Białowłosy pogromca trapiącej lud prosty bestyi szkaradnej, co to z borów ciemnych nocą wyłazi i z tętnic mieszkańców krew ciepłą wysysa, powrócił w te strony. Taki jest niemalże, jakim go zapamiętał, mutant prawy, co to czytać umie i dziewką nie pogardzi, toć widły i baby nasze z dala od niego trzymamy, zwłaszcza że miecze i głowę ma wiedźmin nie od parady.
Powrót Geralta na karty całkowicie nowej powieści ? zresztą zapowiedzianej i wydanej nagle ? rzeczywiście wywołał burzę. Informacja o rychłej premierze rozeszła się natychmiastowo i spowodowała we mnie mieszane uczucia: z jednej strony bałam się zepsucia tak dobrej marki, z drugiej żywiłam nadzieję, że Sapkowski jest w formie i wie, co robi. O ile bowiem trylogię husycką wspominam całkiem miło, o tyle wydaną w 2009 roku Żmiję odradzano mi wielokrotnie (i skutecznie, nie sięgnęłam bowiem po ten tytuł). Sezon burz ? tak samo zresztą jak niedawny Doktor Sen Kinga ? mógł okazać się nieudolnym odgrzebywaniem bohatera, z którym autorowi trudno się było pożegnać, bądź wykorzystywaniem znanej postaci do napędzania sprzedaży. I choć zazwyczaj jestem przeciwna takim działaniom, przyznaję: Sapkowski nie tylko wyszedł z sytuacji obronną ręką, ale pokazał rodzimym twórcom literatury fantasy, jak się drzewiej pisało.
A pisało się lekko, z wyobraźnią i dla dorosłych. Gęsto nadziewało stronice subtelnymi nawiązaniami, charakterystycznymi postaciami, zabawnymi dialogami i dynamicznymi starciami, okraszając to smakowite danie wartką akcją. Miłośnik przygód Geralta w Sezonie burz odnajdzie się jak w ulubionych zimowych butach wyciągniętych z szafki po wakacjach, jako że nowy tom Sapkowskiego wszystkie te elementy zawiera. Co więcej, właśnie do fana jest skierowany. Ponownie spotka on Jaskra, z jego balladami i słabością do dobrego jadła, ktoś wspomni o Kaer Morhen, gdzieś w tle pojawi się ulubiona czarnowłosa czarodziejka Białego Wilka, wprowadzając do fabuły nutę bzu i agrestu. Czytelnik znów usłyszy szczęk oręża, wzniesie toast z krasnoludem i wzrokiem Geralta powiedzie po kobiecych krągłościach. Tym razem Gwynbleidd rozwiąże zagadkę morderstw w okolicy zamku Rissberg, ruszy na poszukiwania skradzionych ostrzy, a nawet uczestniczyć będzie w zamachu stanu.
Tylko osoba, która pamięta co nieco z krótkich form autora, będzie w stanie osadzić akcję Sezonu burz w czasie, bo dość subtelnie sugeruje on związek z wydarzeniami z poprzednich książek. Najświeższy tom (notabene przypomina on raczej rozbudowane opowiadanie ze względu na niewielką liczbę wątków) to całkowicie nowa jakość, która nie tylko nie żeruje na popularności dawniejszych dzieł autora, ale jest świetnie napisaną, wciągającą powieścią. Mimo kilku drobnych zarzutów ? głównie w postaci sporadycznej niespójności i nienaturalności stylizacji ? przyznać muszę, że stara formuła (intryga-walka-romans) mimo upływu lat absolutnie się nie wytarła, a 65-letni autor w końcu powrócił do tego, co wychodzi mu najlepiej. Mam nadzieję, że nie jest to tylko jednorazowy wybryk i kilka nowych pozycji z Białym Wilkiem w roli głównej trafi jeszcze na moją półkę.
8 grudnia 2013
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze