Wielki wydawca, wielkie pieniądze, wielka kicha
Wielkie studio wybrało w końcu następny projekt do stworzenia - grę akcji SuperGrę V (nazwa fikcyjna). Pakują pieniądze w produkcję i tworzy coś, co już kiedyś wszyscy widzieli i co powtarza wielokrotnie formułę całej serii SuperGry dodając do niej tylko możliwość sterowania wieloma postaciami. Opinia publiczna szaleje, gra trafia do wszelkich plebiscytów, zyskuje nagrody i zarabia miliony $zmalców. Wszyscy rozpamiętują tą grę, media podnoszą popularność poprzez promowanie tej gry jako brutalnej. Nikt jednak nie zauważa, że jest to prawie taka sama gra ze zmienioną fabułą i kilkoma poprawkami.
Obok ma miejsce premiera gry TPP mniej znanej firmy, która wprowadza świeżość do gatunku i opowiada świetną historię. Nikt nie zna wydawcy tej gry, więc produkcja sprzedaje się w kilku tysiącach egzemplarzy.
Wielcy wydawcy - produkują bardzo znane produkcje, które są kochane na całym świecie, a świat przed premierą ma na ustach tytuły ich gier.
Wielcy wydawcy - kochają swe pieniążki, więc nie sypną grosza na ambitny produkt, bo ludzie nie kupią, nie zrozumieją o co w niej chodzi.
Wielcy wydawcy - pakują fortunę w znaną markę, bo i tak się sprzeda, a im więcej wpakują tym bardziej ludzie będą chcieli ją kupić ("no, bo skoro wydali tyle kasy na grę to musi być świetna!").
Niezależni twórcy mają jednak mniej kasy, ale mają co innego - powołanie. Powołanie ku temu by tworzyć gry, by zrobić ze swej produkcji coś świetnego, ambitnego, coś co choć się nie sprzeda w milionach, zapamiętają tą grę ludzie, którzy wydali kasę na nią To są ludzie, którzy nie mają sztucznych ograniczeń, nie boją się, tworzą to co chcą. Niezależni nie należą jednak do mainstreamu, więc ludzie nie zwracają na nich uwagi.
Mainstream jest wielki. Mainstream się boi o to, by jego produkcja się sprawdziła. By studio nie wypadło z mainstreamu.
Dlatego tworzą chłam, który ludzie kochają, bo jest stary ale opakowany w nowe ciuszki (vide BF4, CoD: Ghost, które miały się sprzedać jako gry na nowe konsole. W zasadzie już MW 2 jest lepsza od tych gier). Ludzie boją się nowości więc kupują to co stare bo to kochają, to gloryfikują. Utrzymują studio w mainstreamie.
Ale my, misie, stworzyliśmy mainstream. Z definicji jest to główny nurt myślowy, czyli coś za czym wszyscy pójdą. Gloryfikujecie Blizzarda wprowadzając go do mainstreamu. Chwalicie go za WoWa, a później potraficie go gnoić za to, że Diablo III jest zbugowane, że WoW to już tylko skok na kasę, ale panie i panowie, sami do tego doprowadziliśmy. Chwalimy to co popularne, mamy gdzieś rynek, który się nie sprzedaje. Każdy oglądnął Incepcję, gdzie twierdzi, że jest złożona, ale mało, kto oglądnął Wynalazek, który powoduje, że mózg się poci. Każdy słyszał coś KoRna, ale mało kto słuchał P.O.D, który jest lepszy w gatunku numetalu. Każdy chwali GTA V, ale nikt nie spojrzy na niewiele młodsze Sleeping Dogs, które jest klimatyczne i opowiada bardzo dobrą historię. Mainstream.
To co jest promowane jest dobre w opinii większości. Nikt nie zapamięta Shadow Warrior, bo nikt go nie promował. Nikt nie zapamiętał Bad Boy Bubby (z kolei świetny film). Nikt nie pamięta o Apocaliptyce (cudo!). Te produkcje są świetne. Potrafią wzbudzić emocje, oczarować fabułą, czy dać po prostu radochę! Utoną pod buciorami znanych i promowanych. Utoną w morzu mainstreamu.
PS: To skandal! Tyle walczyłem o to, by blogosfera żyła. Razem z innymi blogerami walczyliśmy (czyt. pisaliśmy) o to, by było co czytać! A teraz co jest marne 4-5 wpisów na dzień?! Za klawiatury w dłoń i twórzcie, bo to co akurat tu się dzieje to nie jest blogosfera, tylko martwosfera!
PPS: GTA V ssie.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze