Skocz do zawartości

Kąt z felietonem w tle

  • wpisy
    13
  • komentarzy
    37
  • wyświetleń
    12146

Mieszane uczucia - Assassin's Creed 3


Arahirim

577 wyświetleń

UWAGA! MOŻLIWE SPOILERY!

Niedawno dopiero nadgoniłem zaległości i zapoznałem się z nowym Asasynem, niejako w oczekiwaniu na Black Flag. Wcześniej było to niemożliwe, bo mój leciwy laptop ledwie dźwigał najnowsze produkcje, a wydawanie kupy pieniędzy na grę, która prawdopodobnie odmówi współpracy jakoś mnie nie kręciło. Na szczęście zdecydowałem się w końcu na zakup nowej maszyny, do tego wszystkiego pojawiła się promocja na muve.pl, gdzie "trójkę" można było zdobyć za niecałe 3 dyszki i - voila! - zaczęła się moja przygoda z produkcją Ubisoftu.

Nie powiem, nie zaczęło się różowo - kierując najpierw pewnym jegomościem, żeby nie zdradzać sekretów fabuły, nie czułem się jakoś komfortowo. Sama aparycja nie wzbudzała mojej sympatii, początkowe misje były dla mnie nudne jak flaki z olejem, ganianie po lasach Pogranicza nie dostarczało tyle frajdy co chociażby Wenecja z "dwójki". Szczególnie irytował mnie śnieg w etapach zimowych - postać w niektórych miejscach musiała brodzić w nim niemal po pas, więc nie mogłem biegać, tylko przedzierać się mozolnie do najbliższego drzewa, żeby w drodze do celu nie usnąć ze znużenia. Niejasne były też dla mnie stawiane zadania - przebąkiwanie o jakiejś misji nie rozbudzało mojej wyobraźni, tym bardziej, że sposoby osiągania celu widzieliśmy już setki razy w poprzednich częściach serii. Wiem, byłbym naiwny spodziewając się czegoś innego, ale jednak oczekiwałem trochę większego polotu. Od pierwszych chwil zachwyciła mnie natomiast grafika. Nie żeby był to jakiś skok jakościowy w porównaniu z Revelations, ale jednak ostrzejsze tekstury, efekty pogodowe czy wszędobylska mgła, kurz i dym zaspokoiły moje potrzeby estetyczne.

Przebolałem jednak te parę godzin, połaziłem po dachach, co już nie dawało takiej frajdy, jak kiedyś, zabiłem kilkudziesięciu strażników, poskradałem się i o - twist fabularny. Kurczę, zrobił na mnie wrażenie, w pierwszym momencie rozdziabiłem tylko z niedowierzania gębę i zapytałem: "ale jak to?". Brawa dla scenarzystów, zaskoczyli mnie, tym bardziej, że unikałem jakichkolwiek trailerów i gameplayów z gry. Po chwili wskoczyłem już w rolę prawdziwego bohatera "trójki" i ruszyłem na podbój Ameryki.

Chociaż może nie - pierwsze chwile były równie nudne, jak poprzednio. Poznałem Connora, gdy ten był dzieciakiem i bawił się z kolegami w chowanego, co dostarczyło mi tyle emocji, co oglądanie Nyan Cat'a. Fabuła za to - do cna oklepana. Motyw zemsty, sytuacja, która do tego doprowadziła - NUDA. Ponownie musiałem zmagać się z chęcią rzucenia gry w kąt, bo po prostu miałem dość. Jednak z zadania na zadanie opowieść rozkręcała się, Connor z podrostka zmieniał się w maszynę do zabijania, dążącą po trupach do celu, bez zważania na koszty. Bieganie po dachach sprawiało mi niesamowitą przyjemnośc, tak jak i po drzewach. Opowieść wciągnęła mnie bez reszty, zręcznie splatając wydarzenia historyczne z fikcyjnymi. Chciałem zobaczyć, co będzie dalej i skupiałem się praktycznie tylko na głównym wątku.

No właśnie. Poprzedni Asasyni zabierali mi szmat czasu dlatego, że zawsze coś odciągało mnie od fabuły. A to skarb, a to grobowiec (niesamowity pomysł, dawał mi kupę radochy), a to zlecenie zabójstwa, a to willa, a to pióra... Zwykle było tak, że zmierzając do wykrzyknika zaznaczonego na mapie po drodze grzązłem, próbując pozbierać wszystko, co tylko znalazłem, wdrapując się na punkty widokowe, by znaleźć jeszcze więcej aktywności. W "trójce" było na odwrót - to główny wątek odciągał mnie od zadań pobocznych. Bo jak mam skupić się na innych zadaniach, gdy trwa wojna, wojska przemieszczają się i na włosku wisi wolność kolonistów i mojego ludu? Naczytałem się, jakie to drogie są ulepszenia do statku, ile się trzeba napocić, by je uzbierać - ja nie dokonałem żadnego. Statkiem popłynąłem tylko na jedno zadanie poboczne (związane z mapą skarbu Kidda - spodziewałem się, że będzie to fajna, "piracka" odskocznia, zawiodłem się jednak), pływając tylko wtedy, gdy wymagała tego fabuła. Rozbudowywanie osady? Nie chciało mi się, odblokowałem większość osadników, ale gdy widziałem, że mam mnóstwo schematów, a nie mogę ich konstruować, bo czegoś jeszcze nie wydobywam/nie produkuję, lub ktoś ma za mały poziom, podziękowałem. Wysyłanie konwojów? bawiło za pierwszym i drugim razem, ale niewygodny interfejs skutecznie mnie odstraszał. Nowe bronie? Po co mi, skoro mam tomahawk, którym zabijanie było tak przyjemne, że przez całą grę nie kupiłem nic. Polowanie? Ok, było fajne, ale nic nie dawało, bo trzeba było wysłać konwój lub wykonać misję osady, żeby coś z trofeów zrobić. Skrzynie ze schematami? Nie mogłem wyczuć, w jaki sposób otwierać zamek, zresztą, po co mi one, jak nie mam materiałów? Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność.

Podobały mi się (w końcu!) misje z Desmondem. Zachwowywał się jak "twardziel", a nie jak cipcia, która to ciągle lamentuje na swój los.

Tak więc dla mnie Assassin's Creed 3 był produkcją bardzo nierówną, bo przez bardzo dobry główny wątek skończył się dla mnie za szybko (poniżej 10h), a zadania poboczne nie wciągały mnie tak, jak w poprzednich częściach. Mam zamiar wrócić jednak jeszcze do Ameryki i na spokojnie pobawić się, nie czując na sobie presji fabuły.

PS: Pamiętam jeszcze jeden zgrzyt, który mnie rozbawił. Sytuacja miała miejsce w siedzibie Abstergo, gdy to w pogoni za gościem z pistoletem mordowałem wszystkich strażników na mojej drodze, a naukowcy i pracownicy...nadal rozmawiali sobie spokojnie i siedzieli przy komputerach. Twarde sztuki.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...