Moja Wielka, Francuska Miłość Kina ? ?Amelia?
Reżyseria: Jean Pierre-Jaunet
Występują: Audrey Tautou, Mathieu Kassovitz, Rufus, Yollande Moreande
Słodka, powabna Amelia o kruczoczarnych włosach i uśmiechu, którego pozazdrościć mogłaby jej nawet sama Mona Lisa zdobyła moje serce szturmem, niewinnością i? introwertyzmem. W ferii szczęśliwych barw, pośród uroczych uliczek Paryża chciałbym się z nią spotykać i dzielić emocjami, myślami i swoim światem. Czyż nie byłby to raj?
Aż nie mogę komentować tej aktorki, tak uroczo kobieca jest
Bez wątpienia zakochałem się w tym filmie, muszę to rzec na samym początku. Właściwie przeważnie kino francuskie było bliskie memu sercu, dzięki zazwyczaj niesamowicie ?miękkiej? atmosferze i wszechobecnej czułości. Jednak dopiero ?Amelia? zdołała we mnie wzbudzić prawdziwą namiętność tego typu, która wybucha wobec naszych najszczerszych marzeń. Tam, za ekranem istnieje świat tak piękny, tak pomysłowy i wzruszający, że nawet taki nieudacznik i wyobcowany dziwak chciałby się tam otworzyć dla innych ludzi. Ale po kolei.
Tytułowa bohaterka jest prześliczną kelnerką w jednej z wielu swojskich restauracyjek. Jej rodzice podchodzili do wychowywania swojego jedynego dziecka dosyć restrykcyjnie, więc Amelia wyrosła na uroczy typ introwertyczki, która co prawda z ludźmi się dogaduje, lecz odrzuca wszelkie bliższe kontakty, obawia się cudzych emocji i nie przeszkadza jej samotność (dziś tego typu ludzie też istnieją, ale zazwyczaj wsysa ich internet) ? żyje samotnie z kotem, a jej najbliższymi, lecz jednocześnie obcymi, ludźmi są sąsiedzi oraz ojciec (śmierć matki była dosyć? oryginalna). Na początku obserwujemy skrót historii Amelii, jej dorastanie, kłopoty i zainteresowania, by w dalszej części zapoznać się z tym fragmentem jej życia, w którym zmienia się ono diametralnie.
A to dlatego, że pewnego dnia, gdy Amelia stała w łazience z flakonem perfum w ręce, w radio nadali wiadomość o wypadku i śmierci księżnej Diany. Zaskoczona dziewczyna wypuszcza z ręki zakrętkę do perfum, która toczy się po ziemi trafiając w jedną z płytek na ścianie. Naruszona płytka odpada, ukazując tajemniczą skrytkę, a w środku pudełko z pamiątkami czyjegoś dzieciństwa. Amelia postanawia odnaleźć właściciela, a gdy wreszcie się jej to udaje, poznaje to dziwne uczucie, gdy czyni się dobro. Z miejsca nasza dzielna dziewczyna zrzeka się własnego szczęścia na rzecz pomaganiu innym. A okazji ma wiele, bowiem jej sąsiedztwo i otoczenie w pracy boryka się z pewnymi specyficznymi problemami. A to sprzedawca warzyw (Urbain Cancelier) wyśmiewa się i dokucza swojemu asystentowi, który jest małomównym imigrantem (Jamel Debbouze), a to sąsiadkę z dołu dawno temu opuścił mąż dla innej, co wzbudziło u niej nieustanną melancholię, a dodatkowo w tej samej klatce mieszka w odosobnieniu chory staruszek-malarz. Amelia pomaga im, a nawet i innym, jak tylko może. Do czasu, gdy na horyzoncie pojawia się jej jedyny znajomy z czasów dzieciństwa ? podobnie introwertyczny Nino (Mathieu Kassovitz).
Jak już zaznaczyłem w tytule ? ?Amelia? jest bajką, do tego wybitnie moralizatorską i podnoszącą na duchu nawet najbardziej ponurych. Z uśmiechem obserwujemy kolejne sprytne pomysły tytułowej bohaterki, która miejscami wymyśla bardzo oryginalne sposoby na pomoc innym. Trzeba tu zaznaczyć, że film znacząco dzieli się na dwie części. W pierwszej Amelia pomaga tak wielu osobom, jak tylko może, a w drugiej bardziej zajmuje ją relacja z Nino. Oczywiście wszystkie akcje podjęte przez śliczną paryżankę (czy wspominałem, że akcja dzieje się w Paryżu?) rozwiązują się w finale, co pozostawia nas w świetnych humorach i absolutnie bez żadnych wątpliwości i zarzutów, bowiem scenariusz jest tak ładnie złożony, że można go sobie wyobrazić, jako doskonale wykonane orgiami, w którym każda część pasuje do siebie w najwyższym stopniu.
Jeszcze potężniejsze czary rzuca na widzów scenografia i komputerowa obróbka kolorów. Chyba w żadnym filmie Paryż nie jest aż tak piękny, jak w ?Amelii?. Reżyserowi bardzo na tym zależało, by wywołać wrażenie estetyki i ciepła, bowiem osobiście nakazał pomalowanie pewnych dzielnic Paryża przyjemną zielenią, a wszelkie odrażające znaki wandalizmu (czyt. kiepskie graffiti) zostały usunięte komputerowo. Świetnie wkomponowano w to wszystko radosną muzykę Yanna Tiersena (polecam osobiście odsłuchać soundtrack, dostępny na youtube w całości). Bajkowy ton podtrzymuje wszystkowiedzący narrator o ciepłym głosie, a należą się za to wielkie pochwały, bo tego typu narracja w filmach nie zdarza się zbyt często, a stanowi prawdziwą kwintesencję przyjemności.
Czy mogę rzec więcej? Kocham ten film, każdy kadr z niego tętni życiem i optymizmem. ?Amelia? daje nam powody, dla których warto żyć, które udanie zasłaniają nam szarość świata i wszelką beznadzieję. Niezwykle kobieca i ponętna Audrey Tautou, cudownie baśniowy Paryż i anielska muzyka ? to zapada w pamięć, istna kwintesencja Francji. Szczęście w pigułce, lek na depresję, powód do miłości, ocalenie introwertyków ? tak bardzo chciałbym się tam znaleźć, tak bardzo chciałbym tam żyć, ale chyba będę mógł jedynie starać się uczynić mój świat podobnie szczęśliwym. Czy warto? Jeżeli preferujesz krew, wulgarność i przekleństwa to? obejrzyj i tak, miłość od pierwszej sekundy gwarantowana. Au Revoir!
Zwiastun
Kącik muzyczny
- 10
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze