Miałem zrobić recenzję Rome'a 2, ale w sumie będzie to jeden z tych wpisów jakie czasem robią Abyss czy Klekot narzekając na obecną branżę gier, dodatkowo wzdychając jak to kiedyś było lepiej.
Czekałem na Rome 2 z wielką nadzieją i ekscytacją. Liczyłem na to, że wraz z kolejną odsłoną serii TW, gry strategiczne wyjdą z narożnika zagonione tam przez FPS-y, RPG-i czy sportówki. W zasadzie ciężko tutaj mówić o nadziei. Byłem pewien, że po bardzo udanym Szogunie, Creative Assembly po raz kolejny udowodni swoją klasę jako czołowe studio zajmujące się grami strategicznymi. Zamówiłem nawet preorder, czego w zasadzie nigdy nie robię.
Zaczęło się niezbyt przyjemnie od problemów z instalacją i ciągłym crashowaniem się Steama. Jednak po pierwszych trudnościach później poszło już gładko i spokojnie udało się odpalić grę. W skrócie mogę powiedzieć, że CA wypuściło grę niedorobioną, niezbalansowaną, w którą można pograć, ale bez zbytniej satysfakcji, często zgrzytając zębami po uważnym przyjrzeniu się poszczególnym aspektom rozgrywki.
Zacznijmy może od grafiki, bo ta nie dość, że wygląda niezbyt dobrze na niższych detalach, to jeszcze ma ogromne problemy z optymalizacją. Nawet na wyższych ustawieniach czasem zamiast tekstur pojawiają się na polu bitwy olbrzymie czarne, migające kwadraty. Może nie przeszkadzają w samej grze, ale ogromnie irytują. Osobiście nie miałem aż tak wielu problemów z grafiką, ale przeglądając fora widzę, że ludzie na całkiem niezłym sprzęcie mają problemy ze spokojnym graniem.
Ogromną wadą nowego Rome'a jest kiepskie AI. W grze skupionej na singleplayer i kampanii znacząco odbiera to przyjemność z grania. Komputer potrafi przegrać nawet najprostszą bitwę i zupełnie nie potrafi wykorzystać swoich przewag. W Szogunie, gdy miał liczniejsze oddziały łuczników starał się walczyć na dystans, trzymał generała w bezpiecznym miejscu, flankował konnicą. Teraz wygląda to tak, że podchodzi zbyt blisko, pozwalając graczowi na zdemolowanie swoich strzelców, wysyła generała w wir bitwy, bardzo często głupio go tracąc, produkuje jednostki jednego, bądź dwóch typów, przez co jego armia jest łatwiejsza do pokonania.
Nie lepiej jest na mapie kampanii, gdzie biega idiotycznie po mapie, zamiast przykładowo obsadzić swoje graniczne miasto, czyniąc je trudniejszym dla gracza do zdobycia. Aspekt dyplomatyczny miał być znacząco usprawniony w stosunku do Szoguna, a wygląda jeszcze gorzej. AI albo w ogóle nie atakuje, albo z kolei masowo rzuca się na gracza. Trochę to zabawne jak ktoś z drugiego końca świata wypowiada ci wojnę, mimo że nie ma z twoją frakcją praktycznie nic wspólnego. AI nie lubi też podpisywać umów handlowych, albo każe płacić sobie wręcz horrendalne pieniądze. Nie wiem jaki jest sens utrzymywania bardzo wysokich relacji, jak nawet na bardzo przyjaznych stosunkach nie mogę skłonić swojego sąsiada do podpisania traktatu handlowego.
Wisienką na torcie TW zawsze były bitwy, które dawały mnóstwo satysfakcji. CA zapowiadało, że walki będą szybsze niż w Rome 1, ale będą trwały dłużej niż w drugim Szogunie. Obecnie większość bitew trwa od 3-5 minut. Żołnierze padają jak muchy, szybko tracą morale. Rozumiem jeszcze pogoniony na cztery wiatry plebs, ale oddział elitarnych rzymskich legionistów? Przez tą szybkość gracz nie ma praktycznie czasu na stosowanie jakiejkolwiek taktyki, tylko wysyła oddziały jeden po drugim, używają przy okazji umiejętności specjalnych, bo nie ma chwili na myślenie. Miało być mnóstwo jednostek, ale rostery wielu frakcji wyglądają wręcz żałośnie. Dobrze prezentują się armie Rzymu, Egiptu i nieźle Macedonii, ale reszta jest zdecydowanie zbyt uboga.
Bitwy morskie może byłyby całkiem przyjemne, gdyby nie zdolność jednostek lądowych do używania transportowców. Każda armia może wejść na morze i wówczas każdy oddział znajduje się na statku transportowym. Może nie byłoby to aż takie złe wyjście, gdyby nie fakt iż taka zgraja transportowców może staranować wielki okręt wojenny i z łatwością go zatopić, co czyni posiadanie floty zbędną fanaberią.
Varus... Oh, Quinctilius Varus... Give me back my Total War!
W Rome 2 tylko generałowie mogą rekrutować jednostki. W miastach znajdują się automatyczne garnizony, a liczba oddziałów zależna jest od poszczególnych budynków. Może nie brzmi to źle, ale teraz nie można zostawiać lepszych oddziałów w mieście do obrony, chyba że ma się tam generała komenderującego swoją armią. Komputer oczywiście prawie nigdy nie trzyma tam swoich dowódców, więc zazwyczaj moje piękne wojska zamiast toczyć krwawe boje o mury, rozgniatają w puch i pył podstawowe jednostki garnizonu. Przy okazji AI nie radzi sobie dobrze z obroną twierdzy i punktów kluczowych a liczba armii jest ograniczona w zależności od wielkości państwa.
Można powiedzieć parę słów na temat nowego systemu gospodarczego. Może nie byłby on najgorszy, gdyby nie to, że ulepszanie każdego budynku albo wiąże się ze znaczącym wykorzystaniem żywności, albo dużym spadkiem porządku publicznego. Rozumiałbym to, gdyby np. kolejne usprawnienie farm dawało nam znacznie więcej żywności niż przynosiło niepokojów, ale zwykle przynoszą znacznie więcej utrapienia niż pożytku. Nie rozumiem też w jaki sposób ulepszenie miasta wiąże się ze wzrostem rozruchu. Kolejną rzeczą, która mnie ubodła są mury miejskie, które teraz są obecne tylko przy stolicach prowincji. Zazwyczaj każda prowincja składa się z 2, 3 bądź 4 regionów. Pozostałe osady są znacznie mniejsze i nie można stawiać w nich większej ilości budynków. Według mnie to duży minus, bo w poprzednich częściach odpowiednio zarządzając można było nawet gorsze miasta rozwinąć w przynoszące duże zyski metropolie.
Kolejną nowością jest system polityki wewnętrznej. Każda frakcja ma różne rody, które walczą o wpływy. Jeśli opozycja za bardzo wzrośnie w siłę możemy być świadkami wojny domowej. Już wiele razy słyszałem o bugach, kiedy opozycja nagle spawnowała pod stolicą 7-9 pełnych, świetnie wyszkolonych armii, co wyglądało jak najazd hord mongolskich z drugiego Medievala. Poza tym mamy tu coś takiego jak gravitas, które w teorii powinno zwiększać nasze wpływy, a różne akcje wymierzone w rywali kosztują nas pieniądze i punkty wpływów (np. głosy senatorów). Tyle, że w swoich grach posiadanie wysokiego gravitas nie gwarantowało mi wzrostu wpływów. Zupełnie jakby nie miało to większego wpływu na rozgrywkę.
Na jednym z filmików zapowiadających Rome 2 usłyszałem jak pracownik CA opowiadał, że pojawią się jednostki regionalne, specyficzne dla określonych lokacji, które będzie można rekrutować. Wyjaśniał to na przykładzie Germanów, którzy podbijając Azję Mniejszą zyskają dostęp do rydwanów. Oczywiście nic takiego nie ma w grze miejsca, jesteśmy ograniczeni do jednostek frakcyjnych, jedyna pociecha, że możemy korzystać z najemników, choć są drodzy jak diabli, więc zwykle nie opłaca się ich werbować.
Niemal każdy aspekt gry z jakim się zetknąłem, wiąże się z pewnymi błędami czy niedoróbkami. Widać, że gra została wypuszczona na rynek, ale tak jakby nikt wcześniej jej nie przetestował. Na oficjalnym forum CA pojawiły się głosy, że to SEGA nie zgodziła się na przesunięcie premiery i CA musiało wydać niedorobioną grę znacznie wcześniej, żeby kasa się zgadzała. Znając dzisiejsze praktyki deweloperów i sprawne do tej pory wydawanie gier przez CA każe mi myśleć, że te głosy wcale nie muszą się mylić.
Tutaj recenzja gościa, pod którą mogę się podpisać obiema rękami.
- 17
33 Comments
Recommended Comments