Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470618

Podążając za... Melem Brooksem cz. I - Ciężkie życie producenta (The Producers)


bielik42

739 wyświetleń

Podążając za... Melem Brooksem cz. I - Ciężkie życie producenta (The Producers)

The Producers

producers1mf.jpg

Występują: Zero Mostel, Gene Wilder, Dick Shawn, Kenneth Mars, Lee Meredith

Kolejna seria i kolejny reżyser na horyzoncie! Zgodnie z ankietą z X odcinka poprzedniej serii na tym miejscu powinien być Quentin Tarantino, ale mam małe problemy z odkrywaniem jego początków (taśmy dwóch pierwszych filmów zostały zniszczone), więc zacznę od reżyserów, których twórczość mam już za sobą. Naszym dzisiejszym i przyszłym na jakiś czas bohaterem jest Mel Brooks ? żyd z Łodzi, który uciekł do Ameryki w poszukiwaniu sławy i chwały w światku filmowym. Parał się różnych zajęć, zwykle rozrywkowych, ale dopiero w 1968 r. postanowił rozpocząć karierę reżysera. Co o nim może nam powiedzieć ?The Producers??

theproducers-1.png

Max Bialystock is launching himself into little old lady land.

Z pewnością potwierdza fakt, że od już od początku Mel Brooks był typem niepoprawnego satyryka i wrednego komentatora. Nie jest tajemnicą, że od słów producenta zależy wynik pracy reżysera, co nie zawsze jest owocne dla obu stron. Prawdopodobnie zdenerwowany gadaniem z producentami Mel postanowił ich ośmieszyć i wypuścić na rynek parodię producenta. Max Bialystock (Zero Mostel) jest podstarzałym, grubym producentem, którego biuro mieści się w obskurnej kamienicy, a jedyne źródło dochodów to ?zabawianie? się ze zamierzchłymi gwiazdami Hollywoodu. Urocze staruszki przychodzą do niego, by poczuć się znów sławne i zdolne, a on kasuje za to czeki. Aby być bardziej efektywnym trzyma w szafie całą galerię pozłacanych fotografii, które wyjmuje w zależności od tego, z którą panią jest umówiony na dany wieczór. I zapewne tak by się toczyło jego życie, gdyby nie fakt, że pewnego dnia w jego biurze pojawia się pewien księgowy?

mars_1826856b.jpg

I?m in pain and I?m wet and I?m still hysterical!

Niejaki Leo Bloom (Gene Wilder), przybył do Maxa by sprawdzić jego księgi z tworzonych niegdyś filmów. W czasie przeglądania dochodzi on do dziwnego wniosku ? jeżeli uda się stworzyć tak koszmarne przedstawienie, że zostanie ono natychmiast wycofane, to można zwiać za granicę z pieniędzmi inwestorów zanim ktokolwiek się połapie. Max natychmiast przyjmuje to wyzwanie i oto rozpoczyna się tworzenie najgorszego przedstawienia na Broadwayu w historii. A scenariusz jest nietypowy, bo zatytułowany jest ?Springtime for Hitler? i został napisany przez nigdy-nie-byłem-nazistą Franza Liebkinda (Kenneth Mars). Czy takie trio wariatów jest w stanie dokonać antycudu i stworzyć przedstawienie, które zostanie zamknięte po pierwszym wystawieniu?

the-producers-stills.jpg

Der Furher does not say ?Achtung, baby?.

Komedia ta zdaje się być pomysłem szalonym. Jeszcze w tamtych czasach temat Hitlera był niejako tematem tabu, ale że Brooks miał wiele do powiedzenia na ten temat, to postanowił ponabijać się i z niego (za sprawą właśnie sztuki ?Springtime for Hitler?) i z producentów, bowiem Max i jego księgowy to dwaj niewydarzeni cwaniacy, rozbrajający nas niemal na każdym kroku. Leo jest histerykiem i mięczakiem, noszącym przy sobie kocyk z dzieciństwa w razie ataku paniki, a Max to fałszywy, lecz pomysłowy i charyzmatycznie niezgrabny oszust. Do tego dochodzi jeszcze zakochany w nazizmie Franz, kaleczący angielską mowę w tak pięknie niemiecki sposób. Scenariusz przepełniony jest różnorakimi gagami w wykonaniu tej trójki, jak choćby wybieranie aktora do sztuki czy zdobywanie pieniędzy od inwestorów (starszych pań). Reżyser nie szczędził też środowiska homoseksualnego, głównie za sprawą aktora o pseudonimie L.S.D. i męsko-damskiego asystenta reżysera. A skoro już przy asystentach jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć tu o kapitalnej roli Lee Meredith, która zagrała tu szwedzką sekretarkę, wynajętą przez Maxa. Szwedka jak to szwedka ? nic nie rozumie po angielsku, a sama jej? hmm? sylwetka i rozumienie języka w wyraźny sposób nawiązuje do tylko i wyłącznie jednego. Co bardzo osobiście mnie cieszy.

ulla.jpeg

Don?t be stupid, be a smarty. Come and join the Nazi Party.

Pierwszy film Mela Brooksa nie jest jakąś wybitnie oryginalna komedią, lecz już wtedy zawierała pewne czynniki dla Brooksa typowe. Znajdziemy tu bowiem i ?świńskie? dowcipy i złośliwe nabijanie się z rzeczy poważnych, co w żaden sposób nie jest tu karane. W sumie możemy określić reżysera, jako niepoprawnego prowokatora. I takim człowiekiem pozostanie. Spragnionym dobrego humoru z ciekawym pomysłem polecam ?Producentów?, a całej reszcie? też polecam, bo mało jest tak idiotycznego, lecz jednocześnie przyjemnego śmiechu.

Zwiastun

Youtube Video -> Oryginalne wideo

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...