Powrót z kina ? Hobbit: Pustkowie Smauga
Reżyser: Peter Jackson
Występują: Martin Freeman, Ian McKellen, Richard Armitage, Ken Stott, Graham McTavis
Czasami żałuję, że gdy do kin wchodziła legendarna ?Drużyna Pierścienia? miałem zaledwie 7 lat i nędznym bąkiem byłem ? atmosfery oczekiwania na kolejne gigantyczne części prawdopodobnie nie mogło zastąpić nic. Owszem, zawsze czekałem na nową część ?Shreka?, ale na? VHS, a gdy wreszcie czuję się rozumny, a do kin wchodzi druga część drugiej trylogii Jacksona/Tolkiena, to? chyba jestem już za stary.
Prawdopodobnie nie publikowałem rok temu swoich wrażeń z pierwszej części przygód Bilbo Bagginsa (i miałem ku temu powody), ale w skrócie rzeknę wam tak ? nie zawiodłem się, lecz także nie zachwyciłem. Sam pomysł podzielenia wszak niezbyt długiej bajki, jaką jest ?Hobbit: Czyli tam i z powrotem? J.R.R. Tolkiena nie wydawał mi się poprawny ? po premierze pierwszej części (?Unexpected Journey?) już widziałem dlaczego. Otóż reżyser stwierdził, że mając za sobą pełną bitew, romansów, kłótni i zwrotów akcji trylogię pierścienia, głupio by było ekranizować bądź co bądź bajkę. ?Hobbit? nie jest poważną książką, zapamiętam ją raczej jako jedną z ciekawszych tytułów mojego dzieciństwa, ale ciężaru fabularnego praktycznie nie było. I choć reżyser się stara, to i tak pewne elementy nie pasują do siebie najlepiej.
Rzecz się dzieje tam, gdzie zostawiła nas poprzednia część ?
nasi bohaterowie, ocaleni przez Orły schodzą z gór, wciąż ścigani przez orcze siły złowrogiego Azoga. Ich celem jest oczywiście Smocza Góra, gdzie czeka na nich ogromny skarb i jeszcze ogromniejszy smok. W tej części będą musieli przeprawić się przez Mroczną Puszczę, pogawędzić z leśnymi Elfami, spłynąć rzeką w beczkach, przejść przez miasto na jeziorze i wreszcie rozejrzeć się wewnątrz góry. Wydaje się, że już to jest całkiem sporo, ale do tego dochodzą jeszcze wątki poszukiwania źródła zła przez Gandalfa i Radagasta i kilka innych, o których powiem nieco niżej. Peter Jackson zapragnął Hobbita wydłużyć na tyle, że momentami aż przesadził, serwując nam nieszczęśliwe dłużyzny, a nawet miłostki! Do tego reżyser nieładnie postąpił z fabułą, wklejając do niej charaktery ze swej poprzedniej trylogii.
Pierwszą taką postacią jest Legolas ? grany przez Orladno Blooma leśny elf, członek przyszłej drużyny pierścienia. Poznajemy go tu nieznacznie młodszego, gdy przebywał na dworze swojego ojca ? króla leśnych elfów w Mrocznej Puszczy. Biedak smali cholewki do rudej elfki o imieniu Tauriel (Evangeline Lilly), która jednak, o ironio, bardziej interesuje się krasnoludem o romantycznej duszy, czyli Kilim. Ta sytuacja daje nam pierwszy poważny zarzut przeciwko drugiej części Hobbita ? wątek miłosny. Bo przecież film nie może być filmem, jeżeli ktoś nie robi do kogoś cielęcych oczu, a jeżeli jeszcze panna musi wybierać między dwoma, do tego z przewagą dla jednego, to już kompletnie tworzy się hit. Sceny sercowe są niezwykle nudne i usypiające, z ust bohaterów padają przewlekłe, mdłe frazesy, tak głębokie, że aż utonąć się da. Na szczęście nie ma tego aż tak wiele, jak można by było się spodziewać.
Grzech drugi ? granie na zwłokę poprzez uporczywą wielowątkowość. W książkowych przygodach włochatej stopy nie natrafialiśmy na zbyt wiele wątków ? jeżeli pojawiało się coś innego, to autor temat zmieniał, ale porzucał na zawsze (jak na przykład pytanie, gdzie był Gandalf gdy drużyna przeprawiała się przez Mroczną Puszczę), a zupełnie inaczej jest w filmie. Reżyser dał nam prawdziwą mnogość wątków, dając nam rzucić okiem na to, co dzieje się u elfów, i jakie nastroje rządzą ludźmi z miasta na jeziorze, nawet orki mają swoje trzy grosze do wtrącenia. A przez to cierpi drużyna, gdyż tak naprawdę liczą się w niej może z cztery krasnoludy, nie licząc samego Bilba, który w tej części staje się prawdziwym wybawcą ? gdy pojawia się problem, to krasnale się burzą, burczą, próbują tłuc, wreszcie rezygnują, a hobbit znajduje rozwiązanie. I zdarza się to tu co najmniej trzy razy. Podkreślono złowrogość Jedynego Pierścienia, a także szaleństwo Thorina, ale nie smakuje to zbyt dobrze, ba, smakuje tanio. Nie znamy wszystkich powodów, dla których Thorin, Smaug, Król Elfów, Radagast, Bard itd. działają tak, a nie inaczej ? owszem, może wyjaśnienie będzie w trzeciej części, ale to nie zmienia faktu, że przez czas seansu drugiej części można czuć się jak idiota.
Jeśli zaś chodzi o efekty ? w niezwykle długim filmie (2 godziny, 40 minut) specjaliści od efektów upchnęli taką masę bijących w oczy pokazów technologii, że czasami aż trudno uwierzyć. Osobiście wybrałem możliwie najbiedniejszy w technikalia seans (tj. bez 3D i jakichkolwiek innych upiększeń), ale i tak w oczy rzucała się efektowność, miejscami dość biedna muszę rzec. Orlando Bloom walczący, to raczej Orlando Bloom w komputerze, albo jego manekin z doczepioną twarzą. Doskonale stworzono Smauga, walka wciąż wbija w fotel, ale przez to wszystko przebija się pewna sztuczność ? od elementów otoczenia, poprzez ruchy walczących, na działaniach natury kończąc. Pewnie że niełatwo jest stworzyć realistyczny obraz dziesiątek gigantycznych pająków, ale już chociaż kręcić sceny miejskie na jakimś planie to już chyba można? Nie, bardzo często uświadomicie sobie, że ta konkretna scena była kręcona w studiu, a nie w pięknych plenerach Nowej Zelandii. Bardzo duży minus ode mnie, bo już bym przełknął gorsze efekty, ale przynajmniej otoczka nie wyglądałaby na plastikową.
Stawiam tu bardzo wiele zarzutów, ale zarzucić drugiej części hobbiciej trylogii nie mogę, że jest złym filmem. Moim zdaniem doskonale spełnia swoje zadanie i przez większość czasu pompuje nam adrenalinę w nadzwyczajnym tempie. Bardzo dobrze się bawiłem podczas seansu, wielokrotnie scenarzyści puszczają oko do fanów starej trylogii, zachowując przy tym styl i powagę. Aktorstwu nie mam nic do zarzucenia, muzyka cieszy uszy, choć w nie nie wpada, a cliffhanger denerwuje jak zawsze. Jeżeli szukacie rozrywki na te grudniowe dni, to ?Hobbit: Pustkowie Smauga? może okazać się najlepszym wyborem, jeżeli zaś macie ochotę na kino bardziej inteligentne, to polecam czekać na ?Zero Theorem?.
Zwiastun
Youtube Video -> Oryginalne wideo
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze