Skocz do zawartości

Bajorambo's Blog

  • wpisy
    19
  • komentarzy
    37
  • wyświetleń
    43086

"Śmiertelni Bogowie" rozdział II - Informator


Bajorambo

377 wyświetleń

Rozdział II - Informator

- Jak to skradziony? Przez kogo? - rzekł pełnym obaw głosem Wulfgar i zaczął wpatrywać się w bohaterów przerażonym wzrokiem.

- Przepraszam mistrzu, ale ten parszywy tchórz Kildrak nas zdradził i teleportował się wraz z Vitarem - odpowiedział Bolverk tłumacząc niepowodzenie swej misji.

- To...niemożliwe. Kildrak zdrajcą? To przecież zasłużony członek Kling, nie miał powodu by... - Wulfgar zaczął zastanawiać się nad motywami krasnoluda nerwowo pocierając siwą brodę - Nie mogę w to uwierzyć... Teleportował się? Dokąd? Nic z tego nie rozumiem.

- Mistrzu, nie nam wiedzieć dokąd się teleportował. My też niewiele z tego rozumiemy.

- Zaraz... opowiedzcie mi wszystko po kolei.

Wulfgar wskazał gestem na kilka krzeseł stojących przy drewnianym stole. Bohaterowie usiedli, a Bolverk zaczął opowiadać mędrcowi niedawne wydarzenia mające miejsce w Smoczej Otchłani.

-...I wtedy Morgran nadział go na swój szamszir, a ja za pomocą boskiej mocy, spopieliłem go - zakończył mówiący z przejęciem paladyn.

Wulfgar spojrzał na stolik kontemplując zasłyszane informacje, a następnie ponownie zawiesił wzrok na wojownikach.

- Biały róg...Czytałem niegdyś o rogach teleportacji. To rzekomo zaklęte rogi jednorożców, które naznaczono magią w plugawych rytuałach poświęconych złym bóstwom. Nie wiem skąd wojownik Kling mógł mieć dostęp do tak zaawansowanej magii, ale jeśli to ten sam przedmiot, o którym kiedyś czytałem, to Kildrak przeniósł się najprawdopodobniej w miejsce, w którym odbył się rytuał. To jeszcze bardziej komplikuje sprawę, bowiem teraz zdrajca może być praktycznie wszędzie. Może u Kling znajdziecie jakieś wskazówki dotyczące jego położenia. - kapłan złożył swoje dłonie i kontynuował - Zaraz wyślę kruka do Thoradina i przekaże mu te nieprawdopodobne nowiny. Zresztą, wy też do niego idźcie, może dowiecie się czegoś więcej o Kildraku. Liczę na to, że wkrótce dorwiecie tego śmiecia.

- Dobrze mistrzu - odpowiedział paladyn.

Wulfgar spojrzał na siedzącego w milczeniu krasnoluda.

- Ty musisz być Morgran. Pokaż to ramię, postaram się je uleczyć - rzekł kapłan, a następnie przyłożył swoją jarzącą się niebieskim światłem dłoń do dotkliwej rany wojownika i sprawił, że ta powoli zrosła się.

- Dziękuję - odpowiedział krasnolud doglądając już w pełni sprawnej ręki.

Bohaterowie wstali i pokornie ukłonili się przed obliczem Wulfgara, a potem skierowali swe kroki do zamkniętych drzwi komnaty.

- Powodzenia. Ja muszę jeszcze zdać raport Thorowi. Mam nadzieję, że uda wam się trafić na jakiś trop. Może zapytacie o ten róg kogoś z większym doświadczeniem? - powiedział pod koniec mistrz, a następnie powrócił do swoich obowiązków.

Śmiałkowie wyszli z komnaty Wulfgara i udali się do domu Bractwa Kling. Kiedy przechodzili przez główną salę klasztoru Thora, twarze młodszych zakonników co chwila odwracały się, a ich oczy spoglądały z zaciekawieniem na wychodzących szybkim krokiem bohaterów. Gdy śmiałkowie dotarli pod zaśnieżone mury Kling i otworzyli żelazne wrota bractwa, wnet dostrzegli pędzącego ku nim Thoradina Stalową Twarz.

- Na bogów! Dostałem właśnie list od Wulfgara. Jego treść jest przerażająca. Morgranie, powiedz mi, czy Kildrak naprawdę nas zdradził? - zapytał Thoradin.

- To prawda, współpracował ze złymi siłami i zabrał klejnot, chyba że mój wzrok omamił jakiś czar.

- Przeklęty pies...Gdzie się podział krasnoludzki honor? Miałem go za towarzysza broni, widywałem go codziennie, nic nie wskazywało na to, że może okazać się oszustem... - zamyślony krasnolud zawiesił przez chwilę wzrok na posadzce - Cóż, widzę jednak, że wynieśliście ze Smoczej Otchłani sporo doświadczenia. Kto by przypuszczał, że może się tam kłębić takie zło. Morgranie, honor wojownika nakazuje ci kontynuować powierzone ci zadanie, ale mam dla ciebie dodatkową misję - przynieś mi głowę Kildraka. Tylko jego śmierć uchroni nas przed hańbą Morgranie. Chyba rozumiesz?

- Wedle rozkazów mistrzu.

- Póki co jednak, należy wam się solidny odpoczynek. Idźcie do kwater, Morgranie pomóż Bolverkowi znaleźć jakąś wolną pryczę. Ja w tym czasie porozmawiam z Fargrimem, aby przeszukał komnaty Kildraka. Może pozostawił po sobie jakieś ślady.

Krasnolud przytaknął mu skinieniem głowy i wraz z paladynem zaczął powoli się oddalać.

- A i jeszcze coś - zakrzyknął Thoradin do odchodzących bohaterów - wczoraj zatrudniliśmy zaklinacza. Chętnie zaniosę mu waszą broń, żeby trochę ją ulepszył. Oczywiście jeśli tego chcecie...

Bojownicy zgodzili się i oddali mu swój oręż, a następnie poszli do kwater wojowników. Sale te obecnie były puste, adepci zapewne teraz poddawani byli treningowi na dziedzińcu. Bohaterowie ułożyli się wygodnie na swoich pryczach i zasnęli. Ich odpoczynek nie trwał jednak długo. Po kilku godzinach błogiego snu, do komnaty wbiegł z impetem siwobrody krasnolud - Fargrim, opiekun Morgrana.

- Hej! Wstawajcie! - zakrzyknął, aby rozbudzić śmiałków - Znalazłem coś interesującego. Ten list był obok pieca Kildraka - Fargrim wyciągnął zza pazuchy przypalony, zżółkniały zwitek papieru i podał go Bolverkowi - Paladynie, rzekomo rozumiesz niebiański język. Mógłbyś?

- Oczywiście - odpowiedział boski sługa i rozwinął kartkę, na której znajdywały się dziwne znaki składające się na niebiańskie pismo. Jest to język, którym posługują się istoty boskie takie jak anioły, diabły bądź bogowie. Jego znajomość jest wymagana w większości zakonów poświęconym różnorakim bóstwom. Bolverk rozpoczął tłumaczenie dokumentu.

- "Drogi Kildraku. Ufam, że niebawem dokończysz zadanie, które powierzyła Ci Phelaia. Zleceniodawca bardzo się niecierpliwi, podobnie jak ja. Jeżeli twoja misja w najbliższym czasie nie zakończy się, zacznę oczekiwać większych sum za korespondencje. Jeżeli jednak osiągniesz cel w wyznaczonym terminie, pamiętaj że oczekuję Cię w moim domu przy północnej bramie Krakenheimu. Z poważaniem. Morthos. " - przeczytał na głos paladyn, a następnie odłożył list na drewniany stolik.

- Hmm...Myślę, że powinniście złożyć wizytę temu Morthosowi - powiedział Fargrim.

- Zgadzam się z tobą. - odparł paladyn - Morgranie, trzeba szybko wyruszyć zanim Kildrak dostarczy tam Vitara.

Morgran przytaknął kompanowi i zaczął zbierać sprzęt.

- Fargrimie, idź szybko powiadomić straż, aby nie wchodziła nam w drogę. - kontynuował Bolverk - Morgranie, musimy odebrać naszą broń od zaklinacza i pędzić do północnej bramy Krakenheimu.

Fargrim wybiegł natychmiast z komnaty i zaczął biec w kierunku lokalnego posterunku straży miejskiej, zaś bohaterowie skierowali swe kroki do pokoju Thoradina Stalowej Twarzy. Bolverk zapukał dwukrotnie w drzwi, a gdy usłyszał donośne "proszę!", otworzył je i ujrzał mistrza gildii piszącego coś w milczeniu. Thoradin oderwał się od swojej pracy i podniósł wzrok.

- Och, czy Fargrim przekazał wam już znaleziony u Kildraka dokument? Zapewne przyszliście tu po swój oręż, co? - Thoradin wyciągnął na swoje biurko podłużny pakunek, a następnie otworzył go - Proszę, właśnie odebrałem je od zaklinacza. Powiedział, że teraz naznaczone są magiczną mocą. Sam nic nie wiem o nowych, magicznych właściwościach, ale te wygrawerowane runy i połysk wyglądają świetnie.

Thoradin miał rację. Szamszir oraz miecz półtoraręczny nie wyglądały teraz jak zwyczajna broń. Ostrza obu mieczy mieniły się jasnym blaskiem, a runiczne zdobienia przedstawiały krasnoludzką inkantacje. Bohaterowie wzięli do ręki oręż i przez chwilę oglądali go w skupieniu, a następnie schowali i wyszli z komnaty Thoradina uprzejmie mu przy tym dziękując. Udali się ku północnej bramie miasta. Biegnąc po śniegu w końcu dotarli na miejsce. Postanowili zapukać do mieszkania zlokalizowanego najbliżej bramy, a zarazem murów, które było wybudowane w swego rodzaju wnęce fortyfikacji. Drewniana, porządna budowla była dość spora, lecz nie wyróżniała się niczym konkretnym. Bolverk uderzył kilkukrotnie pięścią w drewniane drzwi. Z wnętrza mieszkania rozległ się odgłos szybkich kroków zbliżających się do wejścia. Drzwi otworzyło wysokie, odziane w czarną szatę i posiadające długie, zakrzywione do tyłu rogi, diablę. Diablęcia to rasa obejmująca dziedziców starożytnego, piekielnego rodu, którzy nie posiadają własnych krain, a zamiast tego żyją pośród innych cywilizowanych ras, w ich miastach, czy królestwach. Wywodzą się oni od ludzkich szlachciców, któzy paktowali z mrocznymi siłami.

Osobnik stojący w drzwiach odgarnął długie, ciemne włosy ukazując czerwone, diablęce ślepia wpatrujące się niespokojnie w bohaterów.

- Czy to ty jesteś Morthos? - zapytał od razu Bolverk ujrzawszy stojącą postać.

- Zgadza się, w czym mogę wam pomóc? - odrzekło diablę spokojnym tonem.

W tym momencie paladyn silnie odepchnął stworzenie do wnętrza pomieszczenia, a gdy to upadło na drewnianą posadzkę, powiedział:

- Morgranie, zamknij drzwi.

Krasnolud, choć nieco niepewnie, wykonał polecenie towarzysza, a ten chwycił leżącą ofiarę za szatę i brutalnie podniósł do góry.

- Znasz Kildraka?! - krzyknął przybliżając do siebie Morthosa.

- Kogo? - zapytał przerażony humanoid ciągle próbując wyrwać się z uścisku.

Morgran złapał Bolverka za ramię i spokojnym tonem wtrącił:

- Hej, spokojnie, możemy rozwiązać tę sprawę inaczej.

- Nie uspokajaj mnie, nie będę spokojnie załatwiał spraw ze sługami Lokiego! - odparł zezłoszczony paladyn.

- Nawet nie wiemy czy ten mieszkaniec ma jakiś kontakt z jego działalnością!

Wciąż trzymający Morthosa wyznawca Thora odwrócił wzrok i spojrzał zdenerwowanym wzrokiem na Morgrana.

- Teraz każdy kto miał kontakty z Kildrakiem jest o to podejrzany, więc musimy działać szybko i zdecydowanie - powiedział.

- To może puść go i daj mu coś powiedzieć!

Wściekły Bolverk jeszcze mocniej zacisnął dłonie na szacie ofiary i rzucił ją z impetem na jedno z pobliskich krzeseł.

- Znasz Kildraka?! - zapytał ponownie paladyn przystawiając klingę do szyi Morthosa i powoli ją do niej przyciskając.

- Zaczekaj! - odpowiedziało przerażone diablę - Znam go! Ale czego ode mnie chcecie?!

- Co miał ci dostarczyć?

- Hej, hej! Ja tu jestem tylko informatorem, jasne? Jeżeli chcecie osobiście spotkać się z moim klientem to proszę bardzo. Na waszym miejscu udałbym się do krypty na cmentarzu Krakenheimu.

Bolverk zabrał miecz z jego gardła pozwalając stworzeniu wreszcie odetchnąć.

- Masz szczęście, nie zabiję cię...na razie... Chodźmy Morgranie, może jeszcze nie jest za późno. Gdzie znajduje się ta krypta?

- Wychodząc przez północną bramę i idąc cały czas ścieżką na pewno tam traficie. To niedaleko... Hej, tylko pamiętajcie - tej rozmowy nie było, jasne? - odpowiedział wciąż zszokowany Morthos.

Bohaterowie opuścili dom diablęcia i udali się wprost na cmentarz kierując się wskazówkami, które otrzymali. Po kilkunastu minutach w końcu dotarli na miejsce. Był to typowy cmentarz, pełen kamiennych nagrobków z imionami poległych wojowników. Przy wielu grobach pozostawiono broń, czy elementy ekwipunku należące do zmarłych rycerzy. Pośrodku nekropolii stało masywne, kamienne wejście do krypty, które prawie w całości pokrywał śnieg. Wojownicy wyciągnęli oręż, a następnie otworzyli zardzewiałe, żelazne drzwi, które prowadziły do wnętrza mauzoleum.

- To chyba twoja kolej na użycie słonecznego pręcika - powiedział Bolverk z trudem dostrzegając schody biegnące w dół pomieszczenia.

- W porządku - odparł krasnolud wyciągając z plecaka magiczny przedmiot i uderzając nim o framugę krypty. Morgran podniósł wysoko długi, świetlisty kawałek metalu i zaczął powoli zbliżać się do wnętrza budowli. Schodząc po schodach, śmiałkowie zauważyli liczne drewniane, obkurzone trumny, które leżały na bocznych półkach skalnych. W końcu ich oczom ukazał się niewielki pokój, który był zwieńczeniem schodów i główną, a zarazem jedyną salą mauzoleum. Morgran podał słoneczny pręcik do stojącego przed nim Bolverka, a ten, nie wchodząc jeszcze do pomieszczenia, zaczął dokładnie, z oddali, oświetlać wnętrze komnaty. To zaciemnione miejsce, prócz zwyczajnych, zauważonych wcześniej trumien, posiadało 5 rozmieszczonych po całej sali kamiennych sarkofagów. Całość komnaty wyglądała na zniszczoną i zaniedbaną, czego dowodziły chociażby wszechobecne zgromadzenia kurzu i pyłu. W tym samym momencie, kiedy paladyn oświetlał lewą stronę pomieszczenia, olbrzymi skorpion wypełzł niezauważony z pobliskiego sarkofagu o potłuczonym wieku. Monstrum zaczęło skradać się przy jednej z nieoświetlonych ścian i rzuciło się na nic niespodziewającego się Bolverka. Paladyn wypuścił z ręki źródło światła i próbował pozbyć się napastnika, który obecnie uwiesił się na jego torsie, jednakże niebieskie, magicznie naelektryzowane szczypce skorpiona zdążyły już zacisnąć się na dłoni wojownika, która próbowała z całych sił odepchnąć insekta. Paladyn poczuł natychmiastowy ból, jego ciało zostało porażone i chwilowo sparaliżowane. Intruz skorzystał z owego efektu i jeszcze mocniej zawiesił się na zbroi poszukiwacza. Morgran, który dotąd stał za swym kompanem, nie czekając chwili dłużej, mocno pchnął towarzysza, tak że ten runął ze schodów i przygniótł uporczywego robala ciężką zbroją płytową. Zielona ciecz wnet wypłynęła spod bladosinej, chitynowej skorupy owada, który pod wpływem zgniecenia puścił się już bożego wysłannika. Jego pasywność nie trwała jednak długo, bowiem po kilku sekundach z powrotem wlazł on na osłabione ciało paladyna. Bolverk czując na plecach ciężar przeciwnika próbował powstać, ale gdy tylko podparł się rękoma o podłoże, zbiegający ze schodów krasnolud zasypał adwersarza błyskawiczną serią pchnięć, co jednocześnie zmusiło go do poświęcenia pełnej uwagi krasnoludowi. Korzystając z tego zaciekłego ataku, paladyn pozbawił się brzemienia i wbiegł z powrotem na schody, oddalając się poza zasięg skorpiona, który obecnie był już pokaźnie oszpecony. Protagonista, korzystając z chwili wytchnienia, odpiął przywiązaną do pasa miksturę leczniczą, w szybkim tempie wyciągnął korek i wypił jej zawartość. Karmazynowy płyn prędko przywrócił siły witalne wojownika. Niestety, podczas jego chwilowej, bitewnej absencji, Morgrana spotkało dokładnie to samo nieszczęście co przedtem jego samego - owad pochwycił krasnoluda. Teraz jednak nie trwało to tak długo. Wystarczyło kilka mocnych szarpnięć i obrotów, a skorpion niebawem wypuścił z objęć ofiarę. W ostatnim momencie, zaatakował jednak ostrym jak sztylet żądłem, przebijając się przez złączenia zbroi łuskowej i tymczasowo zatruwając krasnoluda. Łysy, zraniony członek klanu Hammerfist upadł i zasłabł, rezygnując tym samym z jakiejkolwiek defensywy. Pajęczak już miał wyprowadzać ostateczne uderzenie, ale szmaragdowa posoka nagle trysnęła z jego grzbietu, a stojący za nim Bolverk szybkim ruchem wyciągnął wbitą weń klingę półtoraka. Martwe stworzenie zachwiało się na swych cienkich odnóżach po czym padło bezwładnie na glebę.

- W mordę...Co to za paskudztwo? Może Morthos chce nas zwabić w pułapkę? - powiedział odzyskujący przytomność Morgran.

- Mądrze powiedziane , po powrocie z cmentarza trzeba będzie złożyć mu kolejną wizytę - odpowiedział paladyn wyciągając kolejne mikstury uzdrowienia i podając jedną leżącemu wciąż kompanowi. Ten uśmiechnął się pod nosem i przytaknął. Bolverk podniósł z ziemi upuszczonego przed walką pręta i ponownie oświetlił komnatę. Jego wzrok przyciągnął jeden z pobliskich sarkofagów, który stał przy samym rogu sali. Był on czystszy od pozostałych, wyglądając tak jakby ktoś niedawno przecierał na nim kurze. Wojownik ostrożnie podniósł kamienną pokrywę obawiając się następnej, przykrej niespodzianki, ale zastał w grobowcu tylko stare, uwikłane w silną pajęczą sieć, krasnoludzkie zwłoki trzymające pięknie zdobiony topór bitewny. Eksplorator podniósł owy oręż, przyjrzał mu się i już chciał odłożyć go na miejsce, kiedy nagle dostrzegł coś dziwnego. Między żebrami nieboszczyka dało się zauważyć, że sarkofag ten nie ma dna, a cały szkielet jest podtrzymywany zaledwie na wspomnianej pajęczynie. Bohaterowie ostrożnie wyciągnęli truposza i ułożyli go tuż obok miejsca jego spoczynku, a następnie zajrzeli do wnętrza trumny.

- Morgranie, czy nie wydaję ci się to conajmniej dziwne? -zapytał pochylający się nad pojemnikiem Bolverk - Według Morthosa mieliśmy się tutaj spotkać z jego pracodawcą, a tymczasem natykamy się na gigantycznego skorpiona i dziurę w dnie sarkofagu. Skorpiona jeszcze mogę zrozumieć, ale powinny być tutaj jakieś drzwi, które by prowadziły do pracodawcy Morthosa.

- Tak...Masz rację. Myślę, że Morthos chciał nas po prostu zwabić w pułapkę.

- Myślisz, że powinniśmy złożyć mu wizytę teraz, kiedy jeszcze możemy się wycofać, czy jak już spenetrujemy te podziemia?

- Uważam, że powinniśmy iść do niego jeszcze teraz. - odparł namyślający się towarzysz -Możemy w końcu paść ofiarą kolejnej zasadzki, która może okazać się większym zagrożeniem.

- A więc chodźmy - podsumował paladyn zacierając brudne dłonie i wolnym krokiem odszedł w stronę wejścia do kypty.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...