Kultowe Komiksy (o których się nie pamięta) ? Szninkiel [+18]
Rysunki: Rosiński
Scenariusz: Van-Hamme
Sztuka komiksu w naszym kraju nigdy nie była szczególnie chwalona i propagowana, a co dopiero w czasach, gdy zamiast w poczciwej Polsce mieszkaliśmy w mniej poczciwym PRL. Wtedy to oczy czytelników mógł cieszyć najwyżej Kajko i Kokosz, lub bujający się z bandą harcerzy Tytus, bowiem wszelka krew, przemoc i dorosłość była tematem zakazanym. No bo przecież tylko dzieci czytają te komiksy, co nie? Sytuacja zmieniła się nieco w 1982 roku, gdy pojawił się magazyn ?Fantastyka? ze swoim Funky Kovalem, ale prawdziwą perłę tej sztuki otrzymaliśmy dopiero w 1988 r. Teraz zaś jest zakurzona.
Nad planetą Daar nieustannie lśnią trzy słońca, lecz gdy tylko nadejdzie moment pełnego zaćmienia na rozległych polach spotykają się trzy armie: zakuci w stal Ernowie, prowadzeni przez Barrfinda ?Czarną rękę?, latający, dwupłciowi łucznicy pod przewodnictwem Jargota Pachnącego oraz jednookie, pędzące na koniach wojowniczki oddane Zembrii ?Cyklopki?. Na dodatek każda armia jest wspomagana przez zniewolonych Szninkli (myszopodobna, słaba rasa) i tępe Tawale, podobne do goryli. Trójka dowódców jest nieśmiertelna, przez co ta koszmarna rzeź odbywa się od wielu, wielu lat, tracąc nawet sens. Lecz oto wszystko miało się zmienić, bowiem po tej, najświeższej bitwie stało się ?coś??
? a ?coś?, nie przebierało w słowach, gdy wygrzebywało się spod zwaliska cuchnącego truchła. Wychudzony, mizerny szninkiel o imieniu Y?On jakimś sposobem przetrwał rzeź, a teraz próbuje uciec przed padlinożernym ptactwem. Gdy wreszcie poddaje się i nie widzi już drogi ucieczki poza powrotem do niewoli objawia mu się tajemniczy, czarny monolit (wprost wycięty z ?2001: Odysei kosmicznej? Kubricka) podający się za stwórcę i pana tego świata. Jest on lekko zirytowany ciągłą rzezią na planecie Daar, więc wybiera nic nieznaczącego Y?Ona i powołuje go do misji, obdarzając jednocześnie boską mocą o nieznanym działaniu. A sama misja nie należy do najprostszych ? musi on zakończyć tę wojnę w ciągu pięciu okresów od zaćmienia. I tyle. Monolit znika, a Y?On sam nie wie, kim jest i co ma ze sobą teraz zrobić.
Choć pachnie to tanim chwytem ?wybrańca? to uwierzcie mi ? fabuła całkowicie umyka schematowi. Y?On jest wybitnie niechętny swej mocy i roli, obawia się tego, co zostało mu powierzone i często bywa lekkomyślny. Z pomocą poznanych po drodze towarzyszy (zabawny Tawal Bom-Bom) i wiernej wyznawczyni G?Wel odwiedzi wiele zakątków planety Daar, w tym te najbardziej dziwaczne. Fabuła pędzi i nie pozwala przystanąć przez wszystkie dziesięć zeszytów, stawiając biednego szninkla nie tylko przed mędrcami i chciwymi Koldami, a także przed trójką groźnych nieśmiertelnych. Nie sposób nie poznać też odwołania historii niepozornego wybrańca do religii chrześcijańskiej, bowiem Y?On całkiem szybko doczekuje się grupki wyznawców (podobnych do apostołów Jezusa), głoszących jego chwałę i nadchodzące wyzwolenie rasy Szninkli. Nawet zakończenie nie pozostawia po sobie złudzeń co do inspiracji, a jeżeli dodamy do tego czystą wymowę ateistyczną i bardzo buntowniczą wobec religii i panowania postawę scenarzysty, otrzymamy prawdziwie wciągające dzieło. Nie brakuje też w nim wzmożonej przemocy, tortur i seksu.
Oczywiście okraszone doskonałym rysunkiem. Pierwotnie ?Szninkiel? został wydany we Francji, ale laury i chwała, jakie spadły między innymi na naszego rodaka Rosińskiego (odpowiedzialnego za rysunek) pozwoliła podbić mu także rynek polski. Na tanim, cienkim papierze w kiepsko klejonym wydaniu, ale to nieważne ? pojawiło się coś. I choć sam nigdy wielkim fanem twórczości Rosińskiego nie byłem, to w tym przypadku nie mogę mu odmówić kunsztu ? fantazyjne, dopracowane z najmniejszym detalem postacie, kapitalne tła i gra cieni, a także znaczna umiejętność oddawania piękna kobiecego ciała ? to wszystko, oraz więcej, znajdziemy w ?Szninklu?. O ile mi wiadomo można znaleźć na rynku edycję pokolorowaną, ale osobiście polecam czytać czarno-biały oryginał.
Na temat ?Szninkla? powstało pewnie wiele prac, a mądre głowy parowały od interpretacji zaskakującej fabuły, lecz nie powinno was to zniechęcić, bowiem dzięki brutalnemu, lecz przyswajalnemu klimatowi dark-fantasy, kapce wyśmienitego humoru, na jaki stać w komiksach tylko francuzów ?Szninkla? czyta się doskonale i z zapartym tchem. A zakończenie? prawdziwe mistrzostwo, zaskakuje, wyciska łzy i zmusza do refleksji. To już stary komiks, ale przesłanie wciąż w nim jest żywe, tętniące i przejmujące. Wstyd nie znać tej produkcji ? być może wasi ojcowie mają go w swych szafach, być może sami mieliście okazję go wtedy kupić, ale i teraz jest dostępny w internecie dzięki wznowieniom. Sięgnijcie i dowiedzcie się, czym jest wojna w swej obnażonej istocie.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze