Beyond: Two Souls - kilka refleksji
Wiedziałam, że Beyond będzie pozycją obowiązkową na mojej liście gier, jak tylko dowiedziałam się, że to kolejne dzieło pana Cage'a. Dla Heavy Raina kupiłam konsolę i decyzji nigdy nie żałowałam, dlatego moje oczekiwania co do Beyonda były naprawdę spore. I choć czuję niedosyt, grało mi się przyjemnie.
Najnowsza produkcja QT nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak HR. Zapewne dlatego, że historia zabójcy z origami była w pewnym sensie innowacyjna i wcześniej nie zdarzyło mi się zagrać w podobną grę. Beyond nie było bombą, która rozerwała mnie na strzępy, ale trzymała poziom i dla fanów HR jest must-havem.
(Na początku zaznaczę, że nie jestem hardcorowym graczem - nie spędzam dziennie godzin przed monitorem/telewizorem, nie przechodzę kilkanaście razy tej samej gry, nie interesują mnie poziomy trudności powyżej normalnego. Zazwyczaj sięgam po produkcje, w których fabuła jest istotna, dlatego też, abstrahując od klasyfikacji gra czy nie-gra, lubię przeżywać wszelkie interaktywne historie.)
Nie będę się rozpisywać na temat technicznych aspektów Beyonda, bo prawdę mówiąc nie znam się na tym za bardzo. Wiem za to, że wizualnie gra prezentowała się imo bardzo dobrze, a aktorzy (nie byle jacy dodajmy) zaangażowani do wcielenia się w wirtualnych bohaterów spisali się naprawdę przyzwoicie. I o ile nie byłam wcześniej fanką Ellen Page, to teraz moje zdanie na temat tej pani zdecydowanie się zmieniło i to na jej korzyść oczywiście.
Co do samej rozgrywki? No cóż, mam wrażenie, że w Beyond pada używało się rzadziej niż w HR, a właściwie zdecydowaną większość gry można było przejść w ogóle go nie używając (z tego co zauważyłam, nawet zawalając wszystkie sekwencje QTE, nasza protagonistka i tak nie zginie, bo w ostateczności przyjdzie jej z pomocą Aiden (niewidzialna istota związana od urodzenia z Jodie). Przez to grę będzie potrafił przejść dosłownie (prawie) każdy, bo nie stanowi właściwie żadnego wyzwania. I mógłby to być minus, ale to nie rozgrywka miała być najważniejsza, a fabuła, historia, którą poznajemy. Kiedy śledziłam losy głównej bohaterki, po pokoju pałętała się moja młodsza siostra. Przyglądając się rozgrywce stwierdziła, że jestem głupia, bo wydałam ponad 2 stówy na grę, w której nic nie robię. Trochę prawdy w tym jest, jednak sama po kilkunastu minutach patrzenia na telewizor została pochłonięta przez fabułę i towarzyszyła mi za każdym razem, kiedy odpalałam konsolę.
Tym zgrabnym sposobem przejdę do najistotniejszej rzeczy w Beyondzie, czyli do scenariusza. Jeśli jakaś gra przyciąga mnie do komputera/konsoli na więcej niż 2h (a mam mnóstwo teoretycznie ważniejszych zajęć niż zabawa), to jest dobra. Z nową produkcją QD właśnie tak było. Historia Jodie naprawdę mnie wciągnęła. Fabuła jest podzielona na rozdziały, które serwowane są graczowi w sposób niechronologiczny. Niektórzy zarzucają, że takie rozwiązanie powoduje, iż gracz gubi się i nie może się połapać np. w zmieniających się relacjach Jodie z innymi postaciami. Przyznam szczerze, że ja takiego problemu nie miałam i trzeba być wyjątkowo nieskupionym na rozgrywce, żeby się w tym pogubić. Mimo że wątki są ułożone niechronologicznie, często ma to swoje uzasadnienie ? np. wyraźniej pokazuje związek przyczynowo-skutkowy między tym co działo się, kiedy nasza bohaterka była kilkuletnią dziewczynką, a tym, jaki to miało wpływ na wydarzenia rozgrywające się po kilkunastu latach.
Wielu uważa scenariusz za nie zbyt dobry ? historia nie porywa, jest niekiedy sztampowa, naiwna, przewidywalna, trudno zżyć się z główną bohaterką, a wybory dokonywane przez gracza są praktycznie bez znaczenia. Okej, może scenariusz nie jest arcydziełem, ale bez wątpienia wciąga. To prawda, że niektóre wątki były rozwiązywane w nieco naiwny sposób, inne wymagałyby szerszego rozwinięcia, a sama końcówka nie była szczególnie miażdżąca. Cóż, David Cage sam postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę, tworząc świetny scenariusz do HR. W Beyond może nie ma aż tak dobrej historii jak w HR, ale z pewnością w porównaniu do innych gier trzyma wysoki poziom.
Podobno w grze zastosowane są tanie chwyty, mające wyzwolić w graczu emocje ? zazwyczaj współczucie, smutek itp., bo życie głównej bohaterki do szczęśliwych nie należało. Może te chwyty są tanie, ale mimo wszystko pozostają skuteczne ? i podobnie jak w przypadku HR czy The Walking Dead, ciężko jest pozostać obojętnym na niektóre sceny. Będąc przy The Walking Dead, od razu wspomnę o iluzorycznym wpływie na przebieg wydarzeń w świecie Beyonda. Fabuła jest dużo bardziej liniowa niż w HR to fakt, ale we wspomnianym TWD wybory gracza prawie w ogóle nie wypływały w istotny sposób na rozgrywkę, o zakończeniu nie wspominając. A jednak byłam wstanie to wszystko wybaczyć, bo przeżycie historii razem Lee i Clementine było niesamowitym doznaniem. Podobnie jest w przypadku Beyond.
Podsumowując, nie chcę się zagłębiać w dyskusje czy to gra czy już nie, ale sięgając po Beyond trzeba być świadomym, że zbyt wielu okazji do wykazania się sprawnością w posługiwaniu padem nie będzie. Natomiast dla wszystkich, którzy nie żałowali czasu spędzonego na przechodzeniu Heavy Raina czy The Walking Dead, Beyond: Two Souls powinien zadowolić ? wizualnie jest dużo ładniejszy od pierwszej gry Cage?a (TWD to zupełnie inna konwencja, więc trudno to porównać), świetnie zagrany, a zaprezentowana historia mimo wszystkich niedoskonałości pozostaje wciągająca. Osobiście nie żałuję tych 229 zł wydanych na grę.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze