Skocz do zawartości
  • wpisy
    45
  • komentarzy
    259
  • wyświetleń
    44241

Nieobiektywnie, nierzetelnie i zdecydowanie nieprofesjonalnie (odc. 2)


Demonir

707 wyświetleń

W tym odcinku będzie o dwóch FPS-ach, obu krótkich, mających ze sobą niby wiele wspólnego, a różniących się znacznie. Dwie opinie o Quantum of Solace i CoD: Modern Warfare 2, tym razem po ukończeniu tychże w całości. Co, zaskoczyłem was?

Największą zaletą krótkich FPS-ów, od zawsze było to, że były krótkie. Odkrywcze, prawda? Ale za małą długością, w strzelankach tego typu zawsze powinna iść intensywność. We wspaniałych czasach, kiedy każda kolejna część Call of Duty, stawała się największą grową premierą wszech czasów, wielu próbowało podpiąć się pod szablon stworzony i spopularyzowany przez Infinity Ward, z lepszym lub, znacznie częściej, gorszym skutkiem. Do czego zmierzam?

Nie wiecie? Szkoda, oczekiwałem jakiejś złotej myśli, a jako, że takiej na podorędziu nie mam, wrzucam notkę z Wikipedii i przechodzę do sedna.

Kuna leśna, tumak (Martes martes) - gatunek niewielkiego ssaka drapieżnego z rodziny łasicowatych. Występuje w całej niemal Europie oraz w Azji, aż po Iran i zachodnią Syberię. W Polsce występuje, choć niezbyt licznie, na całym obszarze kraju, a zasięg jej występowania często pokrywa się z występowaniem kuny domowej.

Martes_martes_crop.jpg

Nie myśl, strzelaj!

Modern Warfare 2 było bez wątpienia wielką premierą, ale nie było i wciąż nie jest wielką grą. Niedawno pisałem, jak to dzięki tej odsłonie Call of Duty na nowo zachciało mi się grać i tę opinie na pytanie Huberta Urbańskiego "Definitywnie?" podtrzymuję słowem "Da!". Bo MW2 jest produkcją ze wszech miar intensywną posiadającą przy licznych wadach jedną ogromną zaletę: dynamikę, która każe biec i strzelać, niekoniecznie w tej kolejności. Wiem, że fabuła wygląda jakby zaczerpnięto ją z wypracowania jakiegoś ucznia szóstej klasy podstawówki i to takiego, który nie przeszedł do następnej klasy, w wyniku czego dokonał jakiejś masakry w szkole, kinie, czy kościele, a następnie, o ironio, całą winne za to zdarzenie zwalono na gry. Jednak to radość strzelania do Ruskich, Arabów, Latynosów lub innych chcących za wszelką cenę zburzyć jedyny właściwy porządek panujący w Stanach Zjednoczonych, napędza grę i sprawdza się, a co za tym idzie, singla uznaję za wartego swego czasu.

modern_warfare_2_20.06.09_30_172ms.jpg

A wciąż można się też zdecydować na zakup, chcąc marnotrawić czas w multiplayerze, gdyż graczy do zabawy znajdzie się bez problemu, choć trzeba żyć z tym, że rozgrywkę będziemy spędzać przede wszystkim w team deadmatchu. Jest też na tyle dobrze, iż trybie wieloosobowym można spokojnie rozpocząć zabawię bez obaw, że wszystko zepsują wredne męty, które będą ci co chwile strzelać headshooty jak tylko opuścisz respa. Nawet jeśli podczas mafijnych porachunków zostałeś pozbawiony sporej części palców, to spokojnie, poradzisz sobie. Jak się w końcu zdecydujesz, to przed tobą droga do 70 poziomu, pełna wyzwań, broni, tytułów i innego badziewia do odblokowania.

Warto też pamiętać o co-op-owych misjach, do których wypadałoby zaprzątnąć jakiegoś kolegę, chociaż znajomego, mamę, albo menela, który pomoże ci z tym za piwo. Oczywiście istnieje możliwość, że jesteś np. rudy, i nikt z wcześniej wymienionych i tak ci nie pomoże, to też nie trzeba się od razu martwić, wciąż możesz grać sam.

Mimo to, nie zawołam lub nie zaśpiewam: ?Zamawiaj!?, i to nie dlatego, że boję się usłyszeć trzy razy nie, gdyż powód jest jeden- różnica cen między innymi CoD-ami jest na tyle niewielka, że nie mogę z ręką na sercu zarekomendować właśnie Modern Warfare 2, bo np. trójką już się nie zająłem. Pozostaje mi tylko jedno, zrobić wdech i jak najniższym możliwym tonem rzecz ?Twój wybór.?.

Jo jestem Bond, James Bond

Co mogłoby skusić gracza, potencjalnego klienta do zakupu Quantum of Solace, gry w której wcielamy się w sławnego Bonda? Być może byłaby to cena, za 15 złociszy spokojnie znajdziemy egzemplarz. Za taką kwotę można by kupić około 214.28571 foliowych jednorazówek lub siedem butelek taniego wina w plastikowych butelkach. I zdecydowanie, nie jest to prosty wybór.

Podobieństwo między tymi przygodami agenta 007, a pewną bardzo popularna serią, polega na tym, że tutaj też mamy do czynienia z FPS-em posiadającym liniową, ok. 5 godzinną kampanię w trakcie której przyjdzie nam bez obaw o niż demograficzny, strzelać do oddziałów specjalnych. Specjalnych dlatego, że są nie najbystrzejsi. Za tymże dziełem stoi utytułowane studio Beenox, które obdarowało świat licznymi egranizacjami o Spider-Manie.

1720k_quantum_01.jpeg

Granie Bondem nie jest tak miodne jak w jakiejkolwiek odsłonie Call of Duty i to mimo opierania się na podobnych wytycznych. Gdzieś w kąt odłożono szpiegowskie zagrywki i włożono Jamesowi do ręki szereg to bardziej poręcznych, czytaj: bardziej śmiercionośnych, gnatów. Ale uwaga: dodano też coś więcej! Jest to system ukrywania się za osłonami, wstawiony zapewne tylko dlatego, że wizerunku użycza sam Daniel Craig, a gra jak tylko może zmienia widok na ten z trzeciej osoby. Beenox jednak niezbyt pomyślał i zapomniał dodać do gry napisów, w zawiązku z czym, zamiast oryginalnego głosu, zostaliśmy zaszczyceni słuchaniem kolejnego dziecka wspaniałej polskiej szkoły dubbingowania gier. Polski dystrybutor nawet chwali się "o raz pierwszy w historii opowieści o Bondzie usłyszymy, jak najlepszy z agentów Jej Królewskiej Mości samodzielnie przedstawia się po polsku." Entuzjazm aż mnie rozerwał od środka. Jak się okazało, głosy są podłożone źle, o tyle dobrze, że rzadko zwraca się na nie uwagę, a nasz protagonista, mógłby znienacka zacząć opowiadać o sztuce fryzowania wąsów i nikt by nie zauważył.

Bólowi obcowania z tym dziełem, nie pomaga to, że opowiadana historia jest całkowicie pozbawiona dynamiki, wszystko co ciekawe, a może nawet dramatyczne, pokazywane jest nam w przerywnikach między misjami zrealizowanymi na modłę tych pokazanych po raz pierwszy w CoD 4, tyle, że gorzej. Fabuła i sposób jej prowadzenia, a zwłaszcza sposób prowadzenia, nie zachęca do zagrania jeszcze jednej misji, a nawet tylko ta, jedna wada skreślałaby QoS i, nie ma co dłużej trzymać w napięciu, robi to.

Jednak wbrew temu co wyżej napisałem, Quantum of Solace wcale nie jest grą tragiczną, jej pech polega na tym, że w zasięgu ręki jest kilka, o wiele lepszych produkcji i nawet jeśli szkoda wam kasy lub babcia nie chce wam dać kilku dyszek na Call of Duty, to naprawdę lepiej trochę dozbierać i kupić coś lepszego bowiem inwestowanie w te konkretne przygody agenta 007 jest jak ubieranie się w dziurawy worek na ziemniaki, bo tańszy.

Screeny wzięte z cdaction.pl

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Grałem w któregoś nowego Bonda. Prawie na pewno w QoS. I mnie się podobało. Bo krótkie i zwyczajnie fajne. Ale gdyby nie ten wpis, to bym tego nie pamiętał. A że grę miałem z wymiany (chwilowej, bo trwającej ze dwa dni), to tych kilku godzin przed konsolą nie żałuję.

Link do komentarza

Zdecydowanie muszę wreszcie obadać tego Bonda. Ostatnio mam fazę na krótkie, głupawe strzelanki na kilka godzin. Przeszedłem z uśmiechem na twarzy Turning Pointa (durne na maksa i brzydkie jak noc, ale radocha w czystej postaci). Znalazłem też w markecie za 10 złotych najnowszą część Wolfensteina i po prostu połknąłem ją w kilka wieczorów. Gra niewiele mądrzejsza od buta, ale to relaks w czystej postaci. Zdecydowanie muszę kupić Quantum of Solace - wygląda na taki sam typ gry :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...