Skocz do zawartości

Ciemna strona

  • wpisy
    27
  • komentarzy
    306
  • wyświetleń
    34569

Ruchome Obrazki #3 Pacific Rim


DarthMetalus

2952 wyświetleń

fl4elcO.jpg

Któż z nas nigdy nie wyobrażał sobie inwazji obcej cywilizacji na naszą planetę? Zawsze sądziliśmy, iż adwersarze nadejdą z niekończącej się, mrocznej przestrzeni, zwanej kosmosem. Wyobraźcie sobie jednak, że zagrożenie przychodzi z całkiem innej strony, z dna Oceanu Spokojnego. Wyobraźcie sobie, że wrogo nastawionymi do nas istotami nie są zielone, wielkogłowe humanoidy, przemieszczające się w okrągłych, podłużnie spłaszczonych statkach, a gigantyczne, godzillopodobne potwory. Wyobraźcie sobie, że nie walczymy z nimi przy pomocy zaawansowanej broni palnej bądź nuklearnej, ale naszą ostatnią deską ratunku są równie ogromne, co maszkary mechy bojowe pilotowane przez ludzi. Wyobraźcie sobie, że ktoś postanowił nakręcić film właśnie o takiej inwazji. Teraz przygotujcie się na najlepiej spędzone dwie godziny w waszym życiu.

7D0NuwG.jpg

Pod koniec 2012 roku z Pacyfiku wyłania się gigantyczny potwór morski. Kilkudniowa walka z nim prowadzi do zniszczeń na ogromną skalę i równie dużych strat. Niedługo potem dochodzi do kolejnego ataku. Wkrótce na dnie Oceanu Spokojnego zostaje odkryta wyrwa, będąca portalem do innego wymiaru, którą to Kaiju, jak zostają ochrzczone bestie, przedostają się do naszego świata. Ludzkość zaczyna rozumieć, iż nadchodzi koniec. Zostaje opracowany projekt Jaegerów - gigantycznych mechów bojowych, pilotowanych przez dwójkę ludzi połączonych za pomocą dryfu, które mają pokonać bestie. Po wielu testach maszyny zostają złożone i zaczynają odnosić sukcesy w walkach z potworami. Broń okazuje się skuteczna, Kaiju początkowo nie mają szans, a piloci Jeagerów stają się wielkimi gwiazdami. Akcja filmu rozpoczyna się w momencie, gdy główny bohater, grany przez Charliego Hunnama Raleigh Becket, wraz ze swoim bratem zostaje wezwani do kolejnej walki. Wróg okazuje się jednak zbyt silny i zabija partnera protagonisty. On sam resztkami sił zabija przeciwnika i cudem żywy dochodzi do brzegu. Mija pięć lat, sytuacja bardzo się zmieniła. Raleigh zostaje w końcu odnaleziony przez swojego dowódcę. Prosi on Becketa, aby ten powrócił w szeregi pilotów i pomógł mu ostatecznie rozprawić się z Kaiju. I w tym miejscu rozpoczyna się właściwa akcja filmu.

1sEqUuB.jpg

Historia jak widać jest i wbrew pozorom ma jakość znacznie lepszą niż można by się spodziewać po tego typu produkcji. Nie służy jedynie do uzasadnienia epickiej akcji, a jest integralną częścią całości. Znalazło się tu nawet miejsce na kilka naprawdę zaskakujących zwrotów akcji. Wątek dryfu ("łączymy" umysły obu pilotów, aby walczyli jako jedno, co powoduje poznanie wszystkich wspomnień towarzysza) został wykorzystany w sposób ciekawy, choć wciąż można było wycisnąć zeń znacznie więcej. Mimo wszystko jet to fabuła blockbustera, więc nie obyło się bez licznych idiotyzmów fabularnych czy pourywanych wątków. Ponadto wiele faktów istotnych dla fabuły zostaje widzowi podanych zbyt wcześnie, przez co nie wywołują żadnego wrażenia. Dialogi stoją na wystarczającym poziomie, ale na pewno nie są atutem filmu. Del Toro nie zapomniał również o akcencie humorystycznym, więc widz nieraz się zaśmieje. Co ciekawe film nie uderza w nas nachalnym patriotyzmem. Choć protagonista jest białym Amerykaninem, piloci są różnych narodowości, a atakowane są nie tylko amerykańskie miasta. Brak również słowa o NYC czy flagi USA, co w blockbusterach jest niemalże klasykiem.

