Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470608

Powrót z kina - "Hobbit: Pustkowie Smauga"


bielik42

2342 wyświetleń

Powrót z kina ? Hobbit: Pustkowie Smauga

UEsHUm4.jpg?1

Reżyser: Peter Jackson

Występują: Martin Freeman, Ian McKellen, Richard Armitage, Ken Stott, Graham McTavis

Czasami żałuję, że gdy do kin wchodziła legendarna ?Drużyna Pierścienia? miałem zaledwie 7 lat i nędznym bąkiem byłem ? atmosfery oczekiwania na kolejne gigantyczne części prawdopodobnie nie mogło zastąpić nic. Owszem, zawsze czekałem na nową część ?Shreka?, ale na? VHS, a gdy wreszcie czuję się rozumny, a do kin wchodzi druga część drugiej trylogii Jacksona/Tolkiena, to? chyba jestem już za stary.

The-Hobbit-Desolation-of-Smaug-Poster.jpg

Prawdopodobnie nie publikowałem rok temu swoich wrażeń z pierwszej części przygód Bilbo Bagginsa (i miałem ku temu powody), ale w skrócie rzeknę wam tak ? nie zawiodłem się, lecz także nie zachwyciłem. Sam pomysł podzielenia wszak niezbyt długiej bajki, jaką jest ?Hobbit: Czyli tam i z powrotem? J.R.R. Tolkiena nie wydawał mi się poprawny ? po premierze pierwszej części (?Unexpected Journey?) już widziałem dlaczego. Otóż reżyser stwierdził, że mając za sobą pełną bitew, romansów, kłótni i zwrotów akcji trylogię pierścienia, głupio by było ekranizować bądź co bądź bajkę. ?Hobbit? nie jest poważną książką, zapamiętam ją raczej jako jedną z ciekawszych tytułów mojego dzieciństwa, ale ciężaru fabularnego praktycznie nie było. I choć reżyser się stara, to i tak pewne elementy nie pasują do siebie najlepiej.

434441.1.jpg

Rzecz się dzieje tam, gdzie zostawiła nas poprzednia część ?

nasi bohaterowie, ocaleni przez Orły schodzą z gór, wciąż ścigani przez orcze siły złowrogiego Azoga. Ich celem jest oczywiście Smocza Góra, gdzie czeka na nich ogromny skarb i jeszcze ogromniejszy smok. W tej części będą musieli przeprawić się przez Mroczną Puszczę, pogawędzić z leśnymi Elfami, spłynąć rzeką w beczkach, przejść przez miasto na jeziorze i wreszcie rozejrzeć się wewnątrz góry. Wydaje się, że już to jest całkiem sporo, ale do tego dochodzą jeszcze wątki poszukiwania źródła zła przez Gandalfa i Radagasta i kilka innych, o których powiem nieco niżej. Peter Jackson zapragnął Hobbita wydłużyć na tyle, że momentami aż przesadził, serwując nam nieszczęśliwe dłużyzny, a nawet miłostki! Do tego reżyser nieładnie postąpił z fabułą, wklejając do niej charaktery ze swej poprzedniej trylogii.

the-hobbit-smaug-01.jpg

Pierwszą taką postacią jest Legolas ? grany przez Orladno Blooma leśny elf, członek przyszłej drużyny pierścienia. Poznajemy go tu nieznacznie młodszego, gdy przebywał na dworze swojego ojca ? króla leśnych elfów w Mrocznej Puszczy. Biedak smali cholewki do rudej elfki o imieniu Tauriel (Evangeline Lilly), która jednak, o ironio, bardziej interesuje się krasnoludem o romantycznej duszy, czyli Kilim. Ta sytuacja daje nam pierwszy poważny zarzut przeciwko drugiej części Hobbita ? wątek miłosny. Bo przecież film nie może być filmem, jeżeli ktoś nie robi do kogoś cielęcych oczu, a jeżeli jeszcze panna musi wybierać między dwoma, do tego z przewagą dla jednego, to już kompletnie tworzy się hit. Sceny sercowe są niezwykle nudne i usypiające, z ust bohaterów padają przewlekłe, mdłe frazesy, tak głębokie, że aż utonąć się da. Na szczęście nie ma tego aż tak wiele, jak można by było się spodziewać.

The-Hobbit-The-Desolation-of-Smaug-Dwarves.jpg

Grzech drugi ? granie na zwłokę poprzez uporczywą wielowątkowość. W książkowych przygodach włochatej stopy nie natrafialiśmy na zbyt wiele wątków ? jeżeli pojawiało się coś innego, to autor temat zmieniał, ale porzucał na zawsze (jak na przykład pytanie, gdzie był Gandalf gdy drużyna przeprawiała się przez Mroczną Puszczę), a zupełnie inaczej jest w filmie. Reżyser dał nam prawdziwą mnogość wątków, dając nam rzucić okiem na to, co dzieje się u elfów, i jakie nastroje rządzą ludźmi z miasta na jeziorze, nawet orki mają swoje trzy grosze do wtrącenia. A przez to cierpi drużyna, gdyż tak naprawdę liczą się w niej może z cztery krasnoludy, nie licząc samego Bilba, który w tej części staje się prawdziwym wybawcą ? gdy pojawia się problem, to krasnale się burzą, burczą, próbują tłuc, wreszcie rezygnują, a hobbit znajduje rozwiązanie. I zdarza się to tu co najmniej trzy razy. Podkreślono złowrogość Jedynego Pierścienia, a także szaleństwo Thorina, ale nie smakuje to zbyt dobrze, ba, smakuje tanio. Nie znamy wszystkich powodów, dla których Thorin, Smaug, Król Elfów, Radagast, Bard itd. działają tak, a nie inaczej ? owszem, może wyjaśnienie będzie w trzeciej części, ale to nie zmienia faktu, że przez czas seansu drugiej części można czuć się jak idiota.

434453_1.1.jpg

Jeśli zaś chodzi o efekty ? w niezwykle długim filmie (2 godziny, 40 minut) specjaliści od efektów upchnęli taką masę bijących w oczy pokazów technologii, że czasami aż trudno uwierzyć. Osobiście wybrałem możliwie najbiedniejszy w technikalia seans (tj. bez 3D i jakichkolwiek innych upiększeń), ale i tak w oczy rzucała się efektowność, miejscami dość biedna muszę rzec. Orlando Bloom walczący, to raczej Orlando Bloom w komputerze, albo jego manekin z doczepioną twarzą. Doskonale stworzono Smauga, walka wciąż wbija w fotel, ale przez to wszystko przebija się pewna sztuczność ? od elementów otoczenia, poprzez ruchy walczących, na działaniach natury kończąc. Pewnie że niełatwo jest stworzyć realistyczny obraz dziesiątek gigantycznych pająków, ale już chociaż kręcić sceny miejskie na jakimś planie to już chyba można? Nie, bardzo często uświadomicie sobie, że ta konkretna scena była kręcona w studiu, a nie w pięknych plenerach Nowej Zelandii. Bardzo duży minus ode mnie, bo już bym przełknął gorsze efekty, ale przynajmniej otoczka nie wyglądałaby na plastikową.

hobbit-desolation-smaug-trailer.jpg

Stawiam tu bardzo wiele zarzutów, ale zarzucić drugiej części hobbiciej trylogii nie mogę, że jest złym filmem. Moim zdaniem doskonale spełnia swoje zadanie i przez większość czasu pompuje nam adrenalinę w nadzwyczajnym tempie. Bardzo dobrze się bawiłem podczas seansu, wielokrotnie scenarzyści puszczają oko do fanów starej trylogii, zachowując przy tym styl i powagę. Aktorstwu nie mam nic do zarzucenia, muzyka cieszy uszy, choć w nie nie wpada, a cliffhanger denerwuje jak zawsze. Jeżeli szukacie rozrywki na te grudniowe dni, to ?Hobbit: Pustkowie Smauga? może okazać się najlepszym wyborem, jeżeli zaś macie ochotę na kino bardziej inteligentne, to polecam czekać na ?Zero Theorem?.

Zwiastun

Youtube Video -> Oryginalne wideo

13 komentarzy


Rekomendowane komentarze

@up

Wolę 3 filmy niż jeden zapchany do granic możliwości.

Planowano stworzenie dwóch części, a potem stwierdzono, że można wycisnąć z nas więcej kasy. :cheesy:

Czasami żałuję, że gdy do kin wchodziła legendarna ?Drużyna Pierścienia? miałem zaledwie 7 lat i nędznym bąkiem byłem

...

do fanów starej trylogii

bilbo-our-only-hope.png

Link do komentarza

Samo wydłużenie "Hobbita" do trzech części może nie było aż tak złym pomysłem. Jackson mógł teraz poczuć się trochę jak kreator świata i zmieniać co żywnie mu się podobało. "Władca" ma mnóstwo oddanych fanów, tam o większych ingerencjach mowy nie było. Samo pojawianie się postaci z Trylogii nie uznałbym za błąd, bo przecież te postacie istniały. Skoro krasnoludy odwiedzają dwór Thranduila, to trudno, żeby nie napotkały przy okazji jego syna Legolasa. Wiele wątków można dodawać bazując na kalendarium wydarzeń spisanym przez samego Tolkiena.

