Skocz do zawartości

Filmoteka barteza13

  • wpisy
    73
  • komentarzy
    224
  • wyświetleń
    79517

Zło nie śpi! - recenzja "Martwego zła"


bartez13

1066 wyświetleń

Evil-Dead-2013-still.jpg

Jeśli macie słabe nerwy, nie zaglądajcie do tej księgi ;p

Nie trzeba było długo czekać, aby w dobie remaków oraz rebootów starych klasyków przyszła pora na odmłodzoną wersję, kultowego obrazu Sama Raimiego, mianowicie "Martwego zła" z 1981 roku. Nowa odsłona jednego z najbardziej popularnych straszaków lat osiemdziesiątych była ogromną zagadką aż do samej premiery. Szum medialny był ogromny, zaś dziesiątki tysięcy widzów z utęsknieniem wyczekiwało pojawienia się obrazu w kinach. Jednak chyba nieliczni, w tym również ja, wierzyli, że nowe "Martwe zło" nie podzieli losu innych, nieudolnie wykonanych i żerujących bezczelnie na pieniądzach fanów oryginałów remaków. Szczęśliwie obraz debiutującego na dużym ekranie Fede Alvareza (twórcy jak dotąd dwóch krótkometrażówek) okazał się wyjątkiem.

"Martwe zło" przedstawia standardową historię, dość mocno powiązaną z oryginałem. Mamy grupę nastolatków, którzy postanawiają spędzić weekend w chatce w środku lasu. Chcą się dobrze bawić oraz wspólnie spędzić czas, wspierając przy okazji Mię, która aktualnie walczy z uzależnianiem od narkotyków. Jednak sprawy powoli wymykają się spod kontroli. Problemem okazują się nie tylko napady agresji Mii, znajdującej się w fazie detoksu, lecz dziwna piwniczka wypełniona rozkładającą się zwierzęcą padliną, w której znajdują enigmatyczną księgę z intrygującym napisem "Naturom Demonto".

evildead2013.jpg

Poprosimy o ładny uśmiech, tak do kamery, nie ma się czego wstydzić

Historia przedstawiona w nowej wersji "Martwego zła" nie pokrywa się w stu procentach z oryginałem. Twórcy zachowali ogólny zarys fabuły oraz charakterystyczne elementy pierwowzoru. Zmienili natomiast bohaterów produkcji i wprowadzili kilka własnych rozwiązań, zmienili również zakończenie. W związku z tym nawet najwierniejsi fani oryginału, nie będą w stanie przewidzieć filmu w całości. W scenariuszu znalazło się też kilka niespodziewanych i mrożących krew w żyłach zwrotów akcji, które zwiodą na manowce niejednego miłośnika horrorów. Z takim inwentarzem produkcja niejednokrotnie zaskakuje, choć jest prosta i dość wtórna jak na dzisiejsze standardy.

Młodsza wersja obrazu Raimiego rozpoczyna się z przytupem, już w pierwszych minutach twórcy serwują nam przedsmak tego, co będzie nas czekać w dalszej części filmu. Nie trącą czasu na zbędne dialogi. Po dość szybkim zapoznaniu się z głównymi bohaterami od razu przechodzą do sedna. Z minuty na minutę dzieło robi się coraz mroczniejsze i bardziej dynamiczne. Z początku jest sporo schematów: opuszczona chatka w charakterystycznych kadrach, spowity w mgle las, rozkładająca się w piwniczce zwierzęca padlina - niby nic wielkiego - a jednak niepokój wzrasta, aż w końcu staje się nie do wytrzymania. Mniej więcej w połowie twórcy przestają bawić się w kotka i myszkę z widzem i wykładają wszystkie karty - z tajemniczego horroru film zmienia się w krwawe i brutalne gore.

394122.1.jpg

Z taką lepiej sobie nie pogrywać

W nowej wersji "Martwego zła" nie ma miejsca na czarny humor. Produkcja jest na wskroś poważna i naprawdę budzi grozę. Twórcy muszą być znawcami gatunku, co widać po umiejętnie wykorzystanym oświetleniu, modulacji dźwięku (przeraźliwe krzyki i gwałtowne wyciszenia potrafią przyprawić o zawał serca), jak również scenografii. Wszystkie te elementy budują niesamowity, mroczny klimat, pełen napięcia i grozy. Jak przystało na gatunek gore, film jest niezwykle brutalny, niektóre sekwencje są wręcz sadystyczne oraz obrzydliwe, przez co bardziej wrażliwe osoby z trudem będę powstrzymywać się przed odwróceniem od ekranu głowy. Napiszę to jeszcze raz bardzo wyraźnie: film jest niezwykle krwawy, poszczególne sceny są mocne i szokujące. Do tego muszę dodać, że efekty gore wyglądają bardzo profesjonalnie.

Na uwagę zasługuje muzyka. Niektóre kawałki zapadają w pamięć i są wyjątkowo udane. Jest trochę tajemniczych utworów, do tego dynamicznych, pełnych wysokich oraz przeraźliwych tonów, które przyspieszają bicie serce; są też spokojne melancholijne melodie, usypiające uwagę kinomana. Po prostu doskonała robota.

Od strony aktorskiej nowe "Martwe zło" prezentuje się przeciętnie. Brakuje w nim wyrazistych postaci (w oryginale Ash ( Bruce Campbell) skradł widzom serca). Niestety, trudno przywiązać się w nowej wersji "Martwego zła" do bohaterów, którzy są mało ciekawi i słabo zarysowani, no może poza główną bohaterką, Mią, i jej bratem Davidem. Szkoda, jednak na pocieszenie zostają nam trzy piękne dziewczyny, które niewątpliwie cieszą oko.

