Po 11 cięciach, 13 ranach i 15 bliznach na rynku pojawiło się 17 szram ? kolejny zbiór opowiadań z logo wydawnictwa Replika. W myślach przemianowałam go na Kilkanaście szmir, bo skutecznie zniechęcił mnie do zapoznawania się z wcześniejszymi antologiami.
Ten, kto postanowił otworzyć 17 szram opowieścią Aleksandry Zielińskiej, zbyt mocno wziął sobie do serca sformułowanie "odbijać się od dna". Jej Kompleks Kasandry ? tandetna reinterpretacja motywów biblijnych ciągnąca się nieprzyjemnie przez ponad 40 stron ? to męczący, nudny twór, który nie powinien był w ogóle trafić do tego zbioru, a już na pewno nie na sam początek. Zresztą nie tylko on ? niemal żadna z historii, która w zamierzeniu "zaskoczy was i przerazi", nie straszy. Zamiast przechodzących po plecach ciarek czytelnik spodziewać się może poczucia lekkiego zażenowania. Innymi słowy: w tej antologii historii z dreszczykiem dreszczyku trzeba szukać bardzo uważnie, bo łatwo przeoczyć jego szczątkowe ilości poukrywane między stronicami.
Obszerną część zbioru zajmuje szeroko pojmowana fantastyka. Znalazły się w nim niezbyt zajmująca opowieść o wilkołakach, historia silnie inspirowana dziełami Lovecrafta, a także rozdziały o demonie przybierającym cielesną formę, klonach dawcach powstałych na podstawie DNA Jezusa czy wywoływaniu duchów. Problem w tym, że mimo stricte horrorowych zabiegów ? takich jak osadzenie akcji na cmentarzu bądź obfitym podlaniu akcji krwią ? większość nie wywołuje żadnych emocji, co najwyżej rozczarowuje miałkością fabularną, słabo prowadzoną narracją lub zwyczajną niekompetencją językową autora. Nie chodzi nawet o błędy, które powinny zostać wyeliminowane najpóźniej na etapie korekty, ale przede wszystkim o grafomanię. Śmiałam się w głos, przeczytawszy otwierającą Biel łabędzia, biel łabędzia Krzysztofa Maciejewskiego frazę "uciekają mi ostatnio latawce słów, tracę nad nimi władzę" czy kiczowate zakończenie Ouija Roberta Cichowlasa: "Od autora... Drogi Czytelniku, Mam dla Ciebie prezent. Domyślasz się, jaki? Oczywiście, ręcznie rzeźbioną tabliczkę. Jest piękna. I zapewne bardzo kosztowna. Postanowiłem Ci ją podarować. Ot tak, z czystej sympatii" itd. Co ciekawe, antologii nie uratowały znane nazwiska: ani Graham Masterton (to akurat nie dziwi, to autor z niezbyt wysokiej półki ? tu udało mu się przynajmniej nie zepsuć zakończenia), którego króciutkie opowiadanie W obronie Rogera Herringsa wprawdzie się pojawia, ale chyba najmniej ze wszystkich pasuje do zbioru z dreszczykiem, ani Washington Irving, którego Legenda o Sleepy Hollow nomen omen usypia.
Klasę pokazał za to prawie 70-letni już Ramsey Campbell. Historia człowieka, który wraca w rodzinne strony, Z perspektywy czasu, jest świetnie napisana, garściami czerpie z klasyki gatunku i trzyma w napięciu przez wszystkie 17 stron. To jedyne opowiadanie w 17 szramach, które z czystym sumieniem polecić mogę fanom horroru. Co więcej, jeśli obniży się oczekiwania względem straszenia, okaże się, że w antologii uchowało się kilka ciekawych pomysłów. Wspomniany już Syreni śpiew Josepha Nassise sprawił, że poszerzyłam moją domową biblioteczkę o Zew Cthulhu Lovecrafta. Zarówno Empatron Jacka Rostowskiego, jak i Czerwony świat Carltona Mellicka III prezentują ciekawe wizje świata ? godna polecenia jest zwłaszcza ta druga pozycja, innowacyjna przedstawicielka nurtu bizarro.
Zaledwie kilka niezłych opowiadań nie sprawia jednak, by warto było 17 szram zakupić. Mam nadzieję, że kolejne edycje ? jestem przekonana, że w planach są już 19 skaz i 21 odleżyn ? przejdą przez gęstsze redaktorskie sito i zostaną solidnie oszlifowane przed pojawieniem się na rynku.
6 stycznia 2014
4 komentarze
Rekomendowane komentarze