I wish Shepard-kun would notice me
Czasem gdy przyjrzymy się uważnie jednej z lubianych przez nas rzeczy po czasie i z dystansu, zaczynamy dostrzegać, że tak naprawdę nasz niegdyś ulubiony i niemalże doskonały obiekt ma więcej wad niż jesteśmy w stanie zliczyć. Przykładem takiej rzeczy jest na pewno Mass Effect i studio Bioware, a konkretnie romanse jakie pojawiły się na przestrzeni serii i w grach ogólnie.
Wspomniane wątki romansowe są chyba jednymi z najbardziej lubianych ostatnio w grach RPG. Oczywiście pojawiały się one znacznie wcześniej w właściwie niezliczonych produkcjach, których przykłady można mnożyć i mnożyć, zaczynając już od pierwszego Mario przez Final Fantasy, a na Prince of Persia kończąc. Wątki te dziwnym trafem nie wywoływały u graczy większych emocji właściwie aż do premiery pierwszego Mass Effecta i pamiętnej scenki "erotycznej" z kawałkiem tyłka, nastrojową muzyką i ewentualną niebieską kosmitką w łóżku dla tych, którzy akurat mają takie upodobanie. Ba, sprytna Asari mogła nawet przespać się z inną kobietą.
[media=]
Oczywiście erotyczna scenka wywołała nie tylko opad szczęki i wzniesienie innej części ciała niektóych bardziej zaangażowanych graczy, ale i kontrowersje.
Skoro zaczynamy o żenujących przykładach romansów w grach nie można nie zacząć od wspomnienia o naszym polskim Wiedźminie, którego pierwsza część ukazała się niedługo po Mass Effect i działała nawet na autorskim silniku Bioware'u, Aurorze i na tym swojego wzorowania nie skończyła. Romanse w Wiedźminie były tak naprawdę pokraczną wersją pokemonów z cyckami, gdzie za pokeball służyło wino, kwiaty, a czasem nawet jedzenie albo po prostu właściwa opcja dialogowa (Wiedźmini mają długie nie tylko miecze, ha-ha). Oczywiście nie sposób traktować serio i nie ma nad czym drzeć szat, ale jednak niesmak głupich rozwiązań pozostał. Nawet w drugiej części REDzi nie do końca wyzbyli się aury głupkowatych romansów mimo zapewnień ''dojrzałych" wątków damsko-męskich. Gdzie dojrzałość należy bardziej poczytywać w formie tego, że łączy się z nią pokazanie cycka. Fakt, dwie sceny były zrealizowane ze smakiem, ale cała reszta przypadkowych spotkań z równie przypadkowymi paniami raczej nie sprostała przedpremierowym zapewnieniom.
Insert pussy joke here
Chyba nie przesadzę zbytnio jeżeli napisze, że mrocznym zwiastunem zmian w kwestii dojrzałych relacji by Bioware był elf Zevran z pierwszego Dragon Age, który dość szybko i bezpośrednio proponuje nam numerek, inna sprawa, że również homoseksualny, ale to akurat najmniej ważne. Wprowadzono jeszcze więcej opcji romansowych, jeszcze więcej macanek w zbrojach i nawet achivmenty za ''przelecenie" każdego. Mass Effect 2 podszedł do sprawy nieco bardziej poważnie przy okazji jeszcze mocniej skupiając się na relacjach damsko-męskich jednocześnie wywołując na wszystkich forach poświęconych grze dyskusje, która "waifu" jest lepsza i dlaczego jest to słodka Tali, a nie Michael Jackson Miranda. Oczywiście wszystkie te romanse to dalej systematycznie odwiedzanie kabiny naszej miłości i klikanie w innowacyjnym kółeczku dialogowym jedynej słusznej opcji ''górnej lewej". Rób to, a zaliczysz, młody komandorze.
Rok 2011 to prawdziwa seksualna rewolucja znowu spod szyldu Bioware i kolejne kontrowersje dotyczące wątków homoseksualnych i całej reszty. Dragon Age II poza tym był też wskazówką co do dalszej przyszłości studia z Kanady, bo mniej więcej wtedy okazało się, że Bioware quaity oznacza zupełnie coś innego niż pierwotnie przypuszczano. Mass Effect 3 jednak wyprzedził DAII oferując właściwie prywatny galaktyczny harem dla graczy, którzy najpierw domagali się dobrych, słodkich oczek Tali, a dopiero później mniej skopanego zakończenia. Subtelne akcje w stylu Corteza i jego "o tak, TO MÓJ MĄŻ, jestem gejem, widzisz jak bardzo?!" czy inne kwiatki pokroju wsadzonej nikt nie wie po co dziennikarki IGNu.
O ile w poprzednich częściach można było te romanse przełknąć i bez mrużenia oczu, tak w Mass Effect 3 wymyślona nieco później kwestia "We'll bang okay?" mogłaby zapełnić te kilka miejsc w naszym ulubionym kółeczku dialogowym i oszczędzić aktorom dalszego wygłaszania kiepskich tekstów (uznajmy na chwilę, że same teksty z romansów nie są kiepskie, są natomiast lepsze i gorsze). Te wątki są po prostu coraz głupsze i nawet God of War ze swoimi seks minigierkami wydaje się przy tym lepszy. Nie oczekuje, że twórcy wykażą się dialogami rodem z visual novels i dadzą mi setki dialogów zanim zaciągnę jakąś mackogłową do wyra. Oczekuje nieco większej powagi zamiast galaktycznego haremu w którym prawie każda postać ma jakieś problemy z tatusiem. To trochę smutne, że trzeci Mass Effect jest najbardziej rozbudowany w kwestii i tak kiepskich romansów i podrywów Portorykańczyków czy innych nielegalnych emigrantów.
My ass hurt so bad right now
Nie chcę, żeby tekst wyglądał jak jakaś tyrada u uprzedmiotowieniu kobiet w grach, które zresztą regularnie wyśmiewam. Uprzedmiotowienie, to wykorzystanie przez Kratosa kobiety jako żywego przełącznika do drzwi albo jako reproduktora dzieci w jednym z jrpgów, którego nazwy do tej pory nie pamiętam. To co przez ostatnich parę lat serwują nam twórcy RPG różnej maści niewiele się różni od kiepskich japońskich nowelek sprowadzających się do zaliczania nieśmiałych panienek/kosmitek, stąd też ten pokraczny tytuł wpisu.
Nieco dojrzalsze podejście do tematu ma na pewno "weeaboo" gra Atlusa "Catherine", która w pokręconą historię umiejętnie wplata problematykę związku między normalnymi ludźmi i pozwala graczom zastanowić się nad ich własnymi (pfahaha) problemami w związku. I mimo spodziewanej dla kraju z jakiego wywodzi się Atlus stylistyki klepania blondynki po tyłku czy patrzenia w dekolt okazuje się czymś nieco dojrzalszym niż się z początku wydaje.
I wish Senpai would notice me
Widocznie to znak czasów, że Bioware robi kiepskie, haremowe symulatory randkowe dla każdej możliwej opcji seksualnej, a Japończycy potrafią napisać porządną historię o relacjach damsko męskich. Zanim powiecie, że główną siłą Mass Effecta nie stały się romanse przypomnijcie sobie zakończenie.
- 12
80 komentarzy
Rekomendowane komentarze