Czego nie mogę darować, to sposób w jaki zrobiono krasnoludy. Thorin wygląda bardziej jak ludź niż król krasnoludów. Jego kompani w większości są tak ucharakteryzowani, że czasem przypomina to parodię "Hobbita", a nie normalny film.

Czasami żałuję, że gdy do kin wchodziła legendarna ?Drużyna Pierścienia? miałem zaledwie 7 lat i nędznym bąkiem byłem ? atmosfery oczekiwania na kolejne gigantyczne części prawdopodobnie nie mogło zastąpić nic.

Atmosfera rzeczywiście była elektryzująca. Szczególnie po pierwszej części, po której można było być w pełni usatysfakcjonowanym i wiadomo było, że będzie to godna Tolkiena trylogia. Później tak dwa miesiące przed premierą zaczynało się szaleństwo. Pamiętam, że mama kupiła kiedyś "Galę" czy jakieś inne podobne pismo, a w środku były obszerne materiały z planu "Dwóch Wież". Na jednej z fotografii byli maszerujący żołnierze podpisani jako Rohirrimowie. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się podczas projekcji, że to nie żadni mieszkańcy Rohanu, a Easterlingowie zmierzający do Mordoru ;)

Link do komentarza
wszak niezbyt długiej bajki

Po pierwsze mylisz pojęcia bajka i baśń. To pierwsze to krótki, zwykle wierszowany utwór zawierający morał wynikający z jej treści. Co Hobbit ma zatem z bajką wspólnego? Nic. Jak już to Hobbit może być co najwyżej baśnią.

?Hobbit? nie jest poważną książką, zapamiętam ją raczej jako jedną z ciekawszych tytułów mojego dzieciństwa, ale ciężaru fabularnego praktycznie nie było.

Tu akurat co do braku ciężaru fabularnego się nie zgodzę, bo też powieść cechuje się dość precyzyjną konstrukcją, która zwykle przy pierwszym odczycie umyka człowiekowi. W sumie nic dziwnego, że to wszystko gdzieś ginie, bo zwykle wszyscy przygodę z Tolkienem zaczynają od tej książki. W półsłówkach pojawia się wiec gdzieś parę informacji na temat Gondolinu, wydarzenia w Ereborze (rozwinięte dodatkowo przez ?Niedokończone opowieści? czy jeden z dodatków drukowanych razem z ?Powrotem Króla?). Wojna o pierścień też jest już półsłówkami zapowiadana, są tu nawiązania do rodów z pierwszej ery. Hobbit ciężar fabularny zdecydowanie ma, ale ujawnia się on dopiero jak sięgnie się po książkę po przeczytaniu ?Sillmarillionu? czy ?Niedokończonych Opowieści?.

wciąż ścigani przez orcze siły złowrogiego Azoga

Nie mogli go wyrzucić z filmu po prostu? Panie Jackson, dlaczego? :(

Grzech drugi ? granie na zwłokę poprzez uporczywą wielowątkowość

Ale większość tego jest upchana po innych książkach Tolkiena. Nie da się z samego Hobbita nakręcić trzech długich filmów bez sięgania po inne rzeczy. Osobiście bardzo ceniłem pierwszy film z serii za próbę nakreślenia jakiejś szerszej panoramy. Wymyślanie wątków i ożywianie bohaterów to grzech dużo większy.

Kurde, jak tak patrzę to słyszę, że Legolas z d*py wzięty, że film nudny i przegadany, że w paru miejscach równo leje na książkę. Nie ukrywam, że jestem do filmu nastawiony dość bojowniczo, a trylogię Władcy Pierścieni uważam za świetny pokaz efektów specjalnych, który jednak nie potrafił usatysfakcjonować mnie fabularnie. Tak było z pierwszym Hobbitem, mam nadzieję, że drugi wypadnie tak samo. Na wierną adaptację specjalnej nadziei nie mam :(

  • Upvote 2
Link do komentarza

@MAGnet

Wow, spora wypowiedź, dawno takich tu nie było, więc wreszcie coś się dzieje. Poargumentujmy.

Rozbicie filmu na trzy części - brzmi kuriozalnie patrząc na ilość bazowego materiału, a poza tym sprawdza się całkiem nieźle w praniu, lecz.... właśnie, reżyser dodał całkiem sporo i zbliżył tym samym film do fabularnej mielizny. Azog po prostu nie jest przekonywujący. Dla mnie.

Długość filmu - absolutnie mi nie przeszkadza. Nie narzekałem na niego, gdyż ostatnio coś dużo takich długaśnych filmów powstaje. Chociażby filmy Nolana/Snydera. Reżyser może sobie kolorować ile chce, ale wolałbym, aby świat miał też w sobie coś z oryginału. Książkowy "Hobbit" potrafił rozbawić, miał dosyć luźną atmosferę i z łatwością można go było czytać dzieciom. Gdyby zaś napisać książkę na podstawie filmu... "... i wtedy Balin cisnął toporem prosto w szyję przebrzydłego orka, przybijając go do pnia, a Legolas skoczył na krasnoludy, robiąc przy tym młynek..." . No nie za bardzo, reżyser postawił na efektowność, a nie klimat. I to jest mój żal, bo w pierwszej części więcej było tego klimatu. I nie mów mi o długości - przetrwałem cały maraton "Władcy Pierścienia" w wersjach reżyserskich :D.

Wnioski - albo zbyt proste, albo zbyt pogmatwane. Dlaczego Legolas pomaga krasnoludom? Nie wiemy, ale można się domyślić, że biegnie za kiecką, która jednak kocha innego. Dlaczego Thorinowi tak zależy na Klejnocie Góry? Nie wiemy, ale można się domyślić, że symbolizuje on jego dziedzictwo. Dlaczego król Miasta na Jeziorze tak nienawidzi Barda? Nie wiemy, ale możemy się domyślić, że szkodzi mu swą postawą. Ale żadna z tych rzeczy nie jest potwierdzona, a przynajmniej nie wprost.

Komputeryzacja - tu nie zgodzę się całkowicie. Przez tą nową technologię kręcenia wystrój wygląda niesamowicie sztucznie. Aż się czuje ten styropian, z którego wykrojono elficki ołtarz, a wnętrze góry? Jest tak ciemne, że nawet nie ma jak docenić efektów. Bardziej mi chodziło o taniość stworzenia komputerowych ludzi w ruchu - gdy zobaczysz spadające z wodospadu krasnoludy to zrozumiesz. Albo Legolasa w walce.

Co do wątku miłosnego - jest podły i zdania nie zmienię. Zupełnie jakby Jackson wzorował się na perypetiach miłosnych pewnych wampirów i wilkołaków. Wielowątkowość zaś.... to inna para kaloszy - pewne jest, że przez nią tracimy drużynę krasnoludów i hobbita z oczu, i to na dosyć długi okres. Sam się przekonasz.

@FaceDancer

Niekoniecznie o to mi chodziło - prawdziwą gratką było poznanie ojca Gimliego, bardziej zdenerwowało mnie, że władca Miasta na Jeziorze (świetnie zagrany przez Stephena Fry'a) ma przy sobie bardzo obślizgłego sługę, który jest prawdziwą kopią "Grimy Gadziego języka". Powtarzalne? I to jeszcze jak. I zazdroszczę ci tego przeżycia :P

@Otton

Mój błąd, oczywisty, lecz jeśli zaś chodzi o "ciężar fabularny" to osobiście go nie czułem czytając "Hobbita". Kiedy sięgniemy po "Władcę..." to świadomość nadchodzącego kataklizmu przygniata nas niemal cały czas. A w Hobbicie? Zwykła wyprawa po skarb, nawet odzyskanie ojczyzny nie było takie oczywiste, skarb za to był oczywisty. Także Jedyny Pierścień był tylko upiększeniem, dającym głównemu bohaterowi szersze pole do popisu.

I film nie jest przegadany - jest wręcz odwrotnie. O ile w książce bohaterowie spędzają sporo czasu w Mrocznej Puszczy, to w filmie siedzą w niej z dziesięć minut. A spływ strumieniem? Zamiast narzekających i obijających się o ściany beczek krasnoludów otrzymujemy beczki wypełnione maszynami do zabijania, bo ucieczce postanowiły towarzyszyć orki.

Link do komentarza
A spływ strumieniem? Zamiast narzekających i obijających się o ściany beczek krasnoludów otrzymujemy beczki wypełnione maszynami do zabijania, bo ucieczce postanowiły towarzyszyć orki.
Szkoda, że jeszcze rekinów się nie zdecydowali dodać. Ta wiadomość akurat mocno mnie zmartwiła, bo książkowy spływ to obok przygody z trollami mój ulubiony fragment powieści :(
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...