Skocz do zawartości
  • wpisy
    33
  • komentarzy
    732
  • wyświetleń
    50322

Klekotsan

912 wyświetleń

gtav_logo_1280x720.jpg

Nie da się ukryć, że to Grand Theft Auto V zawładnęło całym poprzednim rokiem. Twierdzenie inaczej to zwyczajne zakłamywanie rzeczywistości - GTA na luzie zdobyło siedem rekordów Guinessa, w tym dla najlepiej sprzedającej się gry i najbardziej dochodowego produktu przemysłu rozrywkowego. A to wszystko w cenie ponad 250 milionów dolarów, co i tak zwróciło się ponad czterokrotnie! Mnie szał trochę ominął - GTA nie należy do moich ulubionych serii i odpuściłem sobie część czwartą, więc siłą rzeczy nie interesowałem się specjalnie sequelem. Nie przekonał mnie też pierwszy kontakt z grą u znajomego - widziałem tylko dziwnie zachowującą się policję i strzelaniny, które nie uległy większej modyfikacji od czasu GTA San Andreas. W dodatku największa innowacja, czyli GTA Online, nie działała. Wróciłem do swych japońskich gierek i indyków przekonany o tym, że cały hype to burza w szklance wody. Mijał jednak czas i zewsząd atakowały mnie doniesienia o kolejnych pobitych rekordach i kontrowersjach. Zdałem sobie wtedy sprawę, że w GTAV muszę zagrać z jednego powodu - druga tak głośna premiera w kulturze popularnej szybko się nie trafi. Zatem tuż przed świętami pożyczyłem sobie X360, usiadłem i zacząłem grać.

No i cóż, właśnie po prawie 40h zobaczyłem napisy końcowe. Czas zatem na podsumowanie, takie na spokojne, pozbawione zarówno stawiania się po stronie psychofanów serii jak i bycia fajnym na siłę, co zazwyczaj oznacza jechanie po GTAV jak po łysej kobyle.

830-1280.jpg

Nie ma chyba sensu zaczynać od przedstawiania głównego tria. O Michaelu, Franklinie i Trevorze słyszał chyba każdy. Jeżeli zaś przespałeś cały poprzedni rok pod jakimś kamieniem, to masz szybkie streszczenie - podstarzały gangster, cwaniak z getta i psychol uzależniony od narkotyków. Największą innowacją miała być potrójna narracja, z możliwością zmiany bohatera w niemal dowolnej chwili. Stwierdzam z zadowoleniem, że to działa. Skakanie między postaciami odświeżyło grę i jest zaprojektowane perfekcyjnie, nie polegając na jakimś pseudocoopowym drop in - drop out. Zmieniając postacie wiele razy napotkamy na scenki z życia - Michael będzie oglądał TV, Franklin spacerował z psem a Trevor użynał się w barze bądź okradał pieszych. W dodatku całość jest nasycona masą detali i easter eggów - warto zmieniać postacie tuż po wspólnych misjach czy też doprowadzić do ich spotkania na ulicy. Skakanie między bohaterami ubogaca też niektóre misje. Dawno nie miałem takiej frajdy jak przy wspólnych strzelaninach, kiedy Trevorem szarżowałem na przeciwnika, po czym przerzucałem się na Franklina by ściągnąć mu z pleców jakiś kolesi, a na koniec Michaelem zgarniałem jakiś biedaków ze snajperki. Naprawdę, życzę sobie, by więcej gier oferowało mi coś podobnego!

Wielu uważa, że bohaterowie niby są antypatyczni i płascy. Owszem, mogę się z tym zgodzić, jednak... taki był zamysł autorów! Każdy z nich to prztyczek w kierunku innego stereotypu gangstera w popkulturze. Michael zachowuje się jak stary ramol i wiecznie zrzędzi na swoją rodzinę, Franklin wyznaje zasadę Curtisa Jacksona "get rich or die trying" a Trevor to wsiun i skrajny obłąkaniec. Są chodzącymi kliszami, świadomymi swej płytkości, i jako tacy doskonale wpisują się w klimat gry. GTAV bowiem nigdy nie miało być poważne ani poruszać ważnych tematów. Cała gra jest jedną wielką parodią kina gangsterskiego doprawioną ostrą satyrą na Amerykę z jej kultem pieniądza i sławy, a przerysowani bandyci wpisują się doskonale w tę konwencję. Ostatecznie zaś zdołałem polubić każdego z nich - są charakterystyczni, mają interesujące historie do opowiedzenia i dobrze dźwigają fabułę. Moim faworytem jednak został Trevor. Zaprawdę, Rockstar miał nieziemskie jaja by go wetknąć do gry. Trevor to chodzący pocisk na obecny w popkulturze kult psychopatów i przestępców, a w dodatku to awatar przeciętnego fana GTA, który w świecie gry zazwyczaj zachowywał się jeszcze gorzej jak pan Philips. Pokochałem ten jego brak klepek, losowość i wygłaszane podniosłym tonem monologi o zbawianiu "prawdziwej" Ameryki przy pomocy broni i metaamfetaminy. Wielkie brawa również dla Steve'a Ogga za genialnie podłony mu głos, gdyż specyficzna maniera "oszalałego aktora" do Trevora zwyczajnie pasuje.

868-1280.jpg

Historia jaką śledzimy to klasyczna droga do przestępczej chwały. Michael ma kłopoty finansowe spowodowane koniecznością spłacenia pewnego meksykańskiego bossa, wraca więc do rabowania i wciąga w to Franklina (którego poznał gdy tamten kradł mu samochód) oraz swego starego znajomego, socjopatycznego hakera Lestera. W międzyczasie pojawia się jego niegdysiejszy przyjaciel Trevor, który szybko przystaje do spółki i zarazem próbuje się dowiedzieć co tak naprawdę zaszło podczas napadu sprzed 10 lat. Tak więc razem nasi bohaterowie próbują się dorobić, wyplątać się z różnych dziwacznych wpadek przy pracy i konfliktów z bossami lokalnego podziemia oraz odpędzić się od dwóch upartych agentów federalnych, wszystko zaś wieńczy wielki napad na Bank Rezerw Federalnych. Ogląda się to wszystko z niemałą przyjemnością, głównie z uwagi na prezentacje i postacie. Oprawa misji i cutscenek powala, wszystko wygląda świetnie oraz jest perfekcyjnie zagrane, a dramatis personae bez dwóch zdań są charakterystyczne. Zarozumiały agent FIB Steve Haines, osiedlowy przygłup Lamar, psychopatyczny boss meksykańskiego kartelu, dupkowaty miliarder i jego oziębła prawniczka - wszystko to klisze, ale bardzo przyjemne klisze, podbijające klimat zgrywy i pastiszu. Jednak wszystko wygrywają postacie drugoplanowe, a wśród nich takie perły jak Rosjanin walczący z nielegalną imigracją, paparazzi przeświadczony o wadze swej pracy czy para starych Brytyjczyków zblazowanych na punkcie celebrytów. Wszystko to zapada w pamięć poprzez barwne dialogi i zwariowane zadania z ich udziałem.

864-1280.jpg

A człowiek ma ochotę ich poznawać z uwagi na dwa nowe bajery. Pierwszym i najważniejszym jest zdecydowanie możliwość zapisu w dowolnej chwili, drugą zaś możliwość powtarzania misji od punktów kontrolnych. Niby nic i seria w końcu dogoniła pewne standardy, jednak wpływ na grywalność ma to nieziemską. Ileż to razy w częściach z PS2 rzucałem padem po ścianach i odkładałem GTA na długie miesiące z powodu jakiegoś durnego zadania, które musiałem wielokrotnie powtarzać, za każdym razem wczytując grę i dojeżdżając do zleceniodawcy. A po wykonaniu zadania człowiek tylko chuchał i dmuchał, byle bezpiecznie trafić do domku i zapisać. Męczyło to okrutnie i w pewnym momencie zabijało całą frajdę z gry. W końcu z tego zrezygnowano, więc można jak człowiek rozbijać się po całym stanie, bez stresowania się wizją potencjalnego zgonu.

Pochwalić muszę również stojące przed nami misje. Co prawda dalej jest to klasyczny dla serii schemat "przynieś, wynieś, pozabijaj", jednak tym razem autorzy naprawdę dali z siebie wszystko, byle je urozmaicić. Będziemy więc udawać trupa by kraść dane, przebierać się, skradać, planować napady, nurkować, skakać ze spadochronem, porwiemy samolot w locie, a nawet wyjedziemy na chwilę poza stan by postrzelać się na śniegu. W dodatku gra czasem daje nam możliwość wyboru któregoś z wariantów działania bądź też zmienia lekko dialogi w trakcie misji. Podczas wykonywania zadań jesteśmy oceniani, przy czym brane są pod uwagę czas wykonania misji czy też jakieś dodatkowe faktory pokroju oszczędzenia wszystkich postronnych. Niestety, tu pojawia się pierwszy zgrzyt.Problemem jest, że taki mechanizm siłą rzeczy wbija misje w schemat, który musisz perfekcyjnie zrealizować. Trochę zabija to klimat piaskownicy, jednak jestem skłonny to wybaczyć gdyż ogromnie zyskała na tym reżyseria zadań, które stały się efektowne i dobrze oskryptowane.

873-1280.jpg

Skoro już zahaczyłem wcześniej o czarę goryczy, to czas troszkę z niej ulać. Zgrzytają też strzelaniny, i to okrutnie. To nie jest już era PlayStation 2, więc dlaczego Rockstar ciągle każe mi walić do kukiełek, które totalną tępozę i zerowe zdrowie równoważą atakowaniem ciebie całą chmarą? W dodatku auto-lock jest przesadzony - wystarczy obrócić się w kierunku grupki wrogów i naciskać raz za razem mierzenie, a celownik naprowadzi się na każdego przeciwnika. Nie musisz się starać, wystarczy naciskać mierzenie i pruć, a reszta zrobi się sama. Sytuacji nie ratują supermoce bohaterów, czyli kolejna nowalijka. Spowolnienie czasu Michaela jest mocno sytuacyjne i nie polega się na nim zbyt mocno, zaś furia Trevora jest całkowicie przesadzona - zwiększone obrażenia i nieśmiertelność to trochę za wiele. Najprzydatniejszą moc (wspomaganie przy prowadzeniu pojazdów) ma Franklin, jednak poza paroma konkretnymi sytuacjami używa się jej głównie do ratowania siebie przed karambolem. Irytuje także niemożność swobodnego wczytywania punktów kontrolnych. Sytuacja jest beznadziejna? Zakopałeś się? Zawaliłeś jakiś punkcik do rankingu? Sorry, ale musisz popełnić seppuku przy pomocy C4.

Opieprz należy się też za stronę techniczną. O ile grafika zazwyczaj wygląda prześlicznie (te panoramy!), to co i rusz natrafiałem na jakąś brzydką, rozchlapaną teksturę, zaś wygląd i fizyka alkoholi wołają o pomstę do nieba. Mało tego - nie jest rzadkim widok doczytujących się przed oczyma tekstur i modeli. Mnie to zdarzyło się już w trakcie sekwencji tytułowej! Podejrzewam, że to wina starych już konsol, które ledwo wyrabiały się z przetwarzaniem danych, jednak w przypadku tak dużej produkcji o takim budżecie buble podobnego pokroju rażą potrójnie.

811-1280.jpg

Cóż, może wróćmy do przyjemniejszych rzeczy. Wiecie czym ostatecznie GTAV mnie kupiło? Klimatem i detalami. Los Santos to najlepiej zaprojektowane miasto w historii gier, a na ulicach dzieje się naprawdę wiele. Wielu z was tych bajerów z siedzenia samochodu nie dostrzeże, jednak czasem warto przejść się na piechotę i obserwować. Patrzeć na bogatych hipsterów przed kawiarniami, bezdomnych chowających się pod mostami, podsłuchać czyjąś rozmowę przez telefon czy nawet pozaczepiać paru pieszych i zamienić kilka grzecznościowych formułek. Kiedy w końcu wsiądziemy do auta to polecam eksperymentować ze stacjami radiowymi. Te są wręcz GENIALNE - pokrywają gatunki od klasycznego rocka i rapu po pop w wydaniu Britney Spears, a materiału jest na tyle dużo, że nie ma on prawa się znudzić. Kołysząc głową w rytm radiowych hitów możemy podjechać wziąć udział w wyścigu samochodowym czy triatlonie, bądź też skoczyć na spadochronie lub zanurkować batyskafem. A kiedy nam się to znudzi to wystarczy wyjąć telefon i spokojnie przejrzeć internet, czytać wpisy na lokalnych odpowiednikach Facebooka i Twittera, sprawdzić wiadomości, zagrać na giełdzie czy też obejrzeć odcinek anime. Gdy już sprawdzimy co w sieci piszczy to można zadzwonić do znajomego i umówić się na piwo lub partię w golfa bądź tenisa. A na samym końcu, gdy słońce już zajdzie n-ty raz, polecam wrócić do przyczepy Trevora, urżnąć się i obejrzeć lokalny odpowiednik "Mam Talent". Aktywności, w tym tych bezsensownych i dowcipnych, jest cała masa i miałem ochotę eksplorować ten świat, eksperymentować z różnymi opcjami, szukać kolejnych dowcipów i nieznajomych. Zwłaszcza, że smaczki poukrywane są dosłownie wszędzie. W pierwszej misji Trevorem przypadkowo rozjechałem dziewczynę opłakującą śmierć swego chłopaka, co zostało później uwzględnione w dialogach! Tak samo gdy wróciłem Michaelem do sklepu w którym kupowałem ciuchy na "rozmowę kwalifikacyjną" - sprzedawczyni od razu zapytała się o jej efekt. Nie muszę chyba wspominać o tym, że zarówno radio jak i internet reagują na nasze poczynania? Wiem, to wszystko pierdoły, ale tak świetnie budujące klimat gry!

GTA Online zaś pominę milczeniem. Nigdy nie byłem zainteresowany tym modułem, a całość jakoś i tak nie wygląda zbyt zachęcająco. Tym niemniej szanuję kierunek rozwoju serii i śmiem sądzić, że jeżeli Rockstar będzie GTAO rozwijał to może wyrosnąć bardzo poważny zawodnik na rynku gier multiplayer.

836-1280.jpg

Więc co z tym GTAV? To świetna produkcja, pełna detali i zawartości, która od samego początku porywa zwariowanym klimatem i mocną satyrą. Owszem, nie jest perfekcyjna, ale to tylko naprawienia tych błędów i unowocześnienia strzelanin mi brakuje. Zaś wszelkie argumenty o odtwórczości można odstawić na bok. Rockstar miał jedno zadanie - zrobić blockbuster, growy odpowiednik "Avengersów" czy innego "Hobbita", i z tego wywiązał się bez problemu. Przecież nie wymagamy od "Niezniszczalnych" by dyskutowali z nami o egzystencjalizmie w wydaniu Camusa, więc dlaczego wymagamy od GTA by w pojedynkę rewolucjonizowało branżę? Zwłaszcza, że GTAV doprowadziło konwencję do punktu, w którym póki co nie wyobrażam sobie jak można byłoby ją unowocześnić i odświeżyć. Ktoś może mi powiedzieć jak miałoby wyglądać "nowe, lepsze GTA", zwłaszcza na maszynach sprzed prawie 10 lat? Mam wrażenie, że niektórzy wymagają jakiś absurdalnych rzeczy od Rockstara. To nie są czasy, gdzie wystarczyło przenieść GTA w trójwymiar by ogłosić rewolucję. Dopóki nie pojawi się kolejny większy skok sprzętowy raczej nie ma co liczyć na poważniejsze zmiany.

I wiecie co? O ile dotychczas seria była mi raczej obojętna, o tyle teraz naprawdę czekam na GTAVI. Jestem szczerze ciekaw jak będzie wyglądać nowa część już uwolniona z ograniczeń PS3 i X360. Dlaczego? Głównie dlatego, że dawno tak dobrze się nie bawiłem w żadnej grze! Mam w tym momencie gdzieś jęki i stęki co niektórych - wsiąkłem w stan San Andreas, polubiłem bohaterów i pokochałem tę masę zawartości jaką spotykałem na każdym kroku.

Nikogo chyba nie zdziwi, że mam bardzo duże oczekiwania względem "szóstki". Przede wszystkim zaś chciałbym wrócić do Vice City czy nawet zwiedzić "Florydę". No i przydałoby się wymyślić na nowo wymiany ognia. Tymczasem zaś wrócę jeszcze trochę pozwiedzać San Andreas zanim znajomek upomni się o konsolę wink_prosty.gif

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Obrazki pożyczyłem z oficjalnej strony gry. Tak, wiem, bullshoty and stuff.

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Bardzo dobry tekst, recenzja odpowiednio obiektywna nie przesadzasz z zachwytami, ale też nie krytykujesz na siłę co często zdarzało się w innych recenzjach gry, nawet w branżowych mediach.

W pełni zgadzam się z obserwacją dotyczącą bohaterów, niestety niewiele osób zauważyło że są oni ucieleśnieniem stereotypów i brało ich całkowicie serio. Popieram argument o znakomitym odwzorowaniu, najbardziej dopracowany obszar i ilość szczegółów w sandboxkach, i nie jest to opinia a fakt, czegoś takiego po prostu jeszcze nie było.

GTA V jest o wiele luźniejsze od 4, ale jednocześnie na tyle "ustabilizowane" by nie odrzucać graczy liczących na choć odrobinę poważną atmosferę. nadal nie skończyłem fabuły ale wszystko co do tej pory widziałem było świetne! Ostatnio dużo ludzi krytykowało "V" bo w wyborach na grę roku zdobywało czołowe pozycje, cóż trzeba zacząć od tego że takie głosowania zależą od gustu graczy i nie są w żadnym stopniu obiektywne, ale faktem jest że GTA V pozostaje grą bardzo dobrą czy się to komuś podoba czy nie.

Gratuluję tekstu bo to jedna z najlepszych recenzji tej gry, jaką czytałem! smile_prosty.gif

Link do komentarza
Nie da się ukryć, że to Grand Theft Auto V zawładnęło całym poprzednim rokiem. Twierdzenie inaczej to zwyczajne zakłamywanie rzeczywistości

Trochę dziwnie to brzmi, jako że GTA V wyszło w połowie września, skąd tylko trzy i pół miesiąca do następnego roku.

Niemniej jednak - fajny tekst (trochę zgaduję, bo zerknąłem jedynie na wstęp, w obawie przed spoilerami smile_prosty.gif).

Link do komentarza

Trochę dziwnie to brzmi, jako że GTA V wyszło w połowie września, skąd tylko trzy i pół miesiąca do następnego roku.

A kampania reklamowa? Trailery? Zapowiedzi w prasie? Co jak co, ale cały 2013 upłynął pod znakiem GTAV.

Link do komentarza
A kampania reklamowa? Trailery? Zapowiedzi w prasie? Co jak co, ale cały 2013 upłynął pod znakiem GTAV.

Spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale moim zdaniem przedpremierowe rozdmuchanie i przesadna dociekliwość redaktorów z całego świata to norma w przypadku większych produkcji. Równie dobrze "władzę" możnaby przyznać np. Watch Dogs - grze, na którą napala się obecnie masa ludzi.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...