Jeśli już mowa o scenariuszu, muszę wspomnieć, że większość filmu zajmują bitwy z potworami. Właśnie przez to jest tak niewiele dialogów, a aktorów widzimy na ekranie niezwykle rzadko. Film nie buduje głębi psychologicznej bohaterów, bo nie ma na to czasu. Praktycznie wszystkie postacie to niezwykle płytkie persony, ale w Pacific Rim zwyczajnie nie było miejsca na ich urealnienie. Trudno przyczepić się również do gry aktorskiej, zauważywszy, że większość z aktorów nie ma czasu na rozwinięcie skrzydeł. Brakuje scen, w których mogli by się popisać. Mimo to, niektórzy zdecydowanie schrzanili swoją robotę, nawet jeśli nie mieli jej wiele. Piszę tu głównie o Charlim Hunnamie, który jest umięśnionym drewnem. Na plus zaliczyłbym Idrisa Elbę, Rona Perlmana, Rinko Kikuchi, Charliego Day'a oraz Burna Gormana.

ubggcAN.jpg

Czas napisać o największym plusie i najważniejszej warstwie filmu. Mowa tu oczywiście o fenomenalnych efektach specjalnych. Zarówno potwory jak i Jaegery wyglądają wyjątkowo spektakularnie. Już same one robią gigantyczne wrażenie, więc nie jestem w stanie opisać ich nieziemskich walk. Bitwy są świetnie nakręcone, dzięki czemu ogląda się je z wypiekami na twarzy. Na szczęście akcja nie jest zbyt szybka, przez co nie występuje tu znany choćby z serii Transformers problem walk tak szybkich, że trudno je śledzić. Zarówno mechy, jak i Kaiju są przez swój rozmiar nieco powolne, dzięki czemu ich potyczki mają specyficzne tempo. Sprawia to, że możemy bezproblemowo oglądać ich przebieg, nie tracąc nic. Rekompensatą braku szybkości i zwinności naszych wojowników są ich niesamowicie "mięsiste" ciosy, których siła wgniata widza w fotel. Kolejnym plusem warstwy wizualnej jest to, że zarówno Jaegery i Kaiju różnią się od siebie wyglądem. Takie urozmaicenie sprawia, że każdy nowy potwór zaskakuje nas swym nietypowym designem. Skala zniszczeń w mieście również jest epicka i przewyższa nawet wspaniale wykonaną rozpierduchę Nowego Jorku, którą mogliśmy ujrzeć we mścicielach.

QbaKFHM.jpg

Efekty specjalne są bardzo realistyczne (jak na efekty przedstawiające wielkie mechy i potwory z innego wymiaru), jednakże mam do nich pewien zarzut. O ile w ogóle prezentują się fenomenalnie i przewyższają wszystko, co miałem okazję kiedykolwiek widzieć, o tyle gdyby wziąć je "pod lupę" i przyjrzeć się szczegółom, wypadłyby gorzej pod względem technicznym od tego, co mogliśmy ujrzeć w Avengers i Iron Manie 3. Trudno jednak wymagać podobnego poziomu, znając różnice w budżecie tych produkcji. Do tego dochodzi jeszcze finałowa sekwencja filmu, czyli walka w oceanie. Bitwa rozgrywa się głęboko pod wodą, przez co wszystko jest tak ciemne, iż trudno cokolwiek zobaczyć. Choć ten moment powinien najbardziej zapadać w pamięć, wypada na najgorszy pojedynek w całym filmie.

W kwestii muzyki - jest i tyle można o niej powiedzieć. Nie dorasta do pięt warstwie wizualnej, przez co widz prawie całkowicie ją ignoruje. Niestety.

Gdyby poproszono mnie o wypowiedzenie się na temat Pacific Rim w jednym zdaniu, powiedziałbym, że jest to najprostsza definicja [beeep]istości. Choć oczekiwania miałem ogromne, film przebił je wszystkie, a z seansu wyszedłem wniebowzięty. Dzieło del Toro zarabia na siebie głównie efektami specjalnymi, tak jak wiele innych produkcji różnej jakości, ale to o czym film traktuje wyróżnia go na tle innych produkcji i czyni wyjątkowym. Wyłączcie wasze narządy odpowiedzialne za myślenie i pozwólcie oczom chłonąć tę niezwykle widowiskową akcję, a gwarantuję, że nie zawiedziecie się. Jako kino rozrywkowe Pacific Rim sprawia się idealnie. Blockbuster z najwyższej półki!

ycHtqCT.jpg

29 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Wolverine leży w ogóle, to samo z FF (piszę o sequelu FF, bo jedynki nawet nie widziałem) i Thorem. Ghost Rider IMO lepszy od powyższych, choć wciąż słaby. IM3 dla fanów komiksów jest rzezią gorszą od wszystkich produkcji, które już wymieniłem, ale ma świetne efekty, dobry humor i sprawdza się, jako kino familijne.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...