Evil-dead-2013-cast.jpg

Bohaterowie obrazu smile_prosty.gif

Remake "Martwego zła" to obraz udany. Jeden z najlepszych filmów gore, jakie mogłem ostatnio oglądać. Na tle schematycznych i niebudzących strachu horrorów produkcja Fede Alvareza to rasowy straszak. Czy nowe "Martwe zło" jest równie udane co oryginał? Według mnie tak. Jednak o tym, czy dzieło Fede Alvareza stanie się klasykiem, tak kultowym jak jego poprzednik, zadecyduje czas oraz widzowie.

2.jpg

Zdjęcie z planu kręcenia produkcji

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Oglądałem. Na tle niewiarygodnej "Obecności" i całkiem niezłego "Naznaczonego 2" film jest tak słaby, że nie stanowi żadnej konkurencji. Fabuła jest skrajnie przewidywalna, słaby klimat i mało tego czegoś, co straszy. Reżyser chyba też tak myślał, bo podlał film dużą ilością blood & gore, licząc na niewymagającego widza, dla którego krew na ekranie to szczyt marzeń. Cały film nie wywołał u mnie żadnego napięcia, poza końcówką, gdzie następuje ciekawy twist, bardzo niespodziewany, zwłaszcza dla osób oglądających oryginał.

Podsumowując: film dla ludzi absolutnie wyposzczonych, choć w tym wypadku lepiej obejrzeć jakiegoś klasyka, niż zawracać sobie głowę "Martwym złem". Bo w tym filmie zło i strach naprawdę umarły.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Moim zdaniem "Martwe zło" a "Obecność" czy "Naznaczony" to zupełnie inna liga. Od razu było wiadomo, że remake będzie krwistym filmem gore, tak jak oryginał. Poza tym fabuła jest przewidywalna tylko wtedy, jeśli rozpatrywać obraz na tle współczesnych produkcji, a biorąc pod uwagę fakt, że większość współczesnych horrorów czerpie garściami z oryginalnego "Martwego zła", a rozmawiamy o jego remaku, stwierdzenie o wtórności i przewidywalności wydaje się trochę bezpodstawne. Co do kwestii straszenia, wszystko zależy od człowieka, każdy boi się czegoś innego - sam bardziej preferuje takie subtelnego straszenie, co uświadczymy np. w "1408" czy wspomnianej "Obecności", jednak klimat film posiada, uszyty grubymi nićmi, wpływa na to muzyka i oprawa audiowizualna, nie można tego nie zauważyć.

"Martwe zło" to nie film dla niewymagających, tylko produkcja dedykowana fanom oryginału. Świadczą o tym chociażby słowa Sama Raimiego, który stwierdził, że gdyby, podczas kręcenia oryginału miał tyle pieniędzy i takie możliwości jak Fede Alvarez, jego film wyglądałby tak wypuszczony niedawno remake. Problemem jest jedynie fakt, że mentalność ludzka oraz oczekiwania od kinematografii, znacznie się zmieniły od czasu premiery pierwowzoru, stąd też niskie noty omawianego filmu oraz liczne głosy krytyki.

Pozdrawiam!

  • Upvote 2
Link do komentarza

Zgadzam się, w kwestii zmiany ludzkiej mentalności, niemniej nie zmienia to faktu, że pierwsze "Martwe zło" dalej bawi, bo ludzie nie mają w tym względzie żadnych oczekiwań, zaś produkcja z roku 2013 powinna już spełniać pewne standardy, stosowne do nowego wieku. Jaki jest sens tworzyć nową produkcję bezmyślnie kopiującą poprzednią ?

  • Upvote 1
Link do komentarza

To prawda, mogli dać trochę więcej od siebie, spróbować opowiedzieć film na nowo, dostosować go do współczesnych standardów - tylko z zachowaniem odpowiedniego umiaru, tak jak w przypadki remaku "Pamięci absolutnej" czy rebootu "Spider-Mana". Niby te same opowieści, jednak twórcom udało się tchnąć w nie nowe życie, spojrzeć na nie z innej perspektywy. Z jakim skutkiem? Zależy to od widza. Dzięki za wypowiedź.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Wiesz, akurat remake pamięci absolutnej mi się nie podobał. Cały czas miałem wrażenie takiego sztucznego ograniczenia, w porównaniu do oryginału, który z miejsca na miejsce przerzucał bohatera, tutaj, z tego co pamiętam, pierwsze 40 minut filmu to blolhouse, fabryka, ulica, blokhouse znowu... i usnąłem w momencie jak wsiadał do tego promu, co go miał zawieść na drugą stronę planety. Pewnie kiedyś dam mu znowu szansę.... albo i nie. Nowego Spider-mana nie oglądałem, jakoś filmy z tym bohaterem mnie nie bawią, brakuje w nich tego specyficznego humoru i przekory, którymi charakteryzują się komiksy. Za to filmy, przynajmniej pierwsze trzy, są dla mnie strasznie przygnębiające, nie wiem dlaczego, ale dla mnie smutek wali z ekranu. Do tego brak jakiś fajnych, zapadających w pamięć dialogów, bohater wykreowany przez Maguire jest taki nijaki.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...