonów gier zwrócili uwagę, że sequel nijak nie przypomina poprzedniej produkcji, co może zniechęcić graczy za wprowadzanie ich w błąd. W końcu stanęło na oryginalnym tytule.

[media=]

W niedalekiej przyszłości (przynajmniej widzianej z perspektywy końca lat '80), na ulicach Metro City rządzi gang Mad Gear, pod przywództwem szalonego rastamana Damnda (tak, bez "e" w środku). Pomimo że miastem rządzi ex-wrestler Mike Haggar, trudno jest zachować kontrolę. W końcu miarka się przebiera, gdy Mad Gear porywają córkę Haggarowi - wtedy to pan major wciąga na siebie ulubione bryczesy, woła kumpli - Guya (ninja w trakcie szkolenia) i młodego everymana Cody'ego, prywatnie szkolna sympatia córeczki majora - i cały tercet idzie raz na zawsze wysprzątać Metro City ze śmieci.

Final Fight skrystalizował wszystko, co potrzebne w dobrym mordobiciu - sterowanie było proste i precyzyjne, poruszanie się postacią intuicyjne, przeciwnicy byli podzieleni na klasy wg. swoich zachowań, okazyjną broń podnosiło się z ulic, a rozmaite poprawiające stan zdrowia pokarmy znajdowało rozbijając stojące beczki czy budki telefoniczne. Trzy postacie do wyboru - szybki słabeusz (Guy), ktoś pośrodku (Cody), i oczywiście facet twardy jak skała, ale równie jak ona ruchliwy (Haggar). Standard od początku do końca, FF był rewolucją nie dlatego że wymyślił coś nowego, tylko nareszcie zrobił wszystko dobrze.

1om4Riu.jpg

Portet zbiorowy (z epoki) wszystkich postaci

Sześć etapów to również klasyka - gra się zaczyna w slumsach Metro City, potem przechodzi przez kolej podziemną, hutę szkła, park, port morski, a finał odbędzie się w luksusowym drapaczu chmur, gdzie wreszcie piękna Jessica zostanie uwolniona. Rzuca się w oczy zupełnie niezła grafika - Capcom w latach 90' w swych grach 2D zamieszczał naprawdę ładne tła, sprite'om postaci też nie można wiele zarzucić. Animacja może nie jest najlepsza, ale gracze i tak byli urzeczeni postaciami wysokim na niemal pół ekranu, okładającymi się po mordach. Muzyka jest prosta, syntetyczna i nadaje fajnego klimatu, ale mówiąc szczerze nie ma szczególnie potem co jej wspominać - kompozytorzy Yoko Shimomura i Yasuaki "Bun Bun" Fuijta później wykazali się w m.in. cyklu Kingdom Hearts.

Final Fight spopularyzował też specjalną płytę systemową CPS-1, która miała być nowym standardem w salonach arcade. Zamiast kupować nową maszynę, wystarczała wymiana ROMu z grą, co obniżało koszty produkcji i ułatwiało sprzedaż kolejnych gier właścicielom "game centers". Na podstawie tego układu Capcom stworzył w 1994 r. Capcom Power System Changer, domową konsolę, która miała (identycznie jak Neo-Geo AES) dać spragnionym graczom prawdziwą arcade'ową rozrywkę w domu. Konsola jednak była zabójczo droga i szybko zniknęła z rynku, będąc teraz białym krukiem wśród kolekcjonerów, z garścią gier dedykowanych dla systemu.

we61cf3.jpg

Z jakiegoś powodu postać Poison jest w Japonii otoczona kultem w... pewnych kręgach.

Sam Final Fight doczekał się dwóch sequeli, ale tylko na konsolę Super Nintendo, do tego trzecia część jest jedną z najrzadszych gier na ten system. Później ukazała się trójwymiarowa bijatyka 1-on-1 zatytułowana Final Fight Revenge, tak na automatach jak i Sega Saturn, ale nie wskrzesiła zainteresowania cyklem. Jednak postacie z FF zawitały do panteonu postaci Capcomu, pojawiając się w różnych konfiguracjach w cyklu Street Fighter, zaczynając od Alpha, poprzez crossoverowe SNK vs Capcom, a na Super Street Fighter IV kończąc. Potem seria została zrebootowana w komicznie ponurej odsłonie Final Fight: Streetwise, gdzie Capcom chyba za bardzo zainspirował się nowomodnymi grami gansterskimi - przy odrobinie szczęścia, FF:S trafi na tego bloga. Na konsolę NES ukazała się sympatyczna parodia oryginału z postaciami w stylistyce "chibi", Mighty Final Fight.

Obecnie można zagrać w FF choćby na PlayStation 2, dzięki zamieszczeniu tej gry w składance Capcom Classics Collection Vol. 1, z fantastyczną emulacją i furą dodatków, tj. mini-encyklopedia o powstawaniu gry, glosariusz postaci bandziorów czy pełnym soundtracku. Na PS3 i X360 gra ukazała się razem z Magic Sword, w ramach pakietu Final Fight: Double Impact, a później na konsoli Microsoftu w kompilacji Capcom Digital Collection. Na GameBoy Advance ukazała się też przyzwoita konwersja Final Fight One.

*bezużyteczna ciekawostka: wersja SF na konsolę PC Engine/TurboGrafx-16 nazywała się Fighting Street oraz była pierwszą grą wydaną na CD, pełne dwa miesiące przed przygodówką Manhole na Macintoshe. Również konwersja na Amigę i Atari ST doczekała się dziwacznego (i nieco obraźliwego) niby-sequela Human Killing Machine, stworzonego przez studio Tiertex, które notorycznie wydalało na rynek fatalne porty gier arcade, w tym SF. O HKM najlepiej wypowiedział się Stuart Ashens w

. The More You Know, The More Boring You Become!

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...