O 10 tysiącach ofiar, ekowariacji i obrońcy demokracji.
Witam,
Dzisiaj krótko - siedząc sobie w barze mlecznym radośnie wcinając kotleta postanowiłem umilić sobie danie lekturą jednej z wrocławskich gazet (każdy kto rano podróżuje komunikacją publiczną bez problemu zgadnie jakiej ). Moją uwagę przykuły dwa artykuły;
1) Ludzie chodzą jak zombi i szukają jedzenia - mówi on o tajfunie który uderzył w Filipiny zabierając ze sobą 10 tys. ofiar śmiertelnych, niezliczoną ilość rannych i pozostawiając 4,5 mln osób (!!!) bez dachu nad głową. Ogólnie tragedia, głód, panują grabieże, niektóre miasta są całkowicie odcięte. Z całego świata napływa pomoc humanitarna. Taka drobna lista:
UNICEF - 60 ton pomocy
UE - 3 mln euro
USA - 100 tys. dolarów
Australia - 400 tys. dolarów
Światowy program żywnościowy - 40 ton żywności
.
2) Jak zatrzymać to szaleństwo.
"Kryzys klimatyczny to szaleństwo. Musimy je zatrzymać, właśnie tu, w Warszawie" - szef delegacji Filipin.
Czyli otwarcie szczytu klimatycznego ONZ...
"Do 22 listopada ok. 10 tysięcy polityków, naukowców i przedstawicieli organizacji pozarządowych będzie debatować na stadionie narodowym, co wszystkie państwa mogą zrobić wspólnie dla zatrzymania tych groźnych zmian"
Z jednej strony impreza na 10 tys. osób z jedzonkiem, meetingami, drinkami dla "tęgich" głów kombinujących jak zatrzymać przyrodę która zmienia się od miliardów lat i ubolewających na tragedią Filipin, a z drugiej głodujący i chorujący mieszkańcy dotkniętego kataklizmem kraju, a w tle? W tle USA które zawsze pierwsze wystawia pierś by bronić słabych i uciskanych (no może po za Tybetem, bo to Chiny to nie można tak...) z ich pomocą finansową czterokrotnie mniejszą od Australii.
Sami wysnujcie sobie wnioski.
Artykuły pochodzą z dziennika Metro, autorzy to pap (?) i Anita Karwowska.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze