Skocz do zawartości

Bajorambo's Blog

  • wpisy
    19
  • komentarzy
    37
  • wyświetleń
    43086

"Śmiertelni Bogowie" rozdział III - Martwe Zło


Bajorambo

452 wyświetleń

Rozdział III - Martwe zło

Po trwającej kilkanaście minut wędrówce, Morgran i Bolverk dotarli z powrotem pod północną bramę miasta. Z oddali było widać już płomienie pochodni przymocowanych do kamiennego wejścia, a strażnicy ze spokojem stali czekając na zmianę warty. Kiedy zobaczyli zbliżające się ku nim postacie, podnieśli głowy aby zidentyfikować podróżników. Jeden z wartowników skinął głową do towarzysza, aby poinformować go, że nadchodzące osobistości nie stanowią zagrożenia. Kiedy śmiałkowie mieli już wejść do miasta, Bolverk zatrzymał podróżującego z nim krasnoluda i podszedł do stojących nieopodal strażników.

- Witajcie panowie - rzekł paladyn spoglądając na jednego z odwracających się mężczyzn.

- Witaj obywatelu. Wszystko w porządku?

- Widzicie panowie tamten dom? - zapytał wojownik i wskazał na drewnianą budowlę położoną blisko muru z wewnętrznej strony miasta.

Strażnik poprawił żelazny hełm, odwrócił wzrok w stronę budynku i przytaknął.

- Należę do zakonu Thora - kontynuował Bolverk - i powierzono mi zadanie, które przywiodło mnie do tamtego domu. Więc niech panowie nie przejmują się jeśli usłyszą jakieś hałasy dobiegające z tamtąd.

Strażnik niepewnie spojrzał na rozmówcę i westchnął.

- Hmmm...Misja, co? Nic nam o tym nie wiadomo. Masz jakiś dowód?

Bolverk zdjął błyszczący amulet Thora i pokazał go, a następnie z powrotem zawiesił go sobie na szyi i schował pod płytowy pancerz.

- Niech będzie - odpowiedział zmęczony wartownik - Na wszelki wypadek jednak pójdę z wami.

Trochę szacunku - pomyślał odchodzący w stronę wskazanego przez siebie mieszkania paladyn.

Kiedy grupa przybyła pod dom Morthosa, Bolverk spojrzał pogardliwie na strażnika, który chciał towarzyszyć im również we wnętrzu pomieszczenia. Wartownik po chwili zrozumiał przekaz sugestywnego wzroku i cofnął się przed dom, aby tam poczekać na wojowników. Morgran kilkukrotnie uderzył pięścią w drzwi czekając na odzew ze strony podejrzanego diablęcia, ale te wcale nie były zamknięte. Pod wpływem mocnego pukania uchyliły się odsłaniając po trochu mroczny przedsionek domostwa. Wojownicy nie zwlekając weszli do środka. Bolverk stawiając ostrożnie stopy na drewnianym podłożu wszedł w głąb budynku, jednak jego ludzki zmysł wzroku zdawał się na nic w tych egipskich ciemnościach. Powietrze wewnątrz budynku niosło ze sobą specyficzną woń zgnilizny. Paladyn uniósł głowę i zaczął dokładniej węszyć w poszukiwaniu źródła owego nieprzyjemnego zapachu. Podczas gdy Morgran wszedł po schodach na wyższe piętra, Bolverk udał się do pobliskiego salonu. Wnet przystanął i wzdrygnął się zdumiony. Tego się nie spodziewał. Co tu się stało? - pomyślał widząc owinięte w zakrwawioną szatę diablęce zwłoki leżące przy drewnianym stole. Już miał wołać pozostałych kompanów, ale w porę ugryzł się w język. Podszedł do trupa, odwrócił go i zaczął mu się przyglądać, przy okazji przeszukując szatę. W jednej z wewnętrznych kieszeni odnalazł zwinięty kawałek papieru. Rozwinął ubrudzony czarnym pyłem dokument i podszedł czym prędzej do okna, aby blask księżyca umożliwił mu choć częściowe odczytanie wiadomości. "Morthosie, przy następnej pełni spotkajmy się w podziemiach krypty Krakenheimu. Wejście znajduje się w dnie jednego z sarkofagów". A może to pułapka? - rozważał przez chwilę Bolverk - Być może ktoś chciał, aby ten list wpadł w nasze ręcę?

Paladyn odczytał jeszcze raz zapisane na kartcę słowa.

Tak czy inaczej, musimy zaryzykować - zdecydował zgniatając list i chowając go za pazuchę.

Morgranie! - zakrzyknął boski sługa - Znalazłem Morthosa.

Krasnolud przechadzający się obecnie na wyższych piętrach usłyszał głos kompana i czym prędzej zbiegł po schodach. Wszedł do salonu i ujrzał zaistniałą sytuację.

- Czy ty...? - zapytał z niepokojem w głosie Morgran.

- Takiego go znalazłem. - odparł Bolverk powracając do frontowych drzwi w celu zawiadomienia strażnika.

Czekający dotąd przed domem wartownik nagle oprzytomniał i wyciągnął nerwowo oręż. Wbiegł do środka, spojrzał na zwłoki domownika, a następnie na twarze bohaterów.

- Mam nadzieję, że nie maczaliście w tym palców? Lepiej odejdźcie, straż zajmie się resztą, zapewniam was.

Bolverk dotąd stojąc w spokoju, nagle podniósł wzrok i wbił go agresywnie w twarz strażnika.

- Czy ty w ogóle znasz mój status kmiocie? Wykonuję misję dla zakonu, widzisz ten amulet? - paladyn znów wyciągnął talizman i pomachał nim przed oczami rozmówcy - Myślisz, że byle strażnik miejski może wydawać mi jakiekolwiek polecenia?

Wartownik odwrócił wzrok jakby chciał uniknąć dalszej konwersacji.

- Chodźmy - wtrącił Morgran przerywając niezręczną ciszę - i tak nie mamy tu już czego szukać.

Bolverk prychnął i razem z towarzyszem opuścił posiadłość.

Bohaterowie odeszli jeszcze kawałek z miejsca zbrodni, a następnie, pod wpływem inicjatywy Bolverka, zatrzymali się w jednej z uliczek pomiędzy chatami mieszkańców.

- Spójrz - powiedział paladyn i wyciągnął zza pazuchy zwinięty w rulon, kawałek papieru - znalazłem to przy zwłokach Morthosa.

Bolverk podał list krasnoludowi, a ten rozwinął go i zaczął w skupieniu czytać jego treść. Po odczytaniu wiadomości zbrojny spojrzał z niepokojem na towarzysza.

- Chyba wiem dlaczego Morthos został zamordowany. Chyba nie powienien był zdradzać nam położenia jego klienta. Myliliśmy się, to wcale nie była pułapka, ta Phelaia ukryła się po prostu głębiej, musimy wrócić do krypty.

- Sugerujesz, że to ona pozbawiła go życia?

- Wątpię żeby własnoręcznie to zrobiła, pewnie kogoś wynajęła. Skoro wysyłała Morthosowi listy zamiast spotkać się z nim osobiście, to pewnie i zabójstwo wykonała przez pośrednika.

- Wracajmy zatem na cmentarz.

Bolverk schował ponownie list za pazuchę i poprawił plecak. Bohaterowie wyszli przez bramy miasta. Zbaczając z drogi i kierując się dalej przez zaśnieżone stepy, Morgran powiedział:

- Wiesz, że musimy wziąć pod uwagę, że to może być kolejna zasadzka, być może ktoś celowo podłożył tę wiadomośc Morthosowi. Rozumiesz co mam na myśli?

- Tak, też się nad tym zastanawiałem. Ale masz lepszy pomysł? - paladyn spojrzał odruchowo na kompana - Ta krypta to póki co jedyne miejsce, które może poprowadzić naprzód nasze śledztwo.

- Wiem...Po prostu nie działajmy zbyt pochopnie, trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.

- Musimy zaryzykować, czy tego chcesz czy nie.

Wojownicy w końcu doszli pod pamiętny, zaśnieżony gmach mauzoleum. Weszli do środka krypty, tym razem będąc przygotowanymi na jakiekolwiek niebezpieczeństwa. Obyło się jednak bez tych i protagoniści spokojnie podeszli pod sarkofag z dziurawym dnem, przedtem oczywiście odpalając słoneczny pręt.

- Dobrze...pójdę pierwszy - zgłosił się Bolverk i wręczył pręcik Morgranowi, a sam zaczął obwiązywać liną ciężkie, leżące na ziemi wieko sarkofagu. Krasnolud objął wartę blisko towarzysza, zapewniając tym samym bezpieczeństwo w razie możliwego ataku kolejnego, ukrytego mieszkańca krypty. Morgran podniósł wyżej magiczny drut. Dzięki temu widział ostro i wyraźnie najdrobniejszy szczegół we wnętrzu pomieszczenia. Trwał bez ruchu, nienaturalnie cicho, ściskając w drugiej dłoni długi, srebrzysty szamszir. Bolverk skończył przywiązywać linę i zrzucił ją wgłąb dziury. Nastepnie chwycił ją jedną z dłoni, a drugą poprawił znajdujący się na głowie rogaty hełm. Odwrócił głowę w stronę krasnoluda, który patrzył z zaciekawieniem na poczynania paladyna, i przytaknął potwierdzając tym samym swą gotowość. Nastąpiło mozolne opuszczanie się po sznurze w głąb mrocznej czeluści. Oparty o sarkofag Morgran wlepił wzrok w niknącym w mroku ciele kompana, które niebawem całkowicie rozpłynęło się w ciemności.

To czekanie doprowadzi mnie do szaleństwa - pomyślał i teraz mając do dyspozycji tylko zmysł słuchu, z niecierpliwością wyczekiwał na jakąkolwiek odpowiedź paladyna. Wnet dostrzegł jak lina uległa poluzowaniu, a wraz z tym wydarzeniem usłyszał brzdęk wyciąganego oręża.

- Możesz zejść - powiedział ściszonym głosem Bolverk - tylko w ciszy, wyczuwam niebezpieczeństwo.

Krasnolud posłuchał go i zaczął powoli schodzić w dół, aż w końcu stanął u boku sojusznika.

- Co to za miejsce? - zapytał rozglądając się po wypełnionym kośćmi korytarzu.

- Nie mam pojęcia, to pewnie jakieś prastare katakumby.

Bohaterowie ruszyli dalej kierując się jedyną widoczną drogą. Z głębi lochu zaczęły dobiegać różnorakie odgłosy, a światło stawało się coraz jaśniejsze. Śmiałkowie w końcu opuścili kręty korytarz, który jak się potem okazało prowadził do wiele większego pomieszczenia. Wojownicy ukryli się w cieniu jednego z przydrożnych pomników przedstawiających zbrojnych. Morgran wychylił się zza monumentu, a to co zobaczył zadziwiło go tak mocno, że przez chwilę stracił równowagę. W tym ogromnym pomieszczeniu stała olbrzymia statua ukazująca Hel - nordycką boginię śmierci, zniszczenia i podziemnego świata. Wokół niej rozłożone zostały zakurzone dywany, na których siedziała najprawdopodobniej grupa jej wyznawców. Zakapturzone postacie odziane w czarne szaty paliły zawiniątka z bliżej nieokreślonym zielem i oddawały się medytacji. Nekromanci - skojarzył automatycznie Morgran. Kolejni czciciele stali dużo dalej od kamiennego posągu i wykonywali różne, podstawowe czynności takie jak warzenie mikstur czy sprzątanie ich plugawej kryjówki. Ta bowiem, mimo iż była już w zasadzie urządzona i wydawała się idealnym schronieniem dla owej grupy wyznawców, nadal zachowywała brud i grobową atmosferę, której dodatkowo ciągle towarzyszył ostry zapach palonej, tajemniczej substancji. Nieco dalej, za kolosalnym posągiem Hel, został postawiony w pionie kamienny sarkofag, obok niego zaś widoczna była magiczna aparatura.

Najbliższe bohaterom były dwie, dość osobliwe istoty rozmawiające ze sobą przy wejściu do tej złowieszczej kryjówki.

- Czerwonoskóry przyjaciel musi zrozumieć, że ceremonia odbędzie się już niedługo - powiedział nekromanta z nienaturalnie podkrążonymi oczami - Wydaję mi się, że czerwonoskóry gnuśnieje i liczy na to, że Phelaia odda więcej złota.

Xort odsłonił lekko białe zębiska i złożył dłonie.

- Bzdura. Kolejny transport diabelskiego ziela dostarczony wam zostanie za tydzień, nie wcześniej. Mogę was zapewnić, że osobiście nie mam na to wpływu. Towar musi zostać przewieziony ze Wzgórz Blemu.

- Czerwonoskóry powinien wiedzieć, że bez jaszczurzego specyfiku nie zdołamy się połączyć duchowo z boginią Hel. Nasze zapasy się kończą, a Phelaia nie jest zadowolona z opóźnionych dostaw.

- Spokojnie, zapewniam że tydzień to maksymalny okres oczekiwania na produkt. - Xort wysunął długi, krwisty język po czym szybko schował go z powrotem do paszczy i zaczął zbliżać się do wyjścia z kryjówki. - Zresztą nie powinniście stawiać mi takich wymogów skoro sami nie jesteście zorganizowani.

Nekromanta oburzył się i spojrzał pytająco na gada.

- Zdaję się, że macie nieproszonych gości. - zakończył Xort po czym sprintem rzucił się do ucieczki.

Nekromanta szybko zorientował się o czym mówi jaszczur i wlepił wzrok w miejsce, w którym ukryli się bohaterowie. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, Bolverk wychylił się wraz z naciągniętą kuszą i strzelił nekromancie prosto w głowę. Bełt wbił się głęboko, natychmiast pozbawiając życia maga, a reszta zaniepokojonych tym widokiem popleczników Hel rzuciła się do walki. Kusza paladyna co chwilę wypluwała pociski i raniła mrocznych wyznawców, ale ci, mimo iż zaskoczeni, a dodatkowo jeszcze odurzeni narkotykiem, nie zamierzali się poddawać. Morgran wybiegł zza osłony i rozpoczął agresywną szarżę w stronę przeciwnika. Musiał jednak ostro zahamować, ponieważ ujrzał lecący w jego stronę ognisty pocisk, który cisnął jeden z nekromantów. Krasnolud, w ostatnim momencie, zręcznie zasłonił się tarczą, a ognista kula rozprysła się po pomieszczeniu obsypując iskrami podłoże. To wkrótce doprowadziło do stopniowego rozprzestrzeniania się ognia i spowodowało niewielki pożar. Nagle wieko sarkofagu stojącego za posągiem Hel odleciało z impetem, a z jego wnętrza wyszło coś potwornego.

To zapewne Phelaia - pomyśleli w tym samym momencie bohaterowie.

Stare, wychudzone kobiece ciało podpierało się szponiastymi dłońmi i wyglądało już raczej na martwe. Upiór miał na sobie postrzępioną, karmazynową szatę i ostre jak noże zęby, które ociekały śliną na widok bohaterów. Białe włosy opadały na twarz tej nieumarłej istocie, niemalże zasłaniając czerwone ślepia bedące definicją szaleństwa. Uwagę wojowników przykuł jednak wiszący u jej boku zaklęty róg, dokładnie taki sam jakiego niegdyś użył Kildrak.

- Wasze dusze należą do Hel... - powiedziało przeraźliwym piskiem monstrum, po czym wrzasnęło i rzuciło się w stronę bohaterów. Pożar zaczął obejmować już większą część pomieszczenia, a kilku pozostałych przy życiu nekromantów zaczęło uciekać w stronę jedynego wyjścia z katakumb. Gęsty, czarny dym przesłonił obraz Morgranowi, który teraz już w zasadzie ciął bronią na oślep licząc, że trafi przynajmniej jednego przerażonego czarnoksiężnika. Phelaia nie myślała jednak o ucieczce. Z niesamowitą prędkością podbiegła do krasnoluda i próbowała rozerwać go na strzępy swoimi szponami.

Bogowie...potnie go na kawałki, jestem pewien! - myślał przejęty paladyn chowając kusze.

Upiór próbował flankować Morgrana kiedy tylko miał okazję. Ognisty pył w tym przypadku był jego sprzymierzeńcem i pozwalał Phelai dosłownie pojawiać się znikąd. Krasnoludzki zbrojny opadł z sił, upadł na ziemię i wyczuwał zbliżający się koniec. Ten jednak nie nastąpił, ponieważ uderzony mistycznym blaskiem upiór runął kilka metrów w tył. To Bolverk użył potęgi swojego amuletu i zaczął ciskać w nieumarłego świętą mocą. Bezradna Phelaia co chwilę padała na ziemię, a zarazem cofała się w stronę końca płonącego pomieszczenia. Rażona mocą paladyna nie była w stanie prowadzić dalej potyczki. Gdy była już wystarczająco blisko sarkofagu, z którego wyszła, wnet pojawił się za nią krasnolud Morgran. Szybkim ruchem odebrał jej róg teleportacyjny i z całej siły rąbnął ożywieńca tarczą, tak że ten, otumaniony, wpadł do środka trumny. Na to czekał właśnie Bolverk, który teraz trzymając leżące nieopodal wieko zatrzasnął upiora i przewrócił ciężki, kamienny pojemnik. Boży bojownicy ruszyli pędem do wyjścia, zostawiając za sobą płonące i zdewastowane pomieszczenie, które niebawem zawaliło się, grzebiąc tym samym Phelaie. Bedąc już we względnie bezpiecznym położeniu, Morgran przyjrzał się dokładniej odebranemu rogowi. Perłowy kolor artefaktu, dodatkowo nasączony magią, mienił się i przyciągał wzrok bohaterów.

- Jesteśmy już coraz bliżej. - powiedział wpatrzony Bolverk i schował przedmiot do plecaka.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...